Zatyczki do uszu
: 10 grudnia 2014, o 23:51
Heja,
chciałem tu poruszyć temat zatyczek do uszu. Może ktoś o tym nie pomyślał, a okaże się to pomocne...
Sam czasem korzystam z zatyczek będąc na zewnątrz, w mieście, szczególnie podczas czytania książki albo jazdy tramwajem/busem. Korzyść to, wiadomo, lepsza koncentracja. Nie jestem skrajnym przypadkiem, ale jednak wciąż nerwicowcem i zauważyłem, że takie subtelne odcięcie się od otoczenia może też pomóc w uporaniu się z lękiem. Przede wszystkim dlatego, że poprzez nasze wyczulenie na bodźce jesteśmy wciąż podkręcani toczącym się wokół nas życiem - trzaski, szumy, krzyki, piski, warczenie, grzmoty itd. To zresztą po pewnym czasie prowadzi chyba każdego do zmęczenia lub frustracji. Dzięki tej częściowej głuchocie przestaje nas interesować, co się przykładowo dzieje za nami, jakie są komentarze ludzi, czy komuś spadła torebka i takie tam. Skupiamy się na tym, co widzimy przed sobą. Osobiście z większą śmiałością (ale nie nadymaną, spokojną) patrzę na innych, również w oczy.
Drugi aspekt to większa świadomość tego, co się w nas dzieje. Przy tym nie jestem właśnie pewien, czy ktoś, kto się zbytnio nakręca objawami, odczuje to jako coś pozytywnego, ale chodzi też o to, że nasze komentarze, spostrzeżenia w głowie stają się bardziej wyraziste, co pozwala na ich ocenę/przepracowanie/akceptację/wyśmianie/zignorowanie/...
Co o tym myślicie?
chciałem tu poruszyć temat zatyczek do uszu. Może ktoś o tym nie pomyślał, a okaże się to pomocne...
Sam czasem korzystam z zatyczek będąc na zewnątrz, w mieście, szczególnie podczas czytania książki albo jazdy tramwajem/busem. Korzyść to, wiadomo, lepsza koncentracja. Nie jestem skrajnym przypadkiem, ale jednak wciąż nerwicowcem i zauważyłem, że takie subtelne odcięcie się od otoczenia może też pomóc w uporaniu się z lękiem. Przede wszystkim dlatego, że poprzez nasze wyczulenie na bodźce jesteśmy wciąż podkręcani toczącym się wokół nas życiem - trzaski, szumy, krzyki, piski, warczenie, grzmoty itd. To zresztą po pewnym czasie prowadzi chyba każdego do zmęczenia lub frustracji. Dzięki tej częściowej głuchocie przestaje nas interesować, co się przykładowo dzieje za nami, jakie są komentarze ludzi, czy komuś spadła torebka i takie tam. Skupiamy się na tym, co widzimy przed sobą. Osobiście z większą śmiałością (ale nie nadymaną, spokojną) patrzę na innych, również w oczy.
Drugi aspekt to większa świadomość tego, co się w nas dzieje. Przy tym nie jestem właśnie pewien, czy ktoś, kto się zbytnio nakręca objawami, odczuje to jako coś pozytywnego, ale chodzi też o to, że nasze komentarze, spostrzeżenia w głowie stają się bardziej wyraziste, co pozwala na ich ocenę/przepracowanie/akceptację/wyśmianie/zignorowanie/...
Co o tym myślicie?