Strach przed niepewnością w związku
: 7 sierpnia 2022, o 07:58
Cześć zbieram się kilka tygodni aby tutaj napisać. Mam nerwicę lękową natręctwa i jestem osobą uzależnioną. W psychoterapii jestem już kilka lat i z wieloma rzeczami się uporałem jak nałóg czy lęki egzystęcjonalne.
Jednak ostatnio doszedłem do ściany a mianowicie wszedłem w nową dziedzinę związek z kobietą. Odkąd pamiętam zawsze marzyłem o tym aby być w związku przez co łatwo się zauroczalem w dziewczynach które mi się podobały z wyglądu ale tak naprawdę to nic o nich nie wiedziałem i jedyne co to mogłem tylko o nich marzyć bo nie czułem w sobie siły aby z nimi być. Często było też tak że mogłem być z jakąś dziewczyną, której czułem że się podobam to ciągle coś mi nie pasowało i kończyłem tą znajomość.
Obecnie mam 35 lat i pierwszy raz byłem w związku. Zbliżyliśmy się do siebie otwierając się z czym się borykamy więc pomyślałem że to chyba to i zaczęliśmy się spotykać. Po mimo moich wątpliwości na początku postanowiłem już im nie ufać tylko poprostu w to wejść. Początkowo bardzo się cieszyłem tą relacją. Ale po 2 tygodniach zacząłem mieć lęki że to chyba nie to bo tego nie czuje bo mało mamy wspólnych tematów do rozmów (po za codziennymi ale i tak rozmawialiśmy 2h dziennie). W głowie miałem obraz dziewczyny idealnej (jeśli chodzi o religijność, moralność) której cechy chciałbym aby miała moja żona. Przez co każdą jej wypowiedź lub zachowanie ciągle analizowałem pod tym kątem co sprawiło że nie potrafiłem spać a tym bardziej cieszyć się tą relacją. Przez to też jeszcze przed wejściem w relacje dostałem silnego stanu zapalnego. Dziewczyna mi się bardzo podobała była wrażliwa, szczera chciała mnie wspierać w wychodzeniu z moich lęków bo Jej o tym powiedziałem. Ja na głowę dostrzegałem wiele Jej dobrych cech ale nie potrafiłem tego docenić, zaufać Jej tylko ciągle że nie ma tych pozostałych cech na 100%. Przez co jakiś czas zawodzilem Jej zaufanie robiąc Jej wyrzuty o te rzeczy (wiele osób mówiło mi że to pierdoły) Na koniec miałem bardzo silne bóle brzucha, przelotne myśli samobójcze ciągle towarzyszyło mi poczucie że będąc z nią i nie czując tego skrzywdzę Ją. Dlatego zerwałem tą relacje i teoretycznie powinno być lepiej a w rzeczywistości jest tak że się zapadłem i nie potrafię iść do przodu. Po mimo że już nie jesteśmy razem to Ja w głowie jestem o Nią chorobliwie zazdrosny, mam obawy że ktoś Ją zaraz zajmie i dlatego wmawiam sobie że już nigdy nie spotkam nikogo takiego kto okazałby mi tak wiele ciepłych uczuć i że straciłem szansę na miłość. Ale z drugiej strony gdy mówię sobie w głowie że jesteśmy znowu razem to wracają te silne uczucia że nie ma tych cech na których mi zależy przez co pewnie mnie zawiedzie w przyszłości no i boję się nudy w związku. Co jakiś czas widzę Ją w gronie naszych znajomych, wtedy też w swojej głowie jestem wobec niej bardzo oceniający i pochopnie wyciągam wnioski, że jeśli to robi tak i tak to tak samo będzie w małżeństwie. To później prowadzi do ogromnego smutku, płaczu że jestem podły że Ją tak oceniam i jak mogę być z kimś jeśli nie potrafię zaakceptować tej drugiej osoby. Wzruszam się również gdy przypominam sobie Jej dobre cechy to jak bardzo się dla mnie starała i jak wiele się od niej nauczyłem
Ten paraliż decyzyjny sprawia że nie potrafię iść do przodu i wpadłem w depresje mało rzeczy już mnie cieszy, trudno jest mi uwierzyć że ze swoimi problemami kiedyś będę z kimś. Dodatkowo czuję presję czasu w związku ze swoim wiekiem i ogromną samotność której przed tej tak nie dostrzegałem. Naczytałem się też w internecie że takie toksyczne zachowania jak Ja miałem w związku są przejawem narcyzmu i ciężko jest z tego wyjść co dodatkowo mnie dołuje i odbiera nadzieje.
Podsumowując główny problem to to iż nie potrafię podjąć decyzji czy walczyć o Nią czy to odpuścić i poszukać sobie kogoś innego. Trochę tak jakbym sam nie wiedział z kim chce być i czego chce. Myślę że duży problem jest w tym że boję się zaryzykować (bo uważam że żonę wybiera się tylko raz) i tej niepewności bo przecież nie da się wszystkiego przewidzieć i skontrolować jeśli chodzi o drugiego człowieka. Chciałbym się cieszyć byciem z drugim człowiekiem. Jeśli ktoś z Was wie co to dokładnie jest lub ma podobne doświadczenia i pomysł jak z tego wyjść to proszę podzielcie się.
Dodam tylko że od paru dobrych lat mam problem z podejmowaniem decyzji jeśli coś kupuje droższego przez co zawsze jest to poprzedzone kilku tygodniowymi analizami bo boję się że źle wybiorę no i to wewnętrzne przekonanie że wybór o mnie świadczy.
Jednak ostatnio doszedłem do ściany a mianowicie wszedłem w nową dziedzinę związek z kobietą. Odkąd pamiętam zawsze marzyłem o tym aby być w związku przez co łatwo się zauroczalem w dziewczynach które mi się podobały z wyglądu ale tak naprawdę to nic o nich nie wiedziałem i jedyne co to mogłem tylko o nich marzyć bo nie czułem w sobie siły aby z nimi być. Często było też tak że mogłem być z jakąś dziewczyną, której czułem że się podobam to ciągle coś mi nie pasowało i kończyłem tą znajomość.
Obecnie mam 35 lat i pierwszy raz byłem w związku. Zbliżyliśmy się do siebie otwierając się z czym się borykamy więc pomyślałem że to chyba to i zaczęliśmy się spotykać. Po mimo moich wątpliwości na początku postanowiłem już im nie ufać tylko poprostu w to wejść. Początkowo bardzo się cieszyłem tą relacją. Ale po 2 tygodniach zacząłem mieć lęki że to chyba nie to bo tego nie czuje bo mało mamy wspólnych tematów do rozmów (po za codziennymi ale i tak rozmawialiśmy 2h dziennie). W głowie miałem obraz dziewczyny idealnej (jeśli chodzi o religijność, moralność) której cechy chciałbym aby miała moja żona. Przez co każdą jej wypowiedź lub zachowanie ciągle analizowałem pod tym kątem co sprawiło że nie potrafiłem spać a tym bardziej cieszyć się tą relacją. Przez to też jeszcze przed wejściem w relacje dostałem silnego stanu zapalnego. Dziewczyna mi się bardzo podobała była wrażliwa, szczera chciała mnie wspierać w wychodzeniu z moich lęków bo Jej o tym powiedziałem. Ja na głowę dostrzegałem wiele Jej dobrych cech ale nie potrafiłem tego docenić, zaufać Jej tylko ciągle że nie ma tych pozostałych cech na 100%. Przez co jakiś czas zawodzilem Jej zaufanie robiąc Jej wyrzuty o te rzeczy (wiele osób mówiło mi że to pierdoły) Na koniec miałem bardzo silne bóle brzucha, przelotne myśli samobójcze ciągle towarzyszyło mi poczucie że będąc z nią i nie czując tego skrzywdzę Ją. Dlatego zerwałem tą relacje i teoretycznie powinno być lepiej a w rzeczywistości jest tak że się zapadłem i nie potrafię iść do przodu. Po mimo że już nie jesteśmy razem to Ja w głowie jestem o Nią chorobliwie zazdrosny, mam obawy że ktoś Ją zaraz zajmie i dlatego wmawiam sobie że już nigdy nie spotkam nikogo takiego kto okazałby mi tak wiele ciepłych uczuć i że straciłem szansę na miłość. Ale z drugiej strony gdy mówię sobie w głowie że jesteśmy znowu razem to wracają te silne uczucia że nie ma tych cech na których mi zależy przez co pewnie mnie zawiedzie w przyszłości no i boję się nudy w związku. Co jakiś czas widzę Ją w gronie naszych znajomych, wtedy też w swojej głowie jestem wobec niej bardzo oceniający i pochopnie wyciągam wnioski, że jeśli to robi tak i tak to tak samo będzie w małżeństwie. To później prowadzi do ogromnego smutku, płaczu że jestem podły że Ją tak oceniam i jak mogę być z kimś jeśli nie potrafię zaakceptować tej drugiej osoby. Wzruszam się również gdy przypominam sobie Jej dobre cechy to jak bardzo się dla mnie starała i jak wiele się od niej nauczyłem
Ten paraliż decyzyjny sprawia że nie potrafię iść do przodu i wpadłem w depresje mało rzeczy już mnie cieszy, trudno jest mi uwierzyć że ze swoimi problemami kiedyś będę z kimś. Dodatkowo czuję presję czasu w związku ze swoim wiekiem i ogromną samotność której przed tej tak nie dostrzegałem. Naczytałem się też w internecie że takie toksyczne zachowania jak Ja miałem w związku są przejawem narcyzmu i ciężko jest z tego wyjść co dodatkowo mnie dołuje i odbiera nadzieje.
Podsumowując główny problem to to iż nie potrafię podjąć decyzji czy walczyć o Nią czy to odpuścić i poszukać sobie kogoś innego. Trochę tak jakbym sam nie wiedział z kim chce być i czego chce. Myślę że duży problem jest w tym że boję się zaryzykować (bo uważam że żonę wybiera się tylko raz) i tej niepewności bo przecież nie da się wszystkiego przewidzieć i skontrolować jeśli chodzi o drugiego człowieka. Chciałbym się cieszyć byciem z drugim człowiekiem. Jeśli ktoś z Was wie co to dokładnie jest lub ma podobne doświadczenia i pomysł jak z tego wyjść to proszę podzielcie się.
Dodam tylko że od paru dobrych lat mam problem z podejmowaniem decyzji jeśli coś kupuje droższego przez co zawsze jest to poprzedzone kilku tygodniowymi analizami bo boję się że źle wybiorę no i to wewnętrzne przekonanie że wybór o mnie świadczy.