Nerwowy pisze: ↑26 czerwca 2019, o 11:15
Anushka pisze: ↑26 czerwca 2019, o 10:22
jestemjakajestem pisze: ↑25 czerwca 2019, o 17:15
Witaj wydaję mi się ze nie które zachowania są wynikiem układu nerwowego, bardzomwysoka wrazliwosc. U mnie nerwe miały badz maja 2 kuzynki, 2 ciotki, mama w młodości też miał co lepsze byla w podobnym wieku co ja jak się jej zaburzyla a i sjeszcze moja siostra starsza takze u mnie łapię tylko tą żeńską część . Moja ciocia ktora obecnie ma ponad 70 lat zachorowala jak milal 26 lat i miala barzdo ostre objawy, co lepsze odstawila leki po 2 miesiacach bo bylo jeszcze gorzej , chodzila do psychiatry i to pani doktor wytlumaczyla jej ze to choraba naszych obaw, myśli....ja ja bardzo podziwiam bo to byly lata 70 i nie bylo takiego dostepu do informacji jak teraz......wyszla z tego po 2 latch i do dzis nie ma zadnych objawów takze wszytsko zależy od nas, tylko czasem potrzebujemy pomocy aby nasz ktos dobrze nakierował.
Dziękuję Ci pięknie za odpowiedź. Pytam, bo właśnie zastanawiam się na ile może to być podyktowane genetycznie. Czytałam o tym ostatnio u Fox w "Opanować lęk" i troszkę mnie zdołowało, że to geny po części za to odpowiadają... A wszystko z racji tego, że urodziłam niedawno córeczkę i nie chciałabym, aby kiedykolwiek przez to przechodziła. Ale to chyba normalne

Pewnie masz dużą rację mówiąc, że to efekt układu nerwowego, wrażliwości itd. Jednak wrażliwość, emocjonalność i pewnego rodzaju zachowania, interpretacja zachowań innych wpływa na powstanie zaburzenia. Po prostu chciałabym usłyszeć, że to, że w rodzinie jest nerwica - nazwijmy to - od pokoleń, to nie znaczy, że będzie szerzyła się dalej i dalej...
Mam identyczne obawy

Także od niedawna mam dziecko i martwię się, by nie miało takich "jazd" jak ja, a patrząc w moją przeszłość w gruncie rzeczy zaburzenia lękowe miałem od dziecka (choć o tym nie wiedziałem). Dzieciństwo miałem ciężkie, niby wszystko miałem co chciałem, ale pijący ojciec, właściwie brak ojca i tylko przemoc psychiczna z jego strony i stan zagrożenia. Mama i babcia "znerwicowane" wszędzie widzące zagrożenie i niebezpieczeństwo, przejmujące się wszystkim "co ludzie powiedzą". Teraz nie chce popełniać tych samych błędów.
Myślę, że najważniejsze jest wychowanie. Geny wiadomo są, ale nie skazują nas od razu na porażkę i cierpienie. Czytałem gdzieś, że dobre pozytywne wychowanie, kontakt z dzieckiem i okazywana mu miłość to najlepsza szczepiona przeciwko depresji, nerwicom, etc.
Teraz tylko pytanie - w jaki sposób dobrze wychować dziecko, by nie przejęło naszych nerwicowych zachowań

? Macie jakieś książki co polecacie? Wychowanie w stylu skandynawskim?
W takim razie rozumiemy się

Ja zaburzenia od dziecka nie miałam. Gdybym tak powiedziała, to pewnie byłoby to nadużyciem, wyolbrzymieniem z mojej strony. Miałam trochę lęków, ale radziłam sobie z nimi. Nie dyktowały mi one rytmu dnia, nie warunkowały życia w jakiś szczególny sposób. Dopiero późniejsze lata, dorosłość i przede wszystkim ciąża (ryzyko wady genetycznej u dziecka) sprawiły, że się zaburzyłam. Dzieciństwo miałam fajne, nawet bardzo dobre. Ani mnie, ani mojemu bratu chyba niczego nie brakowało. Zawsze zadbani, najedzeni, obchodzone urodziny, imieniny, prezenty, niespodzianki, spotkania z rodziną - dalszą i bliższą. Jednak, aby to wszystko "spiąć" to trochę żałowałam i żałuję nadal niezbyt udanej relacji z mamą. Troszczyła się o mnie i kocham ją w głębi duszy, zależy mi na niej, ale nie do końca potrafiła zbudować taką relację "mama-córka". Wiesz, rozmowy o chłopakach, babskich sprawach itd. Mi jako wrażliwej dziewczynce, potem dziewczynie, kobiecie brakowało tego ogromnie. I zawsze powtarzałam sobie, że będę taką przyjaciółką dla swojej córki. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo przesadzić można we wszystkim.
I masz rację, geny nas jakoś tam warunkują, ale nie można zakładać z góry np. że dzieci osoby z domu dziecka same tam kiedyś trafią.

Wychowanie, dzieciństwo jest szalenie ważne. Dlatego będę starała się z mężem naprawić trochę te rzeczy, które zawiodły w naszych domach, choć wcale nie było w nich patologii. Trzeba pamiętać, że rodzicem idealnym nikt nie jest, ale wystarczy być wystarczająco dobrym
Na twoje pytanie, jak wychować dziecko, aby nie przejęło zachowań nerwicowych - obserwując swoje lata dzieciństwa, teraz z perspektywy - mogę powiedzieć:
1. zapewniając poczucie bezpieczeństwa (rodzice muszą nawzajem się kochać i szanować, bo nawet jeśli okazują miłość dziecku, ale między nimi samymi nie jest do końca za fajnie, to dziecko to widzi i odbiera jako pewnego rodzaju zagrożenie, boi się np. rozwodu);
2. nie nastawiając dziecka przeciwko żadnemu z rodziców
3. wspierać w osiągnięciach, sukcesach, ale i porażkach
4. pokazywać, że nieważne jest, co myślą inni, to nam ma być dobrze, to nasze życie
5. nie przejmować się porażką, udowodnić, że z każdego błędu możemy wyciągnąć wnioski i zamienić je w coś pozytywnego
6. spędzać aktywnie czas z dzieckiem, nie na zasadzie: "zajmij się sobą", "porób coś z bratem"
7. rozmawiając o emocjach, pytając, dociekając (sami wiemy, że jeśli się wygadamy przed kimś jest nam po prostu lżej)
i PRZEDE WSZYSTKIM kochać, przytulać, całować!!!
Co do książek, to sama jestem ciekawa. Może poszukam czegoś

Jak znajdziesz coś wartego uwagi, to daj znać proszę. A na marginesie, jak tam twoja droga w odburzaniu? Jesteś ku lepszemu?