Atak Paniki
: 11 lipca 2024, o 10:53
Atak paniki, nawracający strach.
Poprosiłam swojego faceta o 100 zł zabrakło mi do przelewu który spodziewam się na dniach.
Udawał że nie słyszy.
To były pieniądze dla naszego dziecka, do szkoły.
Chciała sobie kupić zabawkę na festynie szkolnym.
Powoli zaczyna mnie to przytłaczać.
Dał mi te pieniądze ale tak się czułam jakbym była sprawcą jakiegoś przestępstwa.
Zaraz zacznie prosić o zwrot, lub zadzwoni do swojej MATKI i będzie mi ubliżał.
To nie pierwsza taka sytuacja.
Raz nawet zadzwoniłam na policję bo on udawał że nie widzi i nie słyszy na nasze potrzeby.
On jest po prostu złośliwy.
Boję się z nim rozmawiać bo zaraz będzie wyrzucał mi każdy błąd.
Że on w domu miał ciężko itd. Że za mnie musi płacić.
Że bez niego zginę, że on nie musi nas utrzymywać. Ale nie utrzymuję, na Boga.
Do tej pory dzieliliśmy się finansami i zawsze mu pomagałam i nie prosiłam o zwrot kasy, nigdy!
Dla mnie to zrozumiałe że jak jesteśmy razem to chyba normalne, ze się wspieramy i pomagamy sobie nawzajem.
Dla naszego wspólnego dobra.
Najmniejsza drobnostka to dla niego dramat.
Powoli zaczynam mieć tego dość bo znam go już tyle lat.
I on chyba nie zdaje sobie sprawy jaki to destrukcyjny wpływ ma na moje samopoczucie.
Czuję się jakbym wymuszała od niego pieniądze, a tak nie jest.
Jeżeli taka sytuacja będzie się powtarzała to nie ma sensu-przynajmniej ja tak rozumiem.
To nie ma po prostu przyszłości, bo chcę mieć dom, kredyty wspólnie.
I nie chcę się z czymś źle czuć i nawet pisać o takiej sytuacji. Kłócić się o tak nieistotne sprawy.
Bo zaraz zacznie się wyrzucanie że nic do związku nie wniosłam. Że moja rodzina mi nic nie dała itd. To mówił do mnie na ostatniej rocznicy.
Nie ukrywam że się go boję, boję się z nim rozmawiać bo nie wiem co nagle według niego zrobiłam źle.
To głupie, no ale z drugiej strony no takie są realia, taka jest sytuacja i muszę sobie z tym jakoś poradzić.
Być silna, po prostu. Nie bać się i mówić otwarcie jak jest.
Być uczciwa ze soba.
Poprosiłam swojego faceta o 100 zł zabrakło mi do przelewu który spodziewam się na dniach.
Udawał że nie słyszy.
To były pieniądze dla naszego dziecka, do szkoły.
Chciała sobie kupić zabawkę na festynie szkolnym.
Powoli zaczyna mnie to przytłaczać.
Dał mi te pieniądze ale tak się czułam jakbym była sprawcą jakiegoś przestępstwa.
Zaraz zacznie prosić o zwrot, lub zadzwoni do swojej MATKI i będzie mi ubliżał.
To nie pierwsza taka sytuacja.
Raz nawet zadzwoniłam na policję bo on udawał że nie widzi i nie słyszy na nasze potrzeby.
On jest po prostu złośliwy.
Boję się z nim rozmawiać bo zaraz będzie wyrzucał mi każdy błąd.
Że on w domu miał ciężko itd. Że za mnie musi płacić.
Że bez niego zginę, że on nie musi nas utrzymywać. Ale nie utrzymuję, na Boga.
Do tej pory dzieliliśmy się finansami i zawsze mu pomagałam i nie prosiłam o zwrot kasy, nigdy!
Dla mnie to zrozumiałe że jak jesteśmy razem to chyba normalne, ze się wspieramy i pomagamy sobie nawzajem.
Dla naszego wspólnego dobra.
Najmniejsza drobnostka to dla niego dramat.
Powoli zaczynam mieć tego dość bo znam go już tyle lat.
I on chyba nie zdaje sobie sprawy jaki to destrukcyjny wpływ ma na moje samopoczucie.
Czuję się jakbym wymuszała od niego pieniądze, a tak nie jest.
Jeżeli taka sytuacja będzie się powtarzała to nie ma sensu-przynajmniej ja tak rozumiem.
To nie ma po prostu przyszłości, bo chcę mieć dom, kredyty wspólnie.
I nie chcę się z czymś źle czuć i nawet pisać o takiej sytuacji. Kłócić się o tak nieistotne sprawy.
Bo zaraz zacznie się wyrzucanie że nic do związku nie wniosłam. Że moja rodzina mi nic nie dała itd. To mówił do mnie na ostatniej rocznicy.
Nie ukrywam że się go boję, boję się z nim rozmawiać bo nie wiem co nagle według niego zrobiłam źle.
To głupie, no ale z drugiej strony no takie są realia, taka jest sytuacja i muszę sobie z tym jakoś poradzić.
Być silna, po prostu. Nie bać się i mówić otwarcie jak jest.
Być uczciwa ze soba.