Strona 1 z 1

Jestem już odburzony

: 27 stycznia 2020, o 22:54
autor: Krzychu
Chciałem stworzyć krótkiego posta informującego o moim zaburzeniu i odburzeniu. Moje zaburzenie pierwszy raz zaczęło się w 2012 roku kiedy po marihuanie dostałem depersonalizacji, czułem tylko swoje oczy, zero emocji i byłem mocno od siebie oderwany zupełnie jakbym stracił dawnego siebie. Nie miałem na nic siły i męczył mnie obniżony nastrój. Wyszedłem z tego po jakimś roku, kiedy odpuściłem poszukiwanie przyczyn tego stanu i zacząłem to na siłę akceptować. Zaburzenie w ogóle moje trochę pochodzi z domu, bo miałem dość wymagających rodziców. Dlatego po 3 latach od tego stanu zaczęły mnie prześladować natrętne myśli o schizofrenii, zaburzeniach osobowości i tym, że jestem może psychopatą. Miałem dużo natręctw seksualnych i natrętnych wyobrażeń dotyczących nawet dzieci i bliskich. Czułem się z tym strasznie źle i myślałem że całkiem wariuję. Męczyło mnie w tym czasie napięcie ale nie napadowe tylko stałe co sprawiało dużo bólu w ciele z powodu skurczonych mięśni. Nic mi na to nie pomagało jakoś specjalnie.
Poszedłem na terapie ale trudno mi się było tam odnaleźć bo była to terapia analityczna a bardzo potrzebowałem wyjaśnienia co mi się dzieje w głowie i skąd mam tak chore myśli. Dlatego też zostałem z forum i divovickiem. Bardzo polecam na forum wpisy o akceptacji ryzykowaniu oraz przede wszystkim właśnie divovicka. Były to elementy których w tamtym czasie trzymałem się z zaciśniętymi zębami. Ciężko było bardzo bo nie mogłem nigdy określić na początku czy mi jest w ogóle lepiej czy gorzej bo zawsze było ze mną to napięcie ale przyszło takie półrocze gdzie coś się ruszyło i choć napięcie trwało nadal, to myśli było zdecydowanie mniej i mogłem mieć więcej godzin dużo lepszych niż zwykle. Najbardziej w tamtym czasie pomagała mi akceptacja i ryzykowanie. Akceptowałem, że wszystko jest od zaburzenia i nie drążyłem tematów które chciały się rozwijać w nieskończoność i wychodziłem naprzeciw myślom które wmawiały mi, że tym razem coś się złego stanie a ja coś złego zrobię. To najbardziej doprowadziło do pierwszej poprawy gdzie głównie myśli i obrazy seksualne i psychodeliczne przestały mnie tak bardzo męczyć. Dalej stawiałem głównie na akceptację napięcia i ignorowanie myśli że nigdy nie będzie normalnie. Chcę zaznaczyć że kryzysów na tej drodze było dużo i to mogą pamiętać starsi wyjadacze forumowi, którym bardzo dziękuję za wspieranie mnie wtedy. Powyższe może wyglądać na łatwe ale jeśli chodzi o akceptację i ryzykowanie to trzeba się wysłużyć aby dostać za to medal.
Przy znacznej poprawie spotkała mnie jednak trauma związana ze śmiercią bliskich osób o której nie chcę tu pisać ale wpłynęła ona na mnie wtedy. Nawet nie nerwicowo ale miałem totalny zjazd i dół, nie widziałem w niczym sensu. Duży szacun dla Victora który w tamtym czasie poświęcił wiele prywatnego czasu żeby mnie wesprzeć. Musiałem wspomóc się lekami antydepresyjnymi i powoli otrząsałem się z żałoby.
Kiedy ten pierwszy szok minął to zaobserwowałem dziwne zjawisko, że nagle nerwica odezwała się w taki samym stopniu w jakim była przed tragedią jaka mnie spotkała. Tak jakby mózg na czas traumy zajął się czymś innym, a jak to się uspokoiło to dalej toczył nerwicę. Więc działałem...tym samym sposobem i zaczęło mijać coraz widoczniej, do odburzania wtedy dołączyło się też trochę zmian sytuacji życiowych na lepsze przy których wcześniej się ograniczałem. Potem odstawiłem leki i tak oto jestem wolny od tego już dłuższy czas dlatego postanowiłem zostawić posta.

Re: Jestem już odburzony

: 27 stycznia 2020, o 22:58
autor: Szymon92
Krzychu pisze:
27 stycznia 2020, o 22:54
Chciałem stworzyć krótkiego posta informującego o moim zaburzeniu i odburzeniu. Moje zaburzenie pierwszy raz zaczęło się w 2012 roku kiedy po marihuanie dostałem depersonalizacji, czułem tylko swoje oczy, zero emocji i byłem mocno od siebie oderwany zupełnie jakbym stracił dawnego siebie. Nie miałem na nic siły i męczył mnie obniżony nastrój. Wyszedłem z tego po jakimś roku, kiedy odpuściłem poszukiwanie przyczyn tego stanu i zacząłem to na siłę akceptować. Zaburzenie w ogóle moje trochę pochodzi z mojego domu, bo miałem dość wymagających rodziców. Dlatego po 3 latach od tego stanu zaczęły mnie prześladować natrętne myśli o schizofrenii, zaburzeniach osobowości i tym, że jestem może psychopatą. Miałem dużo natręctw seksualnych i natrętnych wyobrażeń dotyczących nawet dzieci i bliskich. Czułem się z tym strasznie źle i myślałem że całkiem wariuję. Męczyło mnie w tym czasie napięcie ale nie napadowe tylko stałe co sprawiało dużo bólu w ciele z powodu skurczonych mięśni. Nic mi na to nie pomagało jakoś specjalnie.
Poszedłem na terapie ale trudno mi się było tam odnaleźć bo była to terapia analityczna a bardzo potrzebowałem wyjaśnienia co mi się dzieje w głowie i skąd mam tak chore myśli. Dlatego też zostałem z forum i divovickiem. Bardzo polecam na forum wpisy o akceptacji ryzykowaniu oraz przede wszystkim właśnie divovicka. Były to elementy których w tamtym czasie trzymałem się z zaciśniętymi zębami. Ciężko było bardzo bo nie mogłem nigdy określić na początku czy mi jest w ogóle lepiej czy gorzej bo zawsze było ze mną to napięcie ale przyszło takie półrocze gdzie coś się ruszyło i choć napięcie trwało nadal, to myśli było zdecydowanie mniej i mogłem mieć więcej godzin dużo lepszych niż zwykle. Najbardziej w tamtym czasie pomagała mi akceptacja i ryzykowanie. Akceptowałem, że wszystko jest od zaburzenia i nie drążyłem tematów które chciały się rozwijać w nieskończoność i wychodziłem naprzeciw myślom które wmawiały mi, że tym razem coś się złego stanie a ja coś złego zrobię. To najbardziej doprowadziło do pierwszej poprawy gdzie głównie myśli i obrazy seksualne i psychodeliczne przestały mnie tak bardzo męczyć. Dalej stawiałem głównie na akceptację napięcia i ignorowanie myśli że nigdy nie będzie normalnie. Chcę zaznaczyć że kryzysów na tej drodze było dużo i to mogą pamiętać starsi wyjadacze forumowi, którym bardzo dziękuję za wspieranie mnie wtedy. Powyższe może wyglądać na łatwe ale jeśli chodzi o akceptację i ryzykowanie to trzeba się wysłużyć aby dostać za to medal.
Przy znacznej poprawie spotkała mnie jednak trauma związana ze śmiercią bliskich osób o której nie chcę tu pisać ale wpłynęła ona na mnie wtedy. Nawet nie nerwicowo ale miałem totalny zjazd i dół, nie widziałem w niczym sensu. Duży szacun dla Victora który w tamtym czasie poświęcił wiele prywatnego czasu żeby mnie wesprzeć. Musiałem wspomóc się lekami antydepresyjnymi i powoli otrząsałem się z żałoby.
Kiedy ten pierwszy szok minął to zaobserwowałem dziwne zjawisko, że nagle nerwica odezwała się w taki samym stopniu w jakim była jak przed tragedią jaka mnie spotkała. Tak jakby mózg na czas traumy zajął się czymś innym, a jak to się uspokoiło to dalej toczył nerwicę. Więc działałem...tym samym sposobem i zaczęło mijać coraz widoczniej, do odburzania wtedy dołączyło się też trochę zmian sytuacji życiowych na lepsze przy których wcześniej się ograniczałem. Potem odstawiłem leki i tak oto jestem wolny od tego już dłuższy czas dlatego postanowiłem zostawić posta.
Szacun, kolego! Wielki ukłon w Twoją stronę za tą ciężką walkę o siebie 💪😉

Re: Jestem już odburzony

: 27 stycznia 2020, o 23:03
autor: Lara
Graty! Które nagrania byś polecił najbardziej? Mam na myśli te, które pomogły Ci zbudować sobie działanie.

Re: Jestem już odburzony

: 27 stycznia 2020, o 23:30
autor: lubieplacki13
SUPER! Ostatnio coś mało odburzonych - gratulacje. Co do zmian życiowych, mógłbyś napisać jakie jeśli to nie jest zbyt prywatne? Czy postanowiłeś zmienić otoczenie w jakim się znajdujesz, może miejsce zamieszkania, pracę? Pozdro.

Re: Jestem już odburzony

: 28 stycznia 2020, o 00:39
autor: Krzychu
Szymon92 dzięki!
Lara też dzięki a nagrania to z mojej strony divovicka polecam, mnie spośród nagrań wtedy najbardziej siadł i kierował razem z wpisami na forum. Sezon 1 i 2 ale bez tych nagrań o objawach.
Lubieplacki głównie pójście na studia zaocznie, bo poza tymi klasycznymi lekami miałem trochę problemów z przebywaniem w większej grupie obcych ludzi, zmiana pracy też. Zacząłem doceniać bardziej niektóre rzeczy w moim życiu.

Re: Jestem już odburzony

: 28 stycznia 2020, o 09:17
autor: Vadim
Dzięki za post! Czy podczas tych myśli seksualnych odczuwałeś też dziwne emocje jakbyś naprawdę chciał coś od tych osób...?

Re: Jestem już odburzony

: 28 stycznia 2020, o 09:43
autor: dankan
Super Krzysiek, gratuluję :) a pamiętam z czata że niezbyt wierzyłeś :D więc można? Można! :D

Re: Jestem już odburzony

: 28 stycznia 2020, o 09:57
autor: życie
Gratulacje!

Re: Jestem już odburzony

: 28 stycznia 2020, o 10:47
autor: mrunban
Graty :) czy depersonalizacja po marihuanie, która ci przeszła po roku wróciła ci później kiedykolwiek podczas dalszego zaburzenia?

Re: Jestem już odburzony

: 29 stycznia 2020, o 19:10
autor: ania3428
A czy mógłbyś napisać jak ciężko było dopóki sam nie zacząłeś zauważać przebłysków (jakiś dłuższy czas) ? Bo napisałeś że to wszystko trzeba wypracować mimo tego że wygląda jakbyś to wszystko łatwo przechodził :) ogólnie myślę, że ludzie źle postrzegają że jak przychodzi akceptacja to już pozniej jest jakoś tak mega łatwiej, bez objawow a jeśli już sa to człowiek ma je gdzieś :) brakuje trochę wyprostowania ogólnego, bo Ty dzięki Bogu to napisałeś :) jesteś na świeżo więc fajnie by było gdybyś to ze swojej strony opisał 😊
Z góry dzięki 😊

Re: Jestem już odburzony

: 29 stycznia 2020, o 21:17
autor: Krzychu
Vadim pisze:
28 stycznia 2020, o 09:17
Dzięki za post! Czy podczas tych myśli seksualnych odczuwałeś też dziwne emocje jakbyś naprawdę chciał coś od tych osób...?
Tak, nigdy to nie były czyste myśli ale połączone z dosłownie uczuciami chęci.
ania3428 pisze:
29 stycznia 2020, o 19:10
A czy mógłbyś napisać jak ciężko było dopóki sam nie zacząłeś zauważać przebłysków (jakiś dłuższy czas) ? Bo napisałeś że to wszystko trzeba wypracować mimo tego że wygląda jakbyś to wszystko łatwo przechodził :) ogólnie myślę, że ludzie źle postrzegają że jak przychodzi akceptacja to już pozniej jest jakoś tak mega łatwiej, bez objawow a jeśli już sa to człowiek ma je gdzieś :) brakuje trochę wyprostowania ogólnego, bo Ty dzięki Bogu to napisałeś :) jesteś na świeżo więc fajnie by było gdybyś to ze swojej strony opisał 😊
Z góry dzięki 😊
Uważam, że ludzie nie czytają z uwagą tego co jest dostępne na forum. Przecież o akceptacji i o tym, że to są procesy i jak to ciężko wygląda to jest to podane w co drugim wpisie Victora w materiałach. Jest też podane w historiach trwale odburzonych. Większość odburzała się 2,3 a czasem i 4 lata. Tylko że i tak każdy szuka szybkich rozwiązań a mi się wydaje, że takich nie ma. Czułem się tak że miałem napięcie które mnie roznosiło od środka, myśli o tym że nie wyjdę z tego, że jestem psychopatą, że zwariuję lub zrobię komuś nieświadomie seksualną krzywdę. Czułem się fatalnie, przestraszony i upewniający czy nie jestem w stanie zrobić tych rzeczy które się wyobrażają. Do tego czułem fałszywe chęci zrobienia tego i też czasami uczucie podniecenia odpowiadające myślom. Kiedy zrobiło się lepiej to było mniej myśli ale i tak czułem napięcie i bałem się że jednak coś się stanie.

Re: Jestem już odburzony

: 29 stycznia 2020, o 21:33
autor: Lara
Krzychu pisze:
28 stycznia 2020, o 00:39
Szymon92 dzięki!
Lara też dzięki a nagrania to z mojej strony divovicka polecam, mnie spośród nagrań wtedy najbardziej siadł i kierował razem z wpisami na forum. Sezon 1 i 2 ale bez tych nagrań o objawach.
Lubieplacki głównie pójście na studia zaocznie, bo poza tymi klasycznymi lekami miałem trochę problemów z przebywaniem w większej grupie obcych ludzi, zmiana pracy też. Zacząłem doceniać bardziej niektóre rzeczy w moim życiu.
A dziwiłeś się tym objawom do samego końca zaburzenia? Jak sobie z tym poradziłeś?

Re: Jestem już odburzony

: 29 stycznia 2020, o 21:41
autor: Krzychu
Lara myślę że warto ogólnie przestać dziwić temu że mamy emocje i układ który zarządza emocjami. Wobec tych rzeczy warto mieć respekt zawsze i polecam też wpis o tym post108328.html#p108328

Re: Jestem już odburzony

: 30 stycznia 2020, o 17:46
autor: Sine
Witaj w gronie odburzonych :-) gratulacje