Strona 1 z 1

To już koniec

: 17 maja 2015, o 00:04
autor: glxmsc
Witajcie ;witajka

Jak komuś się chce to przejrzyjcie moje posty na forum:
search.php?author_id=4654&sr=posts

Pokrótce streszczę przebieg mojej nerwicy ;)
Pierwszy mocniejszy atak w lutym 2014 - udałem się niezwłocznie do szpitala. Po przeprowadzonych badaniach stwierdzono hiperwentylację i wypisano mnie do domu. Później od około września 2014 zacząłem miewać lęki przed nie wiadomo czym. Nasilały się z dnia na dzień, aby w końcu około listopada spowodować lęk, który uniemożliwiał wychodzenie z domu, a całe życie podporządkował tylko i wyłącznie myśleniu o tym, że zaraz coś mi się stanie.
W grudniu udałem się do jednego z ośrodków leczenia nerwic. Byłem tam 7 dni i dowiedziałem się tylko tyle, że dzięki lekom przepisanym przez tamtejszego prowadzącego, zapomnę o nerwicy w ciągu roku. Uczestniczyłem tam w terapiach grupowych i indywidualnych (5 - 10 min dziennie). Od początku byłem przeciwny leczeniu farmakologicznym, ponieważ "psychotropy" źle mi się kojarzyły. Pod naciskiem prowadzącego wziąłem jedną tabletkę zoloft po której czułem się fatalnie. Następnego dnia wypisałem się z ośrodka i wróciłem do domu.
Przed świętami rozpocząłem terapię poznawczo behawioralną, a w międzyczasie natrafiłem na to forum, jak i inne miejsca, które zaczęły tłumaczyć mi czym jest tak naprawdę nerwica. Wtedy powoli mogłem rozumieć co mi dolega i z każdym dniem próbowałem być ponad tym i przezwyciężać swój lęk, choć było bardzo ciężko.
Często ćwiczyłem relaksację Jacobsona, uczyłem się kontrolować oddech przeponą, próbowałem się wyciszać muzyką relaksacyjną, audiobookami, itp.
Odstawiłem całkowicie alkohol, który był wcześniej obecny w moim życiu codziennie w ilości 2-4 piwa. Przez ponad 4 miesiące byłem w pełnej abstynencji, obecnie pisząc tego posta piję sobie piwko za wasze zdrowie ;) Rzuciłem też palenie przed sylwestrem i na szczęście do dziś nie palę i nie zamierzam wracać :)
Było bardzo ciężko, byłem w totalnej depresji, załamany, nie potrafiłem się śmiać, nic mnie nie cieszyło, chciałem żyć jak wcześniej - nie umiałem.
Cały czas bałem się, że coś mi się stanie, a później to już nie wiem czego się bałem, po prostu lęk był ze mną bez przerwy, przez co zaszyłem się w domu, zostawiłem pracę.
Próbowałem wielu rzeczy, aby zmienić swoje otoczenie myślowe jak i nastawienie do życia. Jeździłem na rowerze w grudniu, prawie zamarzając, ale wyobrażając sobie siebie jako Rockiego w chłodni, bijącego pięściami tusze wiszące na hakach. Wierzyłem, że będę zwycięzcą w walce z samym sobą, ze swoimi słabościami. Chodziłem na basen, choć nerwica wypychała mnie z drzwi frontowych i mówiła, że się pewnie utopię i nikt mnie nie zdąży uratować. Później gdy było trochę lepiej zacząłem chodzić na siłownię i trwałem w tym przez miesiąc. Gdy skończył się karnet skończyły się też moje chęci :P Ale muszę przyznać, że podczas gdy chodziłem na siłownię starałem się zdrowo odżywiać i nawet troszkę poświrowałem na tym punkcie. W zasadzie żałuję, że mi przeszło bo to jedzonko było super :)
No i co mi tak naprawdę pomogło? Chyba tylko czas. Oczywiście najważniejsze w tym wszystkim było to, że o nerwicy wiedziałem prawie wszystko, wiedziałem też jak zbywać te myśli. I choć to zbywanie nie działało w tamtych momentach na tyle żeby mi pomóc, to z czasem zaprocentowało to na tyle, że teraz nie muszę zbywać żadnych myśli :)
Żyję normalnie, pracuję, przeprowadziłem się, jest spoko. Wiadomo, że do ideału ciężko dotrzeć, no ale porównując mnie z grudnia a dziś - niebo a ziemia :D

Podsumowując, każdy z was - tak jak ja - ma swoją szansę na wyjście z nerwicy i to bez leków :)
Potrzebne będzie mnóstwo cierpienia, łez, bólu, lęku, ale też ogromna ilość samozaparcia, automotywacji, chęci bycia tą osobą, którą było się przed zaburzeniem.
Nie będzie to łatwe, ale wiem na pewno, że jest to możliwe, bo ja z samego dna, z myślami samobójczymi dotarłem już dość wysoko. Szczyt ciągle przede mną, ale nie zamierzam już zaczynać wspinaczki od nowa. Może czasem cofnę się trochę w dół, ale mimo to będę dążył do szczytu.

Poniżej przesyłam wam moją (chyba) ulubioną mowę motywacyjną, której słowa wywarły na mnie ogromny wpływ i wyryły się na trwałe w mojej świadomości.
"Przegrywasz w głowie (...)". Obejrzyjcie to. Dacie radę! Nie poddawajcie się!

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=hW69S5egsJk[/youtube]

To już koniec

: 17 maja 2015, o 00:11
autor: bart26
Super bratku to czytac . Mam nadzieje ze sam za jakis czas napisze takiego posta. Powodzenia i zyjmy zyciem .

To już koniec

: 17 maja 2015, o 11:45
autor: aga1234
rewelacyjna przemowa zycze dalszych sukcesow bardzo milo sie tego sluchalo dodaje odwagi na dalsze dzialania mnie sie bardzo podobalo dziekuje za to ze moglam zobaczyc ten filmik

To już koniec

: 17 maja 2015, o 12:45
autor: nierealna
Super!Trzymaj tak dalej ! :)

To już koniec

: 17 maja 2015, o 14:27
autor: On93
Mam nadzieję ze piszac mysli samobojcze miales na mysli natrety gdyz jam to przeczytalem to od razu pomyslalem ze byles bliski samobojstwa . .

To już koniec

: 17 maja 2015, o 18:51
autor: Victor
W nerwicy nie musza istniec tylko natręty o tematyce samobójczej :) Nie bardzo wiem po co się tak głupio uspokajać ;)
Można mieć silne lęki, objawy i można mieć dośc ciągłego zmagania i można sobie zwyczajnie myśleć, że ma się tego tak dosyć, ze dobrze by było mieć swiety spokój.
To jest wręcz naturalne dla człowieka, ze w taki sposób mysli w trudnych chwilach a co dopiero w lęku.

Natomiast zaburzenie lękowe nie jest chorobą, która odbiera wolę czy świadomość i dlatego samobójstw nie popelnia się w amoku ani nieświadomości, zaburzenie nie popycha do tego w jakiś sztuczny sposób i do tego każdy człowiek z lękiem ma rozwinięta nadmierną kontrolę, która wręcz chroni od czynów które mogłoby nam zaszkodzić, jedynie nie chroni przed wieczną w nerwicy analiza lękową.
Taki paradoks.
Więc trzeba w końcu skończyć z tym uspokajaniem się bezsensownym, ze człowiek nie może mieć mysli samobójczych podczas lęku. Bo może, człowiek takie myśli miewa jak go laska rzuci a co dopiero gdy ma lęk.
Ale jest zdolny nadal do podejmowania jasnych decyzji o swoim losie.
I na tym fakcie można oprzeć swoje odburzanie w końcu, zamiast wiecznej analizy.

Glxmsc gratuluję i życze powodzenia dalej :)

To już koniec

: 18 maja 2015, o 11:13
autor: buull2323
super :D a powiedz mi czy wraz z odejściem nerwicy, wszystkie objawy fizyczne Ci odeszły??? mam na myśli nerwicę żołądka bo sam przez to przechodzę i nerwicę żołądka (różnego rodzaju bóle jamy brzusznej) mam już blisko 3 lata oraz inne dolegliwości które niestety mi doszły i teraz mam lepsze dni i gorsze...

To już koniec

: 18 maja 2015, o 11:32
autor: Yayatoure
Brawo, takie wpisy czyta się z przyjemnością :)

To już koniec

: 18 maja 2015, o 11:54
autor: Lipton
Przyznaję że tytuł chwytliwy :DD

To już koniec

: 18 maja 2015, o 19:25
autor: glxmsc
Myśli samobójcze były raczej prawdziwe, nie nerwicowe. Choć oczywiście z takimi natrętnymi na temat samobójstwa też mam doświadczenie.
W moim życiu nie tylko problemem stała się nerwica, ale głównie prawie rozstanie z żoną i rozłąka z dziećmi. To wpłynęło destrukcyjnie na moją kondycje psychiczną i bardzo ciężko było mi się z tego wygrzebać. Możliwe nawet, że problemy domowe na tyle wyczerpały moje nerwy, że wystąpiła bardzo nasilona nerwica (choć miałem epizodyczne doświadczenia z objawami nerwicy wcześniej).
Nikt nie oceni co dokładnie było przyczyną, ale na pewno moja poprawa kontaktów z dziećmi, żoną miała ogromny wpływ na polepszenie. Choć dalej mieszkamy osobno, to nasze relacje mogę ocenić jako w miarę dobre, więc ten problem się zmniejsza. Dodatkowo prawie cały dzień zajmuję pracą, więc nie mam czasu na myślenie o nerwicy.
Owszem przyznam, że czasem się złapię na jakimś myśleniu nerwicowym, analizie, ale są to tylko krótkie momenty, które nie przeszkadzają mi na dłużej niż kilkanaście sekund. Wiem, że potrzeba czasu aby całkiem się z tym pożegnać, ale tak jak jest jest dobrze - prawie nie zauważam tych pozostałości zaburzenia.
Objawów somatycznych nie mam żadnych, a miałem ich dość sporo :)