Strona 1 z 1

Progress czy regress

: 18 sierpnia 2015, o 15:43
autor: pulsdriver
Witam ;) chcialem poruszyc pewien temat ktory od dluzszego czasu mnie nurtuje ... mianowicie ,,nerwicowe stanie w miejscu,, sami doskonale pamietamy początek naszego zaburzenia ,te wszystkie straszne momenty, jednym slowem istny koszmar.
Przychodzi jednak taki etap w naszym zaburzeniu ,że sami nie wiemy co jest do konca grane, niby mamy swiadomość ,że bylo duuzo gorzej ,bo przeciez nie potrafilismy się zebrać z rana do pracy, o rozmowie ze znajomymi nie wspomne, czy skupieniu sie na zwyklych czynnosciach domowych i niby teraz mozemy łatwiej wykonywać te wszystkie czynności , to czemu mamy wrazenie ze stoimy w miejscu? Ze nadal nasze cele sa przytlumione i radosc cięzko wyskrobać z tej codziennej szarosci , Ze od dluzszego czasu czujemy się tak samo i nie potrafimy stanowczo okreslic czy jest lepiej czy gorzej? A no wlasnie! Moje zdanie jest takie ze caly czas mimo wszystko juz mniej swiadomie analizujemy siebie... bo to jest ten ,,martwy punkt,,w ktorym czujemy ze jestesmy blisko i co zaczyna się z nami dziac? ;) niecierpliwimy sie ! Tak tak zaburzency ;)my nie mozemy sie doczekac , najzwyklej chcemy poczuc ten luz bez tego przykrego ,dziwacznego stanu niepewnosci co nam jest i czy wszystko jest juz ok czy moze nie... Wydaje mi sie ze jest to kluczowy etap w zaburzeniu, do prawdziwej Akceptacji! zauwarzylem ze wielu zaburzonych na tym etapie zwyczajnie zaczyna wątpić ,ze to kiedy kolwiek minie,ze jest szansa zeby z tego wyjsc! Poprostu sie poddaja i dochodzi istne przywiązanie się do beznadziejnego samopoczucia! Braku wiary! Bo o to wlasnie nerwicy chodzi .... Mój skromny wysnuty wniosek jest taki ,ze jezeli przetrwamy ten etap ,,martwego punktu,, a wierze ze tak będzie to na tym morzu nerwicowych wzmagan w koncu dostrzezemy lond... to dzis wywnioskowalem gdy dopadla mnie chwila zwatpienia... i wam tez polecam nie wybierac czarnych scenariuszy ;) pozdrawiam Pulsdriver zaburzony na maksa ;)

Progress czy regress

: 18 sierpnia 2015, o 16:15
autor: kolorowa
Kurna...ja tez mam wrażenie ze od jskis dwóch miesięcy stoję w miejscu..nic nie idzie do przodu.Lapie mnie frustracja z tego powodu bo juz myślała ze jestem na dobrej drodze do odburzenia bo miałam wcześnie ponad pol roku poprawy tzn objawy byly ale wycisxone..z myślami natrętnymi tez sobie radziłam bo wówczas przychodzily .tzw.z dupy wzięte....ale bylo cos co powodowało u mnie niejakie poczucie szczęścia którego dawno juz nie odczuwalam...abylo zajebiscie nie czuła się w matni leku....do momentu pojscia na operacje ginekologiczna....wszystko runelo jak dole z kart...wszystko..jak ppzniej dowiedziałam sie na psychoterapii bylo to spowodowane tym ze ja odebralam to jakby mi odebrano czesc kobiecosci...i od nowa natrety najpierw ze się zabije.pozniej ze dziecku cos zrobię a na końcu natręt ze może jestem homo... lęki mega...no masakra...i teraz walczę od nowa buduje znów poczucie ze u w nerwicy moge byc bezpieczna...mam nadzieje ze mi się uda...

-- 18 sierpnia 2015, o 16:14 --
Kurna...ja tez mam wrażenie ze od jskis dwóch miesięcy stoję w miejscu..nic nie idzie do przodu.Lapie mnie frustracja z tego powodu bo juz myślała ze jestem na dobrej drodze do odburzenia bo miałam wcześnie ponad pol roku poprawy tzn objawy byly ale wycisxone..z myślami natrętnymi tez sobie radziłam bo wówczas przychodzily .tzw.z dupy wzięte....ale bylo cos co powodowało u mnie niejakie poczucie szczęścia którego dawno juz nie odczuwalam...abylo zajebiscie nie czuła się w matni leku....do momentu pojscia na operacje ginekologiczna....wszystko runelo jak dole z kart...wszystko..jak ppzniej dowiedziałam sie na psychoterapii bylo to spowodowane tym ze ja odebralam to jakby mi odebrano czesc kobiecosci...i od nowa natrety najpierw ze się zabije.pozniej ze dziecku cos zrobię a na końcu natręt ze może jestem homo... lęki mega...no masakra...i teraz walczę od nowa buduje znów poczucie ze u w nerwicy moge byc bezpieczna...mam nadzieje ze mi się uda...

-- 18 sierpnia 2015, o 16:15 --
Kurna...ja tez mam wrażenie ze od jskis dwóch miesięcy stoję w miejscu..nic nie idzie do przodu.Lapie mnie frustracja z tego powodu bo juz myślała ze jestem na dobrej drodze do odburzenia bo miałam wcześnie ponad pol roku poprawy tzn objawy byly ale wycisxone..z myślami natrętnymi tez sobie radziłam bo wówczas przychodzily .tzw.z dupy wzięte....ale bylo cos co powodowało u mnie niejakie poczucie szczęścia którego dawno juz nie odczuwalam...abylo zajebiscie nie czuła się w matni leku....do momentu pojscia na operacje ginekologiczna....wszystko runelo jak dole z kart...wszystko..jak ppzniej dowiedziałam sie na psychoterapii bylo to spowodowane tym ze ja odebralam to jakby mi odebrano czesc kobiecosci...i od nowa natrety najpierw ze się zabije.pozniej ze dziecku cos zrobię a na końcu natręt ze może jestem homo... lęki mega...no masakra...i teraz walczę od nowa buduje znów poczucie ze u w nerwicy moge byc bezpieczna...mam nadzieje ze mi się uda...

-- 18 sierpnia 2015, o 16:15 --
Kurna...ja tez mam wrażenie ze od jskis dwóch miesięcy stoję w miejscu..nic nie idzie do przodu.Lapie mnie frustracja z tego powodu bo juz myślała ze jestem na dobrej drodze do odburzenia bo miałam wcześnie ponad pol roku poprawy tzn objawy byly ale wycisxone..z myślami natrętnymi tez sobie radziłam bo wówczas przychodzily .tzw.z dupy wzięte....ale bylo cos co powodowało u mnie niejakie poczucie szczęścia którego dawno juz nie odczuwalam...abylo zajebiscie nie czuła się w matni leku....do momentu pojscia na operacje ginekologiczna....wszystko runelo jak dole z kart...wszystko..jak ppzniej dowiedziałam sie na psychoterapii bylo to spowodowane tym ze ja odebralam to jakby mi odebrano czesc kobiecosci...i od nowa natrety najpierw ze się zabije.pozniej ze dziecku cos zrobię a na końcu natręt ze może jestem homo... lęki mega...no masakra...i teraz walczę od nowa buduje znów poczucie ze u w nerwicy moge byc bezpieczna...mam nadzieje ze mi się uda...

Progress czy regress

: 18 sierpnia 2015, o 21:42
autor: dankan
Tak to mniej wiecej jest, tak moge okreslic to z wlasnego doswiadczenia Pulsdriver.
Na poczatku JAKAS poprawa, potem ciagle watpienie, doly i w sumie jakis takze ciagly stan nerwicy, objawow, mysli itd.
I tu wlasnie mozna albo zakrecic sie w tym, czyli co drugi dzien dol a my co drugi dzien wkolo sie nakrecamy, watpimy i tracimy calkiem ochote i wiare i znowu tylko sie uspokajamy czy tez mocniej naciskamy na akceptacje i probojemy dalej.
Z czasem daje to rezultat, tak jak na poczatku proby dlay rezultat, tak daja tez dalej.
Ale moim zdaniem warunkiem jest akceptacja i nie uleganie bez przerwy watpliwoscia na tej zasadzie, ze co chwila zakopujemy sie w wisielczym humorze i tylko dopytujemy innych czy nic nam nie bedzie.

Progress czy regress

: 19 sierpnia 2015, o 09:34
autor: pulsdriver
Dokladnie tak jak mowisz Dankan. Sam jestem teraz w takim martwym punkcie i rownierz ostatnie dni jakis bardziej zdolowany jestem , mimo wszystko staram sie z calych sil byc dobrej mysli , ze to kolejny stan przejsciowy który w koncu odejdzie a nie zaden nawrot choroby ,czy pogorszenie stanu bądz regress... akceptacja, potzucenie kontroli i glowa do góry!

Progress czy regress

: 19 sierpnia 2015, o 09:57
autor: melisa
U mnie było podobnie. Niby już zrozumiałam cały schemat co i jak, niby było lepiej a jednak nie do końca.
Wciąż dużo analizowałam i czułam że stoję w miejscu, że skoro już tyle wiem i nadal coś jest nie tak to już
może tak zostać. Ale to nie prawda, to jest również stan chwilowy, ja bym to nazwała takim posrednim
pomiędzy tym mocno nerwicowym a dojściem do siebie i spokoju.
Trzeba to zaakceptować jak wszystko i starać się wkręcić w życie w inne sprawy niż nerwica.
Nie jest to martwy punkt, ani pogorszenie to jest taki stan przejściowy, trochę zmęczenie.
Cierpliwości i dystansu:)

Progress czy regress

: 20 sierpnia 2015, o 15:22
autor: betii
No w sumie racja tyle, że się zastanawiam czy ten przejściowy stan nie będzie u mnie trwał znowu kolejnych kilka lat. Tkwie w tym dobrych pare lat tyle,że przedtem chyba nie ryzykowałam bo nic nie rozumiałam. Mam nadzieję ,że teraz jak już wiem o co biega to faktycznie będzie przejściowy stan i nie będzie się tak to wlokło.
To takie zwątpienie bo przecież można wątpić znając mechanizmy i tak ciągle się kręcić w tym odburzaniu następne lata.
Co myślicie??
Nie wiem czy jasno napisałam. Poprostu chodzi o to, że teraz znam mechanizmy ale może poprostu mi to nie wychodzić znowu kolejnych kilka lat? Czy to już co innego jak się zna to wszystko to może mimo tych wszystkich objawów robie jakieś małe kroczki????

-- 20 sierpnia 2015, o 15:22 --
hmmm załózmy, że chce ryzykować, ryzykuje np. 2, 3 dni lub kilka ale potem znów się wystrasze objawem jakimś i chwilowo się poddam. Potem po 2,3 dniach znowu zaczynam się zbierać i znów biorę wszystko na klate...potem znowu jakiś objaw czy myśl mnie pokona. Idę w takim razie naprzód? czy to jednak trwanie w miejscu i czy może to trwać wkółko???Narazie nie jestem jeszcze na tyle silna i czasem mnie nerwy pokonują. Jak tak będzie zawsze?? zastanawiam się.....Macie czasem takie odczucia???

Progress czy regress

: 20 sierpnia 2015, o 15:50
autor: bart26
Mnie to pytanie zawsze meczylo . Hehe . I tak z pewnoscia idziesz na przod . Jezeli jest tak jak mowisz . Niestety jezeli ktos ryzykuje ignoruje i nie robi bledow w tym to moim zdaniem taka osoba juz jest juz bliska odburzenia . Normalka jest ze popelniamy caly czas jakies bledy nakrecimy sie dostaniemy dziwnej mysli cos nas zakuje . Itd . Tu chodzi obto ze ty masz czuc taka pewnosc siebie tak jak czujesz teraz lek dajmy na to nie wiadomo skad . Ta pewnosc siebie ma byc na tej samej zasadzie . Jezeli dostajesz natreta to ta pewnosc sie ma byc odczowalna ona niszczy caly ten lek . Do tej pewnosci siebie dochodzi sie powoli i mozolnie . Ale wlasnie w taki sposob jak mowisz . Nie mozna sie frustrowac ze zaufalas emocja bo to nic strasznego i nic dziwnego

Progress czy regress

: 20 sierpnia 2015, o 15:57
autor: betii
hahaha bart czyli Ty też się nad tym zastanawiałeś. U mnie nie jest jakoś tragicznie ale ciągle się "zakręcam, odkręcam itd." Nie mogę sie z tego wyplątać. To takie życie na pół gwizdka, a przecież pragniemy czegoś więcej. Prawie rok temu postanowiłam ,że z tego wyjde..i wyjde choćby mi to miało zając jeszcze długo hehe.

Progress czy regress

: 20 sierpnia 2015, o 15:59
autor: bart26
Betii ja sie dalej zastanawiam dalej mam watpliwosci codziennie ale ryzykuje ignoruje racjonalizuje . I tondziala ouszczam emocje czuje sie zle a za 30 min juz jest ok to taka katorga ale co zrobic ja sie juz orzyzwyczailem nie przeszkadza mi to hehe

Progress czy regress

: 13 października 2015, o 17:02
autor: bunia
Ej tez sie zmagam z takim klimatem. Poprawa jest na maksa i niby ok ale jest taka beznadzieje, martwy punkt- ni to lepiej ni gorzej, jak przychodzi jakos natret to zbywam go ale jest to cos tam z tylu glowy. A zawsze jak wygrzebywalam sie z nerwicy to nie mialam tego martwego punktu. Dla mnie taka nowosc ale coz cisniemy dalej