Strona 1 z 1

DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 23 lipca 2018, o 22:47
autor: Lemontree_ona
Jak rozmawiać z osobą DDA? Co zrobić, żeby odezwała się i nie zamykała w sobie?
Prośby nie pomagają, sensowne argumenty też nie. Ten człowiek zachowuje się, jak upośledzony umysłowo, zamyka się w sobie i nie reaguje na nic.. Sama nie wiem, ale wydaje mi się, że nie widzi problemu. Uważa, że z nim jest wszystko ok. Nie ma w nim żadnych emocji, ani złych ani dobrych, jest, jak kukła, lalka.
Odizolował się od ludzi, podjął pracę, gdzie tak naprawdę kontakt z ludźmi jest znikomy. Mieszka na prowincji. Nie ma żadnych potrzeb.
Może to tylko moje zdanie, jednak z boku wygląda to koszmarnie.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 27 lipca 2018, o 02:55
autor: Ciasteczko
Wiesz, mogę wnioskować tylko po tym,co piszesz tu na forum,więc mogę trafić , jak kulą w płot, ale pierwsze co mi przyszło do głowy - nie da się pomóc komuś, kto pomocy nie chce, bądź kto nie jest na nią gotowy.Czasem cięzko to zaakceptować,gdy to ktoś ważny dla nas.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 28 lipca 2018, o 23:49
autor: Lemontree_ona
Ciasteczko pisze:
27 lipca 2018, o 02:55
Wiesz, mogę wnioskować tylko po tym,co piszesz tu na forum,więc mogę trafić , jak kulą w płot, ale pierwsze co mi przyszło do głowy - nie da się pomóc komuś, kto pomocy nie chce, bądź kto nie jest na nią gotowy.Czasem cięzko to zaakceptować,gdy to ktoś ważny dla nas.

Trafiłaś w sedno. Nie w płot. Ciężko...Szkoda.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 29 lipca 2018, o 08:02
autor: kogelmogel
No, on musi chcieć. To pierwszy krok, który czasem późno lub nigdy nie następuje, niestety :( Pomogłaby mu terapia dla DDA (grupowa np.) - ale znowu, musi chcieć

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 29 lipca 2018, o 10:23
autor: Lemontree_ona
kogelmogel pisze:
29 lipca 2018, o 08:02
No, on musi chcieć. To pierwszy krok, który czasem późno lub nigdy nie następuje, niestety :( Pomogłaby mu terapia dla DDA (grupowa np.) - ale znowu, musi chcieć
W sumie to już trochę odpuściłam. Nie mam siły i nie daję rady. Wypompowana jestem zupełnie. Może zwyczajnie powinnam odpuścić, może jest ktoś, kto zaakceptuje go takim, jaki jest.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 29 lipca 2018, o 23:07
autor: Victor
Ale to ktoś Tobie bliski? Czy koniecznie na ten moment musisz go próbować zmienić?

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 10:18
autor: Lemontree_ona
Victor pisze:
29 lipca 2018, o 23:07
Ale to ktoś Tobie bliski? Czy koniecznie na ten moment musisz go próbować zmienić?
Dzień Dobry,
Bardzo bliski...był.
Mieszkaliśmy razem półtora roku. Chcieliśmy stworzyć "rodzinę". Oboje jesteśmy po przejściach. Mamy dzieci i to one najbardziej cierpiały.
On jest DDA - to usłyszałam, jak poszłam na terapię, do psychologa. Musiałam się zacząć leczyć po tym czasie. Po opowieściach o nim i o tym, jak się zachowuje, co mnie doprowadza do ogromnej frustracji, Pani Psycholog od razu zapytała, czy nie pochodzi z rodziny, w której był alkohol, bo opowieść o nim, to jak typowe zachowania DDA.
Nigdy na to nie wpadłam, chociaż wiedziałam, że ojciec jego jest alkoholikiem. Obecnie trzeźwym, jednak jest.
Ja jestem DDD - wychowana bez ojca od urodzenia, bez mężczyzn w swoim otoczeniu.
Jest dobry człowiekiem, chyba... bo ja nie wiem kim on jest. Czasami mam wrażenie, że go nie znam. Jest, jak obcy. Zero emocji, nie chce ze mną rozmawiać.
Wyprowadził się, jednak nadal utrzymujemy kontakt, zależy mi na nim. Jemu podobno też na nas. Jednak to są tylko słowa, bez pokrycia w czynach. Jest taki nijaki. Nie mam w nim oparcia, żadnego. Nie mówi o tym co czuje, co myśli, chyba, że go zapytam wprost. Wtedy czuję, że wymuszam...Ja też jestem pokręcona mocno. Pewnie dlatego nie jest łatwo.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 13:15
autor: FuriaSL
Lemontree_ona pisze:
23 lipca 2018, o 22:47
Jak rozmawiać z osobą DDA? Co zrobić, żeby odezwała się i nie zamykała w sobie?
Prośby nie pomagają, sensowne argumenty też nie. Ten człowiek zachowuje się, jak upośledzony umysłowo, zamyka się w sobie i nie reaguje na nic.. Sama nie wiem, ale wydaje mi się, że nie widzi problemu. Uważa, że z nim jest wszystko ok. Nie ma w nim żadnych emocji, ani złych ani dobrych, jest, jak kukła, lalka.
Odizolował się od ludzi, podjął pracę, gdzie tak naprawdę kontakt z ludźmi jest znikomy. Mieszka na prowincji. Nie ma żadnych potrzeb.
Może to tylko moje zdanie, jednak z boku wygląda to koszmarnie.
Moj byly partner nie jest DDA.Ale opisalam go i zasz zwiazek tu na forum.
To co piszesz to jest doslownie jak on.Tylko podobno ma schizofrenie paranoidalna.On umial byc "normalny" mowic sensownie,logicznie..ale w chwilach gorszych klotnia,nieporozumienie,jakies moje prosby co mu się nie spodobaly to zachowywal sie wlasnie tak jak Ty opisujesz.
Ja bylam wykonczona nerwowo mowieniem do sciany,ja przechodzilam juz w krzyk i płacz z niemocy"odezwij sie mowie do Ciebie!" a on patrzyl na mnie bezmyslnie twardo tak i nie mowil nic.
Tylko ze on ma zainteresownia wrecz obsesyjne na jeden temat swojego hobny.Jakos sie udziela miedzy ludzmi ciekawi go wiele tematow.Tylko to zachowanie : mowilam cos co nie chcial sluchac,czy zadawalam pytanie-on nucil pod nosem melodyjki,plakalam-stawal sie milczacy i zimny,chamski do bólu dla mnie,nie pisalam sms tez nie pisal,pytalam czemu tak mnie traktuje odpowiadał "bo tak chcesz byc traktowana".
Teraz ja sie lecze u psychiatry po tym zwiazku.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 13:30
autor: FuriaSL
[/quote]

Dzień Dobry,
Bardzo bliski...był.
Mieszkaliśmy razem półtora roku. Chcieliśmy stworzyć "rodzinę"
Musiałam się zacząć leczyć po tym czasie.
Ja jestem DDD - wychowana bez ojca od urodzenia, bez mężczyzn w swoim otoczeniu.
Jest dobry człowiekiem, chyba... bo ja nie wiem kim on jest. Czasami mam wrażenie, że go nie znam. Jest, jak obcy. Zero emocji, nie chce ze mną rozmawiać.
Jest taki nijaki. Nie mam w nim oparcia, żadnego. Nie mówi o tym co czuje, co myśli, chyba, że go zapytam wprost. Wtedy czuję, że wymuszam...Ja też jestem pokręcona mocno. Pewnie dlatego nie jest łatwo.
[/quote]

Pod te wybrane zdania tez sie podpinam.Wypisz wymaluj..z tym ze ja mieszkalam z nim 4 mies.A potem ponad rok związek na odleglosc.
Ja jestem wychowana jak Ty.Bez ojca.Bardzo mi zalezalo na glebokiej wiezi z nim..ale on jest taki jak Ty piszesz.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 17:18
autor: Lemontree_ona
FuriaSL pisze:
30 lipca 2018, o 13:30
Dzień Dobry,
Bardzo bliski...był.
Mieszkaliśmy razem półtora roku. Chcieliśmy stworzyć "rodzinę"
Musiałam się zacząć leczyć po tym czasie.
Ja jestem DDD - wychowana bez ojca od urodzenia, bez mężczyzn w swoim otoczeniu.
Jest dobry człowiekiem, chyba... bo ja nie wiem kim on jest. Czasami mam wrażenie, że go nie znam. Jest, jak obcy. Zero emocji, nie chce ze mną rozmawiać.
Jest taki nijaki. Nie mam w nim oparcia, żadnego. Nie mówi o tym co czuje, co myśli, chyba, że go zapytam wprost. Wtedy czuję, że wymuszam...Ja też jestem pokręcona mocno. Pewnie dlatego nie jest łatwo.
[/quote]

Pod te wybrane zdania tez sie podpinam.Wypisz wymaluj..z tym ze ja mieszkalam z nim 4 mies.A potem ponad rok związek na odleglosc.
Ja jestem wychowana jak Ty.Bez ojca.Bardzo mi zalezalo na glebokiej wiezi z nim..ale on jest taki jak Ty piszesz.
[/quote]

I jak się to skończyło? Każde poszło w swoją stronę?
Najgorsze jest to, że ja nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań, nie chodzi mi o kasę, samochody, mieszkanie, wczasy, ciuszki, zakupy...chodzi mi właśnie o więź, o rozmowy, o wsparcie słowne choćby...
Chodzi mi o seks, namiętny, bliskość, chęć, pożądanie...
A to wszystko jest tak odległe, jakbym pragnęła gwiazdki z nieba i była sfrustrowana bo jej nie otrzymałam...
Jest "dobry", bo mnie nie skrzywdzi, tylko nie wiem czy z samej w sobie dobroci, czy ze słabości charakteru...
Jestem silną osobą, bardzo silną, dostałam po dupie ostro, więc mało co mnie łamie, ale jak kocham...to polegam na najmniejszym zakręcie...

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 20:57
autor: FuriaSL
Lemontree_ona pisze:
30 lipca 2018, o 17:18

I jak się to skończyło? Każde poszło w swoją stronę?
Najgorsze jest to, że ja nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań, nie chodzi mi o kasę, samochody, mieszkanie, wczasy, ciuszki, zakupy...chodzi mi właśnie o więź, o rozmowy, o wsparcie słowne choćby...
Chodzi mi o seks, namiętny, bliskość, chęć, pożądanie...
A to wszystko jest tak odległe, jakbym pragnęła gwiazdki z nieba i była sfrustrowana bo jej nie otrzymałam...
Jest "dobry", bo mnie nie skrzywdzi, tylko nie wiem czy z samej w sobie dobroci, czy ze słabości charakteru...
Jestem silną osobą, bardzo silną, dostałam po dupie ostro, więc mało co mnie łamie, ale jak kocham...to polegam na najmniejszym zakręcie...

A no tak ze mataczyl rok ze zamieszkamy razem a robil.wszystko by tak nie bylo..a potem jak wytknelam mu ze wychwala na pol nagie kobiety na fb(co mnie upokorzylo) to rozeźlil sie i następnego dnia z pelnia okrucienstwa slownego wobec mnie poszedl sobie ,zostawiajac mnie w ataku histerii doslownie tak bylam zszokowana zdarzeniem.
Leswo doszlam do domu.Dzwonilam do szpitala do psychiatry z prośbą o pomoc takie mam napady lęku-on byl przerazajacy mowil mi ze mnie kocha na wieki ,calowal,przytulal,pisal..a w kilka dni potem potraktował jak nic nie warte scierwo.Z poczuciem winy ze ja wszystko rozwalilam (bo smialam.oczekiwac tego co Ty piszesz-piszesz-bliskości,zaangazowania,wspolnych dzialan,czulosci,rozmow,czasu razem) a on byl ten wspaniały.

Jestem taka jak Ty z tego opisu.
Nie mogę sie pozbierac po nim,czuje sie jak rozbita o ściane.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 30 lipca 2018, o 21:36
autor: Lemontree_ona
FuriaSL pisze:
30 lipca 2018, o 20:57
Lemontree_ona pisze:
30 lipca 2018, o 17:18

I jak się to skończyło? Każde poszło w swoją stronę?
Najgorsze jest to, że ja nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań, nie chodzi mi o kasę, samochody, mieszkanie, wczasy, ciuszki, zakupy...chodzi mi właśnie o więź, o rozmowy, o wsparcie słowne choćby...
Chodzi mi o seks, namiętny, bliskość, chęć, pożądanie...
A to wszystko jest tak odległe, jakbym pragnęła gwiazdki z nieba i była sfrustrowana bo jej nie otrzymałam...
Jest "dobry", bo mnie nie skrzywdzi, tylko nie wiem czy z samej w sobie dobroci, czy ze słabości charakteru...
Jestem silną osobą, bardzo silną, dostałam po dupie ostro, więc mało co mnie łamie, ale jak kocham...to polegam na najmniejszym zakręcie...

A no tak ze mataczyl rok ze zamieszkamy razem a robil.wszystko by tak nie bylo..a potem jak wytknelam mu ze wychwala na pol nagie kobiety na fb(co mnie upokorzylo) to rozeźlil sie i następnego dnia z pelnia okrucienstwa slownego wobec mnie poszedl sobie ,zostawiajac mnie w ataku histerii doslownie tak bylam zszokowana zdarzeniem.
Leswo doszlam do domu.Dzwonilam do szpitala do psychiatry z prośbą o pomoc takie mam napady lęku-on byl przerazajacy mowil mi ze mnie kocha na wieki ,calowal,przytulal,pisal..a w kilka dni potem potraktował jak nic nie warte scierwo.Z poczuciem winy ze ja wszystko rozwalilam (bo smialam.oczekiwac tego co Ty piszesz-piszesz-bliskości,zaangazowania,wspolnych dzialan,czulosci,rozmow,czasu razem) a on byl ten wspaniały.

Jestem taka jak Ty z tego opisu.
Nie mogę sie pozbierac po nim,czuje sie jak rozbita o ściane.
Daleko mi do ideału.
post152757.html#p152757 - tutaj dowód tego, jak się czułam...ale już się tak nie czuję. Potrafię przyznać się do błędu, jednak nie jestem potworem. Jeśli ktoś, kto twierdzi, że mnie kocha, że nie chce mnie stracić, zachowuje się tak, jakby wszystko było pozorem... trudno. Nadal chcę, jak przestanę chcieć, nic mnie nie przekona, że warto...
Też długo myślałam, że rozwaliłam ten związek, bo on był wiecznie ofiarą. Moją ofiarą. Oczywiście, że tak. Zrozumiałam dzięki terapii wiele. Ja chcę być inna, dla siebie. Bo kochając siebie, będę umiała kochać innych. Jednak nie za wszelką cenę, nie w zamian z utratę zdrowie.

Re: DDA jak dotrzeć, żeby nie ranić?

: 31 lipca 2018, o 06:58
autor: FuriaSL
No ja jestem na etapie ,ze stracilam szansę na zwiazek bo smialam oczekiwac zainteresowania i zaangazowania ,ze oczekiwanie czulosci,kompromisu,wspolnego czasu,czucia sie wazna to cos złego.
Nigdy nie czulam sie wazna moze na poczatku jak zabiegal o mnie.

Najbardziej neka mnie pytanie co mu jest ze jest taki?No bo widzial w jakim stanie mnie zostawia i mial to zupełnie gdzies.Teraz ja sie lecze w miejscu gdzie on pracuje a nawet mu nie wstyd ze tam mnie doprowadzil..jak swoja (była) zone zreszta.
Nie umiem nie kochac z dnia na dzien.