D!rect - dziennik
: 8 marca 2018, o 08:12
Witam, od dłuższego czasu nie wchodziłem na to forum. Jednak postanowiłem powrócić, artykuły na tym forum dały mi więcej niż 2lata psychoterapii i łykania leków.
Zaburzenia lękowi-depresyjne zostały u mnie zdiagnozowane w 2010r, pierwsze lata były najgorsze. Nie mogłem wychodzić z domu, ciągle płakałem nawet bez powodu.. Mialem chyba wszystkie objawy nerwicowe.. kołatanie serca, duszności, uczucie gorąca, senność, mdłości, DD, dziwne myśli, i wiele wiele innych.
Myślałem że poradziłem sobie z nimi w większości, lecz od czasu do czasu pojawia mi się znowu sieczka w głowie.. zdarza mi się mieć atak paniki, DD, hipochondrię. Przez nerwicę powstał mi lęk społeczny (a może zawsze on był tylko przez nerwicę się bardziej uwidaczniał), z którym walczę do dziś..
Chciałem powrócić na terapię, lecz finansowo na razie muszę odpuścić. Na NFZ kolejki na rok czasu.
Najbardziej przeszkadza mi hipochondria, gdy coś mi dolega jestem wyłączony na kilka dni, latam po 4 lekarzach i robię wszystkie możliwe badania... W tym roku straciłem na to moje wszystkie oszczędności, około 6tys złoty (może to nie dużo, ale na 21lat to sporo). Robiłem już chyba wszystkie badania rezonans głowy, tomografię brzucha, po kilka razy USG, kilka razy badania krwi, odwiedziłem już prawie wszystkich lekarzy, po gastrologa do urologa.. wszyscy mówią że wszystko jest ok. Chociaż mam mieć jeszcze kolonoskopię przez mój brzuch(krew utajona). Choć tomografia nic nie pokazała.
Ciągle czuję jakbym miał zaraz umrzeć, jakbym był chory na nowotwor i zostało mi niewiele życia. W głowie mam masę wyobrażeń i często odczuwam taki stan emocjonalny "chorobowy"..
Przeszedłem na buddyzm, dzięki czemu przestałem bać się trochę śmierci. Lecz i tak jest. To bardzo intensywne...
Czy wy też tak macie, mieliście? Jak sobie z tym radzicie?
Zaburzenia lękowi-depresyjne zostały u mnie zdiagnozowane w 2010r, pierwsze lata były najgorsze. Nie mogłem wychodzić z domu, ciągle płakałem nawet bez powodu.. Mialem chyba wszystkie objawy nerwicowe.. kołatanie serca, duszności, uczucie gorąca, senność, mdłości, DD, dziwne myśli, i wiele wiele innych.
Myślałem że poradziłem sobie z nimi w większości, lecz od czasu do czasu pojawia mi się znowu sieczka w głowie.. zdarza mi się mieć atak paniki, DD, hipochondrię. Przez nerwicę powstał mi lęk społeczny (a może zawsze on był tylko przez nerwicę się bardziej uwidaczniał), z którym walczę do dziś..
Chciałem powrócić na terapię, lecz finansowo na razie muszę odpuścić. Na NFZ kolejki na rok czasu.
Najbardziej przeszkadza mi hipochondria, gdy coś mi dolega jestem wyłączony na kilka dni, latam po 4 lekarzach i robię wszystkie możliwe badania... W tym roku straciłem na to moje wszystkie oszczędności, około 6tys złoty (może to nie dużo, ale na 21lat to sporo). Robiłem już chyba wszystkie badania rezonans głowy, tomografię brzucha, po kilka razy USG, kilka razy badania krwi, odwiedziłem już prawie wszystkich lekarzy, po gastrologa do urologa.. wszyscy mówią że wszystko jest ok. Chociaż mam mieć jeszcze kolonoskopię przez mój brzuch(krew utajona). Choć tomografia nic nie pokazała.
Ciągle czuję jakbym miał zaraz umrzeć, jakbym był chory na nowotwor i zostało mi niewiele życia. W głowie mam masę wyobrażeń i często odczuwam taki stan emocjonalny "chorobowy"..
Przeszedłem na buddyzm, dzięki czemu przestałem bać się trochę śmierci. Lecz i tak jest. To bardzo intensywne...
Czy wy też tak macie, mieliście? Jak sobie z tym radzicie?