Bez zakochania?
: 12 listopada 2015, o 18:09
dzień dobry,
Jestem dwa lata po trudnym rozstaniu z dziewczyną z którą łączyły mnie zaręczyny. Od dwóch lat nie byłem w związku. Od jakiegoś czasu jestem jednak bardzo blisko dziewczyny, która przeniosła się z mojego rodzinnego miasta. Jest ode mnie 4 lata starsza i kilka miesięcy po rozwodzie.
Uwielbiam z nią spędzać czas. Potrafimy rozmawiać, mówić o swoich potrzebach, odkrywać nowe rzeczy. Ona jest stylowa, inteligentna, kobieca. Ja czuję się szanowany i akceptowany. Seks w dodatku jest znakomity.
W środku jednak czuję jakąś masakryczną blokadę... Z jednej strony niby mam w tej relacji prawie wszystko, co uważałem za fundamentalne dla związku. Tylko... zakochania brak. Nie czuje motyli w brzuchu, nie czuje tej intensywności charakterystycznej dla początku związku. Bardzo się boję, że bez tego nie da się iść dalej. Albo da się, ale w przyszłości wyjdzie brak tej pierwszej fazy.
Martwi mnie to. Ona wyczuwa u mnie pewien dystans. Powiedziałem jej o wszystkim. Powiedziałem też, że chciałbym dawać z siebie więcej. Ale nie umiem.
Jestem młodszy od niej (ja 26, ona 30). Czuję lęk, że z jednej strony jest mi z nią bardzo dobrze, ale z drugiej strony - ona pewnie już nie ma czasu na, nazwijmy to "niepewne inwestycje sercowe".
Czy istnieje miłość bez zakochania/zauroczenia? Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Będę bardzo wdzięczny za odpowiedzi.
Jestem dwa lata po trudnym rozstaniu z dziewczyną z którą łączyły mnie zaręczyny. Od dwóch lat nie byłem w związku. Od jakiegoś czasu jestem jednak bardzo blisko dziewczyny, która przeniosła się z mojego rodzinnego miasta. Jest ode mnie 4 lata starsza i kilka miesięcy po rozwodzie.
Uwielbiam z nią spędzać czas. Potrafimy rozmawiać, mówić o swoich potrzebach, odkrywać nowe rzeczy. Ona jest stylowa, inteligentna, kobieca. Ja czuję się szanowany i akceptowany. Seks w dodatku jest znakomity.
W środku jednak czuję jakąś masakryczną blokadę... Z jednej strony niby mam w tej relacji prawie wszystko, co uważałem za fundamentalne dla związku. Tylko... zakochania brak. Nie czuje motyli w brzuchu, nie czuje tej intensywności charakterystycznej dla początku związku. Bardzo się boję, że bez tego nie da się iść dalej. Albo da się, ale w przyszłości wyjdzie brak tej pierwszej fazy.
Martwi mnie to. Ona wyczuwa u mnie pewien dystans. Powiedziałem jej o wszystkim. Powiedziałem też, że chciałbym dawać z siebie więcej. Ale nie umiem.
Jestem młodszy od niej (ja 26, ona 30). Czuję lęk, że z jednej strony jest mi z nią bardzo dobrze, ale z drugiej strony - ona pewnie już nie ma czasu na, nazwijmy to "niepewne inwestycje sercowe".
Czy istnieje miłość bez zakochania/zauroczenia? Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Będę bardzo wdzięczny za odpowiedzi.