Strona 1 z 1

Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 29 grudnia 2017, o 20:35
autor: cyraneczka
Nie mogłam znaleźć podobnego tematu, więc zakładam nowy. Kto ma ochotę ten może sie podzielić swoimi dialogami wewnętrznymi albo jak stosuje zamianę wizualizacyjna. Przyznam, że nie jest to takie łatwie, ale można to wypracować. Jutro napiszę coś od siebie,a na razie zostawiam temat.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 30 grudnia 2017, o 09:44
autor: cyraneczka
Ok, moje dialogi wewnętrzne są takie:

- w odniesieniu do lęku przed krzywym chodzeniem: "od 30 lat chodzę na własnych nogach, a ty nerwico nie możesz sprawić, ze przestanę to umieć, musiałabym mieć straszny wypadek lub chorobę neurologiczną, leżeć rok w szpitalu, żeby nie umieć prosto i normalnie chodzić, jesteś tylko iluzją w mojej głowie, a na zewnątrz wszystko jest normalne, mogę iść przed siebie i dojść tam gdzie chcę"

- w odniesieniu do lęku przed zapadnięciem się pod podłogę: "to musiałaby być naprawdę spartaczona robota, żeby ta podłoga mogła się zapaść, na bagna też przecież nie chodzę, widzę, że stoję pewnie na ziemi, znowu tworzysz mi w głowie iluzję, mogę stać tyle ile chcę i moje nogi pozostaną tam gdzie są"

- w odniesieniu do derealizacji: "ok, teraz czuję się dziwnie, ale to normalne w nerwicy, mogę mimo to rozmawiać, wykonywać różne czynności, nawet jeżeli czuję się inaczej niż zwykle" - to akurat mało rozbudowane, ale mi wystarcza, bo dd to dla mnie drobiazg w porównaniu z somatami

- w odniesieniu do lęku przed wstaniem z łózka, kiedy jest źle: "akceptuję to, że czuję się słaba, ale mimo to mogę wykonać swoje obowiązki, zawsze mogę odpocząć, nie muszę wszystkiego robić na raz, a te wszystkie odczucia w głowie są tylko w głowie, tak naprawdę mam sporo sił, bo potrafię dorzucić węgiel do pieca albo przejść 7 km na spacerze, jednak emocje sprawiają, że czuję się słaba"

- w odniesieniu do lęku przed pójściem do pracy itp. - "mogę spróbować, niczego nie muszę, mam prawo zarówno do porażek, jak i sukcesów, poczekam na rozwój sytuacji i zobaczę jak się w niej odnajduję, teraz jest jeszcze za wcześnie, by uważać, że sobie na pewno nie poradzę, bo jeszcze nawet nie zaczęłam!"

Na razie tyle, na pewno coś mi się jeszcze przypomni. Jak chodzi o zamiany wizualizacyjne to jeszcze nie za bardzo na coś wpadłam oprócz wyobrażania sobie, że np. jestem w pracy i czuję się tam bezpiecznie i daję sobie radę z obowiązkami (zamiast myśli: o boże, to będzie jedna wielka katastrofa), ale na te takie bardziej obrazowe jak ta Divina z różowym sercem zamiast zawału nie wpadłam, a mogły by mi się przydać w odniesieniu do obaw wymienionych powyżej.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 31 grudnia 2017, o 21:39
autor: cyraneczka
Dobra, wiem, że sama sobie odpisuję, ale wszystko pięknie, ładnie, a mnie w głowie pojawiła się myśl, że jednak mówienie dobie w głowie wszystkich tych rzeczy po 20 razy dziennie jest męczące. Obawiam się, że robię sobie z tego coś w rodzaju zaklęć, że jak nie powiem sobie ze to nerwica, że nic mi nie grozi, to natychmiast wciągnie mnie wir myśli, że coś mi zagraża, więc jeszcze zanim te katastroficzne myśli się pojawią to ja już muszę powiedzieć sobie w głowie uspokajające myśli. Wiem, że to może wyglądać na robienie problemu z niczego, ale te dysputy w sytuacjach gdy są objawy są dosyć męczące, kiedy trzeba je powtarzać po raz kilkunasty w tym samym dniu. Kiedy jest objaw nie da się go odczuć, nie sie go nie zanotowac świadomą myślą, ale wszystko co jest dalej to jest u mnie jakaś walka. Nie wiem, być może na jakimś dalszym etapie odburzania nie będę mieć takiego pragnienia kontroli za pomocą dialogów z objawami, ale teraz to mam i chyba cos źle robię, bo mnie to meczy i mam wrażenie, że nadaję za duże znaczenie objawom.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 11:05
autor: pannaewa
cyraneczka pisze:
31 grudnia 2017, o 21:39
Dobra, wiem, że sama sobie odpisuję, ale wszystko pięknie, ładnie, a mnie w głowie pojawiła się myśl, że jednak mówienie dobie w głowie wszystkich tych rzeczy po 20 razy dziennie jest męczące. Obawiam się, że robię sobie z tego coś w rodzaju zaklęć, że jak nie powiem sobie ze to nerwica, że nic mi nie grozi, to natychmiast wciągnie mnie wir myśli, że coś mi zagraża, więc jeszcze zanim te katastroficzne myśli się pojawią to ja już muszę powiedzieć sobie w głowie uspokajające myśli. Wiem, że to może wyglądać na robienie problemu z niczego, ale te dysputy w sytuacjach gdy są objawy są dosyć męczące, kiedy trzeba je powtarzać po raz kilkunasty w tym samym dniu. Kiedy jest objaw nie da się go odczuć, nie sie go nie zanotowac świadomą myślą, ale wszystko co jest dalej to jest u mnie jakaś walka. Nie wiem, być może na jakimś dalszym etapie odburzania nie będę mieć takiego pragnienia kontroli za pomocą dialogów z objawami, ale teraz to mam i chyba cos źle robię, bo mnie to meczy i mam wrażenie, że nadaję za duże znaczenie objawom.
Cyraneczka, też byłam kiedyś w tym miejscu co Ty i masz rację, jest to męczące i sprawia, że cały czas kręcimy się w temacie nerwicy, bo chcemy pamiętać, żeby do objawu, myśli i zaburzenia odpowiednio podejść, zadziałać, coś z tym zrobić. U mnie często zamiast rzeczywiście działaniem, kończyło się to rozmyślaniem czy dobrze robię, powtarzaniem sobie w głowie wiedzy jak to wszystko ogarniać. Ale teraz wydaje mi się, że to był po prostu jakiś etap, który musiałam przejść, żeby zacząć działać dalej ale już w inny sposób. Mimo wszystko myślę, że to powtarzanie w głowie teorii i już samo działanie na objawy w ten bardzo kontrolowany sposób, o którym piszesz, sprawia jednak, że wyrabia się nawyk robienia czegoś z zaburzeniem. Moje dialogi wewnętrzne i rozmowy z nerwicą są krótkie, stanowcze i raczej ogólne, żeby nie rozdrabniać zaburzenia na milion objawów i stanów (np. rób ze mną co chcesz, ja się tym już nie zajmuję albo to tylko napięcie i iluzja, dzięki za tą myśl, ale nie interesuje mnie to). Czasami oczywiście są momenty, że nie wyrabiam, więc zdarza mi się krzyczeć na nerwicę i walić pięściami w poduszki, ale częściej w takich momentach siadam sama albo stoję przed lustrem i wtedy ten dialog jest dłuższy, tłumaczę sobie spokojnie np. jakiś jeden objaw, myśl i bardzo, bardzo, bardzo często mówię do siebie "zawsze będę przy Tobie kochana, nawet gdyby to nigdy miało się nie skończyć, będziemy w tym razem". Wybacz, że tak się rozpisałam, ale wydaję mi się, że skoro dostrzegasz takie rzeczy, to już możesz powoli starać się odpuszczać, a jak nie, to samo przyjdzie i z czasem Twoje działanie będzie coraz fajniejsze i zadowalające. Ja też mam cały czas problem z puszczaniem kontroli.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 11:34
autor: cyraneczka
pannaewa pisze:
1 stycznia 2018, o 11:05
cyraneczka pisze:
31 grudnia 2017, o 21:39
Dobra, wiem, że sama sobie odpisuję, ale wszystko pięknie, ładnie, a mnie w głowie pojawiła się myśl, że jednak mówienie dobie w głowie wszystkich tych rzeczy po 20 razy dziennie jest męczące. Obawiam się, że robię sobie z tego coś w rodzaju zaklęć, że jak nie powiem sobie ze to nerwica, że nic mi nie grozi, to natychmiast wciągnie mnie wir myśli, że coś mi zagraża, więc jeszcze zanim te katastroficzne myśli się pojawią to ja już muszę powiedzieć sobie w głowie uspokajające myśli. Wiem, że to może wyglądać na robienie problemu z niczego, ale te dysputy w sytuacjach gdy są objawy są dosyć męczące, kiedy trzeba je powtarzać po raz kilkunasty w tym samym dniu. Kiedy jest objaw nie da się go odczuć, nie sie go nie zanotowac świadomą myślą, ale wszystko co jest dalej to jest u mnie jakaś walka. Nie wiem, być może na jakimś dalszym etapie odburzania nie będę mieć takiego pragnienia kontroli za pomocą dialogów z objawami, ale teraz to mam i chyba cos źle robię, bo mnie to meczy i mam wrażenie, że nadaję za duże znaczenie objawom.
Cyraneczka, też byłam kiedyś w tym miejscu co Ty i masz rację, jest to męczące i sprawia, że cały czas kręcimy się w temacie nerwicy, bo chcemy pamiętać, żeby do objawu, myśli i zaburzenia odpowiednio podejść, zadziałać, coś z tym zrobić. U mnie często zamiast rzeczywiście działaniem, kończyło się to rozmyślaniem czy dobrze robię, powtarzaniem sobie w głowie wiedzy jak to wszystko ogarniać. Ale teraz wydaje mi się, że to był po prostu jakiś etap, który musiałam przejść, żeby zacząć działać dalej ale już w inny sposób. Mimo wszystko myślę, że to powtarzanie w głowie teorii i już samo działanie na objawy w ten bardzo kontrolowany sposób, o którym piszesz, sprawia jednak, że wyrabia się nawyk robienia czegoś z zaburzeniem. Moje dialogi wewnętrzne i rozmowy z nerwicą są krótkie, stanowcze i raczej ogólne, żeby nie rozdrabniać zaburzenia na milion objawów i stanów (np. rób ze mną co chcesz, ja się tym już nie zajmuję albo to tylko napięcie i iluzja, dzięki za tą myśl, ale nie interesuje mnie to). Czasami oczywiście są momenty, że nie wyrabiam, więc zdarza mi się krzyczeć na nerwicę i walić pięściami w poduszki, ale częściej w takich momentach siadam sama albo stoję przed lustrem i wtedy ten dialog jest dłuższy, tłumaczę sobie spokojnie np. jakiś jeden objaw, myśl i bardzo, bardzo, bardzo często mówię do siebie "zawsze będę przy Tobie kochana, nawet gdyby to nigdy miało się nie skończyć, będziemy w tym razem". Wybacz, że tak się rozpisałam, ale wydaję mi się, że skoro dostrzegasz takie rzeczy, to już możesz powoli starać się odpuszczać, a jak nie, to samo przyjdzie i z czasem Twoje działanie będzie coraz fajniejsze i zadowalające. Ja też mam cały czas problem z puszczaniem kontroli.
Dzięki za twoją odpowiedź, w ogóle to uważam, że dajesz nam na forum dużo dobrego. Może na razie będę stosować te metody, a potem w którymś momencie, tak jak piszesz, przestaną być już potrzebne. Jestem bardzo ciekawa co wtedy nastąpi :). Moim objawem, który nie mija od tygodni jest poczucie chodzenia po łódce, takiej niestabilnosci, no i mam lęk, że się bujam, że krzywo chodzę, zaczęłam pytać chłopaka i kolegę czy tak nie jest, mówią, że nie, ale ja dalej się boję. Czasami stałam pół godziny przed lustrem, żeby to zweryfikować, ale co z tego, skoro nie mogę przekonać siebie, że to tylko iluzja w głowie.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 12:24
autor: pannaewa
cyraneczka pisze:
1 stycznia 2018, o 11:34
pannaewa pisze:
1 stycznia 2018, o 11:05
cyraneczka pisze:
31 grudnia 2017, o 21:39
Dobra, wiem, że sama sobie odpisuję, ale wszystko pięknie, ładnie, a mnie w głowie pojawiła się myśl, że jednak mówienie dobie w głowie wszystkich tych rzeczy po 20 razy dziennie jest męczące. Obawiam się, że robię sobie z tego coś w rodzaju zaklęć, że jak nie powiem sobie ze to nerwica, że nic mi nie grozi, to natychmiast wciągnie mnie wir myśli, że coś mi zagraża, więc jeszcze zanim te katastroficzne myśli się pojawią to ja już muszę powiedzieć sobie w głowie uspokajające myśli. Wiem, że to może wyglądać na robienie problemu z niczego, ale te dysputy w sytuacjach gdy są objawy są dosyć męczące, kiedy trzeba je powtarzać po raz kilkunasty w tym samym dniu. Kiedy jest objaw nie da się go odczuć, nie sie go nie zanotowac świadomą myślą, ale wszystko co jest dalej to jest u mnie jakaś walka. Nie wiem, być może na jakimś dalszym etapie odburzania nie będę mieć takiego pragnienia kontroli za pomocą dialogów z objawami, ale teraz to mam i chyba cos źle robię, bo mnie to meczy i mam wrażenie, że nadaję za duże znaczenie objawom.
Cyraneczka, też byłam kiedyś w tym miejscu co Ty i masz rację, jest to męczące i sprawia, że cały czas kręcimy się w temacie nerwicy, bo chcemy pamiętać, żeby do objawu, myśli i zaburzenia odpowiednio podejść, zadziałać, coś z tym zrobić. U mnie często zamiast rzeczywiście działaniem, kończyło się to rozmyślaniem czy dobrze robię, powtarzaniem sobie w głowie wiedzy jak to wszystko ogarniać. Ale teraz wydaje mi się, że to był po prostu jakiś etap, który musiałam przejść, żeby zacząć działać dalej ale już w inny sposób. Mimo wszystko myślę, że to powtarzanie w głowie teorii i już samo działanie na objawy w ten bardzo kontrolowany sposób, o którym piszesz, sprawia jednak, że wyrabia się nawyk robienia czegoś z zaburzeniem. Moje dialogi wewnętrzne i rozmowy z nerwicą są krótkie, stanowcze i raczej ogólne, żeby nie rozdrabniać zaburzenia na milion objawów i stanów (np. rób ze mną co chcesz, ja się tym już nie zajmuję albo to tylko napięcie i iluzja, dzięki za tą myśl, ale nie interesuje mnie to). Czasami oczywiście są momenty, że nie wyrabiam, więc zdarza mi się krzyczeć na nerwicę i walić pięściami w poduszki, ale częściej w takich momentach siadam sama albo stoję przed lustrem i wtedy ten dialog jest dłuższy, tłumaczę sobie spokojnie np. jakiś jeden objaw, myśl i bardzo, bardzo, bardzo często mówię do siebie "zawsze będę przy Tobie kochana, nawet gdyby to nigdy miało się nie skończyć, będziemy w tym razem". Wybacz, że tak się rozpisałam, ale wydaję mi się, że skoro dostrzegasz takie rzeczy, to już możesz powoli starać się odpuszczać, a jak nie, to samo przyjdzie i z czasem Twoje działanie będzie coraz fajniejsze i zadowalające. Ja też mam cały czas problem z puszczaniem kontroli.
Dzięki za twoją odpowiedź, w ogóle to uważam, że dajesz nam na forum dużo dobrego. Może na razie będę stosować te metody, a potem w którymś momencie, tak jak piszesz, przestaną być już potrzebne. Jestem bardzo ciekawa co wtedy nastąpi :). Moim objawem, który nie mija od tygodni jest poczucie chodzenia po łódce, takiej niestabilnosci, no i mam lęk, że się bujam, że krzywo chodzę, zaczęłam pytać chłopaka i kolegę czy tak nie jest, mówią, że nie, ale ja dalej się boję. Czasami stałam pół godziny przed lustrem, żeby to zweryfikować, ale co z tego, skoro nie mogę przekonać siebie, że to tylko iluzja w głowie.
Możesz stosować różne podejścia na przemian, raz dialog, raz jakiś krótszy tekst, albo próbować zająć myśli czym innym, czy na co tam sama wpadniesz. Wtedy jest taki większy luz w głowie, bo nie masz szablonu, że teraz tylko odpowiedni dialog, a teraz tylko coś innego. Ja uważam, że metody i sposoby opisywane na forum są bardzo pomocne, czerpię z nich mnóstwo, ale to my sami wiemy najlepiej co na nas działa, co pomaga i jeżeli znajdziesz jakiś nawet całkiem inny sposób i będzie dla Ciebie dobry to działaj. A co do przekonywania siebie, zmiany stanu emocjonalnego, zmiany podejścia - to wszystko wymaga czasu, czasem bardzo dużo. I nawet kiedy wydaje się, że nic się nie zmienia, to jeżeli działasz zmiany zachodzą i kiedyś, kiedy pewnie nie będziesz się spodziewać poczujesz chwilę ulgi, albo że jakaś myśl już tak nie męczy i to pomoże Ci uwierzyć, że coś się zmienia. A potem znowu praca nad sobą, działanie i tak w kółko :)

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 12:59
autor: pannaewa
cyraneczka pisze:
29 grudnia 2017, o 20:35
Nie mogłam znaleźć podobnego tematu, więc zakładam nowy. Kto ma ochotę ten może sie podzielić swoimi dialogami wewnętrznymi albo jak stosuje zamianę wizualizacyjna. Przyznam, że nie jest to takie łatwie, ale można to wypracować. Jutro napiszę coś od siebie,a na razie zostawiam temat.
Do tego co napisałam wyżej, chciałam dodać jeszcze, że te tzw. metody to nie tylko to co tam robisz w swojej głowie, ale też jak najwięcej zwykłych, codziennych rzeczy, czynności. Więc jeżeli wciągniesz się w jakieś zajęcie, to skup się jak najbardziej na nim, nie potrzebujesz wtedy zajmować się tym, że kiedy pojawi się np.objaw to trzeba przeprowadzić dialog, niech się pojawi, pobędzie, zwróci Twoją uwagę, a Ty rób to co robiłaś. W ten sposób też pokazujesz sobie, że nie interesuję Cię nerwica, tylko życie i rzeczywistość. Samych dobrych i cudownych rzeczy w Nowym Roku :)

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 15:43
autor: xiezyc
To znaczy w dialogi same w sobie to nie można się za bardzo wkręcić, bo nie w tym rzecz aby ciągle dialogować. Jak koleżanka wyżej pisze potrzebna jest różnorodność. Zeesztą to samo jest w tym wpisie kowy-chochlik-lowy-t5055.html
Bo tu chodzi o naturalność podejścia do tego a nie szablon technik. To jest bardzo wielka różnica.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 16:50
autor: eiviss1204
Każdy ma inne metody. Ja mialam ten sam dialog przez większość natretow. Niewiele w nim zmienialam. Szybki dialog i wracalam do swoich spraw bez wkrwcania sie w to na godziny :)
Najważniejsze jest by byc wyrozumialym dla siebie nie trzeba naprawdę tworzyc bog wie czego. Jest mysl,mowisz sobie ze ok mam nerwice to tylko mysl i dajesz sobie przyzwolenie ze ona jest wtedy nie nadajesz jej wartości jednak jeśli zaczyna sie wymyslanie dialogu roku to to strata czasu po prostu.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 17:27
autor: 1987
W sumie to najskuteczniejsze ze wszystkiego co do tej pory przerobiłem to właśnie dialog. Były takie momenty że rozłożyłem wszystko na czynniki pierwsze dialogując i lęk całkowicie puszczał do zera. Czułem się jak bym rozkodował samego siebie, a uczucie zerowego lęku w stosunku do wszystkiego było czym dla mnie niespotykanym. Więc tak, dobrze zmontowany dialog potrafi bardzo wiele. Myślę że w ciężkich stanach powinny być długie szczegółowe tak żeby dokopać się do źródła, natomiast później jak jest lepiej to krótkie.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 17:39
autor: szpagat
1987 no w dd poczuc "zdrowy" taki normalny lek czy stres to mega wypas ;d wiem o co chodzi ;) ja na poczatku nie wiedzialam o co chodzi z tymi dialogami, myslalm, ze dialoguje, a tak naprawde napieprzalam sama ze soba caly dzien w glowie. Dopiero po dlugim czasie obczailam, ze najlepszy jest krotki dialog. Np teraz jak zalacza mi sie analiza to mowie krotko "zmieniona percepcja" I tyle. Nie wchodze w to I nie analizuje, bo juz doszlam do tego, ze to ddowe problemy to jedna wielka sciema.

Re: Wasze dialogi wewnętrzne, zamiany wizualizacyjne itp.

: 1 stycznia 2018, o 20:01
autor: Olalala
Ja tez czasami nic nie robię z dana mysla, bo nie jestem zmuszona się nią zajmować. Wtedy po prostu przepuszczam lęk, trwa to jakiś czas, a potem jest spokój. Taka inna metoda do dialogowania :-)