Nerwica na tle chorobowy.
: 1 kwietnia 2025, o 23:16
Witam.
Mam nadzieję, że nie zniechęcę Was przydługim opisem. Ale zachęcam do zapoznania się z moją historią, bo jest baaaardzo dziwna, nawet jak na nerwicę.
Mam 46 lat i jestem samotnie wychowującym ojcem dwóch nastolatek. Od 10-ciu miesięcy zmagam się z nerwicą wywołaną... problemami stomatologicznymi. Tak wiem to głupie, ale co w nerwicy nie jest głupie? Zawsze miałem zdrowe zęby i wszystkie swoje - żadnego kanałowego leczenia.
Wszystko zaczęło się od ukruszonej plomby i bólu zęba na tydzień przed planowanym wyjazdem rodzinnym. Pomyślałem, że nie pojadę na urlop z bolącym zębem. Ból był dziwny , rozmyty (teraz myślę, że być może wynikał z przeciążenia zgryzu lub coś podobnego). Dentystka uznała, że może plomba jest nieszczelna. Wymieniła plombę i zwróciła uwagę na pruchnicę w innym zębie oraz zaleciła usunięcie kamienia nazębnego. Kilka dni później próchnica została również wyleczona. Po urlopie podczas usuwania kamienia zrócono mi uwagę na odsłonięte dziąsła przy dolnych jedynkach i zalecono konsultację u periodontologa (nawet nie wiedziałem, że istnieje taka specjalizacja), bo w innym wypadku mogę stracić jedynki. To trochę mnie wystraszyło. "Jak będę funkcjonował bez jedynek?" To był początek problemów. Zęby dalej pobolewały. Niby zdrowe, a ból nie ustępował. Jak się później okazało jwden ząb był pęknięty, stąd ból pomimo plombowania. Nie wiem, czy na skutek zbyt niskich wypełnień plombami, czy z jakiegoś innego powodu, poczułem jakby siekacze kontaktowały się dużo mocniej niż zęby trzonowe. Poszedłem do dentystki, że chyba plomby są zbyt niskie bo siekacze mają przedwczesny kontakt. Dentystka odpowiedziała, że opowiadam bzdury i odesłała mnie z kwitkiem. Wtedy zakręciło mi się w głowie. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to że nigdy już nie odzyskam zdrowych zębów. Od tamtej pory niemalże codziennie doznawałem DD, oblewały mnie zimne poty. Zaczęła się nadwrażliwość na światło, dźwięki i nadpobudliwość oraz dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Straciłem wszelkie zaintetesowania i zacząłem stresować się jedzeniem, a w nocy budziłem się cały mokry i nie mogłem dalej spać.
Ból zębów nie ustępował. Skracając historie stomatologiczne, zaliczyłem leczenie kanałowe zdrowego zęba oraz zostały mi wyrwane dwa zęby trzonowe z powodu pęknięcia. Nie wiem, czy zęby były pęknięte wcześniej, czy ja swoim zaciskaniem je wykończyłem. Czuję ból zębów do dzisiaj. Moim zdaniem to wina przeciążenia, bo dookoła bolących zębów mam zaczerwienione dziąsła. Stale mam uczucie jakby zgryz mi nie pasował. Mam teorię, że to jednak wina nierównych wypełnień od których być może wszystko się zaczęło. Panicznie boję się jedzenia, boję się dalszego leczenia stomatologicznego, bo z każdą wizytą działy się coraz gorsze rzeczy, jak kanałowe leczenie, czy wyrywanie zębów. Nie booję się bólu, ani dentysty. Boję się skutków dalszego leczenia i tego że znów pogorszy mi się zgryz oraz że stracę kolejne zęby.
Od sześciu miesięcy leczę się farmakologicznie, bo bez leków nie potrafiłem usiedzieć na miejscu i skupić się na czymkolwiek. Od czterech miesięcy i
uczęszczam na psychoterapię. Pomimo leków mam codziennie DD i ciągłe spięcie. Mam wrażenie jakbym dusił się we własnym ciele, a myśli były zamknięte w ciasnej głowie. Jakbym nie mógł się odprężyć, nabrać powietrza i uwolić myśli. Stale mam silny lęk i nie potrafię oderwać myśli od stanu zębów, od swojego stanu. Powoli zaczynam łapać depresję, że oglądam świat "przez szybkę" zamiast cieszyć się życiem.
I tu pytanie do wszystkich Odburzonych. Jak walczyć z taką nerwicą, kiedy wiem, że straciłem zęby, boję się o stratę kolejnych. Kiedy mój niepokój ma swoje źródło? Próbuję sobie tłumaczyć, że tylko tak mi się wydaje, ale wtedy widzę stan zapalny na dziąsłach, czuję nadwrażliwość podczas gryzienia, mam lęk przed każdym posiłkiem tak silny, że temperatura skacze mi do 37,5 st.C. Podobnie jak lęk wysokości, który paraliżuje. To nie jest strach, że umrę, że mam chorobę neurodegeneracyjną. To lęk przed tym co stało się z moimi zębami i przed tym że już nigdy nie wyleczę zębów i nie odzyskam przyjemności z jedzenia. Nerwica zabrała mi wszystko - sen, jedzenie i chęć do życia. Ja nie żyję, ja wegetuję każdego dnia.
Mam nadzieję, że nie zniechęcę Was przydługim opisem. Ale zachęcam do zapoznania się z moją historią, bo jest baaaardzo dziwna, nawet jak na nerwicę.
Mam 46 lat i jestem samotnie wychowującym ojcem dwóch nastolatek. Od 10-ciu miesięcy zmagam się z nerwicą wywołaną... problemami stomatologicznymi. Tak wiem to głupie, ale co w nerwicy nie jest głupie? Zawsze miałem zdrowe zęby i wszystkie swoje - żadnego kanałowego leczenia.
Wszystko zaczęło się od ukruszonej plomby i bólu zęba na tydzień przed planowanym wyjazdem rodzinnym. Pomyślałem, że nie pojadę na urlop z bolącym zębem. Ból był dziwny , rozmyty (teraz myślę, że być może wynikał z przeciążenia zgryzu lub coś podobnego). Dentystka uznała, że może plomba jest nieszczelna. Wymieniła plombę i zwróciła uwagę na pruchnicę w innym zębie oraz zaleciła usunięcie kamienia nazębnego. Kilka dni później próchnica została również wyleczona. Po urlopie podczas usuwania kamienia zrócono mi uwagę na odsłonięte dziąsła przy dolnych jedynkach i zalecono konsultację u periodontologa (nawet nie wiedziałem, że istnieje taka specjalizacja), bo w innym wypadku mogę stracić jedynki. To trochę mnie wystraszyło. "Jak będę funkcjonował bez jedynek?" To był początek problemów. Zęby dalej pobolewały. Niby zdrowe, a ból nie ustępował. Jak się później okazało jwden ząb był pęknięty, stąd ból pomimo plombowania. Nie wiem, czy na skutek zbyt niskich wypełnień plombami, czy z jakiegoś innego powodu, poczułem jakby siekacze kontaktowały się dużo mocniej niż zęby trzonowe. Poszedłem do dentystki, że chyba plomby są zbyt niskie bo siekacze mają przedwczesny kontakt. Dentystka odpowiedziała, że opowiadam bzdury i odesłała mnie z kwitkiem. Wtedy zakręciło mi się w głowie. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to że nigdy już nie odzyskam zdrowych zębów. Od tamtej pory niemalże codziennie doznawałem DD, oblewały mnie zimne poty. Zaczęła się nadwrażliwość na światło, dźwięki i nadpobudliwość oraz dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Straciłem wszelkie zaintetesowania i zacząłem stresować się jedzeniem, a w nocy budziłem się cały mokry i nie mogłem dalej spać.
Ból zębów nie ustępował. Skracając historie stomatologiczne, zaliczyłem leczenie kanałowe zdrowego zęba oraz zostały mi wyrwane dwa zęby trzonowe z powodu pęknięcia. Nie wiem, czy zęby były pęknięte wcześniej, czy ja swoim zaciskaniem je wykończyłem. Czuję ból zębów do dzisiaj. Moim zdaniem to wina przeciążenia, bo dookoła bolących zębów mam zaczerwienione dziąsła. Stale mam uczucie jakby zgryz mi nie pasował. Mam teorię, że to jednak wina nierównych wypełnień od których być może wszystko się zaczęło. Panicznie boję się jedzenia, boję się dalszego leczenia stomatologicznego, bo z każdą wizytą działy się coraz gorsze rzeczy, jak kanałowe leczenie, czy wyrywanie zębów. Nie booję się bólu, ani dentysty. Boję się skutków dalszego leczenia i tego że znów pogorszy mi się zgryz oraz że stracę kolejne zęby.
Od sześciu miesięcy leczę się farmakologicznie, bo bez leków nie potrafiłem usiedzieć na miejscu i skupić się na czymkolwiek. Od czterech miesięcy i
uczęszczam na psychoterapię. Pomimo leków mam codziennie DD i ciągłe spięcie. Mam wrażenie jakbym dusił się we własnym ciele, a myśli były zamknięte w ciasnej głowie. Jakbym nie mógł się odprężyć, nabrać powietrza i uwolić myśli. Stale mam silny lęk i nie potrafię oderwać myśli od stanu zębów, od swojego stanu. Powoli zaczynam łapać depresję, że oglądam świat "przez szybkę" zamiast cieszyć się życiem.
I tu pytanie do wszystkich Odburzonych. Jak walczyć z taką nerwicą, kiedy wiem, że straciłem zęby, boję się o stratę kolejnych. Kiedy mój niepokój ma swoje źródło? Próbuję sobie tłumaczyć, że tylko tak mi się wydaje, ale wtedy widzę stan zapalny na dziąsłach, czuję nadwrażliwość podczas gryzienia, mam lęk przed każdym posiłkiem tak silny, że temperatura skacze mi do 37,5 st.C. Podobnie jak lęk wysokości, który paraliżuje. To nie jest strach, że umrę, że mam chorobę neurodegeneracyjną. To lęk przed tym co stało się z moimi zębami i przed tym że już nigdy nie wyleczę zębów i nie odzyskam przyjemności z jedzenia. Nerwica zabrała mi wszystko - sen, jedzenie i chęć do życia. Ja nie żyję, ja wegetuję każdego dnia.