Prawie sukces ;)
: 5 listopada 2019, o 23:25
Cześć Dawno nie zaglądałem na forum. W skrócie to od momentu rejestracji tutaj czyli od września ubiegłego roku zacząłem się odburzać. Jak obejrzałem przypadkowo jeden film Hewada to od razu byłem pewny, że dam sobie radę, nabrałem taką ochotę pozbycia się tego raz na zawsze. Nie będę się za bardzo rozpisywał, bo jak zacznę to ranek minie Swój ostatni post pisałem na grupie FB jakieś kilka miesięcy temu, że już prawie się odburzyłem. Teraz mogę powiedzieć, że już niewiele mi brakuje.
Jestem zadowolony z siebie, bo działałem i działam sam, bez leków, bez terapii, której nie uważam za złą - nie było mnie stać Filmy Victora i Hewada, oglądałem, robiłem notatki, zrozumiałem i pojąłem. Otworzyli mi oczy.
Co się zmieniło ?
- 0 napięcia, przed odburzaniem moje mięśnie były spięte, słuch był wyostrzony na wszystko, umysł ciągle w pogotowiu czekał na każdy szmer w kącie, na każdy sygnał z ciała. Teraz żadne strzykania w kościach, czy jakieś zawroty głowy, uderzenia serca czy krótkie uszczypnięcia w ciele nie robią na mnie wrażenia. Nie ma paniki, że mam zawał lub umieram. Pod tym względem czuję się idealnie.
- nie zadręczam się już przeszłością, nie rozpamiętuję, nie ma tego w mojej głowie, nie obwiniam się, nie złoszczę na siebie, że nie zrobiłem czegoś co chciałem, bo to bez sensu, przeszłość to przeszłość, jej miejsce jest z tyłu,nic mi nie da rozżalanie się nad tym co było. Tu też uważam, że doszedłem do idealnego momentu.
- ograniczyłem rozmyślania o przyszłości, które zajmowały mi ogromną część dnia, potrafiłem tydzień przed pójściem do lekarza dzień w dzień o tym rozmyślać, ciągle myśli się kłębiły wokół tego co będzie, jak będzie, itp itd...a przecież jest tylko tu i teraz i to się liczy, co ma być to będzie, niech się dzieje. Będzie dobrze to będzie dobrze, będzie źle to będzie co poprawiać, aby następnym razem było lepiej Tu mogę się ocenić tak 4/5, bo jeszcze czasami trochę te myśli wpadają.
- natręty ? Pamiętam jak siedzę przy biurku i nagle to dziwne uczucie niepokoju i myśl: Wyskoczysz przez balkon! Myślę: Przecież ja wcale nie chcę wyskoczyć przez balkon. I za chwilę myśl: Może się lepiej położyć na łóżko bo to jednak kilka metrów dalej od balkonu Ale przecież pamiętam z filmów, jak Hewad mówił o myślach, one nic mi nie zrobią, to tylko myśli, nie mają mocy sprawczej. Dobra zostaję na fotelu i je ostro po głowie. Kilka minut i czuję się normalnie. I tak do skutku. Już kilka miesięcy nie mam tej myśli, a bardzo mnie męczyła wcześniej, mogę o niej śmiało mówić i nic się nie dzieje. To było ważne, dostrzec jak to działa, jak ta myśl przychodzi i chce mnie nastraszyć, pogrążyć bardziej. Ignorowana i olewana, pozwoliłem jej być będąc na nią obojętny, rozpłynęła się. Tak samo postąpiłem z innymi myślami tego typu. Ostatnio mi się taka nawet zdarzyła, ale szybko ją odprawiłem.
- zacząłem wyrabiać w sobie dystans, wcześniej bardzo się przejmowałem co pomyślą o mnie inni, jak mnie odbiorą, załamywałem się jak coś zrobiłem a komuś to się nie spodobało, obecnie nad tym cały czas pracuję i tu jest również dobrze
Powiem, że zdarzają się jeszcze kroki w tył. Są potrzebne, możemy z nich skorzystać. Rozumiem doskonale, że jeszcze pojawia się jakaś natrętna myśl albo niepokój lub panika, lęk. Logiczne że nie zniknie to tak szybko, bo skoro trwało to u mnie kilka dobrych lat to nie usunę tego kiwnięciem palca. Nie da się tego oduczyć tak nagle, ale sam fakt, że się da jest wspaniały. Dlatego ważne jest bycie wyrozumiałym dla własnej psychiki. Zdarzało się ostatnio nawet, że nachodził mnie krótki niepokój, natrętne myśli. Zazwyczaj pojawiały się jakiś dzień po tym, jak nachodziły mnie gorsze myśli, że inni mają lepiej, że brakuje mi wiary w siebie, że nigdy nie osiągnę tego czego pragnę, że nie będę żył tak jak tego chcę. Wtedy trochę za bardzo pozwalałem tym myślom hasać po mojej głowie, niepotrzebnie się w nie wplątywałem i myślę, że dlatego dzień po tym miałem krótki lęk, natręty. Ale nie dałem się zapętlić. Krok w tył to nic złego. Pojawiły się, to dalej robię to co mam robić, akceptuję, ignoruję i robię swoje. Nauczyłem się rozumieć, dlaczego takie myśli do mnie przychodzą i co mogę zrobić, aby nie wracały. Nauczyłem się również przeżywać różne emocje, głównie te negatywne, nie wypieram ich, nauczyłem się je rozumieć. Zacząłem też docierać hmm jakby to nazwać ...do wnętrza samego siebie. Zobaczyłem jaką osobą jestem, co lubię, czego nie lubię, zacząłem inaczej zupełnie myśleć niż wcześniej jak byłem zaburzony. Zobaczyłem jak świat jest szary, a my nadajemy mu barwy. Raz jest ciemno, raz jasno. Raz mamy wszystkiego dosyć a innym razem roznosi nas energia. Jak mówił Hewad, życie jest chaotyczne i nieprzewidywalne, więc nie ma co marnować czasu na iluzję, sami do tego dojdziecie i będziecie się śmiać z tego co było. Przeżywać wszystko, radość, smutek, szczęście, gniew..ŻYĆ!
Jakie mogłem popełnić błędy w odburzaniu ? Nie zwracałem uwagi na swoje małe sukcesy, gdzieś mi to umykało, a przecież było ich sporo. Dużo, za dużo przebywałem sam w domu. Nie mam wielu znajomych i nie lubię wychodzić na jakieś imprezy różne itp ale chociażby spacery dałyby mi trochę więcej świata zewnętrznego do siebie. A nie ciągle 4 ściany Za mało wchodziłem w sytuacje lękowe. Widząc te błędy, wiem co zrobić, aby już ich nie popełnić. Jestem bardziej samotnikiem i nie czuję się z tym źle, nie lubię zbyt wiele rozmawiać, no chyba, że na temat, który mnie bardzo interesuje. Jestem introwertykiem, czasami wstępuje we mnie taki ekstrawertyk, ale to bardzo rzadko .
Przede mną jeszcze kilka rzeczy do nauki ale wiem ,że się uda. Już mam dość sprawdzania 3 razy na dzień czy zamknąłem drzwi do domu albo czy aby na pewno dobrze zakręciłem kran Zapewne przede mną będzie jeszcze trochę sytuacji, gdzie będę przeżywał lęk, niepokój, natręty też jakieś wlecą. Ale co mogę powiedzieć: luzik Wiem jak sobie radzić. W bliskiej przyszłości chcę wyjechać z mojego miasteczka, bo nie mogę tu znaleźć pracy, przenieść się do większego miasta. Będzie to takie wyzwanie a zarazem sprawdzian z odburzania, z tego czego się nauczyłem i czy potrafię to wykorzystać. Proste, że mam obawy, zresztą kto by ich nie miał w takiej sytuacji. Ale nie dam im się zapędzić w kąt.
Życzę wszystkim, aby wyszli z zaburzenia i pozdrawiam.
Jestem zadowolony z siebie, bo działałem i działam sam, bez leków, bez terapii, której nie uważam za złą - nie było mnie stać Filmy Victora i Hewada, oglądałem, robiłem notatki, zrozumiałem i pojąłem. Otworzyli mi oczy.
Co się zmieniło ?
- 0 napięcia, przed odburzaniem moje mięśnie były spięte, słuch był wyostrzony na wszystko, umysł ciągle w pogotowiu czekał na każdy szmer w kącie, na każdy sygnał z ciała. Teraz żadne strzykania w kościach, czy jakieś zawroty głowy, uderzenia serca czy krótkie uszczypnięcia w ciele nie robią na mnie wrażenia. Nie ma paniki, że mam zawał lub umieram. Pod tym względem czuję się idealnie.
- nie zadręczam się już przeszłością, nie rozpamiętuję, nie ma tego w mojej głowie, nie obwiniam się, nie złoszczę na siebie, że nie zrobiłem czegoś co chciałem, bo to bez sensu, przeszłość to przeszłość, jej miejsce jest z tyłu,nic mi nie da rozżalanie się nad tym co było. Tu też uważam, że doszedłem do idealnego momentu.
- ograniczyłem rozmyślania o przyszłości, które zajmowały mi ogromną część dnia, potrafiłem tydzień przed pójściem do lekarza dzień w dzień o tym rozmyślać, ciągle myśli się kłębiły wokół tego co będzie, jak będzie, itp itd...a przecież jest tylko tu i teraz i to się liczy, co ma być to będzie, niech się dzieje. Będzie dobrze to będzie dobrze, będzie źle to będzie co poprawiać, aby następnym razem było lepiej Tu mogę się ocenić tak 4/5, bo jeszcze czasami trochę te myśli wpadają.
- natręty ? Pamiętam jak siedzę przy biurku i nagle to dziwne uczucie niepokoju i myśl: Wyskoczysz przez balkon! Myślę: Przecież ja wcale nie chcę wyskoczyć przez balkon. I za chwilę myśl: Może się lepiej położyć na łóżko bo to jednak kilka metrów dalej od balkonu Ale przecież pamiętam z filmów, jak Hewad mówił o myślach, one nic mi nie zrobią, to tylko myśli, nie mają mocy sprawczej. Dobra zostaję na fotelu i je ostro po głowie. Kilka minut i czuję się normalnie. I tak do skutku. Już kilka miesięcy nie mam tej myśli, a bardzo mnie męczyła wcześniej, mogę o niej śmiało mówić i nic się nie dzieje. To było ważne, dostrzec jak to działa, jak ta myśl przychodzi i chce mnie nastraszyć, pogrążyć bardziej. Ignorowana i olewana, pozwoliłem jej być będąc na nią obojętny, rozpłynęła się. Tak samo postąpiłem z innymi myślami tego typu. Ostatnio mi się taka nawet zdarzyła, ale szybko ją odprawiłem.
- zacząłem wyrabiać w sobie dystans, wcześniej bardzo się przejmowałem co pomyślą o mnie inni, jak mnie odbiorą, załamywałem się jak coś zrobiłem a komuś to się nie spodobało, obecnie nad tym cały czas pracuję i tu jest również dobrze
Powiem, że zdarzają się jeszcze kroki w tył. Są potrzebne, możemy z nich skorzystać. Rozumiem doskonale, że jeszcze pojawia się jakaś natrętna myśl albo niepokój lub panika, lęk. Logiczne że nie zniknie to tak szybko, bo skoro trwało to u mnie kilka dobrych lat to nie usunę tego kiwnięciem palca. Nie da się tego oduczyć tak nagle, ale sam fakt, że się da jest wspaniały. Dlatego ważne jest bycie wyrozumiałym dla własnej psychiki. Zdarzało się ostatnio nawet, że nachodził mnie krótki niepokój, natrętne myśli. Zazwyczaj pojawiały się jakiś dzień po tym, jak nachodziły mnie gorsze myśli, że inni mają lepiej, że brakuje mi wiary w siebie, że nigdy nie osiągnę tego czego pragnę, że nie będę żył tak jak tego chcę. Wtedy trochę za bardzo pozwalałem tym myślom hasać po mojej głowie, niepotrzebnie się w nie wplątywałem i myślę, że dlatego dzień po tym miałem krótki lęk, natręty. Ale nie dałem się zapętlić. Krok w tył to nic złego. Pojawiły się, to dalej robię to co mam robić, akceptuję, ignoruję i robię swoje. Nauczyłem się rozumieć, dlaczego takie myśli do mnie przychodzą i co mogę zrobić, aby nie wracały. Nauczyłem się również przeżywać różne emocje, głównie te negatywne, nie wypieram ich, nauczyłem się je rozumieć. Zacząłem też docierać hmm jakby to nazwać ...do wnętrza samego siebie. Zobaczyłem jaką osobą jestem, co lubię, czego nie lubię, zacząłem inaczej zupełnie myśleć niż wcześniej jak byłem zaburzony. Zobaczyłem jak świat jest szary, a my nadajemy mu barwy. Raz jest ciemno, raz jasno. Raz mamy wszystkiego dosyć a innym razem roznosi nas energia. Jak mówił Hewad, życie jest chaotyczne i nieprzewidywalne, więc nie ma co marnować czasu na iluzję, sami do tego dojdziecie i będziecie się śmiać z tego co było. Przeżywać wszystko, radość, smutek, szczęście, gniew..ŻYĆ!
Jakie mogłem popełnić błędy w odburzaniu ? Nie zwracałem uwagi na swoje małe sukcesy, gdzieś mi to umykało, a przecież było ich sporo. Dużo, za dużo przebywałem sam w domu. Nie mam wielu znajomych i nie lubię wychodzić na jakieś imprezy różne itp ale chociażby spacery dałyby mi trochę więcej świata zewnętrznego do siebie. A nie ciągle 4 ściany Za mało wchodziłem w sytuacje lękowe. Widząc te błędy, wiem co zrobić, aby już ich nie popełnić. Jestem bardziej samotnikiem i nie czuję się z tym źle, nie lubię zbyt wiele rozmawiać, no chyba, że na temat, który mnie bardzo interesuje. Jestem introwertykiem, czasami wstępuje we mnie taki ekstrawertyk, ale to bardzo rzadko .
Przede mną jeszcze kilka rzeczy do nauki ale wiem ,że się uda. Już mam dość sprawdzania 3 razy na dzień czy zamknąłem drzwi do domu albo czy aby na pewno dobrze zakręciłem kran Zapewne przede mną będzie jeszcze trochę sytuacji, gdzie będę przeżywał lęk, niepokój, natręty też jakieś wlecą. Ale co mogę powiedzieć: luzik Wiem jak sobie radzić. W bliskiej przyszłości chcę wyjechać z mojego miasteczka, bo nie mogę tu znaleźć pracy, przenieść się do większego miasta. Będzie to takie wyzwanie a zarazem sprawdzian z odburzania, z tego czego się nauczyłem i czy potrafię to wykorzystać. Proste, że mam obawy, zresztą kto by ich nie miał w takiej sytuacji. Ale nie dam im się zapędzić w kąt.
Życzę wszystkim, aby wyszli z zaburzenia i pozdrawiam.