Niby przyjaciel... a jednak? Proszę o pomoc
: 8 września 2016, o 12:41
Witajcie, chciałabym, żeby ktoś z was spojrzał na moją sytuację, i wskazał mi, co mogę zrobić.
Otóż, rok temu poznałam fajnego faceta. Byłam świeżo po porodzie, facet zostawił mnie w ciąży, i nawet lepiej dla mnie bo był to toksyczny związek.
X - nazwę tak faceta którego poznałam, znalazł mnie na jednym z portali społecznościowych. Nie ukrywał, że chodzi mu tylko o przyjaźń z profitami.
Długo się wzbraniałam, ale nie oszukujmy się, brakowało mi seksu. Postawiłam kilka warunków, na które przystał, i spotykaliśmy się jakiś czas. Najpierw w samochodzie, później u mnie, a następnie już u niego. Gdy zaprosił mnie do siebie, poznałam jego rodziców, rodzeństwo (złoci ludzie naprawdę, nigdy nie poznałam tak fajnych ludzi!)
Jako że mam agorafobię, nie dałam się wyciągać do restauracji, ale X zawsze był przy mnie i mnie wspierał. Zaakceptował moją córkę. Niedawno zaprosił mnie do swojej dalszej rodziny na kolację, wszyscy również miło nastawieni. Czasem się zastanawiam, co on im mówi o mnie, że nikt się nie dopytuje?
X jest wojskowym, wiadomo - lubi kobiety, chyba aż za bardzo. Konta na roksie czy randkowe, instagramy photoblogi odwiedza, z dużą ilością kobiet pisze. Kiedyś z anonima napisała do mnie jakaś dziewczyna, i powiedziała że to babiarz jakich mało,i żebym sobie dała spokój. Nie dawno z X wyjechałam za granicę na wakacje, pierwszy raz w życiu, z silną agorafobią. Dałam radę, wróciłam, i ... mam doła. To wszystko wygląda jakbyśmy byli ze sobą! Spimy razem, myslimy o tym samym, lubimy to samo, przebywamy nie raz cały czas u niego czy u mnie. Z jego mamą swobodnie rozmawiam na każdy temat, pomaga mi. Na wakacjach go "upiłam" i postawiłam kilka pytań. Zawsze mówił że ślub to głupota - po pijaku: gdybym poznał fajną dupę to oczywiście że bym się ożenił. Na pytanie czemu nie ze mną? : to długa historia, ciężkie do wytłumaczenia. Zawszę słyszę: "Aguś, ja się nie chcę wiązać, rozmawialiśmy o tym, jestem zimnym ch.."
Ja jestem straszną zazdrośnicą, on się zapiera że z nikim się nie kocha, nie spotyka, ale niestety z głupizny przejrzałam jednego smsa, gdzie jakaś kobieta pisała że "wpadnie do niego na kawę", a że jego mama jest zawsze w domu, no to chyba muszą ją znać... Nie wstyd mu tak sprowadzać sobie panny do domu?
Pokręcone to wszystko. Wiedziałam na co się piszę, nie chcę go zostawiać, bo naprawdę jego obecność mi pomaga, ale też dołuje mnie to, że wyglądamy jakbyśmy byli w związku, a tak naprawdę nie jesteśmy. Psychika mi czasem szaleje od tego. Zauważyłam, że on też jest o mnie trochę zazdrosny. Nie wiem, czy jestem dla niego taką zaklejdziurą przed poznaniem kogoś lepszego, czy po prostu chce dać nam czas...
Proszę, powiedzcie mi co myślicie?
Otóż, rok temu poznałam fajnego faceta. Byłam świeżo po porodzie, facet zostawił mnie w ciąży, i nawet lepiej dla mnie bo był to toksyczny związek.
X - nazwę tak faceta którego poznałam, znalazł mnie na jednym z portali społecznościowych. Nie ukrywał, że chodzi mu tylko o przyjaźń z profitami.
Długo się wzbraniałam, ale nie oszukujmy się, brakowało mi seksu. Postawiłam kilka warunków, na które przystał, i spotykaliśmy się jakiś czas. Najpierw w samochodzie, później u mnie, a następnie już u niego. Gdy zaprosił mnie do siebie, poznałam jego rodziców, rodzeństwo (złoci ludzie naprawdę, nigdy nie poznałam tak fajnych ludzi!)
Jako że mam agorafobię, nie dałam się wyciągać do restauracji, ale X zawsze był przy mnie i mnie wspierał. Zaakceptował moją córkę. Niedawno zaprosił mnie do swojej dalszej rodziny na kolację, wszyscy również miło nastawieni. Czasem się zastanawiam, co on im mówi o mnie, że nikt się nie dopytuje?
X jest wojskowym, wiadomo - lubi kobiety, chyba aż za bardzo. Konta na roksie czy randkowe, instagramy photoblogi odwiedza, z dużą ilością kobiet pisze. Kiedyś z anonima napisała do mnie jakaś dziewczyna, i powiedziała że to babiarz jakich mało,i żebym sobie dała spokój. Nie dawno z X wyjechałam za granicę na wakacje, pierwszy raz w życiu, z silną agorafobią. Dałam radę, wróciłam, i ... mam doła. To wszystko wygląda jakbyśmy byli ze sobą! Spimy razem, myslimy o tym samym, lubimy to samo, przebywamy nie raz cały czas u niego czy u mnie. Z jego mamą swobodnie rozmawiam na każdy temat, pomaga mi. Na wakacjach go "upiłam" i postawiłam kilka pytań. Zawsze mówił że ślub to głupota - po pijaku: gdybym poznał fajną dupę to oczywiście że bym się ożenił. Na pytanie czemu nie ze mną? : to długa historia, ciężkie do wytłumaczenia. Zawszę słyszę: "Aguś, ja się nie chcę wiązać, rozmawialiśmy o tym, jestem zimnym ch.."
Ja jestem straszną zazdrośnicą, on się zapiera że z nikim się nie kocha, nie spotyka, ale niestety z głupizny przejrzałam jednego smsa, gdzie jakaś kobieta pisała że "wpadnie do niego na kawę", a że jego mama jest zawsze w domu, no to chyba muszą ją znać... Nie wstyd mu tak sprowadzać sobie panny do domu?
Pokręcone to wszystko. Wiedziałam na co się piszę, nie chcę go zostawiać, bo naprawdę jego obecność mi pomaga, ale też dołuje mnie to, że wyglądamy jakbyśmy byli w związku, a tak naprawdę nie jesteśmy. Psychika mi czasem szaleje od tego. Zauważyłam, że on też jest o mnie trochę zazdrosny. Nie wiem, czy jestem dla niego taką zaklejdziurą przed poznaniem kogoś lepszego, czy po prostu chce dać nam czas...
Proszę, powiedzcie mi co myślicie?