Ciagle szukanie i zwracanie na siebie uwagi a milosc
: 6 kwietnia 2017, o 21:49
Cześć wszystkim,
Piszę tutaj, ponieważ w ostatnim czasie zauważyłam u siebie pewna "przypadłość"ktora strasznie mnie meczy. Juz kilka razy pisalam tutaj na forum o swoim zaburzeniu i roznych innych problemach, tych sercowych tez. Znam swoja nerwice dosyc dobrze, po dlugiej terapii z psychologiem znam juz siebie troszke i znam pewne mechanizmy. Wiem, ze wiele moich problemow wywodzi sie z domu, z zaburzonego poczucie bezpieczenstwa, braku zainteresowania ze strony ojca i jego problemu alkoholowego, z mojej sklonnosci do odcinania sie od wszystkiego. Wiele rzeczy juz wiem, jestem ich swiadoma, staram sie to akceptowac. Ale w ostatnim czasie meczy mnie jedna sprawa, a mianowicie to, ze gdy juz jest dobrze, albo powiedzialabym normalnie, to ja szukam znow jakichs powodow do smutkow. Wiecznie cos, zamiast szukac pozytywow, wiecznie wynajduje jakies oroblemy, czy to zdrowotne czy to emocjonalne. I w ostatnim czasie widze to w swoim zwiazku, bo kiedy jest zle, moj chlopak oczywiscie probuje mi pomoc, probuje zrozumiec, u mnie zazwyczaj pojawiaja sie jakies objawy i wtedy mysle sobie jeju jesli mi to przejdzie to juz niczym nie bede sie martwic! Przechodzi po czasie faktycznie, ale gdy jest okej, ja znow szukam czegos. I rzecz w tym, ze mam wrazenie, ze ja wiecznie szukam atencji i zainteresowania ze strony mojego chlopaka. I nie wiem czemu ale mam w sobie wypracowany jakis taki mechanizm, ze wydaje mi sie ze gdy tylko jest cos zle to wtedy dostaje wystarczajaco zainteresowania z jego strony i tak chyba bylo zawsze, przy innym ludziach tez czy to znajomi czy to rodzice. Powiedzcie mi prosze, jak sobie z tym poradzic? Jak przestac wiecznie szukac tego zainteresowania ze strony innych ludzi? Czy da sie to jakos wytlumaczyc sobie samej? Bo to jest tak, ze np cos sie dzieje, jest mi zle, sa objawy, moim najwiekszym oparciem jest moj chlopak, ktory naprawde robi dla mnie duzo i kocha mnie. Wtedy oczywiscie on probuje mi pomoc, mnie pocieszyc, cos z tym zrobic. Mi jest pozniej lepiej, powoli wszystko wraca do normy i gsy jest okej, moj glupi rozum znow czegos szuka i slysze w glowie te mysli, a moze on Cie nie kocha, a moze Ty go nie kochasz, a moze cos tam i znow zaczyna sie to nakrecanie, sprawdzanie go czy mnie dalej kocha, znow szukam uwagi i tak w kolko. Piszac to w tej chwili zdaje sobie sprawe z tego jak bardzo wykancza to mnie, jak i jego. On caly czas powtarza, ze chcialby zebym byla szczesliwa i zrobi wszystko zeby tak bylo, ale moja cholerna nerwiczka i ja sama mam wrazenie bardzo to nadwrezamy. Czy ktos z Was tez tak mial lub ma i jak sobie z tym poradzil? Bylabym bardzo wdzieczna za odpowiedz! Pozdrawiam Was wszystkich
Piszę tutaj, ponieważ w ostatnim czasie zauważyłam u siebie pewna "przypadłość"ktora strasznie mnie meczy. Juz kilka razy pisalam tutaj na forum o swoim zaburzeniu i roznych innych problemach, tych sercowych tez. Znam swoja nerwice dosyc dobrze, po dlugiej terapii z psychologiem znam juz siebie troszke i znam pewne mechanizmy. Wiem, ze wiele moich problemow wywodzi sie z domu, z zaburzonego poczucie bezpieczenstwa, braku zainteresowania ze strony ojca i jego problemu alkoholowego, z mojej sklonnosci do odcinania sie od wszystkiego. Wiele rzeczy juz wiem, jestem ich swiadoma, staram sie to akceptowac. Ale w ostatnim czasie meczy mnie jedna sprawa, a mianowicie to, ze gdy juz jest dobrze, albo powiedzialabym normalnie, to ja szukam znow jakichs powodow do smutkow. Wiecznie cos, zamiast szukac pozytywow, wiecznie wynajduje jakies oroblemy, czy to zdrowotne czy to emocjonalne. I w ostatnim czasie widze to w swoim zwiazku, bo kiedy jest zle, moj chlopak oczywiscie probuje mi pomoc, probuje zrozumiec, u mnie zazwyczaj pojawiaja sie jakies objawy i wtedy mysle sobie jeju jesli mi to przejdzie to juz niczym nie bede sie martwic! Przechodzi po czasie faktycznie, ale gdy jest okej, ja znow szukam czegos. I rzecz w tym, ze mam wrazenie, ze ja wiecznie szukam atencji i zainteresowania ze strony mojego chlopaka. I nie wiem czemu ale mam w sobie wypracowany jakis taki mechanizm, ze wydaje mi sie ze gdy tylko jest cos zle to wtedy dostaje wystarczajaco zainteresowania z jego strony i tak chyba bylo zawsze, przy innym ludziach tez czy to znajomi czy to rodzice. Powiedzcie mi prosze, jak sobie z tym poradzic? Jak przestac wiecznie szukac tego zainteresowania ze strony innych ludzi? Czy da sie to jakos wytlumaczyc sobie samej? Bo to jest tak, ze np cos sie dzieje, jest mi zle, sa objawy, moim najwiekszym oparciem jest moj chlopak, ktory naprawde robi dla mnie duzo i kocha mnie. Wtedy oczywiscie on probuje mi pomoc, mnie pocieszyc, cos z tym zrobic. Mi jest pozniej lepiej, powoli wszystko wraca do normy i gsy jest okej, moj glupi rozum znow czegos szuka i slysze w glowie te mysli, a moze on Cie nie kocha, a moze Ty go nie kochasz, a moze cos tam i znow zaczyna sie to nakrecanie, sprawdzanie go czy mnie dalej kocha, znow szukam uwagi i tak w kolko. Piszac to w tej chwili zdaje sobie sprawe z tego jak bardzo wykancza to mnie, jak i jego. On caly czas powtarza, ze chcialby zebym byla szczesliwa i zrobi wszystko zeby tak bylo, ale moja cholerna nerwiczka i ja sama mam wrazenie bardzo to nadwrezamy. Czy ktos z Was tez tak mial lub ma i jak sobie z tym poradzil? Bylabym bardzo wdzieczna za odpowiedz! Pozdrawiam Was wszystkich