Czy problem leży we mnie?
: 12 sierpnia 2024, o 14:16
Cześć,
Mam problem od wielu lat ze znajdowaniem przyjaciół, wchodzeniem w związki i innymi tematami dotyczącymi relacji międzyludzkich.
Najpierw napisze trochę o sobie. W dzieciństwie nie byłem akceptowany przez inne dzieci, praktycznie nie miałem przyjaciół poza moimi rodzicami. Bardzo to wpłynęło na moją samoocenę. W związku z tym, że nikt mnie nigdy nie lubił, gdy troche dorosłem i nauczyłem się żyć z moją chorobą, nieświadomie używałem pewnych schematów w relacjach z innymi ludźmi.
Nie trudno się domyśleć, że każdemu kto okazał mi choć minimum uwagi, dawałem dużo. Od pomagania głupiego pomagania przy lekcjach, przez pocieszanie gdy komuś było smutno, po jakieś inne formy, które mówiły mi "Kolego, nie przejmuj się ktoś Ciebie lubi, jest Tobą zaintersowany". Niestety, zazwyczaj było to jednostronne, każdy szybko zapominał, a gdy ja potrzebowałem kogoś wsparcia, nawet już nie miałem śmiałości się zwracać do tych osób, a jak zdobyłem się na te śmiałość, to raczej zostawałem szybko zbyty.
Tak jest do dzisiaj. Ostatnio poznałem kolegę, z którym złapałem fajny kontakt. Na początku dobrze się czułem z tą znajomością, było po prostu normalnie, działo w obie strony. Teraz już działa tylko w jedną. Mój kolega kontaktuję się ze mną gdy ma jakiś problem, albo chce się czymś pochwalić, o czymś pogadać itp. Wtedy jest według niego okej, jeżeli coś dotyczy jego, ale jeżeli ja chce z nim o czymś pogadać, o którymś z moich problemów, albo się czymś pocieszyć, albo niewiem po prostu pogadać o głupiej pogodzie, to już nie jest okej. Wtedy nie ma czasu, ochoty, albo jest zmęczony.
To jest tylko głupi przykład, nie chodziło mi o przedstawienie konkretnej sytuacji, tylko takiego schematu. W momencie gdy ludzie chcę ode mnie uwagi daje im ją, nawet w nadmiarze, żeby poczuli się lepiej. Jednak gdy ja potrzebuję kogoś uwagi to dostaję minimum, albo czasami zostaje zbyty (odpowiedź w stylu np "bo tobie się tylko tak wydaję, ja teraz jestem zmęczony, zadzwonię kiedyś indziej").
I teraz mam pytanie, czy to możliwe, że wpadam często w takie jednostronne znajomości w związku, z brakiem akceptacji w dzieciństwie? Chce pomóc komuś, bo wtedy czuję się spełniony, potrzeby (może czasami ktoś nie oczekuję ode mnie tej pomocy i wsparcia i obecności ale ja zawsze jestem) jednak gdy ja potrzebuje obecności te osoby, nie czują się mi dłużne bo przecież jestem tylko jakimś znajomym.
Jak to rozpracować, ostatnie czasy staram się zmienić, poznaję dużo ludzi, staram się pracować nad sobą, ale nie potrafię wyrwać się z tego schematu. A może to nie schemat, może to jakiś inny powód, może po prostu nie jestem stworzony do życia z innymi ludźmi.
Mam problem od wielu lat ze znajdowaniem przyjaciół, wchodzeniem w związki i innymi tematami dotyczącymi relacji międzyludzkich.
Najpierw napisze trochę o sobie. W dzieciństwie nie byłem akceptowany przez inne dzieci, praktycznie nie miałem przyjaciół poza moimi rodzicami. Bardzo to wpłynęło na moją samoocenę. W związku z tym, że nikt mnie nigdy nie lubił, gdy troche dorosłem i nauczyłem się żyć z moją chorobą, nieświadomie używałem pewnych schematów w relacjach z innymi ludźmi.
Nie trudno się domyśleć, że każdemu kto okazał mi choć minimum uwagi, dawałem dużo. Od pomagania głupiego pomagania przy lekcjach, przez pocieszanie gdy komuś było smutno, po jakieś inne formy, które mówiły mi "Kolego, nie przejmuj się ktoś Ciebie lubi, jest Tobą zaintersowany". Niestety, zazwyczaj było to jednostronne, każdy szybko zapominał, a gdy ja potrzebowałem kogoś wsparcia, nawet już nie miałem śmiałości się zwracać do tych osób, a jak zdobyłem się na te śmiałość, to raczej zostawałem szybko zbyty.
Tak jest do dzisiaj. Ostatnio poznałem kolegę, z którym złapałem fajny kontakt. Na początku dobrze się czułem z tą znajomością, było po prostu normalnie, działo w obie strony. Teraz już działa tylko w jedną. Mój kolega kontaktuję się ze mną gdy ma jakiś problem, albo chce się czymś pochwalić, o czymś pogadać itp. Wtedy jest według niego okej, jeżeli coś dotyczy jego, ale jeżeli ja chce z nim o czymś pogadać, o którymś z moich problemów, albo się czymś pocieszyć, albo niewiem po prostu pogadać o głupiej pogodzie, to już nie jest okej. Wtedy nie ma czasu, ochoty, albo jest zmęczony.
To jest tylko głupi przykład, nie chodziło mi o przedstawienie konkretnej sytuacji, tylko takiego schematu. W momencie gdy ludzie chcę ode mnie uwagi daje im ją, nawet w nadmiarze, żeby poczuli się lepiej. Jednak gdy ja potrzebuję kogoś uwagi to dostaję minimum, albo czasami zostaje zbyty (odpowiedź w stylu np "bo tobie się tylko tak wydaję, ja teraz jestem zmęczony, zadzwonię kiedyś indziej").
I teraz mam pytanie, czy to możliwe, że wpadam często w takie jednostronne znajomości w związku, z brakiem akceptacji w dzieciństwie? Chce pomóc komuś, bo wtedy czuję się spełniony, potrzeby (może czasami ktoś nie oczekuję ode mnie tej pomocy i wsparcia i obecności ale ja zawsze jestem) jednak gdy ja potrzebuje obecności te osoby, nie czują się mi dłużne bo przecież jestem tylko jakimś znajomym.
Jak to rozpracować, ostatnie czasy staram się zmienić, poznaję dużo ludzi, staram się pracować nad sobą, ale nie potrafię wyrwać się z tego schematu. A może to nie schemat, może to jakiś inny powód, może po prostu nie jestem stworzony do życia z innymi ludźmi.