Nie zwracaj na to uwagi
: 23 sierpnia 2018, o 21:09
Sorry że tak może zaśmiecam forum, bo wałkuje w swoim życiu ciągle jeden i ten sam temat, ale napisanie tego gdziekolwiek i świadomość, że ktoś to przeczyta działa na mnie trochę oczyszczająco.
Całe życie próbuje coś osiągnąć i o ile w życiu zawodowym idzie mi świetnie, o tyle zawsze w życiu uczuciowym nie miałem szczęścia. Nic mi nie brakuje, utrzymuje się sam, mam kilka pasji i wydaje mi się niekonwencjonalnych pomysłów na siebie, swoją przyszłość i kilka niecodziennych marzeń. Brzydki chyba też nie jestem i w miarę możliwości dbam o swój wygląd.
Mimo swojej introwertycznej natury, dość ciągnie mnie ostatnio do ludzi. Nie siedzę zbyt dużo w domu, staram się spotykać ze znajomymi w ramach możliwości, chodzę na różne eventy, grupy itd.
Wydaje mi się że pod tym względem nie jestem tzw. przegrywem, ale mimo to gdzieś we mnie jest problem.
Nie wiem, czy mam wypaczony mózg przez pornografię? Może coś nie tak z moim wychowaniem. Nie wiem, gdzie leży problem, ale mam problem w kontaktach z kobietami. Wymagają one ode mnie sporo wysiłku, dają stres i często nic więcej, a czasem wręcz przeciwnie, zabierają jakąś część pewności siebie.
Próbowałem zagadać do nieznanej dziewczyny "na ulicy" porażka, próbowałem spotykać się tak na luzie z niedawno poznaną dziewczyną, znów to samo (często czuje się oszukiwany i zwodzony, bo odwołują spotkanie albo zwyczajnie nie odpisują), próbowałem nawet tindera, ale strasznie nudzi nie poznawanie ludzi w ten sposób, starannie się o ciekawą rozmowę, budowanie relacji, która i tak skończy się nagle i nie spodziewanie i nawet nie zobaczę tej osoby na oczy. Tak to się właśnie zazwyczaj kończy i nie chce mi się już nawet próbować z kimś rozmawiać, co przyniesie mi jedynie trochę stresu i kolejną porażkę.
Próbuje czasem zająć się czymś innym i nie myśleć, ale to wraca z czasem coraz szybciej. Fajnie byłoby mieć bliską osobę.
Mam tylko nadzieję że nie umrę w samotności.
Całe życie próbuje coś osiągnąć i o ile w życiu zawodowym idzie mi świetnie, o tyle zawsze w życiu uczuciowym nie miałem szczęścia. Nic mi nie brakuje, utrzymuje się sam, mam kilka pasji i wydaje mi się niekonwencjonalnych pomysłów na siebie, swoją przyszłość i kilka niecodziennych marzeń. Brzydki chyba też nie jestem i w miarę możliwości dbam o swój wygląd.
Mimo swojej introwertycznej natury, dość ciągnie mnie ostatnio do ludzi. Nie siedzę zbyt dużo w domu, staram się spotykać ze znajomymi w ramach możliwości, chodzę na różne eventy, grupy itd.
Wydaje mi się że pod tym względem nie jestem tzw. przegrywem, ale mimo to gdzieś we mnie jest problem.
Nie wiem, czy mam wypaczony mózg przez pornografię? Może coś nie tak z moim wychowaniem. Nie wiem, gdzie leży problem, ale mam problem w kontaktach z kobietami. Wymagają one ode mnie sporo wysiłku, dają stres i często nic więcej, a czasem wręcz przeciwnie, zabierają jakąś część pewności siebie.
Próbowałem zagadać do nieznanej dziewczyny "na ulicy" porażka, próbowałem spotykać się tak na luzie z niedawno poznaną dziewczyną, znów to samo (często czuje się oszukiwany i zwodzony, bo odwołują spotkanie albo zwyczajnie nie odpisują), próbowałem nawet tindera, ale strasznie nudzi nie poznawanie ludzi w ten sposób, starannie się o ciekawą rozmowę, budowanie relacji, która i tak skończy się nagle i nie spodziewanie i nawet nie zobaczę tej osoby na oczy. Tak to się właśnie zazwyczaj kończy i nie chce mi się już nawet próbować z kimś rozmawiać, co przyniesie mi jedynie trochę stresu i kolejną porażkę.
Próbuje czasem zająć się czymś innym i nie myśleć, ale to wraca z czasem coraz szybciej. Fajnie byłoby mieć bliską osobę.
Mam tylko nadzieję że nie umrę w samotności.