Niszczenie siebie? Stach, pustka...
: 4 lutego 2018, o 10:05
Wiem że nie chcesz mnie czytać, że nie możesz na mnie patrzeć, nie dziwi mnie to wcale, bo tak jak napisałeś to moja zasługa na którą pracowałam długo...wiem że zrujnowałam ten związek...zrobiłam to świadomie a teraz cierpię, bo wcale tego nie chciałam...zrobiłam to ze strachu przed tym co nastąpiło, ze strachu przed odrzuceniem i cierpieniem...nie ma w tym logiki jednak panicznie bałam się zawsze że odejdziesz, że nie jestem taka osoba, jaka chciałbyś żebym była, że nie spełniam twoich oczekiwań i jesteś ze mną z litości...że nigdy nie pokochasz mnie, bo ja nie daje się kochać...tak bardzo chciałam być dla ciebie wyjątkowa, że jak zaczęłam zauważać że to nie jest możliwe, niszczyłam wszystko, żebyś odszedł, bo faktycznie nie jestem taka jakbyś chciał...nie wyobrażałam sobie co będzie jak odejdziesz...nie chciałam być sama i myślałam że nic nie jest w stanie tego zmienić...może za późno zacząłeś reagować na moje złe zachowania, bo ta granica została przeciągnięta bardzo daleko, a ja ciągle chciałam ją przesuwać, nie zastanawiając się nad tym, że kiedyś będzie kres...może wydawało mi się że nigdy nie odejdziesz bo przecież nie masz gdzie...może myślałam, że skoro mnie kochasz to będziesz tak pozwalał mi się ranić ciągle...nie wiem...wiem jedno...kochałam cię i wierzyłam że będziemy razem...nie umiem być z kimś bo boje się że ten ktoś mnie zostawi w najmniej oczekiwanym momencie, że jak będę dobra i kochana to zostanę wykorzystana...ten lek niszczy mnie od środka...chciałam dać ci wszystko co mam najlepsze dałam ból i przykrość...robiłam wszystko żebyś nie chciał mnie znać, żebyś nie chciał mnie pamiętać, bo wydawało mi się, że jak okaże jak bardzo żałuję że odszedłeś to będę słaba a Ty wykorzystasz to przeciwko mnie...robiłam wszystko odwrotnie niż pragnęłam, bałam się że nie chcesz ze mną być i nie umiałam sobie poradzić z tym że masz mnie dość...mimo że sama stawałam na głowie, żeby tak było, to cierpiałam strasznie...bałam się swojej słabości, tego że nic więcej nie chcę, jak szczerej prawdziwej miłości po grób...tak panicznie się tego boje, że nie umiem okazywać tego co czuje, bo atakując jestem w danym momencie silniejsza, jestem góra, góra, która sięga dna, żeby nie zostać skrzywdzona...zawiodłam siebie bardzo...nie jestem w stanie sobie wybaczyć tego co się stało...może czas mi pozwoli trochę ukoić ból, który sama sobie zadałam...sama sobie dodawałam cierpienia, im bardziej czułam że cię tracę, tym bardziej ze złości na siebie potęgowałam gniew, który kierowałam w twoją stronę...Chce żebyś mi wierzył, że byłeś dla mnie kimś wyjątkowym, kimś kto pokazał mi, jak się powinno kochać, jak szanuje się osobę, która jest dla nas ważna...pokazałeś mi ciepło, którego nie znałam...tak bardzo potrzebowałam tego wszystkiego, że przestałam wierzyć, że to mam...zaczęłam wątpić, bo całe życie wątpiłam w siebie...więc zaczęłam myśleć, że dlaczego niby miałabym dostać coś, na co zasługują tylko dobrzy ludzie...nie czułam, że zasłużyłam, że mogę być kim dla kogoś...nie nauczono mnie kochać i pozwolić kochać siebie samą...nie umiem być szczęśliwa, bo od razu czuje strach, że to stracę, że to się skończy...wiem, jak byłam podła i przykra, wiem jak wiele przykrości ci dałam..że byłam okrutna i niszczyłam to co dla nas obojga było najważniejsze...poczucie bezpieczeństwa...dom i miłość...
Straciłam wszystko co było dla mnie najważniejsze...może kiedyś uwierzysz w te słowa, które napisałam, tak jak zrozumiałam po czasie co zrobiłam...
Nie przeczytałam tego nawet...bo znowu stchorze i nie wyśle tego, żeby nie być malutka bezbronna osóbką, która .nie umie teraz żyć...ta beznadzieja na własne życzenie wypełnia mnie cała...
Wiem że mi kiedyś wybaczysz...a czas potrzebny na to będzie na pewno długi...najważniejsze że w końcu zebrałam się na ogromną szczerość wobec siebie samej, bo oszukiwałam się ciągle ...najważniejsze, że zrozumiałam, jak ogromną pustkę zrobiłam swoim zachowaniem w nas...pamiętaj, że wiem, że się starałeś, że nie bałeś się okazywać mi szacunku, pomimo wielu sytuacji, gdzie szacunek mi się nie należał...to wróciło do mnie że zdwojoną siła...to ja jestem pełna złych emocji...wiem, że mnie kochałeś...wiem, że chciałeś dla nas dobrze, wiem, że wierzyłeś, że to się uda...gdybym i ja uwierzyła pewnie by tak było, bo oboje chcieliśmy tak mało a jednocześnie dużo...chcieliśmy być potrzebni komuś i kochani...
Straciłam wszystko co było dla mnie najważniejsze...może kiedyś uwierzysz w te słowa, które napisałam, tak jak zrozumiałam po czasie co zrobiłam...
Nie przeczytałam tego nawet...bo znowu stchorze i nie wyśle tego, żeby nie być malutka bezbronna osóbką, która .nie umie teraz żyć...ta beznadzieja na własne życzenie wypełnia mnie cała...
Wiem że mi kiedyś wybaczysz...a czas potrzebny na to będzie na pewno długi...najważniejsze że w końcu zebrałam się na ogromną szczerość wobec siebie samej, bo oszukiwałam się ciągle ...najważniejsze, że zrozumiałam, jak ogromną pustkę zrobiłam swoim zachowaniem w nas...pamiętaj, że wiem, że się starałeś, że nie bałeś się okazywać mi szacunku, pomimo wielu sytuacji, gdzie szacunek mi się nie należał...to wróciło do mnie że zdwojoną siła...to ja jestem pełna złych emocji...wiem, że mnie kochałeś...wiem, że chciałeś dla nas dobrze, wiem, że wierzyłeś, że to się uda...gdybym i ja uwierzyła pewnie by tak było, bo oboje chcieliśmy tak mało a jednocześnie dużo...chcieliśmy być potrzebni komuś i kochani...