Zmiana terapeuty
: 2 czerwca 2023, o 13:20
Hejka.
Pod koniec kwietnia zaczęłam psychoterapię na NFZ. Długo na nią czekałam (14 miesięcy), ale jako że nerwicę (czy jej objawy) mam od dobrych kilkunastu lat stwierdziłam, że i tak się mi nie spieszy. W trzech słowach o mojej chorobie: mam DD (od dobrych 10 lat), kompulsje (przychodzą i odchodzą, ale nie przejmuję się nimi specjalnie), zdarzają się ataki paniki (zaczynają się od DD), mnóstwo fobii (agorafobia, lęk społeczny, pająki, samoloty, wyjazdy w nieznane miejsca i takie tam), lęk antycypacyjny, co kilka tygodni/miesięcy miewam "spadki formy" (delikatne objawy depresyjno podobne, ale trwają kilka dni do tygodnia; spowodowane najpewniej "zmęczeniem materiału"), a to wszystko zwieńczone jest wyjątkowo nieciekawą sytuacją rodzinną. Od roku leczę się psychiatrycznie (Asertin 100mg, okazjonalnie Afobam 1mg) i z panią doktor mamy wstępny plan spróbować zejść z leków pod koniec roku (rzeczywiście dużo tych objawów jest mniej uciążliwa i chętnie spróbuję "żyć na czysto"), ale terapia też by się do tego przydała. Jako że poszłam na NFZ to nie miałam specjalnie wyboru terapeuty i nurtu w jakim pracuje (chociaż miałam szczerą nadzieję, że będzie to poznawczo-behawioralna), więc jak spotkałam się już z panią terapeutką i przedstawiła mi się jako terapeuta systemowy i psychodynamiczny to trochę się załamałam, ale i tak postanowiłam dać jej szansę (lepsza taka niż żadna). Jestem po jakichś 5 spotkaniach i szczerze mówiąc średnio to widzę. Pani terapeutka jest dość miła i jest raczej ok osobą, ale jak kazała mi narysować obrazek rodziny i zaczęła analizować kolory w jakich narysowałam ubrania rodziców to myślałam, że mnie coś trafi (studiuję kierunek pokrewny psychologii i wiem, że istnieją spekulacje na temat skuteczności i jakiejkolwiek adekwatności w analizie rysunku; dodatkowo rysowałam rodziców w ubraniach takich jak zapamiętałam ich ostatnio, a pani stwierdziła, że jak mama ma zieloną sukienkę to musi być to oznaka okrywania w niej jakiejś nadziei
, może ma rację, ale nie dała sobie wytłumaczyć, że dzień wcześniej była właśnie tak ubrana i że lewitujące osoby to nie poczucie braku stabilności w życiu tylko to, że źle wymierzyłam nogi postaci i po prostu tak mi się narysowało). Wiem że nurt psychodynamiczny ma nie dawać odpowiedzi pacjentowi tylko szukać ich w sobie, ale zdarzają się momenty, w których zwyczajnie nie zrozumiem co pani terapeutka ma na myśli i proszę ją o jakiś przykład, a ona mówi, że sama muszę wymyślić odpowiedź na to pytanie. Wszystko jest strasznie enigmatyczne i (choć wiem że to dopiero początek) terapia nic mi nie daje, wręcz wychodzę z gabinetu zdenerwowana/zdegustowana, że nie mogę zwyczajnie pogadać bez szukania w moich objawach źródła w członkach rodziny, których nawet nie poznałam.
Jak myślicie warto podziękować tej pani i poprosić o innego terapeutę czy poczekać jeszcze trochę na jakiś przełom? Czy jest to w ogóle możliwe na NFZ i czy nie skrócą mi w związku z tym kolejnej terapii?
Podzielcie się proszę swoimi przemyśleniami
Pod koniec kwietnia zaczęłam psychoterapię na NFZ. Długo na nią czekałam (14 miesięcy), ale jako że nerwicę (czy jej objawy) mam od dobrych kilkunastu lat stwierdziłam, że i tak się mi nie spieszy. W trzech słowach o mojej chorobie: mam DD (od dobrych 10 lat), kompulsje (przychodzą i odchodzą, ale nie przejmuję się nimi specjalnie), zdarzają się ataki paniki (zaczynają się od DD), mnóstwo fobii (agorafobia, lęk społeczny, pająki, samoloty, wyjazdy w nieznane miejsca i takie tam), lęk antycypacyjny, co kilka tygodni/miesięcy miewam "spadki formy" (delikatne objawy depresyjno podobne, ale trwają kilka dni do tygodnia; spowodowane najpewniej "zmęczeniem materiału"), a to wszystko zwieńczone jest wyjątkowo nieciekawą sytuacją rodzinną. Od roku leczę się psychiatrycznie (Asertin 100mg, okazjonalnie Afobam 1mg) i z panią doktor mamy wstępny plan spróbować zejść z leków pod koniec roku (rzeczywiście dużo tych objawów jest mniej uciążliwa i chętnie spróbuję "żyć na czysto"), ale terapia też by się do tego przydała. Jako że poszłam na NFZ to nie miałam specjalnie wyboru terapeuty i nurtu w jakim pracuje (chociaż miałam szczerą nadzieję, że będzie to poznawczo-behawioralna), więc jak spotkałam się już z panią terapeutką i przedstawiła mi się jako terapeuta systemowy i psychodynamiczny to trochę się załamałam, ale i tak postanowiłam dać jej szansę (lepsza taka niż żadna). Jestem po jakichś 5 spotkaniach i szczerze mówiąc średnio to widzę. Pani terapeutka jest dość miła i jest raczej ok osobą, ale jak kazała mi narysować obrazek rodziny i zaczęła analizować kolory w jakich narysowałam ubrania rodziców to myślałam, że mnie coś trafi (studiuję kierunek pokrewny psychologii i wiem, że istnieją spekulacje na temat skuteczności i jakiejkolwiek adekwatności w analizie rysunku; dodatkowo rysowałam rodziców w ubraniach takich jak zapamiętałam ich ostatnio, a pani stwierdziła, że jak mama ma zieloną sukienkę to musi być to oznaka okrywania w niej jakiejś nadziei

Jak myślicie warto podziękować tej pani i poprosić o innego terapeutę czy poczekać jeszcze trochę na jakiś przełom? Czy jest to w ogóle możliwe na NFZ i czy nie skrócą mi w związku z tym kolejnej terapii?
Podzielcie się proszę swoimi przemyśleniami
