MOJE ostrzeżenie przed antydepresantami.
: 3 stycznia 2018, o 14:27
Witam. Specjalnie napisałem moje, bo to są moje doświadczenia co chcę opisać a może pomogą też innym, którzy decydują się na leki na całe lata.
Moja przygoda z antydepresantami zaczęła się od nerwicy i deprechy. Ataki paniki, pełno somatycznych objawów, derealizacja, wkręcanie chorób, znacie to wszyscy. Początkowo dostałem wenlafaksyne, i skierowanie na psychoterapię.
Psychoterapia trwała rok czasu ale efektów nie widziałem, potem psycholog wzięła urlop macierzyński, i do nowej osoby nie poszedłem bo wiązało się to z opowiadaniem kolejny raz o tym wszystkim.
Wenla mi pomagała w pewnym stopniu, nie całkiem ale było lepiej, po 2 latach lek po prostu chyba przestał działać a zwiększanie dawek nic nie dało. Zmieniono mi lek na sertraline i tą brałem kolejne 3 lata.
Wróciłem na psychoterapię ale ja nie o tym w sumie. W sumie brałem leki prawie 6 lat, podczas brania leku pewnych rzeczy się nie widzi. Sertralina mi także w pewnym stopniu pomagała choć nie całkiem ale działanie odczuwałem.
W pewnym momencie zaczęło się ze mną dziać ponownie to co na poprzednim leku, czyli jakby przestał działać. Postanowiłem za zgoda lekarza i terapeuty odstawić leki, odstawiałem wolno, bardzo powoli.
I kiedy leki odstawiłem stało się coś dziwnego, zacząłem mieć niesamowicie skrajne jazdy emocjami. Każdy stres wydawał mi się nie do przejścia a każda wkrętką w coś przyjemnego była wielką wkrętką, jakbym był dzieckiem.
Byłem rozchwiany emocjonalnie bardzo. Więc zacząłem przyjmować kolejny lek ale jazdy emocjonalne nie mijały, strasznie szybko się denerwowałem, wpadałem w złość, w zachwyt też, byłem zmęczony, momentami nie wiedziałem co się ze mną jakby dzieje.
Zaczałem szukać przyczyn tego, bo każdy kolejny psychiatra mówił mi że to od nerwicy ale ja nerwice znałem już i nie zgadzałem się z tym.
Trafiłem w Krakowie dopiero na pewnego profesora, który mnie mega uświadomił. Te skrajne jazdy emocjonalne to efekt uboczny leków antydepresyjnych, do tego trwały. Pokazał mi wiele takich historii ludzi, kilku z nich nawet poznałem, byłem przerażony skalą tego zjawiska i az mnie zaskakuje, ze nikt nic o tym nigdzie nie pisze.
Dostałem lek, neuroleptyk, który zmniejsza te efekty uboczne i teraz podobnież już zawsze będe musiał go brać abym nie miał takich huśtawek emocjonalnych.
Ale jest coś jeszcze, po dwóch latach odpoczynku od anty, zrozumiałem, ze kiedy przyjmowałem je, szczególnie sertraline często podejmowałem dziwne decyzję, niby pomagało to na nerwicę ale nie byłem do końca sobą. A takze zobaczyłem jak bardzo byłem często niezadowolony i zmęczony podczas ich brania.
A nerwica niedawno wróciła...chociaż tyle, ze neuroleptyk mi wspomaga w tych huśtawkach ale straszne dla mnie to jest to, ze jestem na niego skazany.
Nerwice już poznałem, staram się teraz z niej wychodzić terapią, bo leków już nie wezmę nigdy.
Nie chcę nikogo tym wpisem zrazić do leków ale nie przyjmujcie ich długo. Ten profesor powiedział mi że 6 miesięcy - rok czasu to maks jaki powinno się to brać codziennie.
Te leki nie są neutralne, takich osób jak ja jest mnóstwo i planuję zrobić osobną stronę z ich historiami, aby się wypowiedzieli i ktoś mógł to zobaczyć, bo to wszystko jest tak podobne do siebie, ze to nie są przypadki odosobnione.
nawet jest oddział w Krakowie, który leczy ludzi, którzy mają trwałe skutki uboczne po tych lekach!!
Ja byłem w szoku.
To moja historia, jak nie wierzysz to nie krytykuj, ja wolałem o tym powiedzieć niż nie, bo kiedys juz nie zdecydowałbym się na bezterminowe łykanie leków.
Moja przygoda z antydepresantami zaczęła się od nerwicy i deprechy. Ataki paniki, pełno somatycznych objawów, derealizacja, wkręcanie chorób, znacie to wszyscy. Początkowo dostałem wenlafaksyne, i skierowanie na psychoterapię.
Psychoterapia trwała rok czasu ale efektów nie widziałem, potem psycholog wzięła urlop macierzyński, i do nowej osoby nie poszedłem bo wiązało się to z opowiadaniem kolejny raz o tym wszystkim.
Wenla mi pomagała w pewnym stopniu, nie całkiem ale było lepiej, po 2 latach lek po prostu chyba przestał działać a zwiększanie dawek nic nie dało. Zmieniono mi lek na sertraline i tą brałem kolejne 3 lata.
Wróciłem na psychoterapię ale ja nie o tym w sumie. W sumie brałem leki prawie 6 lat, podczas brania leku pewnych rzeczy się nie widzi. Sertralina mi także w pewnym stopniu pomagała choć nie całkiem ale działanie odczuwałem.
W pewnym momencie zaczęło się ze mną dziać ponownie to co na poprzednim leku, czyli jakby przestał działać. Postanowiłem za zgoda lekarza i terapeuty odstawić leki, odstawiałem wolno, bardzo powoli.
I kiedy leki odstawiłem stało się coś dziwnego, zacząłem mieć niesamowicie skrajne jazdy emocjami. Każdy stres wydawał mi się nie do przejścia a każda wkrętką w coś przyjemnego była wielką wkrętką, jakbym był dzieckiem.
Byłem rozchwiany emocjonalnie bardzo. Więc zacząłem przyjmować kolejny lek ale jazdy emocjonalne nie mijały, strasznie szybko się denerwowałem, wpadałem w złość, w zachwyt też, byłem zmęczony, momentami nie wiedziałem co się ze mną jakby dzieje.
Zaczałem szukać przyczyn tego, bo każdy kolejny psychiatra mówił mi że to od nerwicy ale ja nerwice znałem już i nie zgadzałem się z tym.
Trafiłem w Krakowie dopiero na pewnego profesora, który mnie mega uświadomił. Te skrajne jazdy emocjonalne to efekt uboczny leków antydepresyjnych, do tego trwały. Pokazał mi wiele takich historii ludzi, kilku z nich nawet poznałem, byłem przerażony skalą tego zjawiska i az mnie zaskakuje, ze nikt nic o tym nigdzie nie pisze.
Dostałem lek, neuroleptyk, który zmniejsza te efekty uboczne i teraz podobnież już zawsze będe musiał go brać abym nie miał takich huśtawek emocjonalnych.
Ale jest coś jeszcze, po dwóch latach odpoczynku od anty, zrozumiałem, ze kiedy przyjmowałem je, szczególnie sertraline często podejmowałem dziwne decyzję, niby pomagało to na nerwicę ale nie byłem do końca sobą. A takze zobaczyłem jak bardzo byłem często niezadowolony i zmęczony podczas ich brania.
A nerwica niedawno wróciła...chociaż tyle, ze neuroleptyk mi wspomaga w tych huśtawkach ale straszne dla mnie to jest to, ze jestem na niego skazany.
Nerwice już poznałem, staram się teraz z niej wychodzić terapią, bo leków już nie wezmę nigdy.
Nie chcę nikogo tym wpisem zrazić do leków ale nie przyjmujcie ich długo. Ten profesor powiedział mi że 6 miesięcy - rok czasu to maks jaki powinno się to brać codziennie.
Te leki nie są neutralne, takich osób jak ja jest mnóstwo i planuję zrobić osobną stronę z ich historiami, aby się wypowiedzieli i ktoś mógł to zobaczyć, bo to wszystko jest tak podobne do siebie, ze to nie są przypadki odosobnione.
nawet jest oddział w Krakowie, który leczy ludzi, którzy mają trwałe skutki uboczne po tych lekach!!
Ja byłem w szoku.
To moja historia, jak nie wierzysz to nie krytykuj, ja wolałem o tym powiedzieć niż nie, bo kiedys juz nie zdecydowałbym się na bezterminowe łykanie leków.