Kilka prostych prawd ;)
: 31 sierpnia 2015, o 21:18
Już tyle wiedzy i cennych rad jest na Forum, że nie wiem czy mój wpis może cokolwiek dodać i komukolwiek pomóc, ale się skuszę.
Nerwica towarzyszy mi od jakiś 13 lat, oczywiście nie cały czas w nasilonej formie ale od czasu do czasu fundowała mi dłuższe "przygody " na dużo wyższych obrotach niż możliwe do wytrzymania. Ostatni atak był chyba moim zdaniem kluczowy, bo pierwszy raz nie skupiłam się tylko na objawach ale postanowiłam rozwikłać co się kryje za tą całą mityczną nerwicą, czemu ona przyłazi i niszczy mi życie.No i jestem już na całkiem nowym levelu jeśli chodzi o życie i zaburzenie. Nie będę tu się zagłębiać w szczegóły, ale skrobnę kilka najważniejszych kwestii.
Otóż :
- podstawa to przestać traktować nerwicę jako wroga, na serio uważam że jest to sygnał do zmian a nie żaden demon, który chce nas pożreć, ja jestem głęboko wdzięczna za moją nerwicę bo gdyby nie to że wywaliły mi się te wszystkie objawy nigdy nie miałabym szans tak zmienić swojego myślenia, a życie było by tylko pół-życiem
- PEŁNA akceptacja, bez tego nie ma szans na wyjście, nawet jeden malutki odprysk nie-akceptacji kasuje możliwość wyjścia, bo lęk złapie się tego i na tej nitce będzie sobie dyndał i robił swoją robotę
-traktować lęk jako swojego sprzymierzeńca, przyjaciela, towarzysza etc. zero oporu i negatywnych myśli w stronę lęku -trzeba się zaprzyjaźnić, polubić, uznać za domownika, a wtedy on się oswaja i ze złego wilka staje się naszym pupilkiem
- żadnych ram czasowych dochodzenia do siebie, bycie non stop w oczekiwaniu na wyjście generuje straszną napinkę i wzmaga kontrolę a ta wiadomo że jest wrogiem nr 1 każdego nerwicowca
- pamiętać że jak zamkniemy przed lękiem drzwi to wlezie oknem, jak go wygonimy to się wkurzy i wlezie przez komin i wtedy nas zabije, czyli powtórzę się- witać swój lęk jak przyjaciela to wejdzie posiedzi i pójdzie
To są takie najważniejsze dla mnie kwestie, mogłabym pisać i pisać i pisać ale już tyle zostało napisane że nie chcę się powtarzać. Taką najistotniejszą dla mnie kwestią jest to aby jeszcze raz powtórzę nie traktować lęku jako wroga, nie walczyć, nie używać sformułowań "walczę z nerwicą", "pokonuję lęk" raczej sugerowałabym "oswajam lęk", "uczę się poznawać i oswajać mechanizmy nerwicowe". Nie uciekam przed lękiem a idę mu naprzeciw i wtedy okazuje się, że on do nas mówi "heloł przybywam żeby ci pokazać że idziesz w złym kierunku, naprostowanie twojej ścieżki będzie bolało, ale jestem tu by pomóc (TAK POMÓC CI) wyjść z błędnych schematów, które blokują twoje życie". Może komuś wyda się to wariactwem, zwłaszcza jak 30 x biegnie do kibla wymiotować z lęku, albo nie poznaje siebie w lustrze, albo ma zanik uczuć, sensu życia, żyje z poczuciem że umiera 20x dziennie na zawał, ma raka, schizofrenię itd, ale zapewniam że to wariactwo nie jest, lęk nie jest wrogiem, jest impulsem do zmian. Dziękuję za uwagę i życzę Wszystkim żeby przestali się szarpać, żeby się z lękiem zakumplowali. Serdecznie też dziękuję Wszystkim, którzy zechcieli odpowiedzieć na moje posty/pytania/wątpliwości. Nie psychologom a temu Forum m.in zawdzięczam to w jakim miejscu teraz jestem. Nie ma takich słów, które by wyraziły ile dobrego to miejsce robi dla ludzi z problemami nerwicowymi czy depresyjnymi.
Nerwica towarzyszy mi od jakiś 13 lat, oczywiście nie cały czas w nasilonej formie ale od czasu do czasu fundowała mi dłuższe "przygody " na dużo wyższych obrotach niż możliwe do wytrzymania. Ostatni atak był chyba moim zdaniem kluczowy, bo pierwszy raz nie skupiłam się tylko na objawach ale postanowiłam rozwikłać co się kryje za tą całą mityczną nerwicą, czemu ona przyłazi i niszczy mi życie.No i jestem już na całkiem nowym levelu jeśli chodzi o życie i zaburzenie. Nie będę tu się zagłębiać w szczegóły, ale skrobnę kilka najważniejszych kwestii.
Otóż :
- podstawa to przestać traktować nerwicę jako wroga, na serio uważam że jest to sygnał do zmian a nie żaden demon, który chce nas pożreć, ja jestem głęboko wdzięczna za moją nerwicę bo gdyby nie to że wywaliły mi się te wszystkie objawy nigdy nie miałabym szans tak zmienić swojego myślenia, a życie było by tylko pół-życiem
- PEŁNA akceptacja, bez tego nie ma szans na wyjście, nawet jeden malutki odprysk nie-akceptacji kasuje możliwość wyjścia, bo lęk złapie się tego i na tej nitce będzie sobie dyndał i robił swoją robotę
-traktować lęk jako swojego sprzymierzeńca, przyjaciela, towarzysza etc. zero oporu i negatywnych myśli w stronę lęku -trzeba się zaprzyjaźnić, polubić, uznać za domownika, a wtedy on się oswaja i ze złego wilka staje się naszym pupilkiem
- żadnych ram czasowych dochodzenia do siebie, bycie non stop w oczekiwaniu na wyjście generuje straszną napinkę i wzmaga kontrolę a ta wiadomo że jest wrogiem nr 1 każdego nerwicowca
- pamiętać że jak zamkniemy przed lękiem drzwi to wlezie oknem, jak go wygonimy to się wkurzy i wlezie przez komin i wtedy nas zabije, czyli powtórzę się- witać swój lęk jak przyjaciela to wejdzie posiedzi i pójdzie
To są takie najważniejsze dla mnie kwestie, mogłabym pisać i pisać i pisać ale już tyle zostało napisane że nie chcę się powtarzać. Taką najistotniejszą dla mnie kwestią jest to aby jeszcze raz powtórzę nie traktować lęku jako wroga, nie walczyć, nie używać sformułowań "walczę z nerwicą", "pokonuję lęk" raczej sugerowałabym "oswajam lęk", "uczę się poznawać i oswajać mechanizmy nerwicowe". Nie uciekam przed lękiem a idę mu naprzeciw i wtedy okazuje się, że on do nas mówi "heloł przybywam żeby ci pokazać że idziesz w złym kierunku, naprostowanie twojej ścieżki będzie bolało, ale jestem tu by pomóc (TAK POMÓC CI) wyjść z błędnych schematów, które blokują twoje życie". Może komuś wyda się to wariactwem, zwłaszcza jak 30 x biegnie do kibla wymiotować z lęku, albo nie poznaje siebie w lustrze, albo ma zanik uczuć, sensu życia, żyje z poczuciem że umiera 20x dziennie na zawał, ma raka, schizofrenię itd, ale zapewniam że to wariactwo nie jest, lęk nie jest wrogiem, jest impulsem do zmian. Dziękuję za uwagę i życzę Wszystkim żeby przestali się szarpać, żeby się z lękiem zakumplowali. Serdecznie też dziękuję Wszystkim, którzy zechcieli odpowiedzieć na moje posty/pytania/wątpliwości. Nie psychologom a temu Forum m.in zawdzięczam to w jakim miejscu teraz jestem. Nie ma takich słów, które by wyraziły ile dobrego to miejsce robi dla ludzi z problemami nerwicowymi czy depresyjnymi.