Cześć Wszystkim
: 30 października 2019, o 13:00
Witam wszystkich tu obecnych.
Pojawiłem się na tym forum, ponieważ mam problem.
Jestem DDA. Jestem osobą wrażliwą, nawet nazbyt, ale... Siebie dosyć dobrze znam i myślę, że muszę udać się na terapię.
Sęk jest w czym innym. Poznałem dziewczynę, zakochałem się i... kompletnie rozwaliłem sobie życie. Obecnie jestem załamany, zdruzgotany, bez pracy.
Ale po kolei...
Mam 35 lat. Przeżyłem dużo niefajnych chwil w moim życiu i prawdę powiedziawszy, bardzo, ale to bardzo marzę/marzyłem, o tym, żeby w końcu zakochać się szczęśliwie. No i trach... Stało się... Zostałem poderwany.
Związek trwał dwa lata. Poznałem jej rodziców, rodzeństwo - fantastyczni ludzie! Byłem bardzo szczęśliwy.
Wkładałem w ten związek, co tylko mogłem - myślę, że za dużo (co się wiąże z moim DDA, doświadczeniami, kompleksami, tęsknotą za miłością).
Najpierw jeździłem do niej dzień w dzień w jedno miejsce. Później pomogłem w przeprowadzce baaardzo daleko - ale nic to - przez rok, codziennie po pracy dojeżdżałem. Później pomoc w szukaniu mieszkania, pomoc w kolejnej przeprowadzce. Była chora - jeździłem z lekami. Urodziny - cały dzień jeździłem po mieście, żeby znaleźć prezent, o którym marzyła... Remontowałem jej mieszkanie.
Ale do czego zmierzam... Wziąłem kredyt na mieszkanie z rynku wtórnego, myślałem, że mi pomoże z remontem, a ona... zerwała ze mną (a ja chciałem się jej już oświadczać). Przez pół roku (2, 3 godziny po pracy, takie dłubanie) sam męczyłem się z tym remontem. Piwo w jedną rękę, pędzel w drugą, w oczach łzy... I tak malowałem mieszkanie...
Chciałbym się Was zapytać, jakie ona może mieć zaburzenie - bo wydaje mi się, że coś jest na rzeczy i nie daje mi to spokoju.
Kilka razy, jak byliśmy razem, słyszałem jakieś rzucane teksty: "dobrze, że się dobrze nie znamy", "jeszcze zobaczysz". Raz wygadała się też, że ma za sobą ciężkie przeżycia. Miała ataki agresji. (proszę się nie śmiać, piszę dosłownie, jak było) Włączyłem na TVP - krzyczała, że "w moim domu nie będzie pisiorów". Sąsiedzi byli głośni za ścianą - klnęła na nich, raz po jednym piwie zaczęła walić do nich w drzwi. Wymagała, żebym pamiętał o jej urodzinach i imieninach, podczas, gdy moje urodziny były w ogóle nieważne. Kiedyś dla żartu, udawałem, że podglądam ją, jak była w łazience - wyskoczyła z niej i zwyzywała mnie od "szmaciarzy zajebanych". W seksie też nigdy się nie otworzyła (myślałem, że z czasem uda się) - i to ja, że tak powiem "pracowałem", a ona leżała wygodnie... No i co... Nadarzyła się okazja, kupiłem mieszkanie ("jedno wynajmiemy, będzie później na emeryturę"). Pierwsze dni remontu i zerwanie...
Jestem totalnie zdruzgotany i szukam pracy, bo raty kredytu trzeba płacić
Coś jest na rzeczy i chciałbym to zrozumieć. Szukałem na necie, pasowało mi trochę zaburzenie narcystyczne, ale nie do końca. Rozwaliła mnie kompletnie.
Pomóżcie zrozumieć (podam więcej opisów).
Pozdrawiam
Pojawiłem się na tym forum, ponieważ mam problem.
Jestem DDA. Jestem osobą wrażliwą, nawet nazbyt, ale... Siebie dosyć dobrze znam i myślę, że muszę udać się na terapię.
Sęk jest w czym innym. Poznałem dziewczynę, zakochałem się i... kompletnie rozwaliłem sobie życie. Obecnie jestem załamany, zdruzgotany, bez pracy.
Ale po kolei...
Mam 35 lat. Przeżyłem dużo niefajnych chwil w moim życiu i prawdę powiedziawszy, bardzo, ale to bardzo marzę/marzyłem, o tym, żeby w końcu zakochać się szczęśliwie. No i trach... Stało się... Zostałem poderwany.
Związek trwał dwa lata. Poznałem jej rodziców, rodzeństwo - fantastyczni ludzie! Byłem bardzo szczęśliwy.
Wkładałem w ten związek, co tylko mogłem - myślę, że za dużo (co się wiąże z moim DDA, doświadczeniami, kompleksami, tęsknotą za miłością).
Najpierw jeździłem do niej dzień w dzień w jedno miejsce. Później pomogłem w przeprowadzce baaardzo daleko - ale nic to - przez rok, codziennie po pracy dojeżdżałem. Później pomoc w szukaniu mieszkania, pomoc w kolejnej przeprowadzce. Była chora - jeździłem z lekami. Urodziny - cały dzień jeździłem po mieście, żeby znaleźć prezent, o którym marzyła... Remontowałem jej mieszkanie.
Ale do czego zmierzam... Wziąłem kredyt na mieszkanie z rynku wtórnego, myślałem, że mi pomoże z remontem, a ona... zerwała ze mną (a ja chciałem się jej już oświadczać). Przez pół roku (2, 3 godziny po pracy, takie dłubanie) sam męczyłem się z tym remontem. Piwo w jedną rękę, pędzel w drugą, w oczach łzy... I tak malowałem mieszkanie...
Chciałbym się Was zapytać, jakie ona może mieć zaburzenie - bo wydaje mi się, że coś jest na rzeczy i nie daje mi to spokoju.
Kilka razy, jak byliśmy razem, słyszałem jakieś rzucane teksty: "dobrze, że się dobrze nie znamy", "jeszcze zobaczysz". Raz wygadała się też, że ma za sobą ciężkie przeżycia. Miała ataki agresji. (proszę się nie śmiać, piszę dosłownie, jak było) Włączyłem na TVP - krzyczała, że "w moim domu nie będzie pisiorów". Sąsiedzi byli głośni za ścianą - klnęła na nich, raz po jednym piwie zaczęła walić do nich w drzwi. Wymagała, żebym pamiętał o jej urodzinach i imieninach, podczas, gdy moje urodziny były w ogóle nieważne. Kiedyś dla żartu, udawałem, że podglądam ją, jak była w łazience - wyskoczyła z niej i zwyzywała mnie od "szmaciarzy zajebanych". W seksie też nigdy się nie otworzyła (myślałem, że z czasem uda się) - i to ja, że tak powiem "pracowałem", a ona leżała wygodnie... No i co... Nadarzyła się okazja, kupiłem mieszkanie ("jedno wynajmiemy, będzie później na emeryturę"). Pierwsze dni remontu i zerwanie...
Jestem totalnie zdruzgotany i szukam pracy, bo raty kredytu trzeba płacić

Coś jest na rzeczy i chciałbym to zrozumieć. Szukałem na necie, pasowało mi trochę zaburzenie narcystyczne, ale nie do końca. Rozwaliła mnie kompletnie.
Pomóżcie zrozumieć (podam więcej opisów).
Pozdrawiam