Strona 1 z 2

Już coraz bliżej

: 19 czerwca 2020, o 20:56
autor: Pako
Witam forumowiczów:)
Gdzie kur... robię błędy
Akceptuję każdy objaw, pozbyłem się lęku przed myślami(ze robię krzywdę córce,sobie), tam gdzie czuje lęk robię naprzekór, jednak pozostał ten ciągły dziwny stan, jestem wśród znajomych, a dalej nie mogę się rozluźnić i skupić na rozmowie śmiać się szczerze itd. Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Poradzicie coś? Chce zrobić krok naprzód, (odstawiłem leki)

Re: Już coraz bliżej

: 19 czerwca 2020, o 22:09
autor: IKSIGREKZET
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 20:56
Witam forumowiczów:)
Gdzie kur... robię błędy
Akceptuję każdy objaw, pozbyłem się lęku przed myślami(ze robię krzywdę córce,sobie), tam gdzie czuje lęk robię naprzekór, jednak pozostał ten ciągły dziwny stan, jestem wśród znajomych, a dalej nie mogę się rozluźnić i skupić na rozmowie śmiać się szczerze itd. Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Poradzicie coś? Chce zrobić krok naprzód, (odstawiłem leki)


A ile to trwa? Wiesz, to cholerstwo jest uparte, ale wierze w Ciebie :-) W koncu wszystko minie ;-)

Re: Już coraz bliżej

: 19 czerwca 2020, o 22:12
autor: dankan
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 20:56
Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Gdzie w tym zdaniu jest akceptacja? ;)

Re: Już coraz bliżej

: 19 czerwca 2020, o 22:14
autor: Pako
dankan pisze:
19 czerwca 2020, o 22:12
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 20:56
Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Gdzie w tym zdaniu jest akceptacja? ;)

W powiedzeniu sobie ok teraz tak odczuwam ale dalej robię swoje

Re: Już coraz bliżej

: 19 czerwca 2020, o 22:15
autor: Pako
IKSIGREKZET pisze:
19 czerwca 2020, o 22:09
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 20:56
Witam forumowiczów:)
Gdzie kur... robię błędy
Akceptuję każdy objaw, pozbyłem się lęku przed myślami(ze robię krzywdę córce,sobie), tam gdzie czuje lęk robię naprzekór, jednak pozostał ten ciągły dziwny stan, jestem wśród znajomych, a dalej nie mogę się rozluźnić i skupić na rozmowie śmiać się szczerze itd. Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Poradzicie coś? Chce zrobić krok naprzód, (odstawiłem leki)


A ile to trwa? Wiesz, to cholerstwo jest uparte, ale wierze w Ciebie :-) W koncu wszystko minie ;-)
Takie świadome pare miesięcy, ale ogólnie 1,5roku

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 12:21
autor: dankan
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 22:14
dankan pisze:
19 czerwca 2020, o 22:12
Pako pisze:
19 czerwca 2020, o 20:56
Robię wszystko to co przed zaburzeniem staram się nie ograniczać, jednak nie odczuwam przyjemności z robienia tego
Gdzie w tym zdaniu jest akceptacja? ;)

W powiedzeniu sobie ok teraz tak odczuwam ale dalej robię swoje
No to co pytasz kiedy wiesz. :D

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 12:37
autor: lubieplacki13
Cześć. Mam podobnie i aktualnie jestem w sporym kryzysie. Ogólnie, kiedy leży akceptacja, to kryzys jest cały czas. I nie wiem czy dobrze, ale dostrzegam u ciebie perfekcjonizm. Ja od 28 lutego, aż do przedwczoraj już nie miałem natrętnych myśli samobójczych i myślałem, że jest to już za mną. Przez te 3 miesiące jednak przez koronawirusa wciąż miałem takie co tygodniowe zjazdy somatyczne, ból głowy, napięcie, bla bla, inne takie. Dopadała mnie frustracja, że ile jeszcze, przecież z głowy miały być tylko myśli i miało się żyć wspaniale, a jednak ciągle coś siedziało z tyłu głowy :) Teraz już wiem, że to akceptacja leżała, to, że nie chciałem się czuć źle, że czekałem i chciałem żeby jak najszybciej minęło, że w urodziny miałem już być wolny od tego syfu. No i od tej frustracji i braku akceptacji dziś jestem emocjonalnie w punkcie wyjścia i czuję się tak samo, jak na początku zaburzenia (choć wiedza jest większa). Także póki możesz - nie wkręcaj się w tą presję i perfekcjonizm, bo tak samo jak mi, wróci wszystko i dopiero będziesz sfrustrowany. Też miałem myśli, kurde, co robię źle, gdzie robię błędy, prawdopodobnie nigdzie nie robiłeś, po prostu potrzeba czasu i to sporo, żeby mózg odpuścił te schematy. Teraz dopiero do mnie dotarło, że samym ryzykowaniem nie da się z tego wyjść, w pewnym momencie trzeba się wspiąć na wyżyny możliwości i resztę musi zdziałać akceptacja i CZAS.

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 13:17
autor: Pako
Dzięki za odpowiedz, bardzo trafnie :)
Trzymam za Ciebie kciuki bo jak dobrze wiemy po każdym takim kryzysie przychodzi lepszy dzień

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 15:05
autor: martinsonetto
lubieplacki13 pisze:
20 czerwca 2020, o 12:37
Cześć. Mam podobnie i aktualnie jestem w sporym kryzysie. Ogólnie, kiedy leży akceptacja, to kryzys jest cały czas. I nie wiem czy dobrze, ale dostrzegam u ciebie perfekcjonizm. Ja od 28 lutego, aż do przedwczoraj już nie miałem natrętnych myśli samobójczych i myślałem, że jest to już za mną. Przez te 3 miesiące jednak przez koronawirusa wciąż miałem takie co tygodniowe zjazdy somatyczne, ból głowy, napięcie, bla bla, inne takie. Dopadała mnie frustracja, że ile jeszcze, przecież z głowy miały być tylko myśli i miało się żyć wspaniale, a jednak ciągle coś siedziało z tyłu głowy :) Teraz już wiem, że to akceptacja leżała, to, że nie chciałem się czuć źle, że czekałem i chciałem żeby jak najszybciej minęło, że w urodziny miałem już być wolny od tego syfu. No i od tej frustracji i braku akceptacji dziś jestem emocjonalnie w punkcie wyjścia i czuję się tak samo, jak na początku zaburzenia (choć wiedza jest większa). Także póki możesz - nie wkręcaj się w tą presję i perfekcjonizm, bo tak samo jak mi, wróci wszystko i dopiero będziesz sfrustrowany. Też miałem myśli, kurde, co robię źle, gdzie robię błędy, prawdopodobnie nigdzie nie robiłeś, po prostu potrzeba czasu i to sporo, żeby mózg odpuścił te schematy. Teraz dopiero do mnie dotarło, że samym ryzykowaniem nie da się z tego wyjść, w pewnym momencie trzeba się wspiąć na wyżyny możliwości i resztę musi zdziałać akceptacja i CZAS.
Ze swojej strony mogę to potwierdzić i bardzo unaocznił mi to zresztą Wik w trakcie zajęć, bo na początku podjąłem się głównie ryzykowania, racjonalizacji, które były przeciwstawne do samego życia życiem, które mi wcześniej w ogóle nie pomogło w dłuższej perspektywie. To wykonywałem do pewnego momentu, aż pojawiała się presja, coraz większa i większa, wątpliwości i wszystko to co tylko w takich sytuacjach możliwe. Kiedy się tym zmęczyłem, to usłyszałem, że teraz w końcu czas na akceptację. :D O dziwo rzeczywiście była w tym prawda, bo mogłem wtedy zupełnie inaczej przyzwalać niż gdybym to robił od samego początku. Dlatego zgadzam się, że najpierw trzeba dojść do pewnego maksymalnego poziomu odburzania agresywnego, a potem akceptacyjnego. Moje odburzanie w ogóle tak własnie przebiegało i sprawiło tez inny wgląd w robienie sobie presji i perfekcjonizm.

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 15:36
autor: Pako
martinsonetto pisze:
20 czerwca 2020, o 15:05
lubieplacki13 pisze:
20 czerwca 2020, o 12:37
Cześć. Mam podobnie i aktualnie jestem w sporym kryzysie. Ogólnie, kiedy leży akceptacja, to kryzys jest cały czas. I nie wiem czy dobrze, ale dostrzegam u ciebie perfekcjonizm. Ja od 28 lutego, aż do przedwczoraj już nie miałem natrętnych myśli samobójczych i myślałem, że jest to już za mną. Przez te 3 miesiące jednak przez koronawirusa wciąż miałem takie co tygodniowe zjazdy somatyczne, ból głowy, napięcie, bla bla, inne takie. Dopadała mnie frustracja, że ile jeszcze, przecież z głowy miały być tylko myśli i miało się żyć wspaniale, a jednak ciągle coś siedziało z tyłu głowy :) Teraz już wiem, że to akceptacja leżała, to, że nie chciałem się czuć źle, że czekałem i chciałem żeby jak najszybciej minęło, że w urodziny miałem już być wolny od tego syfu. No i od tej frustracji i braku akceptacji dziś jestem emocjonalnie w punkcie wyjścia i czuję się tak samo, jak na początku zaburzenia (choć wiedza jest większa). Także póki możesz - nie wkręcaj się w tą presję i perfekcjonizm, bo tak samo jak mi, wróci wszystko i dopiero będziesz sfrustrowany. Też miałem myśli, kurde, co robię źle, gdzie robię błędy, prawdopodobnie nigdzie nie robiłeś, po prostu potrzeba czasu i to sporo, żeby mózg odpuścił te schematy. Teraz dopiero do mnie dotarło, że samym ryzykowaniem nie da się z tego wyjść, w pewnym momencie trzeba się wspiąć na wyżyny możliwości i resztę musi zdziałać akceptacja i CZAS.
Ze swojej strony mogę to potwierdzić i bardzo unaocznił mi to zresztą Wik w trakcie zajęć, bo na początku podjąłem się głównie ryzykowania, racjonalizacji, które były przeciwstawne do samego życia życiem, które mi wcześniej w ogóle nie pomogło w dłuższej perspektywie. To wykonywałem do pewnego momentu, aż pojawiała się presja, coraz większa i większa, wątpliwości i wszystko to co tylko w takich sytuacjach możliwe. Kiedy się tym zmęczyłem, to usłyszałem, że teraz w końcu czas na akceptację. :D O dziwo rzeczywiście była w tym prawda, bo mogłem wtedy zupełnie inaczej przyzwalać niż gdybym to robił od samego początku. Dlatego zgadzam się, że najpierw trzeba dojść do pewnego maksymalnego poziomu odburzania agresywnego, a potem akceptacyjnego. Moje odburzanie w ogóle tak własnie przebiegało i sprawiło tez inny wgląd w robienie sobie presji i perfekcjonizm.

Mógłbyś zgłębić temat ? W jakiś sposób to zrobiłeś? Jakiś dodatkowy dialog wewnętrzny ??

Re: Już coraz bliżej

: 20 czerwca 2020, o 21:00
autor: menago49
A czasem to nie niejest tak ze trzeba upasc na same dno zeby to wszystko zaakceptowac. Tak pisza czesto odburzeni .Co sadzicie bo człowiek noby funkcjonuje narzeka ale jednak dziala ale jak juz padnie tak calkiem na pysk to juz mu jest obojetnie i wtedy jest naprawde akceptacja?.

Re: Już coraz bliżej

: 21 czerwca 2020, o 11:33
autor: martinsonetto
Pako pisze:
20 czerwca 2020, o 15:36
martinsonetto pisze:
20 czerwca 2020, o 15:05
lubieplacki13 pisze:
20 czerwca 2020, o 12:37
Cześć. Mam podobnie i aktualnie jestem w sporym kryzysie. Ogólnie, kiedy leży akceptacja, to kryzys jest cały czas. I nie wiem czy dobrze, ale dostrzegam u ciebie perfekcjonizm. Ja od 28 lutego, aż do przedwczoraj już nie miałem natrętnych myśli samobójczych i myślałem, że jest to już za mną. Przez te 3 miesiące jednak przez koronawirusa wciąż miałem takie co tygodniowe zjazdy somatyczne, ból głowy, napięcie, bla bla, inne takie. Dopadała mnie frustracja, że ile jeszcze, przecież z głowy miały być tylko myśli i miało się żyć wspaniale, a jednak ciągle coś siedziało z tyłu głowy :) Teraz już wiem, że to akceptacja leżała, to, że nie chciałem się czuć źle, że czekałem i chciałem żeby jak najszybciej minęło, że w urodziny miałem już być wolny od tego syfu. No i od tej frustracji i braku akceptacji dziś jestem emocjonalnie w punkcie wyjścia i czuję się tak samo, jak na początku zaburzenia (choć wiedza jest większa). Także póki możesz - nie wkręcaj się w tą presję i perfekcjonizm, bo tak samo jak mi, wróci wszystko i dopiero będziesz sfrustrowany. Też miałem myśli, kurde, co robię źle, gdzie robię błędy, prawdopodobnie nigdzie nie robiłeś, po prostu potrzeba czasu i to sporo, żeby mózg odpuścił te schematy. Teraz dopiero do mnie dotarło, że samym ryzykowaniem nie da się z tego wyjść, w pewnym momencie trzeba się wspiąć na wyżyny możliwości i resztę musi zdziałać akceptacja i CZAS.
Ze swojej strony mogę to potwierdzić i bardzo unaocznił mi to zresztą Wik w trakcie zajęć, bo na początku podjąłem się głównie ryzykowania, racjonalizacji, które były przeciwstawne do samego życia życiem, które mi wcześniej w ogóle nie pomogło w dłuższej perspektywie. To wykonywałem do pewnego momentu, aż pojawiała się presja, coraz większa i większa, wątpliwości i wszystko to co tylko w takich sytuacjach możliwe. Kiedy się tym zmęczyłem, to usłyszałem, że teraz w końcu czas na akceptację. :D O dziwo rzeczywiście była w tym prawda, bo mogłem wtedy zupełnie inaczej przyzwalać niż gdybym to robił od samego początku. Dlatego zgadzam się, że najpierw trzeba dojść do pewnego maksymalnego poziomu odburzania agresywnego, a potem akceptacyjnego. Moje odburzanie w ogóle tak własnie przebiegało i sprawiło tez inny wgląd w robienie sobie presji i perfekcjonizm.

Mógłbyś zgłębić temat ? W jakiś sposób to zrobiłeś? Jakiś dodatkowy dialog wewnętrzny ??
To wszystko nie dzieje się poprzez jakiś konkretny sposób, czy za pomocą jakiegoś dialogu. Trudno to zobaczyć jak się jest w zaburzeniu, ale to dzieje się tak naprawdę samo, kiedy robisz to co do ciebie należy. Tutaj trochę spisałem tego co należało do mnie. koniec-nerwica-natr-ctw-lowych-odburzony-t15202.html

Re: Już coraz bliżej

: 21 czerwca 2020, o 11:36
autor: martinsonetto
menago49 pisze:
20 czerwca 2020, o 21:00
A czasem to nie niejest tak ze trzeba upasc na same dno zeby to wszystko zaakceptowac. Tak pisza czesto odburzeni .Co sadzicie bo człowiek noby funkcjonuje narzeka ale jednak dziala ale jak juz padnie tak calkiem na pysk to juz mu jest obojetnie i wtedy jest naprawde akceptacja?.
Trochę tak jest, ale nie jestem pewien, czy kiedy bym analizował myśli lub tylko od nich uciekał to czy to dno by się pojawiło, moim zdaniem chyba nie.

Re: Już coraz bliżej

: 21 czerwca 2020, o 12:26
autor: Pako
martinsonetto pisze:
21 czerwca 2020, o 11:33
Pako pisze:
20 czerwca 2020, o 15:36
martinsonetto pisze:
20 czerwca 2020, o 15:05


Ze swojej strony mogę to potwierdzić i bardzo unaocznił mi to zresztą Wik w trakcie zajęć, bo na początku podjąłem się głównie ryzykowania, racjonalizacji, które były przeciwstawne do samego życia życiem, które mi wcześniej w ogóle nie pomogło w dłuższej perspektywie. To wykonywałem do pewnego momentu, aż pojawiała się presja, coraz większa i większa, wątpliwości i wszystko to co tylko w takich sytuacjach możliwe. Kiedy się tym zmęczyłem, to usłyszałem, że teraz w końcu czas na akceptację. :D O dziwo rzeczywiście była w tym prawda, bo mogłem wtedy zupełnie inaczej przyzwalać niż gdybym to robił od samego początku. Dlatego zgadzam się, że najpierw trzeba dojść do pewnego maksymalnego poziomu odburzania agresywnego, a potem akceptacyjnego. Moje odburzanie w ogóle tak własnie przebiegało i sprawiło tez inny wgląd w robienie sobie presji i perfekcjonizm.

Mógłbyś zgłębić temat ? W jakiś sposób to zrobiłeś? Jakiś dodatkowy dialog wewnętrzny ??
To wszystko nie dzieje się poprzez jakiś konkretny sposób, czy za pomocą jakiegoś dialogu. Trudno to zobaczyć jak się jest w zaburzeniu, ale to dzieje się tak naprawdę samo, kiedy robisz to co do ciebie należy. Tutaj trochę spisałem tego co należało do mnie. koniec-nerwica-natr-ctw-lowych-odburzony-t15202.html
Co masz na myśli pisząc ze „robisz to co do Ciebie należy „:)

Re: Już coraz bliżej

: 21 czerwca 2020, o 14:47
autor: Katja
menago49 pisze:
20 czerwca 2020, o 21:00
A czasem to nie niejest tak ze trzeba upasc na same dno zeby to wszystko zaakceptowac. Tak pisza czesto odburzeni .Co sadzicie bo człowiek noby funkcjonuje narzeka ale jednak dziala ale jak juz padnie tak calkiem na pysk to juz mu jest obojetnie i wtedy jest naprawde akceptacja?.
Chyba to jest trochę wg tego schematu
Etap 1 WTF czyli co mi jest?
Etap 2 Walka, bo tak nie może być
Etap 3 Punkt kryzysowy tj. mam już wszystkiego dość łącznie z tym całym odburzaniem
Etap 4 Odpuszczam i AKCEPTUJE.

Myślę, że często jest tak, że wydaje nam się, że ryzykujemy i dopuszczamy najgorsze scenariusze a w rzeczywistości wygląda to tak 0:17 https://www.youtube.com/watch?v=Z-W22WNaztI