"prawie" wolna. Zostal jeden objaw.
: 6 października 2014, o 23:20
Jako ze czuje juz swoje odburzenie chcialam napisac o tym krotki topic bo wiem ze wazne jest dzielenie sie tym z wami.
Trafilam na forum przypadkiem z uwagi na swoja depersonalizacje po trudnych przezyciachi zarazem glupocie (trawa)
Na poczatku balam sie czytac to forum szczegolnie ze na innym forum byly opinie o tym ze tutaj jest wiecej szamanstwa niz realnej pomocy ale teraz wiem ze to z uwagi na duza ilosc tutaj ludzi pracujacych nad soba a nie tylko liczacym na leki i cud.
Z takim nastawieniem do spawy nie kazdy sie tutaj zapewne odnajduje.
Po paru miesiacach czytania i usunieciu pierwszego konta oraz rozmowy z paroma osobami z forum zarejestrowalam sie ponownie.
Mialam za soba toksyczny zwiazek 2 letni, ktory kosztowal mnie utrate mojego zdrowia psychicznego.
Na poczatku w zwiazku wszystko rozbijalo sie o zbyt duza zazdrosc partnera, bez realnych podstaw i powodow. I wtedy pojawily sie pierwsze przepychanki i agresywne gesty.
Kiedy pierwszy raz zlapal mnie za wlosy i szarpnal zdecydowalam zakonczyc znajomosc. Jednak zaczal grozic ze sie zabije i nawet dokonal proby co mnie niestety choc sama teraz nie wiem czemu, zobligowalo do zostania z nim.
To byl blad bo bylo coraz gorzej i szantaze emocjonalne byly coraz wieksze. Zaczelam doswiadczac pierwszych oznak wypalenia emocjonalnego a ze zawsze bylam slabsza nerwowo nie musialam dlugo czekac az zaczelam tracic sily, byc smutna, zaczelam miec niechec do zycia.
A zawsze jednak bylam zdecydowana osoba i troche smieszka ktora kocha swiat i ludzi.
Moim zdaniem pierwsza pojawila sie lekka depresja i totalny brak zainteresowania co ze mna i co dalej.
Moj obecny facet grozil zabijaniem sie, pobicie, robieniem krzywdy mojej rodzinie jesli odejde. Teraz jak o tym pisze moze to wydawac sie malo brutalne ale wtedy bylam bardzo tym zastraszna, udalo mu sie mnie wybic z zycia i uzaleznic od siebie.
Szpiegowal moje ruchy to byl po prostu emocjonalnie chory takze czlowiek.
Ktorego razu pomyslalam ze zapomne sie i troche wypilam i zapalilam trawke i to spowodowalo wielki atak i wielka depersonalizacje.
Od tego momentu czulam ze nie mam juz odwrotu to bylo straszne i tylko wy to wiecie co to znaczy miec lek odczuwany ciagle w kazdym zakamarku ciala i umyslo a do tego byc odcietym calkowicie.
Doszlo bardzo szybko zeszta do agorafobii nie wychodzilam z domu wogole a to potegowalo moje uczucie strachu przed moim facetem. Bo on czekal pod domem czesto nie dawal mi wytchnienia od nerw.
Mialam bardzo wiele mysli samobojczych i snulam nawet plany zrobienia sobie czegos i na poczatku moja mama zauwazyla moje dziwne zachowania. Rozplakalam jej sie i razem z nia zalatwilam sobie psychologa jednakze ten okazal sie
slaby w swoim fachu bo nazwal moje objawy zjawiskiem schizofrenii a szczegolnie objawy oddzielenia swiadomosci od ciala.
I tu sie skonczyla pomoc dla mnie rowniez ze strony mamy bo ta nie chciala sluchac moich objawow jesli nie chcialam sie leczyc u tego psychologa.
Co prawda zatailam przed nia fakt moje faceta ktory mnie terroryzuje bo nie chcialam zeby poszla z tym na policje.
Wiec wiele bledow popelnilam wtedy ale po czasie duzo latwiej oceniac.
Najwiecej dokonalam dzieki wam chociaz nie... najwiecej pracy wykonalam dzieki sobie
Niech kazdy ma to na uwadze ze nie wychodzi sie z nerwicy dzieki forum czy dzieki innym ludziom ale dzieki sobie.
Ale forum mialo ogromny wplyw na mnie w tym okresie nawet myslalam ze troche za duzy wplyw bo pochlanialam wszystko co sie da o swoim stanie.Ale jednak bylo mi to potrzebne.
W ty miejscu chce podziekowac szczegolnie victorowi ktory z wielkim uporem pisal mi abym zakonczyla ta toksyczna relacje w jakiej zylam.
Probowalam...wahalam sie udawalam ze dam rade, probowalam cos obmyslec aby nie wdac sie w konfontacje z tym.
Nie dalam jdnak rady...zerwalam i poddawalam sie emocjonalnemu szantazowi.
Jednak glowny problem byl taki ze moje zaburzenie bylo coraz wieksze bo przez to ze ciazyl nade mna ten chory zwiazek a do tego doszly objawy nie bylam w stanie zrobic sobie sniadania.
Bylam tak slaba jakbym byla chora lub po chemioterapii. Schudlam, rodzina sie pytala co sie dzieje.
Wtedy postanowilam ze wyprowadze sie do siostry i zawiadomie o wszystkim policje.
To byl pierwszy krok tak jak tym krokiem bylo wychodzenie z agorafobi. Agorafobia tworzy sie szybko, wystarczy raz gdzies dostac objawy i strachu ze sie to powtorzy jak wyjdziemy. Potem coraz bardziej sie czlowiek ogranicza i zostaje tylko pokoj.
Wychodzenie z tego mozna wyobrazic sobie jako poszerzanie banki w jakiej jestesmy zamknieci. Wychodzenie z agorafobii bardzo utrudniala mi depersonalizacja, bo wychodzac bardzo sie nasilala. Nie czulam nog ani ciala zupelnie jak szlam. Swiat widzialam jak bajke, wszystko mnie przerazalo i wydawalo sie straszne. Dlatego nie radzilam sobie z tym pokonywaniem tej bariery. Ten kto mial czy ma dd wie co to znacza te wszystkie objawy. Ale z drugiej strony wiedzialam ze nie ma wyjscia. Ludzie przeciez z agoraboia potrafia na cale lata sie izolowac przez trach, nie chcialam tak
Wychodzilam z tymi objawami, lekiem i przede wszystkim to co chce powiedziec to to ze warto w koncu odwrocic myslenie. W agorafobii i ogolnie nerwicy ciagle boimy sie ze przyjdzie objaw, gorszy stan i ni damy rady. Na tym opiera sie to napiecie ze ciagle sie boimy o jakas rzecz.
Dlatego zmienilam myslenie na pewnosc ze sie cos pojawi. Bo skoro przezywalam, balam sie czekalam, wyczekiwalam to wiadomo bylo ze dobrze czuc sie nie bede nigdy
Wiec zaczelam chciec sie czuc zle...wiem ze to brzmi dziwnie ale to jest wlasnie mysle przyzwolenie. Przyzwalam na to aby czuc sie zle aby czuc sie tragicznie po wyjsciu. Przez to nie musialam sie martwic o to co bedzie, tak sobie przynajmniej to wytlumaczylam i to ogolnie zadzialalo.
Ale wahania byly okropne, jednego tygodnia lepiej, drugiego tragedia i poczucie ze nie dam rady. Ale nadzieja szybko wraca...i znowu chce sie probowac wiec w kryzysie pamietajcie ze nadzieja jutro wroci i znow probujcie.
Z agorafobii sie wychodzi mialam ja 8 miesiecy wychodzilam z niej z dobre 4 misiace i do dzis jeszcze sie momentami gorzej czuje w autobusie ale to chyba kwestia przyzwyczajenia bo rzadko ogolnie nimi jezdze.
Z objawami nerwicu jak sciski w glowie, zawroty tez sobie tak tlumaczylam przestalam sie ich bac i ich wyczekiwac w trwoznym wyczekiwaniu. Chcialam te objawy podobnie opisuje swoje wyjscie jako przyzwolenie bora bora wyszedlem-z-tego-calkiem-juz-wyleczomy-t4268.html, ktoremu dziekuje za duze wsparcie w tej kwestii.
Zostala mi depersonalizacja...tej sie balam, nie umialam przyzwolic na objawy ciagle je przyzywalam. Jestem zdania ze derealizacja i depersonalizacja ma jednak najgorsze objawy...bo strasznie jest nie czuc siebie i zycia, tozsamosci...ale jest gorzej tylko ze to przyzwolenie dziala i tu w ten sam sposob.
Przyznaje ze gdybym tkwila w toksycznym zwiazku nie wyszlabym chyba z tego bo bylam ciagle oslabiana emocjonalnie. Wiec jesli macie tak niszczace sprawy psychiczne zrobice z nimi porzadek. Po 6 miesiacach chlopak sie odczepi. Wiem ze znalazl sobie kogos innego na szczescie.
I tu bora bora znowu mi gadal jak grochem o sciane przyzwol na objawy, nie boj sie ich jak atakow, zawrotow, nudnosci, zawalu, przyzwalaj, akceptuj budz sie z dd i mow ze wszystko gra...ciezko to zrobic ale sluchajcie to jest jak trening.
Trzeba sie uczyc i szkolic samemu w tym az w koncu staje sie to czyms zwyklym a objawy mijaja. Jaki mam teraz stosunek do DD? Oczywisty, nie zagraza mi to, nie boje sie tego, nie obchodzi mnie czy minie calkiem jutro czy pojutrze.
Czy dalo to efekty? Zeszly mi wszysciutkie objawy DD
oprocz odciecia od emocji.
Mysle ze dam sobie na to jeszcze czasu.
Przyzwolenie, akceptacja, dzialanie pomimo strachu, (wiem wydaje sie ze to banaly ale jednak niezmiernie wazne i skuteczne!) ALE tez nie robienie presji czasu! Mieszkalam u siostry i tylko liczylem kiedy minie, kiedy minie...nie mijalo a presja robila swoje. A takze co jest kolejna prawdziwa prawda! NIRE SKUPIAJ SIE NA SOBIE.
Wywal egocentryzm! Nie gadaj o sobie o tym jak sie czujesz, z forum mozesz korzystac do woli, opowiadac o problemach, szukac wsparcia, rozmawiac z ludzmi, doradzac ale nie gadaj wkolo o swoich objawach! to szkodzi!
Skupiasz sie na tym wtedy i jak robisz to wiele razy dziennie to jest to problem.
Rok czasu mialam pierwsze depresje, stany zanizonego samopoczucia, niepokoju, objawow fizycznych i poczatki agorafobii, potem rok silne leki i DD ale w konu czuje ze wychodze z tego. Nie czuje juz obaw, nie ma juz natretnych nawet mysli, zostalo mi odciecie i ono nadal jest od emocji ale objawy wzrokowe przy derealizacji minely ! A to byla moja zmora!
naprawde to mija choc jeszcze nie mowie ze jestem odburzona, jak bede calkiem to nie omieszkam dac znac.
Nie bralam lekow, nie korzystalam z terapii, opieralam sie na tak naprawde forum i ludziach stad, czytajcie posty Hewada i Ciasteczka, bardzo madrzy ludzie i maja duza intuicje co do pisania postow o tej tematyce.
Szaffer sie nie umywa (to dla ciebie victorku, ty juz wiesz o co chodzi ;D :*)
Ale tez nie opierajcie wychodzenia z tego na nikim, na forum tez nie, opierajcie sie na sobie. Chodzcie oczywiscie na terapie, ja po prostu nie trafilam na dobra a i tez nie mialam jakis problemow w domu, wpadlam po prostu w sidla chorego zwiazku i za dlugo w nim trwalam.
Udalo mi sie jednak wyrwac a potem uspokoic emocje.
Jestem z siebie bardzo dumna i wy sie starajcie a tez bedziecie sie odburzali, to dziala, to jest w sumie naprawde nie takie trudne
Choc teraz sie mi o tym mowi o wiele lzej 
Nie wiem kiedy mi minely objawy DD ale w ciagu ostatnich jakos 2 tygodni, wiem ze to malo czasu ale tez nie tylko zeszly objawy ale czuje zupelnie inne do tego nastawienie.
Brak u mnie juz potrzeby wychodzenia z tego nagle, na szybko, nie czuje zagrozenia, czuje ze jest po prostu juz dobrze
To sie zaczyna czuc na przestrzeni czasu wiec nie wypatrujcie tego, sami bedziecie widzieli ze jest okey
Tyle ode mnie, reszte bede dodawala, aha i mam swiadomosc ze moze przyjsc wahanie samopoczucia, moze jakies pogorszenie ale jestem gotowa..... przyzwolenie
Dziekuje Lispkiemu, Zordonowi, Kamieniowi, Weroni i Anecie oraz DDD za wsparcie na czacie na poczatku mojego ciezkiego stanu
Trafilam na forum przypadkiem z uwagi na swoja depersonalizacje po trudnych przezyciachi zarazem glupocie (trawa)
Na poczatku balam sie czytac to forum szczegolnie ze na innym forum byly opinie o tym ze tutaj jest wiecej szamanstwa niz realnej pomocy ale teraz wiem ze to z uwagi na duza ilosc tutaj ludzi pracujacych nad soba a nie tylko liczacym na leki i cud.
Z takim nastawieniem do spawy nie kazdy sie tutaj zapewne odnajduje.
Po paru miesiacach czytania i usunieciu pierwszego konta oraz rozmowy z paroma osobami z forum zarejestrowalam sie ponownie.
Mialam za soba toksyczny zwiazek 2 letni, ktory kosztowal mnie utrate mojego zdrowia psychicznego.
Na poczatku w zwiazku wszystko rozbijalo sie o zbyt duza zazdrosc partnera, bez realnych podstaw i powodow. I wtedy pojawily sie pierwsze przepychanki i agresywne gesty.
Kiedy pierwszy raz zlapal mnie za wlosy i szarpnal zdecydowalam zakonczyc znajomosc. Jednak zaczal grozic ze sie zabije i nawet dokonal proby co mnie niestety choc sama teraz nie wiem czemu, zobligowalo do zostania z nim.
To byl blad bo bylo coraz gorzej i szantaze emocjonalne byly coraz wieksze. Zaczelam doswiadczac pierwszych oznak wypalenia emocjonalnego a ze zawsze bylam slabsza nerwowo nie musialam dlugo czekac az zaczelam tracic sily, byc smutna, zaczelam miec niechec do zycia.
A zawsze jednak bylam zdecydowana osoba i troche smieszka ktora kocha swiat i ludzi.
Moim zdaniem pierwsza pojawila sie lekka depresja i totalny brak zainteresowania co ze mna i co dalej.
Moj obecny facet grozil zabijaniem sie, pobicie, robieniem krzywdy mojej rodzinie jesli odejde. Teraz jak o tym pisze moze to wydawac sie malo brutalne ale wtedy bylam bardzo tym zastraszna, udalo mu sie mnie wybic z zycia i uzaleznic od siebie.
Szpiegowal moje ruchy to byl po prostu emocjonalnie chory takze czlowiek.
Ktorego razu pomyslalam ze zapomne sie i troche wypilam i zapalilam trawke i to spowodowalo wielki atak i wielka depersonalizacje.
Od tego momentu czulam ze nie mam juz odwrotu to bylo straszne i tylko wy to wiecie co to znaczy miec lek odczuwany ciagle w kazdym zakamarku ciala i umyslo a do tego byc odcietym calkowicie.
Doszlo bardzo szybko zeszta do agorafobii nie wychodzilam z domu wogole a to potegowalo moje uczucie strachu przed moim facetem. Bo on czekal pod domem czesto nie dawal mi wytchnienia od nerw.
Mialam bardzo wiele mysli samobojczych i snulam nawet plany zrobienia sobie czegos i na poczatku moja mama zauwazyla moje dziwne zachowania. Rozplakalam jej sie i razem z nia zalatwilam sobie psychologa jednakze ten okazal sie
slaby w swoim fachu bo nazwal moje objawy zjawiskiem schizofrenii a szczegolnie objawy oddzielenia swiadomosci od ciala.
I tu sie skonczyla pomoc dla mnie rowniez ze strony mamy bo ta nie chciala sluchac moich objawow jesli nie chcialam sie leczyc u tego psychologa.
Co prawda zatailam przed nia fakt moje faceta ktory mnie terroryzuje bo nie chcialam zeby poszla z tym na policje.
Wiec wiele bledow popelnilam wtedy ale po czasie duzo latwiej oceniac.
Najwiecej dokonalam dzieki wam chociaz nie... najwiecej pracy wykonalam dzieki sobie

Niech kazdy ma to na uwadze ze nie wychodzi sie z nerwicy dzieki forum czy dzieki innym ludziom ale dzieki sobie.
Ale forum mialo ogromny wplyw na mnie w tym okresie nawet myslalam ze troche za duzy wplyw bo pochlanialam wszystko co sie da o swoim stanie.Ale jednak bylo mi to potrzebne.
W ty miejscu chce podziekowac szczegolnie victorowi ktory z wielkim uporem pisal mi abym zakonczyla ta toksyczna relacje w jakiej zylam.
Probowalam...wahalam sie udawalam ze dam rade, probowalam cos obmyslec aby nie wdac sie w konfontacje z tym.
Nie dalam jdnak rady...zerwalam i poddawalam sie emocjonalnemu szantazowi.
Jednak glowny problem byl taki ze moje zaburzenie bylo coraz wieksze bo przez to ze ciazyl nade mna ten chory zwiazek a do tego doszly objawy nie bylam w stanie zrobic sobie sniadania.
Bylam tak slaba jakbym byla chora lub po chemioterapii. Schudlam, rodzina sie pytala co sie dzieje.
Wtedy postanowilam ze wyprowadze sie do siostry i zawiadomie o wszystkim policje.
To byl pierwszy krok tak jak tym krokiem bylo wychodzenie z agorafobi. Agorafobia tworzy sie szybko, wystarczy raz gdzies dostac objawy i strachu ze sie to powtorzy jak wyjdziemy. Potem coraz bardziej sie czlowiek ogranicza i zostaje tylko pokoj.
Wychodzenie z tego mozna wyobrazic sobie jako poszerzanie banki w jakiej jestesmy zamknieci. Wychodzenie z agorafobii bardzo utrudniala mi depersonalizacja, bo wychodzac bardzo sie nasilala. Nie czulam nog ani ciala zupelnie jak szlam. Swiat widzialam jak bajke, wszystko mnie przerazalo i wydawalo sie straszne. Dlatego nie radzilam sobie z tym pokonywaniem tej bariery. Ten kto mial czy ma dd wie co to znacza te wszystkie objawy. Ale z drugiej strony wiedzialam ze nie ma wyjscia. Ludzie przeciez z agoraboia potrafia na cale lata sie izolowac przez trach, nie chcialam tak

Wychodzilam z tymi objawami, lekiem i przede wszystkim to co chce powiedziec to to ze warto w koncu odwrocic myslenie. W agorafobii i ogolnie nerwicy ciagle boimy sie ze przyjdzie objaw, gorszy stan i ni damy rady. Na tym opiera sie to napiecie ze ciagle sie boimy o jakas rzecz.
Dlatego zmienilam myslenie na pewnosc ze sie cos pojawi. Bo skoro przezywalam, balam sie czekalam, wyczekiwalam to wiadomo bylo ze dobrze czuc sie nie bede nigdy

Wiec zaczelam chciec sie czuc zle...wiem ze to brzmi dziwnie ale to jest wlasnie mysle przyzwolenie. Przyzwalam na to aby czuc sie zle aby czuc sie tragicznie po wyjsciu. Przez to nie musialam sie martwic o to co bedzie, tak sobie przynajmniej to wytlumaczylam i to ogolnie zadzialalo.
Ale wahania byly okropne, jednego tygodnia lepiej, drugiego tragedia i poczucie ze nie dam rady. Ale nadzieja szybko wraca...i znowu chce sie probowac wiec w kryzysie pamietajcie ze nadzieja jutro wroci i znow probujcie.
Z agorafobii sie wychodzi mialam ja 8 miesiecy wychodzilam z niej z dobre 4 misiace i do dzis jeszcze sie momentami gorzej czuje w autobusie ale to chyba kwestia przyzwyczajenia bo rzadko ogolnie nimi jezdze.
Z objawami nerwicu jak sciski w glowie, zawroty tez sobie tak tlumaczylam przestalam sie ich bac i ich wyczekiwac w trwoznym wyczekiwaniu. Chcialam te objawy podobnie opisuje swoje wyjscie jako przyzwolenie bora bora wyszedlem-z-tego-calkiem-juz-wyleczomy-t4268.html, ktoremu dziekuje za duze wsparcie w tej kwestii.
Zostala mi depersonalizacja...tej sie balam, nie umialam przyzwolic na objawy ciagle je przyzywalam. Jestem zdania ze derealizacja i depersonalizacja ma jednak najgorsze objawy...bo strasznie jest nie czuc siebie i zycia, tozsamosci...ale jest gorzej tylko ze to przyzwolenie dziala i tu w ten sam sposob.
Przyznaje ze gdybym tkwila w toksycznym zwiazku nie wyszlabym chyba z tego bo bylam ciagle oslabiana emocjonalnie. Wiec jesli macie tak niszczace sprawy psychiczne zrobice z nimi porzadek. Po 6 miesiacach chlopak sie odczepi. Wiem ze znalazl sobie kogos innego na szczescie.
I tu bora bora znowu mi gadal jak grochem o sciane przyzwol na objawy, nie boj sie ich jak atakow, zawrotow, nudnosci, zawalu, przyzwalaj, akceptuj budz sie z dd i mow ze wszystko gra...ciezko to zrobic ale sluchajcie to jest jak trening.
Trzeba sie uczyc i szkolic samemu w tym az w koncu staje sie to czyms zwyklym a objawy mijaja. Jaki mam teraz stosunek do DD? Oczywisty, nie zagraza mi to, nie boje sie tego, nie obchodzi mnie czy minie calkiem jutro czy pojutrze.
Czy dalo to efekty? Zeszly mi wszysciutkie objawy DD

Mysle ze dam sobie na to jeszcze czasu.
Przyzwolenie, akceptacja, dzialanie pomimo strachu, (wiem wydaje sie ze to banaly ale jednak niezmiernie wazne i skuteczne!) ALE tez nie robienie presji czasu! Mieszkalam u siostry i tylko liczylem kiedy minie, kiedy minie...nie mijalo a presja robila swoje. A takze co jest kolejna prawdziwa prawda! NIRE SKUPIAJ SIE NA SOBIE.
Wywal egocentryzm! Nie gadaj o sobie o tym jak sie czujesz, z forum mozesz korzystac do woli, opowiadac o problemach, szukac wsparcia, rozmawiac z ludzmi, doradzac ale nie gadaj wkolo o swoich objawach! to szkodzi!
Skupiasz sie na tym wtedy i jak robisz to wiele razy dziennie to jest to problem.
Rok czasu mialam pierwsze depresje, stany zanizonego samopoczucia, niepokoju, objawow fizycznych i poczatki agorafobii, potem rok silne leki i DD ale w konu czuje ze wychodze z tego. Nie czuje juz obaw, nie ma juz natretnych nawet mysli, zostalo mi odciecie i ono nadal jest od emocji ale objawy wzrokowe przy derealizacji minely ! A to byla moja zmora!
naprawde to mija choc jeszcze nie mowie ze jestem odburzona, jak bede calkiem to nie omieszkam dac znac.
Nie bralam lekow, nie korzystalam z terapii, opieralam sie na tak naprawde forum i ludziach stad, czytajcie posty Hewada i Ciasteczka, bardzo madrzy ludzie i maja duza intuicje co do pisania postow o tej tematyce.
Szaffer sie nie umywa (to dla ciebie victorku, ty juz wiesz o co chodzi ;D :*)
Ale tez nie opierajcie wychodzenia z tego na nikim, na forum tez nie, opierajcie sie na sobie. Chodzcie oczywiscie na terapie, ja po prostu nie trafilam na dobra a i tez nie mialam jakis problemow w domu, wpadlam po prostu w sidla chorego zwiazku i za dlugo w nim trwalam.
Udalo mi sie jednak wyrwac a potem uspokoic emocje.
Jestem z siebie bardzo dumna i wy sie starajcie a tez bedziecie sie odburzali, to dziala, to jest w sumie naprawde nie takie trudne


Nie wiem kiedy mi minely objawy DD ale w ciagu ostatnich jakos 2 tygodni, wiem ze to malo czasu ale tez nie tylko zeszly objawy ale czuje zupelnie inne do tego nastawienie.
Brak u mnie juz potrzeby wychodzenia z tego nagle, na szybko, nie czuje zagrozenia, czuje ze jest po prostu juz dobrze

To sie zaczyna czuc na przestrzeni czasu wiec nie wypatrujcie tego, sami bedziecie widzieli ze jest okey

Tyle ode mnie, reszte bede dodawala, aha i mam swiadomosc ze moze przyjsc wahanie samopoczucia, moze jakies pogorszenie ale jestem gotowa..... przyzwolenie

Dziekuje Lispkiemu, Zordonowi, Kamieniowi, Weroni i Anecie oraz DDD za wsparcie na czacie na poczatku mojego ciezkiego stanu
