Człowiek jako kreator życia
: 2 stycznia 2020, o 01:49
Z serii, gdy Lisek siedzi w swoje 17 urodziny przed komputerem, słucha "in the end" Linkin Park i snuje rozważania na temat egzystencji ludzkiej
Każdy kto się narodził i otrzymał ten piękny dar życia powinien wykorzystać go jak najlepiej się da. Tak jednak się nie dzieje. Spytasz dlaczego? Otóż istnieje wiele odpowiedzi na to pytanie, jak i również żadna. Otrzymujemy od Boga, od losu, od natury wspaniały prezent, ale czasem spoglądamy na niego tak jak wtedy, kiedy dostaniemy pod choinkę kolejne nieładnie i pstrokate skarpetki i udajemy zadowolenie, żeby nie zrobić osobie, która je podarowała przykrości. Tak więc robimy. Żyjemy teoretycznie, chodzimy do pracy, do szkoły, wypełniamy powierzone nam obowiązki, obcujemy z innymi ludźmi – bo tak trzeba, bo tak nas nauczono, żeby nie sprawić innym przykrości. Ty nie żyjesz, Ty tylko istniejesz. A czym jest jedno marne istnienie wśród tylu ludzi, którzy naprawdę żyją? Z zewnątrz zadbani, schludni, piękni, a w środku nie ma nic – tylko zdechły proch, który rozwiewa pustka. Ale za jaką cenę? Za jaką cenę postępujemy tak jak – według innych – należy postępować? Dlaczego udajemy sztuczny uśmiech kiedy ktoś zapyta ‘’co u Ciebie?’’, a Ty zaciskając zęby i próbując udawać szczęśliwego odpowiadasz ‘’w porządku’’, kiedy tak naprawdę nie czujesz nic. Zupełna pustka. Jakby ktoś ukradł Twoje uczucia, myśli i emocje, a nikt nie próbował nawet ukarać tej osoby. Świat jest ogromny, miliony ludzi, miliony istnień, a tylko nieliczni żyją naprawdę. Nie marnują żadnej chwili, doceniają małe rzeczy, by kiedyś ujrzeć te wielkie i poczuć satysfakcję, satysfakcję, której teraz Ty zazdrościsz. Zazdrość – jedyna emocja, która w Tobie pozostała, i którą wciąż pielęgnujesz jakby była coś warta. Zadziwiające jest to, że lubujesz się w tej roli. Roli własnego więźnia. Nawet nie próbujesz uciec. Spoglądasz skruszony przez kraty więzienia i snujesz plany, które nigdy się nie spełnią, bo nie zrobisz zupełnie nic, by się spełniły. Plujesz na ścianę i narzekasz, że życie Cię skrzywdziło. Może i tak było, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Upadłeś i wciąż ciągniesz brudną twarz po ziemi. Nie próbujesz wstać, otrzepać kolan i iść dalej. Nie próbujesz i wyzywasz życie, jakby było wszystkiemu winne. Tak naprawdę to Ty sam się krzywdzisz najbardziej. Ty sam jesteś winny swojemu cierpieniu. Ty sam leżysz na własne życzenie na ulicy, a deszcz coraz bardziej moczy Twoje ubrania. Tracisz je. Tracisz to, co cenne, bo jesteś zbyt dumny, by się przyznać do porażki. To nie jest gra. Nie możesz wcisnąć przycisku ‘’play again’’, tylko od razu pojawia się ‘’game over’’. Masz jedno życie i tylko od Ciebie zależy jak się potoczy. Nie zmarnuj tej jednej szansy, jaką otrzymałeś.

Każdy kto się narodził i otrzymał ten piękny dar życia powinien wykorzystać go jak najlepiej się da. Tak jednak się nie dzieje. Spytasz dlaczego? Otóż istnieje wiele odpowiedzi na to pytanie, jak i również żadna. Otrzymujemy od Boga, od losu, od natury wspaniały prezent, ale czasem spoglądamy na niego tak jak wtedy, kiedy dostaniemy pod choinkę kolejne nieładnie i pstrokate skarpetki i udajemy zadowolenie, żeby nie zrobić osobie, która je podarowała przykrości. Tak więc robimy. Żyjemy teoretycznie, chodzimy do pracy, do szkoły, wypełniamy powierzone nam obowiązki, obcujemy z innymi ludźmi – bo tak trzeba, bo tak nas nauczono, żeby nie sprawić innym przykrości. Ty nie żyjesz, Ty tylko istniejesz. A czym jest jedno marne istnienie wśród tylu ludzi, którzy naprawdę żyją? Z zewnątrz zadbani, schludni, piękni, a w środku nie ma nic – tylko zdechły proch, który rozwiewa pustka. Ale za jaką cenę? Za jaką cenę postępujemy tak jak – według innych – należy postępować? Dlaczego udajemy sztuczny uśmiech kiedy ktoś zapyta ‘’co u Ciebie?’’, a Ty zaciskając zęby i próbując udawać szczęśliwego odpowiadasz ‘’w porządku’’, kiedy tak naprawdę nie czujesz nic. Zupełna pustka. Jakby ktoś ukradł Twoje uczucia, myśli i emocje, a nikt nie próbował nawet ukarać tej osoby. Świat jest ogromny, miliony ludzi, miliony istnień, a tylko nieliczni żyją naprawdę. Nie marnują żadnej chwili, doceniają małe rzeczy, by kiedyś ujrzeć te wielkie i poczuć satysfakcję, satysfakcję, której teraz Ty zazdrościsz. Zazdrość – jedyna emocja, która w Tobie pozostała, i którą wciąż pielęgnujesz jakby była coś warta. Zadziwiające jest to, że lubujesz się w tej roli. Roli własnego więźnia. Nawet nie próbujesz uciec. Spoglądasz skruszony przez kraty więzienia i snujesz plany, które nigdy się nie spełnią, bo nie zrobisz zupełnie nic, by się spełniły. Plujesz na ścianę i narzekasz, że życie Cię skrzywdziło. Może i tak było, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Upadłeś i wciąż ciągniesz brudną twarz po ziemi. Nie próbujesz wstać, otrzepać kolan i iść dalej. Nie próbujesz i wyzywasz życie, jakby było wszystkiemu winne. Tak naprawdę to Ty sam się krzywdzisz najbardziej. Ty sam jesteś winny swojemu cierpieniu. Ty sam leżysz na własne życzenie na ulicy, a deszcz coraz bardziej moczy Twoje ubrania. Tracisz je. Tracisz to, co cenne, bo jesteś zbyt dumny, by się przyznać do porażki. To nie jest gra. Nie możesz wcisnąć przycisku ‘’play again’’, tylko od razu pojawia się ‘’game over’’. Masz jedno życie i tylko od Ciebie zależy jak się potoczy. Nie zmarnuj tej jednej szansy, jaką otrzymałeś.