Rodzina mnie niszczy psychicznie
: 23 listopada 2018, o 00:23
Witam
Chciałbym się trochę wyżalić i poprosić o jakąś poradę... Sytuacja u mnie wygląda następująco.. Mój brat od dłuższego czasu niszczy naszą rodzinę, myślę że trwa to już około 3-4 lat. Jak niszczy? A no w taki sposób że wyżywa się głównie na matce, pisząc z nią "litanie smsowe" i dyskutując na różne tematy milion razy. Wypisuje jej jak to był źle wychowany, że nienawidzi ojca i ogólnie że rodzice są tragiczni. Od dłuższego czasu również czepił się mnie i mojej narzeczonej. Wywala brudy takie o ktorych ja nawet nie pamiętam i do głowy by mi nie przyszło żeby rozpamiętywać takie rzeczy i analizować po milion razy. Rodzice przepisali mu mieszkanie w mieście i jego aktualnej żonie. Jego żona zrobiła taki syf w naszej rodzinie że się to w głowie nie mieści. Zrobiła mu wode z mózgu. Gość tak nienawidzi teraz naszej rodziny że chowa się przed matką jak ją zobaczy przypadkowo na mieście, albo nie przyjdzie pod dom rodzinny jak jedziemy do pracy, tylko czeka pod najbliższym sklepem, byleby się nie widzieć z rodzicami.
Wiem o tym że ojciec pastwił się nad nim w młodości, bo był nie ogarnięty i leniwy. Ja też nie miałem lekko, za wszelką cenę chciałem dogodzić ojcu. Matka robiła wszystko to co ojciec chciał, pod jego dyktando. Nie raz też były jakieś żałosne kłótnie, darcie w młodości. Ojca nie było w domu w ogóle, bo pracował na utryzmanie rodziny, matka wychowywała dzieci. On nie nawiązał w ogóle żadnego "fajnego" kontaktu między nami i nim. Do tego otworzyliśmy zespół muzyczny (ja, mój brat który niszczy rodzinke i ojciec) jakieś 7 lat temu. Mieliśmy zgraną ekipe, ale tyle było w tym nerwówki ojca, że masakra jakaś... Ojciec wprowadzał taką presje żeby wszystko było idealnie że to się mijało z celem wszystko. No ale brneliśmy w to bo co mieliśmy zrobić jako młode chłopaki? Kasa była to się nie przybierało uwagi zbytnio do kłótni itp...
Wydaje mi się że w pewnym momencie coś pękło w moim bracie kiedy zaczął zadawać się z aktualną żoną. Niestety ona zamiast próbować naprawić pewne rzeczy, obróciła go totalnie przeciwko naszej rodzinie... Zaczął nękać rodziców smsami, psychicznie się nad nimi pastwił, przestał odbierać telefony, spotykać się, wypisywał mi litanie na fb jaki ja to jestem zły, bo się nie uśmiechnąłem do jego żony w jakimś momencie albo inny bzdet... Matka to tak przeżywała i przeżywa że od razu wpada w depresje. Po nowej wymianie smsów, potrafi leżeć i łykać tylko tablekti na uspokojenie. Na zmiane jest na niego mega zła, a potem znowu myśli że nagle wszystko sie ułoży.
Oczywiście ja jestem w tym wszystkim pośrednikiem. Od nowego roku udało mi się tak ułożyć sytuacje że odchodze z firmy. Brat rok temu odsunął również ojca od firmy. Cała praca włożona przeze mnie i ojca przechodzi teraz na brata. Dostał mieszkanie od rodziców po ślubie. Dołożyli mu kasy do ślubu. Byli na ślubie, organizowali pod niego (mimo że on ciągle miał pretensje i się kłócił z rodzicami).
Aktualnie mieszkam z rodzicami, też musze się przełamywać ostro w stosunku do ojca bo czuje do niego pewien żal.. Ale staram się nie dokładać oliwy do ognia, tylko wygaduje się narzeczonej i staram się jakiś kontakt nawiązać z ojcem. Nie ma tragedii na dzień dzisiejszy. Niestety brat nadal jest odsunięty na maksa, matka nadal co jakiś czas płacze po kątach że nie ma z nim relacji. Gada mi żebym się z nim spotykał, rozmawiał, zapraszał na pizze itp. Niestety ja jak o tym słyszę to mi się wymiotować chce.... Dostaje takich emocji złości, agresji, depresji, że czasem jest mi mega ciężko.... Nie mogę też patrzeć jak matka chodzi w depresyjnym stanie, beczy i przechodzić obojętnie obok tego.... Jest to pewna gra na moich uczuciach ze strony matki... Ojciec od razu dostaje nerwówki jak o tym słyszy i się ulatnia do pracy (ogólnie to pracoholik).
Niedługo biorę ślub, trzeba będzie jeździć po rodzinie, zapraszać, swoją rodzine ogarnąć itp. Jak ja mam do tego podejść? Co ja powinienem zrobić...? Lecze się na nerwice od 7-8 lat o własnych siłach, brałem antydepresanty 3-4 miechy, byłem u psychologa który mi oświadczył że musielibyśmy całą rodziną przyjść na terapie żeby cokolwiek mogło ruszyć - to nie możliwe. Ja naprawdę nie mam siły tego wszystkiego znosić, co zbuduje w sobie kilka dnia spokoju emocjonalnego to znowu coś się musi wydarzyć ze strony brata/matki/brata żony co rozwala mnie... Jednak to rodzina i nie mogę obojętnie obok tego przechodzić.. Emocje szaleją... Z jednej strony złość na ojca który zapoczątkował takie stosunki. Z drugiej strony złość na brata który w ogóle nie dąży do pojednania i uspokojenia, tylko ciągle dokłada oliwy do ognia. Z trzeciej strony współczucie matce, która cierpi z tego powodu, a bardzo by chciała żebyśmy mieli jakieś relacje wszyscy...
Wiele spraw nie opisałem, bo robie to w bólu emocjonalnym i jest mi ciężko... To ogólnie dłuższa historia, ale nie chce tutaj pisać powieści... Co ja powinienem zrobić...?
Chciałbym się trochę wyżalić i poprosić o jakąś poradę... Sytuacja u mnie wygląda następująco.. Mój brat od dłuższego czasu niszczy naszą rodzinę, myślę że trwa to już około 3-4 lat. Jak niszczy? A no w taki sposób że wyżywa się głównie na matce, pisząc z nią "litanie smsowe" i dyskutując na różne tematy milion razy. Wypisuje jej jak to był źle wychowany, że nienawidzi ojca i ogólnie że rodzice są tragiczni. Od dłuższego czasu również czepił się mnie i mojej narzeczonej. Wywala brudy takie o ktorych ja nawet nie pamiętam i do głowy by mi nie przyszło żeby rozpamiętywać takie rzeczy i analizować po milion razy. Rodzice przepisali mu mieszkanie w mieście i jego aktualnej żonie. Jego żona zrobiła taki syf w naszej rodzinie że się to w głowie nie mieści. Zrobiła mu wode z mózgu. Gość tak nienawidzi teraz naszej rodziny że chowa się przed matką jak ją zobaczy przypadkowo na mieście, albo nie przyjdzie pod dom rodzinny jak jedziemy do pracy, tylko czeka pod najbliższym sklepem, byleby się nie widzieć z rodzicami.
Wiem o tym że ojciec pastwił się nad nim w młodości, bo był nie ogarnięty i leniwy. Ja też nie miałem lekko, za wszelką cenę chciałem dogodzić ojcu. Matka robiła wszystko to co ojciec chciał, pod jego dyktando. Nie raz też były jakieś żałosne kłótnie, darcie w młodości. Ojca nie było w domu w ogóle, bo pracował na utryzmanie rodziny, matka wychowywała dzieci. On nie nawiązał w ogóle żadnego "fajnego" kontaktu między nami i nim. Do tego otworzyliśmy zespół muzyczny (ja, mój brat który niszczy rodzinke i ojciec) jakieś 7 lat temu. Mieliśmy zgraną ekipe, ale tyle było w tym nerwówki ojca, że masakra jakaś... Ojciec wprowadzał taką presje żeby wszystko było idealnie że to się mijało z celem wszystko. No ale brneliśmy w to bo co mieliśmy zrobić jako młode chłopaki? Kasa była to się nie przybierało uwagi zbytnio do kłótni itp...
Wydaje mi się że w pewnym momencie coś pękło w moim bracie kiedy zaczął zadawać się z aktualną żoną. Niestety ona zamiast próbować naprawić pewne rzeczy, obróciła go totalnie przeciwko naszej rodzinie... Zaczął nękać rodziców smsami, psychicznie się nad nimi pastwił, przestał odbierać telefony, spotykać się, wypisywał mi litanie na fb jaki ja to jestem zły, bo się nie uśmiechnąłem do jego żony w jakimś momencie albo inny bzdet... Matka to tak przeżywała i przeżywa że od razu wpada w depresje. Po nowej wymianie smsów, potrafi leżeć i łykać tylko tablekti na uspokojenie. Na zmiane jest na niego mega zła, a potem znowu myśli że nagle wszystko sie ułoży.
Oczywiście ja jestem w tym wszystkim pośrednikiem. Od nowego roku udało mi się tak ułożyć sytuacje że odchodze z firmy. Brat rok temu odsunął również ojca od firmy. Cała praca włożona przeze mnie i ojca przechodzi teraz na brata. Dostał mieszkanie od rodziców po ślubie. Dołożyli mu kasy do ślubu. Byli na ślubie, organizowali pod niego (mimo że on ciągle miał pretensje i się kłócił z rodzicami).
Aktualnie mieszkam z rodzicami, też musze się przełamywać ostro w stosunku do ojca bo czuje do niego pewien żal.. Ale staram się nie dokładać oliwy do ognia, tylko wygaduje się narzeczonej i staram się jakiś kontakt nawiązać z ojcem. Nie ma tragedii na dzień dzisiejszy. Niestety brat nadal jest odsunięty na maksa, matka nadal co jakiś czas płacze po kątach że nie ma z nim relacji. Gada mi żebym się z nim spotykał, rozmawiał, zapraszał na pizze itp. Niestety ja jak o tym słyszę to mi się wymiotować chce.... Dostaje takich emocji złości, agresji, depresji, że czasem jest mi mega ciężko.... Nie mogę też patrzeć jak matka chodzi w depresyjnym stanie, beczy i przechodzić obojętnie obok tego.... Jest to pewna gra na moich uczuciach ze strony matki... Ojciec od razu dostaje nerwówki jak o tym słyszy i się ulatnia do pracy (ogólnie to pracoholik).
Niedługo biorę ślub, trzeba będzie jeździć po rodzinie, zapraszać, swoją rodzine ogarnąć itp. Jak ja mam do tego podejść? Co ja powinienem zrobić...? Lecze się na nerwice od 7-8 lat o własnych siłach, brałem antydepresanty 3-4 miechy, byłem u psychologa który mi oświadczył że musielibyśmy całą rodziną przyjść na terapie żeby cokolwiek mogło ruszyć - to nie możliwe. Ja naprawdę nie mam siły tego wszystkiego znosić, co zbuduje w sobie kilka dnia spokoju emocjonalnego to znowu coś się musi wydarzyć ze strony brata/matki/brata żony co rozwala mnie... Jednak to rodzina i nie mogę obojętnie obok tego przechodzić.. Emocje szaleją... Z jednej strony złość na ojca który zapoczątkował takie stosunki. Z drugiej strony złość na brata który w ogóle nie dąży do pojednania i uspokojenia, tylko ciągle dokłada oliwy do ognia. Z trzeciej strony współczucie matce, która cierpi z tego powodu, a bardzo by chciała żebyśmy mieli jakieś relacje wszyscy...
Wiele spraw nie opisałem, bo robie to w bólu emocjonalnym i jest mi ciężko... To ogólnie dłuższa historia, ale nie chce tutaj pisać powieści... Co ja powinienem zrobić...?