Strona 1 z 1

Czy i jak mierzyć poziom odburzenia?

: 26 kwietnia 2017, o 11:26
autor: Szembek
Na tym forum jestem już od kilku miesięcy, przeczytałem większość wpisów, wysłuchałem wszystkich Divoviców, ale wciąż nie znalazłem odpowiedzi na taką kwestię, trochę filozoficzną.

Czy mówiąc o procesie odburzania powinniśmy w ogóle stosować do niego jakąś miarę lub skalę? Są osoby, które twierdzą, że odburzyły się w jakiejś tam części, albo w jakimś procencie.

A ja mam takie wrażenie, że odburzenie jest zero-jedynkowe, to znaczy albo jesteśmy odburzeni albo zaburzeni. Nie można być chyba trochę odburzonym lub trochę zaburzonym, tak jak nie można być trochę w ciąży. ;)

W ślad za tym nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia. Czy jeśli po kilku miesiącach życia bez nerwicowych oznak, objawów, dolegliwości, lęków, napięć, nadmiernego przeżywania stresów znów to wszystko (albo część z wymienionych) wraca, to bardziej można mówić o nawrocie nerwicy czy w zasadzie nerwicę mamy cały czas, tylko ona poprzez nasze odburzenie i zmianę postępowania została uśpiona, zahibernowana, stłumiona (czy jakkolwiek można to nazwać) a teraz zaburzamy się na nowo?

Re: Czy i jak mierzyć poziom odburzenia?

: 26 kwietnia 2017, o 14:11
autor: Kretu
Odburzenie to proces zmiany naszego podejścia do naszych własnych emocji w tym głównie do lęku, ostatnia prosta wychodzenia z nerwicy to stan wtedy kiedy odczuwasz objawy somatyczne lub myślowe(natrętne) ale totalnie je ignorujesz dla mnie to był stan pewnego poddania się - wielu ludzi mogło by to utożsamiać z depresja bo było mi obojętne czy moje myśli dotyczą śmierci, depresji, mordowania, sfery seksualnej czy czegokolwiek innego. Jest to na tym etapie automatyzm już kompletnie nic Cię nie może zaskoczyć, atak paniki w centrum czy jakikolwiek inny objaw ze strony własnych emocji. Całkowite odburzenie to właśnie takie podejście, lęk nie może wtedy występować, nie jest to w ogóle możliwe, ale każdy z nas jest tylko człowiekiem i w ciągu życia będzie doświadczał smutku, niepokoju - ale to mija.

Re: Czy i jak mierzyć poziom odburzenia?

: 7 maja 2017, o 18:13
autor: Szembek
Kretu - a jeśli faktycznie wpadło się w depresję?
Mi epizod depresyjny zdiagnozował psychiatra przed dwoma tygodniami. Jestem tym w sumie zdołowany.
Bo akurat przez ostatnich kilka tygodni starałem się ignorować objawy jak nigdy wcześniej, żyłem normalnie pomimo nich. I na terapii zaczęło się dziać wiele w tematach postaw, myśli, wewnętrznych konfliktów.
Niestety przy tym było kilka silnych stresorów (m.in. choroby i śmierć w najbliższej rodzinie, kłopoty z prawem).
Ale tak czy inaczej wydawało mi się, że jestem na właściwej drodze, a tu nagle taki zonk. Lęki, niepokój, bezsenność, utrata apetytu, czarne wizje przyszłości, ciągłe zmęczenie, brak ochoty na cokolwiek.
Trochę lekarka mnie pocieszyła, że depresja często występuje właśnie wtedy, kiedy na terapii coś zaczyna się dziać.
W sumie nie wiem co myśleć o tym.

Re: Czy i jak mierzyć poziom odburzenia?

: 7 maja 2017, o 18:18
autor: eiviss1204
Szembek pisze:
7 maja 2017, o 18:13
Kretu - a jeśli faktycznie wpadło się w depresję?
Mi epizod depresyjny zdiagnozował psychiatra przed dwoma tygodniami. Jestem tym w sumie zdołowany.
Bo akurat przez ostatnich kilka tygodni starałem się ignorować objawy jak nigdy wcześniej, żyłem normalnie pomimo nich. I na terapii zaczęło się dziać wiele w tematach postaw, myśli, wewnętrznych konfliktów.
Niestety przy tym było kilka silnych stresorów (m.in. choroby i śmierć w najbliższej rodzinie, kłopoty z prawem).
Ale tak czy inaczej wydawało mi się, że jestem na właściwej drodze, a tu nagle taki zonk. Lęki, niepokój, bezsenność, utrata apetytu, czarne wizje przyszłości, ciągłe zmęczenie, brak ochoty na cokolwiek.
Trochę lekarka mnie pocieszyła, że depresja często występuje właśnie wtedy, kiedy na terapii coś zaczyna się dziać.
W sumie nie wiem co myśleć o tym.
Nie stresuj sie. Ja mialam tak samo z diagnoza,balam sie strasznie depresji ,poszlam do psychiatry i opowiedzialam mu swoja histrorie z naciskiem,na poczucie winy czy odczuwanie pustki i epizod deoresyjny w wieku 20 lat . Oczywiscie powiedzial,ze to depresja.. plus,zalecil mi leczenie lekami ( a mialam fobie na tym punkcie )
Polozylam sie do lozka na dwa tygodnie po tej jakze wysmienitej diagnozie,a tez zylam normalnie... Od razu mi sie jakies samoboje nakrecaly ,ale potem pczytalam posty Divina,on tez mial depresje i doszlam do wniosku,ze depresje czy nerwice "Leczy " sie tymi samymi sposobami . Odpuscilo po 2 miesiacach :) zdarzaja mi sie sytacje kiedys czuje pustke ,ale sa to krotkie okresy i mijaja :) Bedzie dobrze :)