prośba o wskazówki, wsparcie
: 15 lipca 2019, o 12:38
cześć,
temat w sumie niezwiązany z nerwicą ale życiowy i psychologiczny. Mamy z narzeczoną córka, odkąd dziecko się pojawiło - kłócimy się, była jej matka z nami, dodatkowo dowalała oliwy do ognia. Narzeczona chucha i dmucha na dziecko, jest przeczulona i stosuje ciepły chów. Ja z kolei, czytałem że lepiej robić zimniejszy chów, luźniej do tego wszystkiego podchodzę. Kłócimy się o to i wojujemy. Atmosfera stała się toksyczna. Wczesniej był temat, że narzeczona jedzie do matki na miesiąc półtora, bo tam jest dom i ogród a w wawie były upały. Teraz oboje zmęczeni już, w końcu stanęło żeby jechała do tej matki. Boje się, że mnie wykiwa, zostanie u matki albo ograniczy moje kontakty z dzieckiem. Narazie umowa jest, że na weekendy przyjeżdzam i bedę od pt. do poniedziałku rano. Po tym około miesięcznym pobycie ma wrócić. Jak myślicie jak postąpić w tej sytuacji ? Przeczekać na spokojnie, dać sobie czas czy zabezpieczyć się w jakiś sposób przed czarnym scenariuszem ? Walczyć o kontakt z dzieckiem czy odpuścić i dać narzeczonej decydować o tym jaki chów ma być, o wietrzeniu itd. tych sprawach. Jak to u was było ?
temat w sumie niezwiązany z nerwicą ale życiowy i psychologiczny. Mamy z narzeczoną córka, odkąd dziecko się pojawiło - kłócimy się, była jej matka z nami, dodatkowo dowalała oliwy do ognia. Narzeczona chucha i dmucha na dziecko, jest przeczulona i stosuje ciepły chów. Ja z kolei, czytałem że lepiej robić zimniejszy chów, luźniej do tego wszystkiego podchodzę. Kłócimy się o to i wojujemy. Atmosfera stała się toksyczna. Wczesniej był temat, że narzeczona jedzie do matki na miesiąc półtora, bo tam jest dom i ogród a w wawie były upały. Teraz oboje zmęczeni już, w końcu stanęło żeby jechała do tej matki. Boje się, że mnie wykiwa, zostanie u matki albo ograniczy moje kontakty z dzieckiem. Narazie umowa jest, że na weekendy przyjeżdzam i bedę od pt. do poniedziałku rano. Po tym około miesięcznym pobycie ma wrócić. Jak myślicie jak postąpić w tej sytuacji ? Przeczekać na spokojnie, dać sobie czas czy zabezpieczyć się w jakiś sposób przed czarnym scenariuszem ? Walczyć o kontakt z dzieckiem czy odpuścić i dać narzeczonej decydować o tym jaki chów ma być, o wietrzeniu itd. tych sprawach. Jak to u was było ?