Ogólnie Ciastek to napisał
roznica-pomiedzy-zaburzonymi-a-odburzonymi-t4461.html
Mnie porownujac odburzenie a zaburzenie nasuwa sie koncowka ksiazki "Inny Swiat" Grudzinskiego.
Byc moze znacie ja.
Jest to krotko mowiac ksiazka o obozie jenieckim w czasie wojny, na koncu tej ksiazki ma miejsce sytuacja, ze autor ktory jakis czas temu wyszedl juz z obozu, slucha opowiesci jenca, ktory wyszedl dopiero co i ten jeniec mu opowiada ze aby wyjsc, przezyc, musial skazac na smierc innych 4 jencow.
Autor ksiazki ktory juz dluzszy czas przebywal na wolnosci, z jednej strony rozumie tego goscia, bo byl tam w tym obozie i przezyl to i dlatego go nie krytykuje za to ze zabil 4 osoby, bo wie ze taka jest ciezka rzeczywistosc obozowa.
Ale z drugiej strony nie przytakuje mu, nie zgadza sie z nim ze tak mozna, bo mimo ze tam byl, juz jakis czas minal od wyjscia, i jak to on mowi, ze przez ten caly czas uczyl sie wartosci na nowo, uczyl sie jakby zyc na nowo, i dlatego nie moze juz przyzwalac na to aby zabicie 4 osob bylo czyms normalnym.
W ogole sama nazwa ksiazki Inny Swiat pasuje do tego, bycie w stanie zagrozenia czyli nerwicy to jest inny swiat stanu emocjonalnego.
Ta koncowka ksiazki oddaje ta roznice.
Ja np mialem objawy juz jako dzieciak, znam doskonale te stany sam na sobie, potem w 2006 rorku przez pare lat mialem silne stany nerwicy lekowej, natrectw, dd.
Ogolnie bardzo sie zaangazowalem w udzial na forach i ogolnie takiej autoterapii, problemem bylo to ze mimo posiadanej wiedzy nie wdrazalem tego w zycie z uporem i pelnoscia.
Dlatego tez stany lekowe i objawy nie mijaly mi dluzszy czas.
W okresie kiedy bylem zaburzony moja obecnosc na forach byla duza, ogolnie rozumialem doskonale wszystkich dookola, szczegolnie ze mialem mnostwo objawow roznych w swoim zyciu to doskonale wiedzialem o czym kto mowi, istnieje niewiele objawów z ktorymi nie moglbym sie utozsamic.
Wowczas latwo mi bylo pisac innym uspokajajace posty nawet po tysiac razy takie same. Bo bylem w tym swiecie i kumalem ze to uspokojenie jest bardzo potrzebne.
Tak mi sie wydawalo przynajmniej
Kiedy w koncu zaczalem to serio wdrazac wszystko co wiedzialem, z uporem i sumiennoscia, udalo mi sie odburzyc.
Teraz jakos juz 2 lata po tym mam troche inny punkt widzenia, bo moj swiat jest inny, nie jest ograniczony przez ta lękowo zaslone na głowie.
Ale tez wiem ze obecnie samo uspokajanie sie nie odburza
Wtedy myslalem zupelnie inaczej, bo bylem w tym ciagle, siedzialem w tym i myslalem ze uspokajanie sie poprzez szukanie ciagle tylko potwierdzen ze nic mi nie jest i nic sie nie stanie, to jest cos!
A to jest male co, to jest wazne tylko na poczatku, jesli jednak stale tylko sie uspokajasz nie odburzysz sie tylko tym. Bo brak tu akceptacji, ryzykowania, brak wyjscia z kregu lęku w pelni, brak przyzwolenia na te cale objawy.
Teraz to wiem i dlatego czesto juz nie do konca zgadzam sie z tymi, ktorzy np. mowia ze maja 2 lata nerwice i wkolo pytaja sie "co mi jest", czy mi sie cos stanie.
Nie moge sie juz na to zgadzac aby stale pisac wkolo to samo jak kiedys, kiedy ktos ma nerwice po 2 lub np 4 lata, bo wiem ze to nic juz nie da, bo juz to wiem, przerobilem to.
Klepanie wkolo, ale, czemu, jak, czy umre, czy to, czy tamto nie odburzy.
Wtedy to rozumialem w pelni, utozsamialem sie z tym jak bylem zaburzony, obecnie tez to rozumiem ale juz nie zgadzam sie z tym, bo po tej pracy ktora wykonalem i po tym czasie jaki minal wiem, ze samo uspokajanie jest chwilowe, nie odburza i marnuje sie na to tylko czas i powoduje ciagle zycie tym.
Dlatego czytajac, nie krytykuje, nie nasmiewam sie umyslnie ale tez nie mowie "tak masz racje, bardzo cierpisz, pogadaj o tym jeszcze z rok"
Co do wracania to powiem szczerze, ze jak sie wykona solidnie robote nad tym to nic nie wraca, pod warunkiem ze leczeniem nie sa tylko leki oraz liczenie ze psycholog cos powie i to minie
A objawy stresu to kazdy moze dostac
