Konflikty wewnętrzne a newica/toksyczny zwiazek
: 29 grudnia 2014, o 15:03
no to u mnie takie wewnętrzne właśnie konflikty doprowadziły do tego jak się obecnie czuję, a czuję się BEZNADZIEJNIE;
związek w którym tkwię jest toksyczny, czuję się w nim stłamszona i ograniczana, właściwie to sama nie wiem już jaka jestem, już dawno przestałam czuć siebie;
mój facet jest typem alfa, facetem kontrolującym, krytykującym; mam wrażenie, że dowartościowuje się on moim kosztem cały czas;
mamy dwójkę dzieci i przez to jeszcze chyba z nim jestem, poza tym stałam się przez związek z nim bardzo niesamodzielna; on zresztą od początku taką mnie widział, ciągle mi powtarza, że nie można na mnie polegać, traktuje mnie jak kogoś gorszego ode mnie; wiem, że inaczej nie potrafi, że ten typ tak ma, już dawno przekonałam się, że nie da rady żeby się zmienił, podobnie jak i mnie nie da się zmienić;
gdybym była typem dziewczyny, która nie ma problemu z podporządkowaniem się, wszystko byłoby ok, a że nie jestem do końca uległa, rodzi to ciągłe konflikty, spięcia a nasz związek to ciągła walka, w której niestety ja muszę prawie zawsze iść na kompromis, co mnie niesamowicie wkur...za;
poznałam go, gdy byłam w dość kiepskim stanie, w ogóle dziwiłam się, że chce on ze mną być (niewielu chciałoby mieć ze mną wówczas do czynienia), był bardzo wyrozumiały, chciał mi pomóc, opiekuńczy i tego typu klimaty (poznał mnie w momencie, gdy miałam fobię społeczną, byłam zagubiona, nie byłam zupełnie sobą, wcześniej wydaje mi się byłam dość silną osobą, która radziła sobie z życiem);
koniec końców wcale mi nie pomógł, mam wrażenie, że przez 10 lat niewiele się w moim życiu zmieniło, ale boję się, czy poradziłabym sobie psychicznie sama, gdybyśmy się rozstali, no i są dzieci małe poza tym;
związek w którym tkwię jest toksyczny, czuję się w nim stłamszona i ograniczana, właściwie to sama nie wiem już jaka jestem, już dawno przestałam czuć siebie;
mój facet jest typem alfa, facetem kontrolującym, krytykującym; mam wrażenie, że dowartościowuje się on moim kosztem cały czas;
mamy dwójkę dzieci i przez to jeszcze chyba z nim jestem, poza tym stałam się przez związek z nim bardzo niesamodzielna; on zresztą od początku taką mnie widział, ciągle mi powtarza, że nie można na mnie polegać, traktuje mnie jak kogoś gorszego ode mnie; wiem, że inaczej nie potrafi, że ten typ tak ma, już dawno przekonałam się, że nie da rady żeby się zmienił, podobnie jak i mnie nie da się zmienić;
gdybym była typem dziewczyny, która nie ma problemu z podporządkowaniem się, wszystko byłoby ok, a że nie jestem do końca uległa, rodzi to ciągłe konflikty, spięcia a nasz związek to ciągła walka, w której niestety ja muszę prawie zawsze iść na kompromis, co mnie niesamowicie wkur...za;
poznałam go, gdy byłam w dość kiepskim stanie, w ogóle dziwiłam się, że chce on ze mną być (niewielu chciałoby mieć ze mną wówczas do czynienia), był bardzo wyrozumiały, chciał mi pomóc, opiekuńczy i tego typu klimaty (poznał mnie w momencie, gdy miałam fobię społeczną, byłam zagubiona, nie byłam zupełnie sobą, wcześniej wydaje mi się byłam dość silną osobą, która radziła sobie z życiem);
koniec końców wcale mi nie pomógł, mam wrażenie, że przez 10 lat niewiele się w moim życiu zmieniło, ale boję się, czy poradziłabym sobie psychicznie sama, gdybyśmy się rozstali, no i są dzieci małe poza tym;