Poszerzenie strefy komfortu - sposobem na pokonanie lęku
: 30 marca 2013, o 20:32
Hej, mam ciekawy temat - wczoraj rozmawiałem z kolegą, którego znajomy chorował na nerwicę lękową i silną fobie społeczną.
Przez 2 lata chodził na terapie, brał też proszki ale nie wiele mu to pomogło.
Ktoś namówił go na skoki ze spadochronem - po czym wkręcił się w jakieś inne, cholernie niebezpieczne zabawy.
No i cały lęk zniknął w przeciągu paru miesięcy.
Lekarz, do którego chodził - stwierdził, że zadziało to na zasadzie poszerzania strefy komfortu - "zrobiłem tak cholernie niebezpieczne rzeczy, więc jak mogę bać się, że ktoś będzie mnie wyśmiewać w codziennym życiu".
Co o tym myślicie ? Jeżeli ma to faktycznie odbicie w rzeczywistości - to ja na wakacjach skaczę na bungee.
-- 30 marca 2013, o 20:34 --
Nie mam czasu, żeby siedzieć przez 5 lat na terapii - szkoda mi życia na ciągłe gadanie o durnych lękach. Mam ciekawsze zajęcia.
-- 30 marca 2013, o 20:35 --
Siedziałem na terapii przez 2 lata - a i tak w żaden sposób mi nie pomogło. Znalazłem dużo lepszy sposób - uświadomiłem sobie, że mam jedno życie i nie zamierzam go zmarnować - to jedno zdanie usunęło fobie społeczną niemalże w 50 %...
-- 30 marca 2013, o 20:41 --
Załóżmy, że wyjście na siłownie - jest w skali strefy komfortu wyzwaniem w jakichś 35 % - więc, jeżeli zrobimy coś - co na skali ma 100 % - to, czy nasza strefa komfortu, nie będzie na tyle ogromna, że nie będziemy czuć lęku na siłowni ?
-- 30 marca 2013, o 21:17 --
W wielu książkach poświęconych leczeniu nerwic - można o tym przeczytać.
Jestem pewien, że lęk można pokonać dużo szybciej - niż po przez lata terapii, i w dodatku można zrobić to dużo skuteczniej. Siedziałem 2 lata na terapii - ok, uświadomiłem sobie wiele rzeczy, w tym swoje lęki.
Ale wystarczyło jedno zdanie "mam tylko jedno życie, innego nie będzie - nie zmarnuje go", żeby lęk społeczny zniknął na prawdę w co najmniej 50 %...
Przez 2 lata chodził na terapie, brał też proszki ale nie wiele mu to pomogło.
Ktoś namówił go na skoki ze spadochronem - po czym wkręcił się w jakieś inne, cholernie niebezpieczne zabawy.
No i cały lęk zniknął w przeciągu paru miesięcy.
Lekarz, do którego chodził - stwierdził, że zadziało to na zasadzie poszerzania strefy komfortu - "zrobiłem tak cholernie niebezpieczne rzeczy, więc jak mogę bać się, że ktoś będzie mnie wyśmiewać w codziennym życiu".
Co o tym myślicie ? Jeżeli ma to faktycznie odbicie w rzeczywistości - to ja na wakacjach skaczę na bungee.

-- 30 marca 2013, o 20:34 --
Nie mam czasu, żeby siedzieć przez 5 lat na terapii - szkoda mi życia na ciągłe gadanie o durnych lękach. Mam ciekawsze zajęcia.
-- 30 marca 2013, o 20:35 --
Siedziałem na terapii przez 2 lata - a i tak w żaden sposób mi nie pomogło. Znalazłem dużo lepszy sposób - uświadomiłem sobie, że mam jedno życie i nie zamierzam go zmarnować - to jedno zdanie usunęło fobie społeczną niemalże w 50 %...
-- 30 marca 2013, o 20:41 --
Załóżmy, że wyjście na siłownie - jest w skali strefy komfortu wyzwaniem w jakichś 35 % - więc, jeżeli zrobimy coś - co na skali ma 100 % - to, czy nasza strefa komfortu, nie będzie na tyle ogromna, że nie będziemy czuć lęku na siłowni ?
-- 30 marca 2013, o 21:17 --
W wielu książkach poświęconych leczeniu nerwic - można o tym przeczytać.
Jestem pewien, że lęk można pokonać dużo szybciej - niż po przez lata terapii, i w dodatku można zrobić to dużo skuteczniej. Siedziałem 2 lata na terapii - ok, uświadomiłem sobie wiele rzeczy, w tym swoje lęki.
Ale wystarczyło jedno zdanie "mam tylko jedno życie, innego nie będzie - nie zmarnuje go", żeby lęk społeczny zniknął na prawdę w co najmniej 50 %...