Ogromny strach o partnera / bliskich
: 21 stycznia 2018, o 18:01
Witam. Powracam tu po kilku ładnych miesiącach, z nowym kontem, bo stare pod tym samym nickiem chyba zostało usunięte.
Muszę się wygadac, może to mi jakoś pomoże..
Chorobliwie martwię się o mojego partnera, o rodzinę często też. We wcześniejszym związku, który trwał 5 lat i był ogromną dawką różnych emocji, w 95% tych złych, ciągły stres, nerwy i martwienie się, ale tu było uzsadanione, nerwice już w tym czasie oczywiście miałam, a te wydarzenia tylko ją pogłębiały, ogólnie pochodzę z mocno dysfunkcujnej rodziny, więc to też oddziałuje dość mocno na całokształt, bo życie było niezbyt lekkie.
Mam cudownego faceta, naprawdę w końcu udało mi się znaleźć kogoś z kim NA SERIO jestem szczęśliwa, ale mam też w sobie dużo niepoukladanych spraw.. I trochę to moje szczęście jest burzone. Za tydzień mój facet będzie miał lot samolotem - 5 godzin i oczywiście cały czas ta natrętna myśl, że coś mu się stanie.. I że go zabraknie, że znów będę nieszczęśliwa, bo przecież na to szczęście nie zasługuje. Nie umiem normalnie funkcjonować.. Nie chcę jemu zawracać głowy za każdym razem, bo nie chce dawać mu złej energii. A co do energii.. Chyba przedawkowałam rozmój osobisty, bo chciałam sobie pomóc tematem "przyciąganie", a narobiłam sobie krzywdy, martwię się, że moje myśli się ziszczą i rzeczywiście coś będzie.. Byle co traktuje jako znak, nie umiem się cieszyć ze wspólnych chwil, bo boje się, że to ostatnie, oczywiście całe funkcjonowanie już jest zaburzone.. Zaraz ze sobą zwariuje, a przecież nie mogę tak żyć, wiecznie się bać i drżeć o każdą bliską mi osobę, bo to nie jest życie..
Muszę się wygadac, może to mi jakoś pomoże..
Chorobliwie martwię się o mojego partnera, o rodzinę często też. We wcześniejszym związku, który trwał 5 lat i był ogromną dawką różnych emocji, w 95% tych złych, ciągły stres, nerwy i martwienie się, ale tu było uzsadanione, nerwice już w tym czasie oczywiście miałam, a te wydarzenia tylko ją pogłębiały, ogólnie pochodzę z mocno dysfunkcujnej rodziny, więc to też oddziałuje dość mocno na całokształt, bo życie było niezbyt lekkie.
Mam cudownego faceta, naprawdę w końcu udało mi się znaleźć kogoś z kim NA SERIO jestem szczęśliwa, ale mam też w sobie dużo niepoukladanych spraw.. I trochę to moje szczęście jest burzone. Za tydzień mój facet będzie miał lot samolotem - 5 godzin i oczywiście cały czas ta natrętna myśl, że coś mu się stanie.. I że go zabraknie, że znów będę nieszczęśliwa, bo przecież na to szczęście nie zasługuje. Nie umiem normalnie funkcjonować.. Nie chcę jemu zawracać głowy za każdym razem, bo nie chce dawać mu złej energii. A co do energii.. Chyba przedawkowałam rozmój osobisty, bo chciałam sobie pomóc tematem "przyciąganie", a narobiłam sobie krzywdy, martwię się, że moje myśli się ziszczą i rzeczywiście coś będzie.. Byle co traktuje jako znak, nie umiem się cieszyć ze wspólnych chwil, bo boje się, że to ostatnie, oczywiście całe funkcjonowanie już jest zaburzone.. Zaraz ze sobą zwariuje, a przecież nie mogę tak żyć, wiecznie się bać i drżeć o każdą bliską mi osobę, bo to nie jest życie..