Strona 1 z 1

Akceptacja

: 9 listopada 2020, o 07:45
autor: tyrolski
Siema, za czesto sie nie wypowiadam na forum a z zaburzeniem jestem juz rok. Doszedlem do takiego momentu że pozwalam być wszystkim objawom i lękom nie szarpiąc sie z nimi i kilka mialem takich dni, że nie czulem wgl napiecia i bylo tak jakoś inaczej (lepiej) pomimo, że objawy były. Oglądałem na youtube wypowiedź pewnego terapeuty, że zeby pelna akceptacja nastąpiła trzeba upaść na dno w zaburzeniu. Jaka jest wasza opinia na ten temat? Chlopaki w nagraniach to przedstawiaja troche inaczej. Przynajmniej tak to interpretuje
pozwole sobie wrzucic linka, żeby bylo wiadomo o co mi chodzi: https://www.youtube.com/watch?v=p40fmv0wmAI

Re: Akceptacja

: 13 listopada 2020, o 15:41
autor: Klaudiaaa
Nie wiem czy czytales historie Victora ale on tam pisał o własnie takim dnie i mówił też w któryms z nagran na pewno. Tylko że cała praca nad sobą to zmierzanie trochę do dna, bo robisz i nie wychodzi aż w końcu pękasz i łatwiej akceptować. Zobacz cały ten temat ale caly nie tyko pierwszy post, bo on mi wiele dodatkowo rozjasnil bol-jest-nieunikniony-cierpienie-jest-w ... 15824.html

Re: Akceptacja

: 14 listopada 2020, o 02:51
autor: tyrolski
No właśnie czytałem ale u niego to było trochę inaczej bo mu nikt nie powiedział jak ma to wszystko robić tzn ignorowanie i akceptowanie mam na myśli, tylko sam do tego musiał dojść. Właśnie zastanawiam się czy zrozumienie akceptacji to dążenie do tego przysłowiowego dna, czy naprzyklad jak się ma wiedzę na temat zaburzenia można z niego wyjść bez tego. Prosiłbym o wypowiedzi oburzonych

Re: Akceptacja

: 14 listopada 2020, o 04:57
autor: martinsonetto
Może wiesz bo być może czytałeś mój temat o odburzeni i miałem właśnie terapię u Wiktora, podczas której zdobywałem wiedzę, ale żeby tę wiedzę wdrożyć to musiałem przejść szereg walk i wojen ze sobą, więc akceptując byłem często tak zmęczony, jakbym leżał na dnie. Heh. Więc to się nie wyklucza według mnie. Za dużo się martwisz na zapas heh.

Re: Akceptacja

: 14 listopada 2020, o 15:55
autor: Daria.Dabrowska
Ja nie jestem jeszcze odburzona niestety, ale też mam terapię u 👳🔮 Guru 🙃 to wszystko ma dążyć do akceptacji w różnoraki sposób... Ja też już jestem czasem zmęczona tak jak mówi martinsonetto... Nie ma drogi na skróty... Czasem mam dość gadania do siebie, racjonalizacji, akceptacji przyzwolenia.. No ale cóż.. Ta droga jest kręta, są wzloty, upadki i kupę cierni 😂😉😉 ale to jestt nauka która zaprocentuje............

Re: Akceptacja

: 14 listopada 2020, o 17:40
autor: witorrr98
tyrolski pisze:
14 listopada 2020, o 02:51
No właśnie czytałem ale u niego to było trochę inaczej bo mu nikt nie powiedział jak ma to wszystko robić tzn ignorowanie i akceptowanie mam na myśli, tylko sam do tego musiał dojść. Właśnie zastanawiam się czy zrozumienie akceptacji to dążenie do tego przysłowiowego dna, czy naprzyklad jak się ma wiedzę na temat zaburzenia można z niego wyjść bez tego. Prosiłbym o wypowiedzi oburzonych
Wiedza, którą przedstawia Victor to po prostu terapia poznawczo-behawioralna przełożona na słowa i uproszczona i dodana na yt. Victor, jak sam zresztą pisał i wielokrotnie mówił, całą swoją wiedzę czerpał z różnorakich źródeł. Ale fakt faktem-do każdej akceptacji i doprowadzania się do porządku czy po prostu życia "na zewnątrz", bo to trzecie słowo najbardziej do mnie dociera, bo za to pierwsze jakoś nigdy mi nie leżało, trzeba już dążyć samemu :)

Re: Akceptacja

: 15 listopada 2020, o 16:33
autor: Dayan
Ze swojej strony mogę powielić to co napisał martinsoneto. Pracując nad zaburzeniem też osiągnąłem w pewien sposób dno, bo praca nad lękami to nie unikanie złego samopoczucia i robienia czegoś z nerwicą, co wcześniej nie do końca rozumiałem, znaczy może i rozumiałem, ale chyba nie do końca chciałem sam przed sobą przyznać, że to tak długo trzeba się z tym namęczyć a nawet często nakręcić nerwicę, żeby dało to wszystko efekty. Dopiero kiedy konkretnie robiłem coś z nerwicą no to ta szalała i nie podobało mi się to, akceptacji też nie było, ale po czasie zmęczyłem się i ja, ale też nerwica, aż w końcu inaczej na to wszystko spojrzałem i zaczęło iść powiedzmy prościej. Dla mnie terapia to ponad dwa lata (półtora roku najgorsze) moich prób, ale i męczarni, bo nerwica nie dawała odpuszczenia. Tyle że to dało efekty w postaci tego, że żyję teraz sobą i swoimi sprawami a w głowie jest cisza, o ile można to tak nazwać, ale bez nerwicy dla mnie to cisza. Dlatego starając się akceptować, to co bardzo Cię męczy będziesz według mnie doprowadzał się do stanu niskich poziomów dobrego samopoczucia, a to potem przekuwa się na realne zmiany.

Re: Akceptacja

: 18 listopada 2020, o 13:48
autor: tyrolski
Dzieki za odpowiedzi. Wlaśnie u mnie to jest tak, że nie mam jakiegos wielkiego leku juz, tak jak na poczatku zaburzenia i ciezko jest ryzykowac wiec zostalo mi jak to Victor mowi "osmieszanie hochlika" :D i ciagla argumentacja kazego objawu. Wdrozylem to na kazdy objaw, wiec kiedys pewnie odpusci