pomocy. Nie wiem co sie ze mną dzieje.
: 24 sierpnia 2015, o 13:14
Witam. Jeszcze raz bardzo potrzebuję od Was pomocy, bo przestałam rozumieć własne mysli i czyny.
Opisywałam wczesniej zakłamanie swojego partnera i trwałam w tym, choc odradzaliscie . Teraz ja mam problem i nie wiem, jak z nim walczyć. Starałam się rozumieć dolegliwosci partnera, ale mialam coraz wieksze wrazenie iż on mnie poprostu oszukje bez konkretnej przyczyny. Od tak... By mieć dwie pieczenie na jednym ogniu uupieczone. Niezaleznie od tego czy nasze dzieciatko było chore czy zdrowe, partner nie wracał, nie odbierał, choć czekałam, błagałam, dzwoniłam. Dowiadywałam się potem o imprezach, wyzajzdach i innych rzeczach. Przestałam sypiać w nocy, w ciągy połowy roku schudłam 10 kg...Stałam sie nerwowa... Do tego stopnia,ze w koncu nie wytrzymałam. Brak poczucia bezpieczeństwa i zaufania, a do tego pyskówki, ze zróci mi cholerne klucze, jesli nie postawię mu kolejnego wyzadu doprowadziły do tego,ze całą swoją agresję wyładowałam na nim... Słowa, czyny... Wyrzuciłam jego rzeczy. Własciwie on i tak nie miał ich duzo. Oszukiwał mnie tylko słowami,ze z nai ieszka...a nocował albo uu rodziców,albo...Nie wiem gdzie.... Kazda moja próba dodzwonienia się do niego konczyła się słowami,ze on nie wie czy mnie kocha, kiedy przez cały dzien zapewniał o miłosci.... Zaczełam wizje własnej smierci, a na kazde jego wyjscie reagowało moje serce, które biło szybciej, bo wiedziałam,ze zapewnienia o wróceniu na noc doprowadzą mnie do łez... Kiedy o tym piszę, wydaje mi się to strasznie głupie, ale po tym pamiętnym moim wyrzuceniu go niby z domu coś we mnie pękło. Pierwszy raz naprawdę nie wiem co zrobić ze sobą. Nadal mam codzienne wizje smierci, ciągle czuję fizyczny ból spowodowany szybkim biciem serca, nie cieszy mnie doslownie nic. Ani pogoda, ani dziecko, znajomi, przyjaciele. Chcę sie zabić. Próbowałam,lecz.... Nie udało mi się.... Zaczynam unikać wyjsc z domu. Czuuję się jak szmata i.... ciągle zadręczam się tym,ze to moja wina. On ciagle powtarza,ze go wyrzuciłam... Teraz mówi,ze jestem opętana i ciagnie mnie ze sobą na trzy dni do klasztoru... To wszystko jest dla mnie jakieś.... Nie z tego swiata.... Czy zwariowałam///?Najlepsze w tym wszystkim jest to,ze on wyglada jakby był caly w skowronkach... Czemu//
Opisywałam wczesniej zakłamanie swojego partnera i trwałam w tym, choc odradzaliscie . Teraz ja mam problem i nie wiem, jak z nim walczyć. Starałam się rozumieć dolegliwosci partnera, ale mialam coraz wieksze wrazenie iż on mnie poprostu oszukje bez konkretnej przyczyny. Od tak... By mieć dwie pieczenie na jednym ogniu uupieczone. Niezaleznie od tego czy nasze dzieciatko było chore czy zdrowe, partner nie wracał, nie odbierał, choć czekałam, błagałam, dzwoniłam. Dowiadywałam się potem o imprezach, wyzajzdach i innych rzeczach. Przestałam sypiać w nocy, w ciągy połowy roku schudłam 10 kg...Stałam sie nerwowa... Do tego stopnia,ze w koncu nie wytrzymałam. Brak poczucia bezpieczeństwa i zaufania, a do tego pyskówki, ze zróci mi cholerne klucze, jesli nie postawię mu kolejnego wyzadu doprowadziły do tego,ze całą swoją agresję wyładowałam na nim... Słowa, czyny... Wyrzuciłam jego rzeczy. Własciwie on i tak nie miał ich duzo. Oszukiwał mnie tylko słowami,ze z nai ieszka...a nocował albo uu rodziców,albo...Nie wiem gdzie.... Kazda moja próba dodzwonienia się do niego konczyła się słowami,ze on nie wie czy mnie kocha, kiedy przez cały dzien zapewniał o miłosci.... Zaczełam wizje własnej smierci, a na kazde jego wyjscie reagowało moje serce, które biło szybciej, bo wiedziałam,ze zapewnienia o wróceniu na noc doprowadzą mnie do łez... Kiedy o tym piszę, wydaje mi się to strasznie głupie, ale po tym pamiętnym moim wyrzuceniu go niby z domu coś we mnie pękło. Pierwszy raz naprawdę nie wiem co zrobić ze sobą. Nadal mam codzienne wizje smierci, ciągle czuję fizyczny ból spowodowany szybkim biciem serca, nie cieszy mnie doslownie nic. Ani pogoda, ani dziecko, znajomi, przyjaciele. Chcę sie zabić. Próbowałam,lecz.... Nie udało mi się.... Zaczynam unikać wyjsc z domu. Czuuję się jak szmata i.... ciągle zadręczam się tym,ze to moja wina. On ciagle powtarza,ze go wyrzuciłam... Teraz mówi,ze jestem opętana i ciagnie mnie ze sobą na trzy dni do klasztoru... To wszystko jest dla mnie jakieś.... Nie z tego swiata.... Czy zwariowałam///?Najlepsze w tym wszystkim jest to,ze on wyglada jakby był caly w skowronkach... Czemu//