Lęk odbiera najlepszy czas
: 15 kwietnia 2016, o 15:46
Cześć, jestem tu kompletnie nowym użytkownikiem, nieco wcześniej trafiłem na forum i szukam teraz rozwiązania mojego problemu. Jestem sobie od listopada 2015r. w cholernie szczęśliwym związku. Mam wymarzoną dziewczynę o wspaniałej osobowości i jest niezwykle piękna i pociągająca (nie, nie wyślę żadnych zdjęć
) Będąc sam przeżyłem troszeczkę rozczarowań, ale zwykle umiałem się z nich otrząsnąć i właściwie od kiedy pamiętam marzyłem o spotkaniu swojej bratniej duszy, z którą znajdę wspólny język, zainteresowania, a przede wszystkim bliskość i miłość. I tak się właśnie stało, w dodatku mocno spoiło nas przeznaczenie, gdyż po dwóch tygodniach znajomości okazało się, że w 2013 roku mieszkaliśmy przez tydzień obok siebie w jednym z hiszpańskich hoteli i mamy się wzajemnie na zdjęciach z tego wyjazdu. Nie byłem typem osoby szczególnie uspołecznionej, ale no mam 18 lat, nadszedł czas imprez, byłem na dwóch, trzech, później tak jak to w społeczeństwie bywa, łatwo jest się wybić, znajomych aż się zaroiło, akurat tuż przed maturką. Mnóstwo nauki, studia czekają, wymarzona dziewczyna u boku, postępy na siłowni, przyszłość ułożona. Żyć nie umierać, od listopada do końca lutego miałem życie jak w raju, zakochałem się po uszy, a wzorem mojej dobrej koleżanki kierowałem się w związku równowagą, czas na moją lubą, czas dla znajomych, czas na sport, czas na naukę. No i wszystko jak krew w piach runęło przez taką głupotę. Przeczytałem niesamowicie drastyczny artykuł o opętaniu i przyszła mi do głowy myśl, że co jeśli ja stracę kontrolę nad sobą i jej coś zrobię? Myślę, że wiecie jak łatwo było od tego się nakręcić. W tempie błyskawicy nakręciłem się "o matko, skoro mam takie mysli to jestem do tego zdolny" etc. Dobrze, poszedłem do psychologa, byłem na trzech wizytach, powiedział mi tyle, by to ignorować, zlewać i się nie przejmować. No ale łatwo mówić, trudniej zrobić. Później trafiłem na wpis, który uratował mnie od tego, jakoby podświadomość pragnienie szczęścia mojej dziewczyny ma tak głęboko zakodowane, że wysyła sygnał do świadomości pt. "zabij ją" na takiej samej zasadzie jak ktoś kto się boi pływać, czy bardziej się zabezpieczy gdy w myslach usłyszy "nie wchodź tu, to niebezpieczne" czy jak zobaczy wizję jak sie topi? No wiadomo, że to drugie, dlatego mózg taki drastyczny sygnał wysyła, a świadomość, czyli faktyczny ja, buduje swoje bezpieczeństwo wtedy, bo wtedy unikałem noży, nożyczek, zabezpieczałem ją na każdym schodku, ale bałem się panicznie wszystkiego, nawet kołdry, bo przecież można nią udusić. Po tygodniu od tego posta ustało. Ale przyszły kolejne, że jej nie kocham, że ją zdradzę, że jej nie potrzebuję, że nie daje mi radości i jeszcze mnóstwo, mnóstwo. Z każdą robiłem tak, że tworzyłem notatki, które temu zaprzeczały. Dlaczego? Dawało mi to pewność, mam na piśmie to, że ją kocham, hej głupie myśli mówcie sobie co chcecie ja zapisałem sobie w pełni świadomie, że ją kocham. Ale te myśli ciągle są i już częściej zdarzają mi się serie 3-4 dni kiedy jest super, a już zwłaszcza gdy z nią jestem. Ale nagle przychodzi dół, wtedy wszystko wlewa się jak Missisipi w Nowy Orlean. Świeci słońce, ptaszki ćwierkają, piszę sobie z dziewczyną, a myśli mówią "ona jest głupia", "nie chcesz z nią być". Masakra, najgorsze jest jak te myśli atakują dobre jej dobre cechy, za które ją kocham. Na przykład mówią "po co ci jej wsparcie, co ona myśli, że jesteś słabiakiem"? Masakra po raz drugi. Zaplanowaliśmy wspólne wakacje i po moich maturach wybieramy się na podróż. Jak mi się ona spieprzy przez to, to się załamię, a nawet sam fakt, że te myśli w ogóle są już to psuje bo one mówią "nie będzie ci się podobać", "to będzie beznadziejny wyjazd". Już złapałem kontakt z jednym z forumowiczów i dziękuję mu za wyczerpującą odpowiedź
Na te mysli o wspomnieniach zwykle odpowiadam "no nie no, było tak źle mi z nią, że aż chcę całe życie tak z nią spędzić" co oczywiście jest ironią. Przerobiłem już chyba wszystkie teorie, które mogłyby sugerować skąd to się wzięło, łącznie z klątwą teściowej
Dlatego proszę o wskazanie mi najlepszej drogi do wyzdrowienia. Złe myśli człowiek ma zawsze, ale zwykle ludzie je umieją rozproszyć. A ja czuję, że jak one się nagromadzą to ja serio stracę panowanie nad umysłem i ją zostawię, a wtedy cały jej świat i mój świat runie, jesteśmy jak papużki nierozłączki
Kocham ją i walczę, bo wiem jak wspaniały jest czas z nią przednerwicowy i ten gdy są lepsze dni. Taka wojna domowa w umyśle jest cholernie ciężka i to tuż przed samą maturą.



