Kontakty międzyludzkie
: 23 marca 2020, o 23:31
Cześć,
od kilku lat zmagam się z nerwicą, nikt nigdy nie zauważył moich odchyłów, oczywiście pomijam osoby z najbliższego otoczenia, które znają problem. W pracy nikt nigdy niczego nie podejrzewa ani nie podejrzewał, jestem uznawana przez zespół i przełożoną za bardzo dobrego pracownika. Teraz po latach walki mój problem różnorakich lęków jest już w 90% pokonany. Z pozoru jestem sobie zwykłym człowieczkiem jakich jest mnóstwo. Mam jednak wrażenie, że przez całą przygodę z nerwami, z któymi walczyłam przez tyle lat, moje kontakty z ludźmi z otoczenia tzn. z pracy i ze znajomymi są jakby bardziej 'z rezerwą'. JUż wyjaśniam o co chodzi.
Najbardziej przeszkadza mi to, że jak ja do kogoś się nie odezwę, to znajomi raczej sami nie będą ze mną szukać kontaktu. Tak jest ze znajomymi ze studiów, z poprzedniej pracy, z jeszcze wcześniejszych lat życia. Z większością moich koleżanek i kolegów od czasu do czasu porozmawiam np. mailowo albo zaczepię kogoś jak się spotkamy, ale inicjatywa wypływa ode mnie. Czy to normalne? Chyba otaczam się ludźmi, którym naznajomości ze mną nie zależy, bo jak takie zachowanie zrozumieć? To chyba nie powinno tak być cały czas i z większością ludzi, że nie istnieję dla nich. Od czasu do czasu spotkam się z kimś, ale to nie są jakieś zażyłe przyjaźnie. Zawsze byłam osobą która ceniła jakość ponad ilością, ale teraz obudziłam się w życiu i nie ma za bardzo nikogo sensownego wokół mnie... Ma ktoś podobne spostrzeżenia? A może ja przez ten czas zaburzenia tak bardzo się zmieniłam, że jestem już tak odmienną osobą? I z poprzednim wcieleniem nie mam zbyt wiele wspólnego?
od kilku lat zmagam się z nerwicą, nikt nigdy nie zauważył moich odchyłów, oczywiście pomijam osoby z najbliższego otoczenia, które znają problem. W pracy nikt nigdy niczego nie podejrzewa ani nie podejrzewał, jestem uznawana przez zespół i przełożoną za bardzo dobrego pracownika. Teraz po latach walki mój problem różnorakich lęków jest już w 90% pokonany. Z pozoru jestem sobie zwykłym człowieczkiem jakich jest mnóstwo. Mam jednak wrażenie, że przez całą przygodę z nerwami, z któymi walczyłam przez tyle lat, moje kontakty z ludźmi z otoczenia tzn. z pracy i ze znajomymi są jakby bardziej 'z rezerwą'. JUż wyjaśniam o co chodzi.
Najbardziej przeszkadza mi to, że jak ja do kogoś się nie odezwę, to znajomi raczej sami nie będą ze mną szukać kontaktu. Tak jest ze znajomymi ze studiów, z poprzedniej pracy, z jeszcze wcześniejszych lat życia. Z większością moich koleżanek i kolegów od czasu do czasu porozmawiam np. mailowo albo zaczepię kogoś jak się spotkamy, ale inicjatywa wypływa ode mnie. Czy to normalne? Chyba otaczam się ludźmi, którym naznajomości ze mną nie zależy, bo jak takie zachowanie zrozumieć? To chyba nie powinno tak być cały czas i z większością ludzi, że nie istnieję dla nich. Od czasu do czasu spotkam się z kimś, ale to nie są jakieś zażyłe przyjaźnie. Zawsze byłam osobą która ceniła jakość ponad ilością, ale teraz obudziłam się w życiu i nie ma za bardzo nikogo sensownego wokół mnie... Ma ktoś podobne spostrzeżenia? A może ja przez ten czas zaburzenia tak bardzo się zmieniłam, że jestem już tak odmienną osobą? I z poprzednim wcieleniem nie mam zbyt wiele wspólnego?