Agresja i napady złości, a sporty walki?
: 8 grudnia 2015, o 16:50
Nie wiem czy piszę w dobrym temacie.
Przechodząc do rzeczy (postaram się krótko, nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu):
Otóż cały czas wychodzę z zaburzenia, jest ze mną coraz lepiej. Ostatnimi czasy coraz częściej jednak miewam napady agresji, podczas których praktycznie w ogóle się nie kontroluję. To jest generalnie zupełnie inna strona mnie, gościa, który zawsze był wystraszony, niepewny siebie i bardzo bojący się odrzucenia. Teraz, gdy okazuje się, że ktoś nie jest do końca w porządku w stosunku do mnie, już coraz częściej nie spinam się w środku, ale czuję, że najchętniej rozwaliłbym tej osobie czaszkę na drobne kawałeczki. Rośnie we mnie jakaś ogromna chęć zemsty, zniszczenia życia osób, które kiedyś wyrządziły mi dużo krzywdy… Co najlepsze (a raczej najgorsze), moja złość wychodzi na wierzch jako agresja, tylko wtedy gdy mam przewagę fizyczną. I jeszcze trzeba wytłumaczyć jedną rzecz: moja agresja wciąż tylko pozostaje na poziomie słownym, ranię ludzi słowami (co zresztą często potrafi być gorsze, niż przemoc fizyczna).
Ostatnio wpadłem na pomysł, żeby zapisać się na boks… Stwierdziłem że to może być świetny sposób na rozładowanie swojego gniewu. Generalnie nie przemawiały do mnie żadne inne sztuki walki, po prostu cały czas jakaś część mnie zamiast zakładać dźwignie, chwyty itp. woli brutalnie, wkładając w to całą złość dać komuś pięścią w twarz. Wpadłem na ten pomysł po tym jak pokłóciłem się ostatnio z moją dziewczyną (to raczej nie była kłótnia, to były litry jadu sączącego się z mojej strony). Wszystko było idealnie, dzisiaj miałem jechać się zapisać, ale postanowiłem jeszcze przegadać tę kwestię z moim terapeutą.
Powiedział mi, że osoby, które mają problem z agresją nie powinny trenować boksu i gen. jakichkolwiek sztuk walki. Strasznie mnie to wkurzyło (chciałbym napisać mocniej, ale regulamin nie pozwala). Pogadaliśmy trochę, ale jego argumenty są jak najbardziej sensowne. Widzę jak reaguję, gdy porywa mnie złość… Zupełnie nie panuję wtedy nad sobą, zawsze potem jak widzę ból tych osób, które skrzywdziłem, to mam straszne wyrzuty sumienia. Boję się, że od słów do rękoczynów jest niedaleko. Pomyślałem, że zamiast wrzucać mojej dziewczynie, mógłbym ją uderzyć… Przeraziło mnie to. A zdaję sobie sprawę jak bardzo nie panuje nad sobą w gniewie i myślę, że mógłbym być do tego zdolny.
Brakuje mi pewności siebie, pomyślałem, że boks mógłby pomóc mi ją budować. Ale gdy się nad tym zastanowić, to chyba rzeczywiście nie warto zaczynać. A czuję, że gdybym już zaczął, to trudno byłoby mnie od tego sportu odciągnąć. Nie wiem, może ktoś z Was trenował i ma z tym jakieś doświadczenia… Ta chęć wyżycia się, podbudowania się jest u mnie strasznie silna. Ale tak jak piszę: boję się, że zacznę to przenosić do swojego życia… Ciekaw jestem, co na ten temat sądzicie.
PS. Podobno najczęstszymi sprawcami przemocy są w pierwszej kolejności osoby trenujące boks, a potem chodzące na siłownię.
Przechodząc do rzeczy (postaram się krótko, nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu):
Otóż cały czas wychodzę z zaburzenia, jest ze mną coraz lepiej. Ostatnimi czasy coraz częściej jednak miewam napady agresji, podczas których praktycznie w ogóle się nie kontroluję. To jest generalnie zupełnie inna strona mnie, gościa, który zawsze był wystraszony, niepewny siebie i bardzo bojący się odrzucenia. Teraz, gdy okazuje się, że ktoś nie jest do końca w porządku w stosunku do mnie, już coraz częściej nie spinam się w środku, ale czuję, że najchętniej rozwaliłbym tej osobie czaszkę na drobne kawałeczki. Rośnie we mnie jakaś ogromna chęć zemsty, zniszczenia życia osób, które kiedyś wyrządziły mi dużo krzywdy… Co najlepsze (a raczej najgorsze), moja złość wychodzi na wierzch jako agresja, tylko wtedy gdy mam przewagę fizyczną. I jeszcze trzeba wytłumaczyć jedną rzecz: moja agresja wciąż tylko pozostaje na poziomie słownym, ranię ludzi słowami (co zresztą często potrafi być gorsze, niż przemoc fizyczna).
Ostatnio wpadłem na pomysł, żeby zapisać się na boks… Stwierdziłem że to może być świetny sposób na rozładowanie swojego gniewu. Generalnie nie przemawiały do mnie żadne inne sztuki walki, po prostu cały czas jakaś część mnie zamiast zakładać dźwignie, chwyty itp. woli brutalnie, wkładając w to całą złość dać komuś pięścią w twarz. Wpadłem na ten pomysł po tym jak pokłóciłem się ostatnio z moją dziewczyną (to raczej nie była kłótnia, to były litry jadu sączącego się z mojej strony). Wszystko było idealnie, dzisiaj miałem jechać się zapisać, ale postanowiłem jeszcze przegadać tę kwestię z moim terapeutą.
Powiedział mi, że osoby, które mają problem z agresją nie powinny trenować boksu i gen. jakichkolwiek sztuk walki. Strasznie mnie to wkurzyło (chciałbym napisać mocniej, ale regulamin nie pozwala). Pogadaliśmy trochę, ale jego argumenty są jak najbardziej sensowne. Widzę jak reaguję, gdy porywa mnie złość… Zupełnie nie panuję wtedy nad sobą, zawsze potem jak widzę ból tych osób, które skrzywdziłem, to mam straszne wyrzuty sumienia. Boję się, że od słów do rękoczynów jest niedaleko. Pomyślałem, że zamiast wrzucać mojej dziewczynie, mógłbym ją uderzyć… Przeraziło mnie to. A zdaję sobie sprawę jak bardzo nie panuje nad sobą w gniewie i myślę, że mógłbym być do tego zdolny.
Brakuje mi pewności siebie, pomyślałem, że boks mógłby pomóc mi ją budować. Ale gdy się nad tym zastanowić, to chyba rzeczywiście nie warto zaczynać. A czuję, że gdybym już zaczął, to trudno byłoby mnie od tego sportu odciągnąć. Nie wiem, może ktoś z Was trenował i ma z tym jakieś doświadczenia… Ta chęć wyżycia się, podbudowania się jest u mnie strasznie silna. Ale tak jak piszę: boję się, że zacznę to przenosić do swojego życia… Ciekaw jestem, co na ten temat sądzicie.
PS. Podobno najczęstszymi sprawcami przemocy są w pierwszej kolejności osoby trenujące boks, a potem chodzące na siłownię.