Strona 1 z 1

Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 29 września 2022, o 05:54
autor: Lus
Jeszcze pare lat temu marzyłam o tym, żeby napisać tu coś. Myślałam sobie, że mnie też musi to kiedyś czekać i martwiłam się, że nie moge tego zrobić już. Ale obiecałam wtedy sobie, że kiedyś to zrobię, żeby ktoś taki jak ja - czytający głównie dział "Sukces", który dawał mi wiarę w przetrwanie, mógł sobie pomyśleć, że za kilka lat, a może wcześniej też tu coś skrobnie.

To forum jest dla mnie wyjątkowe, bo dało mi odskocznię i wiedzę na tematy, o których mało kto miał wówczas pojęcie. Teraz to wszystko poszło do przodu i jest więcej wsparcia, kiedyś to forum było dla mnie wszystkim, podobnie jak jego twórca, najukochańszy Wiciu.

Jako, że nie mogę spać w nocy, bo mam solidne zmartwienie, a mój charakter dowala mi takie myśli, że walam się płacząca po łóżku, znalazłam chwilę, żeby podzielić się z Wami (kimkolwiek jesteście) moim sukcesem.

Brzmi dość dziwnie, bo co to za sukces, skoro mam jeszcze mnóstwo męczących rzeczy? Ja uważam, że to są normalne rzeczy dla osoby wrażliwej i powoli się do nich przyzwyczajam, taka juz jestem i nie zmienię się w tępą emocjonalnie wykonawczynię czynności codziennych.

Najważniejsze jest jednak to, że już wcale nie potrzebuję asysty ratownika, gdy gdzieś jadę, że mogę sama chodzić do sklepów, urzędów i aptek bez objawów nerwicowych nie do zniesienia; że mogę jeździć samochodem bez tego przerażającego lęku, że mogę sobie normalnie oddychać zaraz po obudzeniu, nie wpadam w wibracje, poty i bębnienia serca; nie duszę się raz po raz nie wiadomo z jakiej przyczyny; nie odczuwam lęku w każdej sytuacji; nie mam ataków paniki... To takie najgorsze hujst*o, nie do opisania okropny stan i hujst*we samopoczucie - na razie mnie opuściły.

Czas? Kilka lat, ale to jest proces, w którym warto dostrzegać zmiany na przestrzeni lat, a nie miesięcy czy dni, żeby nie przeżywać potem załamania, że już było tak dobrze.. Warto spojrzeć chociaż pół roku do tylu i zastanowić się czy coś się zmieniło. U mnie się zmieniało. Najpierw było coraz mniej hu*owo, a potem była lekka poprawa, a potem było zawsze odrobinę (o parę kroków) lepiej.

Ale... to Nie znaczy, że jestem uzdrowiona i niepokonana, że codziennie czuję się jakbym miała zmienić świat i jestem gotowa do działania i zmian. Czuję się różnie, ale w taki normalny nie stresujący dzień - nie odczuwam stresu, no i nie ma tych dramatów, powodujących że odechciewa się żyć.

Co robić? Nie będę pisać po stokroć, bo wiecie. Ja robiłam wszystko co kazali, ale po swojemu, czyli tak jak umiałam i mogłam i dawałam radę, baaardzo powoluteniuteńku :P I wróciłam do żywych! Już nie zdycham i nie umieram każdego dnia, licząc, że kiedyś to wszystko się skończy. Tylko wstaję i działam, robię, co muszę. Jeśli w danym dniu mam stres, to czuje się gorzej, czasem odreagowanie, bezsenna noc czy coś tam, jakieś małe objawy, tak jak prawie normalny człowiek, da się tak już żyć.

Złote moje rady? Odnajdźcie w tym wszystkim to, co Wam odpowiada i na co Was stać, nie wymuszajcie na sobie więcej niż jesteście w stanie zrobić; działajcie; nie poddawajcie się albo tylko na chwilę, płaczcie trochę bo to pomaga, przytulajcie siebie, kochajcie siebie, dziękujcie sobie za sukcesy, wybaczajcie porażki, cierpliwie znoście cierpienie (to mi szło najgorzej), nigdy nie umiałam akceptować czegoś co jest nie do zaakceptowania... i jakoś się udało mimo to :P
... nie krytykujcie się za wszystko, odpuszczajcie sobie, obserwujcie siebie i swoje emocje, wystawiajcie się na lęk albo chowajcie się w bezpiecznym zaułku, jesli potrzebujecie odpocząć i wierzcie, ze z tego dna się wydostaniecie, bo tak będzie na pewno, będziecie żyć!

Z wielkimi podziękowaniami dla boskiego Wiktora - tego co to stworzył i ogarnął, dla pozostałych twórców tej strony, dla Was że byliście i jesteście, dla tych co mnie wspierali w mojej rozpaczy, dla tych co się cały czas żalili, dla tych, którzy opisywali swoje sukcesy! To wszystko dawało mi moc przetrwania tego strasznego okresu. Przytulam Was (Was - ten zwrot jest trochę zabawny, czuję się jak jakaś influencerka :hehe: ), trzymajcie się! <razy>

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 29 września 2022, o 05:57
autor: Lus
Ale numer, dziś są moje urodziny, a to ciekawy zbieg okoliczności, zrobiłam sobie prezent :*

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 29 września 2022, o 20:11
autor: zxz25
Gratulacje!
Bardzo dużo osiągnęłaś, a w jakim czasie? To nie ma znaczenia. Na początku też sobie wyrzucałam, że inni to po 3 miesiącach już piszą, że są odburzeni, a u mnie zmiany są bardzo powolne. Prawda jest taka, że każdy w swoim tempie wypracuje sobie tę poprawę. Jeszcze raz gratki i wszystkiego najlepszego! :D

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 30 września 2022, o 10:25
autor: Katja
Bardzo fajny wpis, gratuluję wytrwałej pracy i zrozumienia, że wyjście z zaburzenia to nie brak trosk, stresów, czasem bezsennych nocy, ale nasz stosunek do tego, podejście gdy czujemy się najbardziej nieszczęśliwi, poszkodowani na całym świecie i zatapiamy się nerwicowym egocentryzmie kręcą się błędnym kole objawów.

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 30 września 2022, o 21:48
autor: Kremu
Dziękuję za wpis i gratrulacje :)))

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 1 października 2022, o 08:32
autor: menago49
Gratulacje tu potrzebny jest czas i cierpliwość.

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 3 października 2022, o 13:07
autor: Lus
DZIĘKUJĘ!!! :cm

zxz25 pisze:
29 września 2022, o 20:11
Gratulacje!
Bardzo dużo osiągnęłaś, a w jakim czasie? To nie ma znaczenia. Na początku też sobie wyrzucałam, że inni to po 3 miesiącach już piszą, że są odburzeni, a u mnie zmiany są bardzo powolne. Prawda jest taka, że każdy w swoim tempie wypracuje sobie tę poprawę. Jeszcze raz gratki i wszystkiego najlepszego! :D

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 3 października 2022, o 13:09
autor: Lus
DZIĘKUJĘ!!! :cm

Katja pisze:
30 września 2022, o 10:25
Bardzo fajny wpis, gratuluję wytrwałej pracy i zrozumienia, że wyjście z zaburzenia to nie brak trosk, stresów, czasem bezsennych nocy, ale nasz stosunek do tego, podejście gdy czujemy się najbardziej nieszczęśliwi, poszkodowani na całym świecie i zatapiamy się nerwicowym egocentryzmie kręcą się błędnym kole objawów.

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 3 października 2022, o 13:10
autor: Lus
DZIĘKUJĘ!!! :cm

Kremu pisze:
30 września 2022, o 21:48
Dziękuję za wpis i gratrulacje :)))

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 3 października 2022, o 13:10
autor: Lus
DZIĘKUJĘ!!! :cm

menago49 pisze:
1 października 2022, o 08:32
Gratulacje tu potrzebny jest czas i cierpliwość.

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 4 października 2022, o 14:39
autor: weronia
Lus pisze:
29 września 2022, o 05:54
Jeszcze pare lat temu marzyłam o tym, żeby napisać tu coś. Myślałam sobie, że mnie też musi to kiedyś czekać i martwiłam się, że nie moge tego zrobić już. Ale obiecałam wtedy sobie, że kiedyś to zrobię, żeby ktoś taki jak ja - czytający głównie dział "Sukces", który dawał mi wiarę w przetrwanie, mógł sobie pomyśleć, że za kilka lat, a może wcześniej też tu coś skrobnie.

To forum jest dla mnie wyjątkowe, bo dało mi odskocznię i wiedzę na tematy, o których mało kto miał wówczas pojęcie. Teraz to wszystko poszło do przodu i jest więcej wsparcia, kiedyś to forum było dla mnie wszystkim, podobnie jak jego twórca, najukochańszy Wiciu.

Jako, że nie mogę spać w nocy, bo mam solidne zmartwienie, a mój charakter dowala mi takie myśli, że walam się płacząca po łóżku, znalazłam chwilę, żeby podzielić się z Wami (kimkolwiek jesteście) moim sukcesem.

Brzmi dość dziwnie, bo co to za sukces, skoro mam jeszcze mnóstwo męczących rzeczy? Ja uważam, że to są normalne rzeczy dla osoby wrażliwej i powoli się do nich przyzwyczajam, taka juz jestem i nie zmienię się w tępą emocjonalnie wykonawczynię czynności codziennych.

Najważniejsze jest jednak to, że już wcale nie potrzebuję asysty ratownika, gdy gdzieś jadę, że mogę sama chodzić do sklepów, urzędów i aptek bez objawów nerwicowych nie do zniesienia; że mogę jeździć samochodem bez tego przerażającego lęku, że mogę sobie normalnie oddychać zaraz po obudzeniu, nie wpadam w wibracje, poty i bębnienia serca; nie duszę się raz po raz nie wiadomo z jakiej przyczyny; nie odczuwam lęku w każdej sytuacji; nie mam ataków paniki... To takie najgorsze hujst*o, nie do opisania okropny stan i hujst*we samopoczucie - na razie mnie opuściły.

Czas? Kilka lat, ale to jest proces, w którym warto dostrzegać zmiany na przestrzeni lat, a nie miesięcy czy dni, żeby nie przeżywać potem załamania, że już było tak dobrze.. Warto spojrzeć chociaż pół roku do tylu i zastanowić się czy coś się zmieniło. U mnie się zmieniało. Najpierw było coraz mniej hu*owo, a potem była lekka poprawa, a potem było zawsze odrobinę (o parę kroków) lepiej.

Ale... to Nie znaczy, że jestem uzdrowiona i niepokonana, że codziennie czuję się jakbym miała zmienić świat i jestem gotowa do działania i zmian. Czuję się różnie, ale w taki normalny nie stresujący dzień - nie odczuwam stresu, no i nie ma tych dramatów, powodujących że odechciewa się żyć.

Co robić? Nie będę pisać po stokroć, bo wiecie. Ja robiłam wszystko co kazali, ale po swojemu, czyli tak jak umiałam i mogłam i dawałam radę, baaardzo powoluteniuteńku :P I wróciłam do żywych! Już nie zdycham i nie umieram każdego dnia, licząc, że kiedyś to wszystko się skończy. Tylko wstaję i działam, robię, co muszę. Jeśli w danym dniu mam stres, to czuje się gorzej, czasem odreagowanie, bezsenna noc czy coś tam, jakieś małe objawy, tak jak prawie normalny człowiek, da się tak już żyć.

Złote moje rady? Odnajdźcie w tym wszystkim to, co Wam odpowiada i na co Was stać, nie wymuszajcie na sobie więcej niż jesteście w stanie zrobić; działajcie; nie poddawajcie się albo tylko na chwilę, płaczcie trochę bo to pomaga, przytulajcie siebie, kochajcie siebie, dziękujcie sobie za sukcesy, wybaczajcie porażki, cierpliwie znoście cierpienie (to mi szło najgorzej), nigdy nie umiałam akceptować czegoś co jest nie do zaakceptowania... i jakoś się udało mimo to :P
... nie krytykujcie się za wszystko, odpuszczajcie sobie, obserwujcie siebie i swoje emocje, wystawiajcie się na lęk albo chowajcie się w bezpiecznym zaułku, jesli potrzebujecie odpocząć i wierzcie, ze z tego dna się wydostaniecie, bo tak będzie na pewno, będziecie żyć!

Z wielkimi podziękowaniami dla boskiego Wiktora - tego co to stworzył i ogarnął, dla pozostałych twórców tej strony, dla Was że byliście i jesteście, dla tych co mnie wspierali w mojej rozpaczy, dla tych co się cały czas żalili, dla tych, którzy opisywali swoje sukcesy! To wszystko dawało mi moc przetrwania tego strasznego okresu. Przytulam Was (Was - ten zwrot jest trochę zabawny, czuję się jak jakaś influencerka :hehe: ), trzymajcie się! <razy>
Bardzo ciekawe przemyślenia :lov: Mam podobne po wielu latach ale jakoś nie mogę za to wszystko zabrać się żeby opisać. :)) Dawniej nie sądziłam nawet że będzie to wymagało tak mozolnych starań i że przy okazji będzie to wszystko działo się poniekąd samo, byle tylko trzymać tego co trzeba. Zmotywowałaś mnie jednak więc może cos skrobnę a też zaglądam na forum z sentymentu bo wszystko co mnie zmieniło zaczerpnęłam tak naprawdę stąd. :lov: U psychologa to bardziej się wygadywałam.
Buziaki :8
zxz25 pisze:
29 września 2022, o 20:11
Gratulacje!
Bardzo dużo osiągnęłaś, a w jakim czasie? To nie ma znaczenia. Na początku też sobie wyrzucałam, że inni to po 3 miesiącach już piszą, że są odburzeni, a u mnie zmiany są bardzo powolne. Prawda jest taka, że każdy w swoim tempie wypracuje sobie tę poprawę. Jeszcze raz gratki i wszystkiego najlepszego! :D
Nie bierz zbyt poważnie takich wpisów bo można się zorientować dość szybko że sporo ludu jest odburzonego na początku pocieszeniem że inni mają tak samo i spieszą się za bardzo o tym pisząc. Za szybko niestety a potem nie chcą po prostu pokazać że sobie nie radzą. Na fb to dobrze widać było kiedy odburzonych po 2 miesiącach niby sporo ale pytania na mes leciały o podstawy. Rób po swojemu i nie ogladaj się na innych bo można się zakręcić. Udawanie szybkich odburzonych stało się w którymś momencie jakąś chorą modą i bardzo mieszało w głowie również i mnie. :cm

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 6 października 2022, o 21:46
autor: Lus
UŚCISKI :cm

I tak, masz rację z tym hop siup odburzaniem :) Mnie też próbowało łamać, że ja tak szybko nie umiem się przełamywać :P Teraz już wiem, że robiłam wszystko zgodnie ze sobą i że to dobrze, a nawet gdyby nie, to i tak najważniejszy jest efekt :D

weronia pisze:
4 października 2022, o 14:39

Bardzo ciekawe przemyślenia :lov: Mam podobne po wielu latach ale jakoś nie mogę za to wszystko zabrać się żeby opisać. :)) Dawniej nie sądziłam nawet że będzie to wymagało tak mozolnych starań i że przy okazji będzie to wszystko działo się poniekąd samo, byle tylko trzymać tego co trzeba. Zmotywowałaś mnie jednak więc może cos skrobnę a też zaglądam na forum z sentymentu bo wszystko co mnie zmieniło zaczerpnęłam tak naprawdę stąd. :lov: U psychologa to bardziej się wygadywałam.
Buziaki :8
{...}

Re: Wreszcie chwila, żeby napisać tego wymarzonego posta :*

: 6 marca 2023, o 16:12
autor: zbigniewcichyszelest
Gratulacje! :)