Moja bardzo DŁUGA historia
: 24 lutego 2016, o 12:19
Witam wszystkich
Postanowiłam za przykładem innych stworzyć swój własny temat żeby pisać o swoich postępach w jednym miejscu. Od dziś postanowiłam coś zrobić dla siebie i przestać się usrywać z tym wszyskim. Pragnę powoli iść do przodu robiąc choćby najmniejszy kroczek do wolności. Wiele osób mnie pewnie kojarzy z postów. Nie będę tutaj może idealnie wszystkiego opisywać bo na to może jeszcze kiedyś przyjdzie czas. Zacznę tylko od tego, że moje zaburzenie ciągnie się od około 10 lat z przerwami. Nie miałam żadnych patologi w domu, super dzieciństwo, rodzina itd a jednak mnie dopdało. Teraz wiem dłaczego...zbyt dużo od siebie wymagałam i wymagam a nie można być perfekcyjnym. Ja nawet nie robiłam tego dla kogoś, po prostu byłam i nadal jestem katem dla samej siebie.Ani jednego oblanego egzaminu na studiach w ciągu 5 lat itd mozna by wyliczać. To jednak nie studia były przyczyną mojej nerwicy, ani nie jakieś konflikty wewnętrzne wielkie, nie było to też wkraczanie w dorosłość i urodzenie dziecka. Ot żyłam sobie szczęśliwie przez 25 lat i dopadło mnie na odstatnim roku studiów, po jednym z wykładów (a studiowałam biologię) wkręciłam sobie raka piersi, a że uważałm się za wyrocznie w medycynie to nawet nie poszłam do lekarza żeby sprawdzić. Byłam pewna że to rak i tak trwałam w ogromnym stresie że zostało mi już niewiele życia. Postanowiłam sie idiotka nie leczyć tylko żyć bez szpitali , chemii i leczenia. Tak wytrzymałam 3 miesiące codziennie rano budząc się z myslą że jest się smiertelnie chorya. Po 3 miesiącach takiego stresu mój organizm nie wytrzymał i pewnego dnia poczułam się dziwnie slabo i jakoś tak nieswojo. To wtedy się zaczęło. Ja przypisałam to rozwijającemu się nowotworowi i chyba nie muszę kończyc spirala zaczęła się nakręcać. Ciągle mi było słabo , kręciło się w głowie itd. do lekarza dalej nie szłam......Ktoś może powiedzieć "Jak można być takim idiotą??' Jak widać można. Po chyba 2 latach to się już zbadałam bo już jednak strach stawał się silniejszy i już wolałam tą diagnozę raka, który się okazał łagodną zmianą. Niestety przyniosło to tylko chwilową poprawę bo spirala nerwicy była już chyba za bardzo nakręcona. Zniknął bodziec ,który to wywołał ale nerwica się już nie chciała cofnąć. Do tego ja się z tą informacją nie podzieliłam z nikim i jeszcze żyłam w stresie udając że wszystko ok. Gdybym wtedy poszła od razu do lekarza prawdopodobnie nie miałabym żadnej nerwicy. Do tego zawsze byłam trochę pesymistycznie nastawiona do życia ale ogólnie lubiłam swoje życie, teraz przez własną głupotę stało się piekłem. Stałam się 5 razy bardziej wyczulona na punkcie swojego zdrowia. Nie będę się może za bardzo rozwijać. Dodam tylko, że miałam chyba wszystkie możliwe i miewam objawy somatyczne. Po kilku latach somatyki dopadły mnie też natrętne myśli głównie samobójcze i bałam się depresji. Miałam i miewam też okresowo dd. Byłam 2 razy na terapii i brałam 2 razy leki ale po lekach zawsze wracało. Od 1,5 roku jestem na forum. Leki odstawiłam i działam sama. Dopiero mogę powiedzieć że od 1,5 roku poznałam mechanizmy nerwicy, wcześniej nikt mi tego nie tłumaczył. Moim obecnym problemem jest skupianie sie na zdrowiu i oględnie mówiąc boję się badań, szpitali. Postanowiłam jescze raz się przebadać żeby nie mieć wymówek. Obecnie mam największe problemy z sercem i nie chcąc popełnić błędu jak przed laty poszłam do kardiologa co kosztuje mnie bardzo wiele stresu. Robię też krew i zapisana jestem na usg brzucha. Jak wszystko zaliczę to nie będe mieć już wymówek przed rozprawieniem się z nerwicą. Jak narazie echo serca ok, reszta w diagnozie. Postanowiłam tu pisać o postępach bo może jak publicznie się zmotywuję to będzie mi łatwiej . Postanowiłam że już nie chcę zmarnować kolejnych 10 lat. Teraz mam też problem choć nie zawsze z wychodzeniem z domu bo na ulicy, w sklepach mi się robi słabo, a zwalam to znowu na serce.
. Cały czas pracuję choć czasem mam Meksyk wszystkich głowie to nigdy nie byłam na zwolnieniu.
Chce zacząć wreszcie życ......Będę tu czasem coś dopisywać, w sumie to nawet dla siebie. Mam nadzieję że mi się wkońcu uda z tego wyjść
pozdrawiam wszystkich
Postanowiłam za przykładem innych stworzyć swój własny temat żeby pisać o swoich postępach w jednym miejscu. Od dziś postanowiłam coś zrobić dla siebie i przestać się usrywać z tym wszyskim. Pragnę powoli iść do przodu robiąc choćby najmniejszy kroczek do wolności. Wiele osób mnie pewnie kojarzy z postów. Nie będę tutaj może idealnie wszystkiego opisywać bo na to może jeszcze kiedyś przyjdzie czas. Zacznę tylko od tego, że moje zaburzenie ciągnie się od około 10 lat z przerwami. Nie miałam żadnych patologi w domu, super dzieciństwo, rodzina itd a jednak mnie dopdało. Teraz wiem dłaczego...zbyt dużo od siebie wymagałam i wymagam a nie można być perfekcyjnym. Ja nawet nie robiłam tego dla kogoś, po prostu byłam i nadal jestem katem dla samej siebie.Ani jednego oblanego egzaminu na studiach w ciągu 5 lat itd mozna by wyliczać. To jednak nie studia były przyczyną mojej nerwicy, ani nie jakieś konflikty wewnętrzne wielkie, nie było to też wkraczanie w dorosłość i urodzenie dziecka. Ot żyłam sobie szczęśliwie przez 25 lat i dopadło mnie na odstatnim roku studiów, po jednym z wykładów (a studiowałam biologię) wkręciłam sobie raka piersi, a że uważałm się za wyrocznie w medycynie to nawet nie poszłam do lekarza żeby sprawdzić. Byłam pewna że to rak i tak trwałam w ogromnym stresie że zostało mi już niewiele życia. Postanowiłam sie idiotka nie leczyć tylko żyć bez szpitali , chemii i leczenia. Tak wytrzymałam 3 miesiące codziennie rano budząc się z myslą że jest się smiertelnie chorya. Po 3 miesiącach takiego stresu mój organizm nie wytrzymał i pewnego dnia poczułam się dziwnie slabo i jakoś tak nieswojo. To wtedy się zaczęło. Ja przypisałam to rozwijającemu się nowotworowi i chyba nie muszę kończyc spirala zaczęła się nakręcać. Ciągle mi było słabo , kręciło się w głowie itd. do lekarza dalej nie szłam......Ktoś może powiedzieć "Jak można być takim idiotą??' Jak widać można. Po chyba 2 latach to się już zbadałam bo już jednak strach stawał się silniejszy i już wolałam tą diagnozę raka, który się okazał łagodną zmianą. Niestety przyniosło to tylko chwilową poprawę bo spirala nerwicy była już chyba za bardzo nakręcona. Zniknął bodziec ,który to wywołał ale nerwica się już nie chciała cofnąć. Do tego ja się z tą informacją nie podzieliłam z nikim i jeszcze żyłam w stresie udając że wszystko ok. Gdybym wtedy poszła od razu do lekarza prawdopodobnie nie miałabym żadnej nerwicy. Do tego zawsze byłam trochę pesymistycznie nastawiona do życia ale ogólnie lubiłam swoje życie, teraz przez własną głupotę stało się piekłem. Stałam się 5 razy bardziej wyczulona na punkcie swojego zdrowia. Nie będę się może za bardzo rozwijać. Dodam tylko, że miałam chyba wszystkie możliwe i miewam objawy somatyczne. Po kilku latach somatyki dopadły mnie też natrętne myśli głównie samobójcze i bałam się depresji. Miałam i miewam też okresowo dd. Byłam 2 razy na terapii i brałam 2 razy leki ale po lekach zawsze wracało. Od 1,5 roku jestem na forum. Leki odstawiłam i działam sama. Dopiero mogę powiedzieć że od 1,5 roku poznałam mechanizmy nerwicy, wcześniej nikt mi tego nie tłumaczył. Moim obecnym problemem jest skupianie sie na zdrowiu i oględnie mówiąc boję się badań, szpitali. Postanowiłam jescze raz się przebadać żeby nie mieć wymówek. Obecnie mam największe problemy z sercem i nie chcąc popełnić błędu jak przed laty poszłam do kardiologa co kosztuje mnie bardzo wiele stresu. Robię też krew i zapisana jestem na usg brzucha. Jak wszystko zaliczę to nie będe mieć już wymówek przed rozprawieniem się z nerwicą. Jak narazie echo serca ok, reszta w diagnozie. Postanowiłam tu pisać o postępach bo może jak publicznie się zmotywuję to będzie mi łatwiej . Postanowiłam że już nie chcę zmarnować kolejnych 10 lat. Teraz mam też problem choć nie zawsze z wychodzeniem z domu bo na ulicy, w sklepach mi się robi słabo, a zwalam to znowu na serce.
. Cały czas pracuję choć czasem mam Meksyk wszystkich głowie to nigdy nie byłam na zwolnieniu.
Chce zacząć wreszcie życ......Będę tu czasem coś dopisywać, w sumie to nawet dla siebie. Mam nadzieję że mi się wkońcu uda z tego wyjść
pozdrawiam wszystkich