Strona 1 z 1

Hipochondria - własne doświadczenie

: 10 stycznia 2018, o 11:33
autor: zbigniewcichyszelest
Hipochondria to moim zdaniem nieodłączny element nerwicy. Pewnie u 90% zaburzonych osób pojawiały się myśli atakujące zdrowie, ponieważ skoro nasz umysł jest w stanie ciągłego szukania powodów do strachu, a nasze zdrowie i życie jest jedną z priorytetowych spraw dla każdego z nas, to jest to także doskonałym konikiem napędzania machiny lękowej. Dodatkowo chorób jest tak wiele, że choć byśmy chcieli przebadać się całkowicie, to nie jest to praktycznie możliwe, bo zajęło by to tak dużo czasu, że nawet jeżeli byśmy skończyli, to musielibyśmy zacząć badać się od nowa, bo przecież po kilku latach w jednej z przebadanych części MOGŁO SIĘ COŚ ZACZĄĆ DZIAĆ :D

Ja moje własne doświadczenie z hipochondrią miałem ostatnio i chciałbym to trochę opisać dla tych, którzy jeszcze borykają się z tym problemem lub są po prostu ciekawi. W sumie od zawsze towarzyszyła mi hipochondria i od tego trochę się zaczynało, że gdzieś w dzieciństwie ciągle szukałem sobie raków, guzów i innych pierdół, ale to było jeszcze zanim wszedłem w taki ostry stan nerwicowy który trwa cały czas. W tym czasie miałem wiele natrętów, które tak mocno się mnie trzymały, że nie było miejsca na hipochondrię, ale gdzieś tam co jakiś czas nachodziła mnie myśl o jakiejś chorobie, szczególnie gdy gdzieś o czymś takim usłyszałem, ale była szybko zbywana, a stan lękowy utrzymywał się z powodu innych dupereli. Problem zaczął się gdy przepracowałem wiele z tamtych natrętów - zacząłem po prostu tak temu wychodzić na przeciw, że nie było sensu mnie dalej "straszyć" tym, co było już dla mnie po prostu śmieszne. Wtedy przypomniało mi się, że na białku od oka mam plamkę - przebarwienie, które pojawiło się wiele lat temu, ale podczas wizyty u okulisty pani powiedziała mi, że nie jest to nic groźnego i nie ma się czym przejmować. Zacząłem się tej plamce przyglądać i dostawałem myśli, że może to trzeba znowu przebadać, że może to coś poważnego się robi itd., ale jakoś to przeminęło. Jakiś czas później zacząłem coś dziwnie czuć to oko. Bolało mnie, czułem lekki ucisk w tej stronie głowy i miałem wrażenie, że widzę przez nie inaczej. Wiedziałem, że to nerwicowe zabiegi, ale nie dawało mi to spokoju. Automatycznie moje wszystkie lękowe myśli skupiły się na oku. Przez jakiś czas ciągle "czułem" to oko. Po prostu moja uwaga była tak mocno na nim skupiona, że zaczynałem dostrzegać różnice w widzeniu, dochodziły coraz to nowsze bóle i męczarnia trwała tak co dzień. Uznałem, że pójdę się przebadać, bo faktycznie nie zaszkodzi zobaczyć co z tym okiem, ale WIEDZIAŁEM że jest to zwykła hipochondria. Czułem, że te pójście do lekarza to jest takie ustępowanie nerwicy i dawanie jej satysfakcji, ale przysiągłem sobie, że jeżeli wszystko wyjdzie OK, to choćbym stracił wzrok to za ch... nie pójdę drugi raz :D Szalejące oko trwało kilka tygodni, poszedłem do okulisty, który przebadał mnie dokładnie i nie stwierdził całkowicie nic. Niegroźne przebarwienie na zasadzie znamienia, które jest płaskie i nie ma powodów do żadnych obaw. Przebadał dno oka i coś tam jeszcze i odesłał mnie do domu. Od tamtej pory nie ma żadnych objawów bólu oka, żadnego "złego widzenia" - wszystko wróciło do normy.

Na własnej skórze przekonałem się, co potrafi robić z nami hipochondria. Nigdy nie był to mój konik napędowy, ale cieszę się, że miałem możliwość doświadczyć tego wszystkiego. Wizyta u lekarza po prostu pokazała mi to, jak jesteśmy manipulowani przez nasz wystraszony stan emocjonalny. Hipochondria może być tak silna i tak wiarygodna, że autentycznie odczuwamy ból i wiele objawów prawdziwej choroby. Po wyjściu od lekarza mój stan się uspokoił, dlatego nie mam już żadnych objawów. Najczęściej takie uspokojenia działają tylko chwilowo, ale dało mi to tak dużo do myślenia, że choćbym teraz dostał dziwnych somatycznych objawów, to po prostu to wyśmieję. Skanowanie swojego ciała nie ma po prostu sensu, bo niczego nie możemy być pewni, a choroby to jest po prostu loteria. Są ludzie, którzy chleją całe życie i dożyją późnej starości, a są ludzie, którzy umrą już za dziecka. Moim zdaniem potrzebna w takim wypadku jest zmiana podejścia do życia ogółem i przeanalizowanie swojej sytuacji na przykładzie mojej, która jest typowym, schematycznym opisem hipochondrii.

Re: Hipochondria - własne doświadczenie

: 10 stycznia 2018, o 23:43
autor: weronia
Bardzo fajny post :) Co ciekawe jakbym przeanalizowała swoją hipo to bym miała dokładnie identyczny schemat, nawet choroby się pokrywają :) I myśle, ze 90 % tak samo.
Trzeba zmienić podejście do chorób i umierania i to koniecznie.
Mnie się dużo udało wyeliminować i życiowo jestem wiekszym ryzykantem niż byłam te 4 lata temu. Zmiana jest mega.
Teraz objawy somatyczne czesto wyśmiewam, kiedyś byle czym się stresowałam. Choć potrafią mnie jeszcze wkretki na choroby złamać czasem ale hipo mam od nastoletnich lat więc myśle, jest ona we mnie mocno wkodowana.
Ale i tak jest lepiej o 50 % :)

Najtrudniejsze jest myślę zrozumieć, ze to wieczne badanie i tak nie ma sensu i nad tak wieloma rzeczami nie ma kontroli...i że trzeba ryzykować zamiast nie :)

Re: Hipochondria - własne doświadczenie

: 11 stycznia 2018, o 00:51
autor: karolinal1
Fajne podejście do tematu :^ Jak zaczynałam solidnie pracować nad sobą dostałam nowego objawu, którego nigdy wcześniej nie miałam, czyli ucisku głowy, wrażenie że jestem słaba, że odejmuje mi nogi, wirowanie w głowie, ogólnie coś takiego, jakbym zaraz miała zemdleć albo dostać paraliżu. Poszłam zrobić sobię herbatę i idąc czułam jak nogi robią mi się jak z waty, powiedziałam sobie 'nigdy ci jeszcze nóg nie odjęło to i teraz ci nie odejmie' i zaczęłam na przekór nerwicy tańczyć podczas gotowania wody. Następnie stwierdziłam, że pora się czymś zając. Zaczęłam robić paznokcie, potem makijaż. Jak ręką odjął, w połowie robienia paznokci wszystko mi przeszło. Oj ta hipochondria ;,,

Re: Hipochondria - własne doświadczenie

: 11 stycznia 2018, o 01:26
autor: Celine Marie
Mi tak łatwo nie przechodzi ,a w badaniach zawsze coś u mnie znajdą nie tak i dlatego ta moja hipochondria trochę nie do końca hipochondria ma swoje racje niestety.Ale cóż,na coś i kiedyś umrzeć trzeba :pp