Strona 1 z 2

Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 17 listopada 2018, o 23:01
autor: Furry
Dość długi tekst, ale bardzo, bardzo chciałam się tym podzielić z wami.

Wczoraj postanowiłam popracować nad swoją pewnością siebie. I zastanowiłam się - kiedy czuję się najmniej pewna siebie, kiedy najbardziej się boję, kiedy odczuwam największy niepokój, kiedy się wycofuję, bo lęk jest na tak wysokim poziomie, że w głowie kotłują się myśli "Nie dam rady, nie, nie, nie zrobię tego, nie umiem, nie potrafię, boję się". Uznałam, że najbardziej boję się nieznanego. Najbardziej boję się czegoś nowego, z czym nie miałam styczności. Boję się sytuacji, w których wiele rzeczy jest dla mnie nowych - a jak nowych, to oczywiście strasznych. Kiedyś na terapii doszliśmy do tego, że w każdym miejscu chciałabym czuć się komfortowo. Jeżeli tego komfortu brak - wycofuję się. W strefie komfortu czuję, że wszystko znam, jest przewidywalne, czuję się - jak sama nazwa wskazuje - komfortowo, czuję się swobodnie. Uznałam, że wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie to takie dwie łączące się kwestie. A co to jest według mnie pewność siebie? Akceptowanie siebie, lubienie własnej osoby, wiara we własne możliwości, to znajomość swoich dobrych cech, umiejętności i docenianie siebie samego, to niejako poczucie własnej wartości i przede wszystkim zaufanie do siebie, do swoich działań, swoich decyzji. To pewność siebie jako pewność własnej osoby, tego jacy jesteśmy. Jak więc wychodzić ze strefy komfortu, jeżeli nie czujemy się pewni tego, że damy radę, że potrafimy? Jeśli nie ufamy sobie przy wychodzeniu z tej strefy? Jeśli nie wierzymy w swoje możliwości?
Co więc postanowiłam zrobić? Postanowiłam doprowadzić do sytuacji, w której czuję się nieswojo, niekomfortowo i lękowo. Kiedyś bałam się jeździć autobusem na terapię - wystawiałam się na lęk i pomimo jego obecności jechałam tym pierniczonym autobusem. Bałam się galerii handlowych. To w nich dostawałam ataków paniki. Więc chodziłam do galerii, chodziłam po niej tak długo, jak byłam w stanie. Takie sytuacje to było wychodzenie ze strefy komfortu. Jeżeli autobusów już się nie boję, galerii także, to co dalej? Boję się nieznanego - pojawiła się więc myśl:

Pojadę autobusem w nieznane mi miejsce w Ostrowie (moim mieście)

Od razu oczywiście moje zaburzenie miało na to odpowiedź i pojawił się dialog wewnętrzny (ogólnie to niektóre mogą być... niepokojące, ale zapewniam, że nie mam schizy ani nic takiego ;) ):

- No chyba Cię pogrzało. Nie dasz rady. Po co Ci to, siedź w domu.
- Cichaj, chcę pojechać
- Nawet jeśli gdzieś tam dojedziesz, to i tak się poryczysz i skończy się na tym, że nic nie potrafisz
- Dobra, cichaj, nie pierdol

Potem była rozkmina, gdzie tak właściwie mogłabym pojechać.

- Wiem! Pojechałabym do teatru. No dobra... Ale w Ostrowie nie ma teatru... Teatr jest w Kaliszu, to 20-25km od Ostrowa.
- I po problemie, nigdzie nie jedziesz

Jakie "nigdzie nie pojedziesz"? Weszłam na stronkę teatru w Kaliszu, zobaczyłam kalendarz, spektakle, jaka sztuka jest 17 listopada. "Szalone nożyczki" - coś mi się o uszy gdzieś, kiedyś tam obiło. Sprawdzam miejsca - trochę lipa, wiadomo... dzień przed spektaklem. Ale dobra - coś jest, pojedyncze miejsca są, a to wystarczy. Odłożyłam temat na późniejszą godzinę, na szybko tylko tyle sprawdziłam będąc w odwiedzinach u babci. Wróciłam do domu, od razu włączyłam laptopa i zaczęłam patrzeć na rozkład autobusów - najpierw do Kalisza.

- Przecież Ty nigdy nawet sama do Kalisza nie pojechałaś
- Wiem. Co w związku z tym?
- Nie dasz rady
- Nie przekonuje mnie to. Cichaj, szukam rozkładu M albo 19E
- Ale i tak nie dojedziesz
- Ale i tak dojadę. Zluzuj rajtuzy. I majty przy okazji

Znalazłam autobus. Przeprowadziłam bardzo skomplikowane obliczenia, żeby dowiedzieć się czy godzina, o której dojadę do Kalisza, nie będzie zbyt późna ;) Kolejny etap.

- Może i do Kalisza dojedziesz, ale do teatru to już nie ma opcji
- Jakoś inni ludzie dojeżdżają, to dlaczego nie ja?

Jak dostać się z miejsca desantu w Kaliszu do teatru? Google Maps - hilfe. Że niby 1,4km? Dobra, to tyle to mogę przejść. A autobus? No coś tam jest w razie czego... Nawet bym zdążyła, ale według moich obliczeń wyjdzie na to samo jakbym się przeszła. To się zobaczy.

- Ta, ruszysz z buta i nie trafisz. Zdecydujesz się na autobus, to nie znajdziesz odpowiedniego przystanku i też dupa. Odpuść
- Co to jest 1,4km?! Najwyżej włączę GPS w telefonie, co za problem? Jak nie znajdę przystanku, to pójdę z buta, proste.

Dobra, powinnam być o 18:39 pod teatrem. Spektakl jest o 19. Chyba będę wystarczająco wcześnie. Innej opcji nie ma. Ok, ale co z powrotem? Sobota, późna godzina, jak wrócę do domu? Autobusy raczej lipne będą. Ale sprawdzę... Ostatni o 21:30 - nie zdążę na niego dotrzeć. No i dupa, faktycznie nic z tego nie będzie.

- Mówiłam. Nie dasz rady, po co Ci to, siedź w domu na dupie i nie wymyślaj
- O, będę wymyślać. Pojadę pociągiem do domu
- Taaaaak, bo na pewno trafisz na dworzec

Najpierw sprawdzę, czy w ogóle mogę liczyć na pociąg. Pociąg o 22:15. No i gitara! Gdzie jest ten dworzec w ogóle? A.... tutaj... Dobra, przystanek przy nim - jakie linie tam przejeżdżają i jednocześnie blisko teatru? Ta nie, ta też... ta tylko w dni robocze... Mam! Linia 19. Przystanek ulicę dalej od teatru, rzut widłami i beretem. Przystanek docelowy pod galerią, a dworzec jest za nią, wystarczy okrążyć galerię. Ok. Godzina pasuje, zdążę i wyjść z teatru i na pociąg.

- Przecież nawet do teatru nie dotrzesz
- To nie dotrę. Trudno. Będę w plecy o bilet na spektakl i trochę czasu. Najwyżej. A jak dotrę, to się będę dobrze bawić
- To utkniesz w Kaliszu, nie wrócisz do domu
- To zadzwonię po ciotkę, która mieszka niedaleko? Uratuje chrześnicę w opresji.

Jeszcze raz analiza wszelkich autobusów, tras piechotą, pociągu... Zabazgrana kartka A5.

Bilet do teatru kupiony. Nie ma odwrotu. Miałam jechać w nieznane miejsce w Ostrowie 9pojechać, pochodzić, wrócić, pewnie maks godzina, dwie), a wyszło na to, że mam zamiar pojechać SAMA do Kalisza, miasta oddalonego o 20-25km ode mnie, 50 minut jazdy autobusem (jak on jedzie, że tak długo...?), do teatru, w którym ostatnio byłam chyba w gimnazjum i do tego mam zamiar wracać późno, gdy będzie ciemno, łazić po obcym mieście. Pogrzało, pogięło, poprzewracało się w dupie od tego zaburzenia albo zjadłam coś, co mi zaszkodziło na mózg.

- Przecież się boisz, nie poradzisz sobie, odpuść, wróć po rozum, oddaj bilet czy coś
- Jestem tchórzem czy słoniem? Słoniem. A słonie się nie boją. Zwłaszcza te różowe
- Dobra, załóżmy, że pojedziesz i co? Nic Ci to nie da, pewnie dalej będziesz się bać i będziesz płakać z powodu pierdół
- Pojadę i dam radę. Będę pewnie nie raz płakać, ale przecież nie od razu słoń umiał chodzić, prawda? Jakieś kroki robić trzeba, żeby nauczyć się chodzić. A ten krok będzie krokiem milowym... słoniowym wręcz. Mogę całe życie pełzać albo robić kroki i upadać, by zrobić kolejne.


W ogóle, to gdyby nie wsparcie mojej mamy, to nie zdecydowałabym się na taką wyprawę (dla wielu to normalny wyjazd do teatru, dla mnie.... Jakaś masakra). Przytoczę jej słowa:

Do teatru? Ale po co? O 19 dopiero spektakl?! Ale to nie dasz rady dojechać, nie wiesz, gdzie jest Rogatka, późno będzie, ciemno, nieprzyjemne typy już łażą pewnie wtedy. Dziecko kochane, jak Ty wrócisz. Może kiedy indziej lepiej pojedź z Ernestem, a nie tak sama? Jeszcze coś Ci się stanie... No nie dasz rady

Taaaaak.... Nie ma to jak wsparcie i motywacja rodzica ^^ Ale nie powiem, weszła mi na ambicję ;)

Dziś rano rozmawiałam z Ernestem przez telefon i stwierdził, że pewnie to oni (on, mama) bardziej się denerwują niż ja. Zacytuję Ernesta ;):

Ja się czuję, jakby moje dziecko pierwszy dzień w szkole było


I zrobiłam to. Poszłam na przystanek, pojechałam linią M do Kalisza, wysiadłam w Kaliszu, poszłam do teatru, świetnie się bawiłam, zdążyłam na autobus o 21:30 do Ostrowa, odebrałam paczkę z paczkomatu, przeszłam się do domu i już. Nogi mnie bolą ;)

Nieliczni tutaj wiedzą, jakie miałam życie, co mnie spotkało. Pierwszy raz wspomnę o tym publicznie. Nie o całym swoim życiu, reszta w tej chwili jest mniej ważna w kontekście mojego wyjazdu do teatru, ale o jednej z głównych przyczyn mojego zaburzenia. Jako 14-letnia dziewczynka zostałam zgwałcona. Latami próbuję dość do siebie, brałam różne leki od psychiatry, próbowałam terapii zespołu stresu pourazowego i teraz próbuję kolejnej, próbowałam jednocześnie skończyć szkołę, miałam próby samobójcze i pobyty w szpitalu na oddziale zamkniętym. I co to ma do wyjazdu do teatru? Pojechałam sama. Sama, do obcego miasta. Było ciemno, nie czułam się ani trochę pewnie. To było dla mnie totalne opuszczenie mojej małej strefy komfortu. Szłam po zmroku przez obce dla mnie miasto. Wiecie jakie miałam w głowie myśli, scenariusze? Ktoś mnie napadnie, ktoś mnie wykorzysta, znowu będzie to samo, ktoś mi zrobi krzywdę. Dodam jeszcze, że w czwartek miałam terapię, na której po raz pierwszy poddałam się tak silnej ekspozycji i opowiedziałam terapeucie, jak przebiegał gwałt na mnie. To jakie emocje towarzyszyły mi po tej terapii... Tego nawet nie umiem opisać. Było mi bardzo ciężko. Płakałam, czułam się rozwalona na miliony kawałków, tak bardzo bolało mnie serce w przenośni. A dwa dni później wyszłam ze strefy komfortu, trzasnęłam jej drzwiami i pokazałam, że potrafię.

Poczułam, że mam władzę, mam moc. Mam władzę nad zaburzeniem, a nie ono nade mną. Mam moc przeciwstawiania się lękom, pokonywania barier strefy komfortu. To ja decyduję o swoim życiu, a nie zaburzenie. Mam multum możliwości, tylko muszę chcieć, muszę zdobyć się na odwagę. Muszę zawalczyć o siebie i się nie poddawać.

PeEs: większość tego postu napisałam jeszcze przed wyjściem, bo wiedziałam, że mi się uda :hercio:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 17 listopada 2018, o 23:07
autor: Stl86
Gratulacje! Oby tak dalej ;))

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 17 listopada 2018, o 23:22
autor: Erni_k
brak mi słów... Dumny jestem i gratuluję :) jest moc! :cm

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 17 listopada 2018, o 23:29
autor: Juliaaa78569
Jaka ja dumna z Ciebie 😍😍😍💓💓

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 00:08
autor: pudzianoska
Świetna robota! Gratuluję Ci i z całego serca życzę, byś wciąż i wciąż poszerzała swoją strefę komfortu, aż będziesz się czuła komfortowo... wszędzie! Buziaki w trąbę!

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 00:53
autor: weird_thoughts
W obliczu tego co przeszłaś to niesamowity krok do przodu! Gratuluję! :friend:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 03:22
autor: sennajawie
Gratuluję odwagi! To jest wspaniały krok do przodu. Pięknie. Powodzenia dalej 😍

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 09:09
autor: Formenos
Gratuluję mega SUKCESU! Zrobiłas ROBOTĘ Słoniku! :-)

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 09:41
autor: Nipo
Furry pisze:
17 listopada 2018, o 23:01
Dość długi tekst, ale bardzo, bardzo chciałam się tym podzielić z wami.

Wczoraj postanowiłam popracować nad swoją pewnością siebie. I zastanowiłam się - kiedy czuję się najmniej pewna siebie, kiedy najbardziej się boję, kiedy odczuwam największy niepokój, kiedy się wycofuję, bo lęk jest na tak wysokim poziomie, że w głowie kotłują się myśli "Nie dam rady, nie, nie, nie zrobię tego, nie umiem, nie potrafię, boję się". Uznałam, że najbardziej boję się nieznanego. Najbardziej boję się czegoś nowego, z czym nie miałam styczności. Boję się sytuacji, w których wiele rzeczy jest dla mnie nowych - a jak nowych, to oczywiście strasznych. Kiedyś na terapii doszliśmy do tego, że w każdym miejscu chciałabym czuć się komfortowo. Jeżeli tego komfortu brak - wycofuję się. W strefie komfortu czuję, że wszystko znam, jest przewidywalne, czuję się - jak sama nazwa wskazuje - komfortowo, czuję się swobodnie. Uznałam, że wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie to takie dwie łączące się kwestie. A co to jest według mnie pewność siebie? Akceptowanie siebie, lubienie własnej osoby, wiara we własne możliwości, to znajomość swoich dobrych cech, umiejętności i docenianie siebie samego, to niejako poczucie własnej wartości i przede wszystkim zaufanie do siebie, do swoich działań, swoich decyzji. To pewność siebie jako pewność własnej osoby, tego jacy jesteśmy. Jak więc wychodzić ze strefy komfortu, jeżeli nie czujemy się pewni tego, że damy radę, że potrafimy? Jeśli nie ufamy sobie przy wychodzeniu z tej strefy? Jeśli nie wierzymy w swoje możliwości?
Co więc postanowiłam zrobić? Postanowiłam doprowadzić do sytuacji, w której czuję się nieswojo, niekomfortowo i lękowo. Kiedyś bałam się jeździć autobusem na terapię - wystawiałam się na lęk i pomimo jego obecności jechałam tym pierniczonym autobusem. Bałam się galerii handlowych. To w nich dostawałam ataków paniki. Więc chodziłam do galerii, chodziłam po niej tak długo, jak byłam w stanie. Takie sytuacje to było wychodzenie ze strefy komfortu. Jeżeli autobusów już się nie boję, galerii także, to co dalej? Boję się nieznanego - pojawiła się więc myśl:

Pojadę autobusem w nieznane mi miejsce w Ostrowie (moim mieście)

Od razu oczywiście moje zaburzenie miało na to odpowiedź i pojawił się dialog wewnętrzny (ogólnie to niektóre mogą być... niepokojące, ale zapewniam, że nie mam schizy ani nic takiego ;) ):

- No chyba Cię pogrzało. Nie dasz rady. Po co Ci to, siedź w domu.
- Cichaj, chcę pojechać
- Nawet jeśli gdzieś tam dojedziesz, to i tak się poryczysz i skończy się na tym, że nic nie potrafisz
- Dobra, cichaj, nie pierdol

Potem była rozkmina, gdzie tak właściwie mogłabym pojechać.

- Wiem! Pojechałabym do teatru. No dobra... Ale w Ostrowie nie ma teatru... Teatr jest w Kaliszu, to 20-25km od Ostrowa.
- I po problemie, nigdzie nie jedziesz

Jakie "nigdzie nie pojedziesz"? Weszłam na stronkę teatru w Kaliszu, zobaczyłam kalendarz, spektakle, jaka sztuka jest 17 listopada. "Szalone nożyczki" - coś mi się o uszy gdzieś, kiedyś tam obiło. Sprawdzam miejsca - trochę lipa, wiadomo... dzień przed spektaklem. Ale dobra - coś jest, pojedyncze miejsca są, a to wystarczy. Odłożyłam temat na późniejszą godzinę, na szybko tylko tyle sprawdziłam będąc w odwiedzinach u babci. Wróciłam do domu, od razu włączyłam laptopa i zaczęłam patrzeć na rozkład autobusów - najpierw do Kalisza.

- Przecież Ty nigdy nawet sama do Kalisza nie pojechałaś
- Wiem. Co w związku z tym?
- Nie dasz rady
- Nie przekonuje mnie to. Cichaj, szukam rozkładu M albo 19E
- Ale i tak nie dojedziesz
- Ale i tak dojadę. Zluzuj rajtuzy. I majty przy okazji

Znalazłam autobus. Przeprowadziłam bardzo skomplikowane obliczenia, żeby dowiedzieć się czy godzina, o której dojadę do Kalisza, nie będzie zbyt późna ;) Kolejny etap.

- Może i do Kalisza dojedziesz, ale do teatru to już nie ma opcji
- Jakoś inni ludzie dojeżdżają, to dlaczego nie ja?

Jak dostać się z miejsca desantu w Kaliszu do teatru? Google Maps - hilfe. Że niby 1,4km? Dobra, to tyle to mogę przejść. A autobus? No coś tam jest w razie czego... Nawet bym zdążyła, ale według moich obliczeń wyjdzie na to samo jakbym się przeszła. To się zobaczy.

- Ta, ruszysz z buta i nie trafisz. Zdecydujesz się na autobus, to nie znajdziesz odpowiedniego przystanku i też dupa. Odpuść
- Co to jest 1,4km?! Najwyżej włączę GPS w telefonie, co za problem? Jak nie znajdę przystanku, to pójdę z buta, proste.

Dobra, powinnam być o 18:39 pod teatrem. Spektakl jest o 19. Chyba będę wystarczająco wcześnie. Innej opcji nie ma. Ok, ale co z powrotem? Sobota, późna godzina, jak wrócę do domu? Autobusy raczej lipne będą. Ale sprawdzę... Ostatni o 21:30 - nie zdążę na niego dotrzeć. No i dupa, faktycznie nic z tego nie będzie.

- Mówiłam. Nie dasz rady, po co Ci to, siedź w domu na dupie i nie wymyślaj
- O, będę wymyślać. Pojadę pociągiem do domu
- Taaaaak, bo na pewno trafisz na dworzec

Najpierw sprawdzę, czy w ogóle mogę liczyć na pociąg. Pociąg o 22:15. No i gitara! Gdzie jest ten dworzec w ogóle? A.... tutaj... Dobra, przystanek przy nim - jakie linie tam przejeżdżają i jednocześnie blisko teatru? Ta nie, ta też... ta tylko w dni robocze... Mam! Linia 19. Przystanek ulicę dalej od teatru, rzut widłami i beretem. Przystanek docelowy pod galerią, a dworzec jest za nią, wystarczy okrążyć galerię. Ok. Godzina pasuje, zdążę i wyjść z teatru i na pociąg.

- Przecież nawet do teatru nie dotrzesz
- To nie dotrę. Trudno. Będę w plecy o bilet na spektakl i trochę czasu. Najwyżej. A jak dotrę, to się będę dobrze bawić
- To utkniesz w Kaliszu, nie wrócisz do domu
- To zadzwonię po ciotkę, która mieszka niedaleko? Uratuje chrześnicę w opresji.

Jeszcze raz analiza wszelkich autobusów, tras piechotą, pociągu... Zabazgrana kartka A5.

Bilet do teatru kupiony. Nie ma odwrotu. Miałam jechać w nieznane miejsce w Ostrowie 9pojechać, pochodzić, wrócić, pewnie maks godzina, dwie), a wyszło na to, że mam zamiar pojechać SAMA do Kalisza, miasta oddalonego o 20-25km ode mnie, 50 minut jazdy autobusem (jak on jedzie, że tak długo...?), do teatru, w którym ostatnio byłam chyba w gimnazjum i do tego mam zamiar wracać późno, gdy będzie ciemno, łazić po obcym mieście. Pogrzało, pogięło, poprzewracało się w dupie od tego zaburzenia albo zjadłam coś, co mi zaszkodziło na mózg.

- Przecież się boisz, nie poradzisz sobie, odpuść, wróć po rozum, oddaj bilet czy coś
- Jestem tchórzem czy słoniem? Słoniem. A słonie się nie boją. Zwłaszcza te różowe
- Dobra, załóżmy, że pojedziesz i co? Nic Ci to nie da, pewnie dalej będziesz się bać i będziesz płakać z powodu pierdół
- Pojadę i dam radę. Będę pewnie nie raz płakać, ale przecież nie od razu słoń umiał chodzić, prawda? Jakieś kroki robić trzeba, żeby nauczyć się chodzić. A ten krok będzie krokiem milowym... słoniowym wręcz. Mogę całe życie pełzać albo robić kroki i upadać, by zrobić kolejne.


W ogóle, to gdyby nie wsparcie mojej mamy, to nie zdecydowałabym się na taką wyprawę (dla wielu to normalny wyjazd do teatru, dla mnie.... Jakaś masakra). Przytoczę jej słowa:

Do teatru? Ale po co? O 19 dopiero spektakl?! Ale to nie dasz rady dojechać, nie wiesz, gdzie jest Rogatka, późno będzie, ciemno, nieprzyjemne typy już łażą pewnie wtedy. Dziecko kochane, jak Ty wrócisz. Może kiedy indziej lepiej pojedź z Ernestem, a nie tak sama? Jeszcze coś Ci się stanie... No nie dasz rady

Taaaaak.... Nie ma to jak wsparcie i motywacja rodzica ^^ Ale nie powiem, weszła mi na ambicję ;)

Dziś rano rozmawiałam z Ernestem przez telefon i stwierdził, że pewnie to oni (on, mama) bardziej się denerwują niż ja. Zacytuję Ernesta ;):

Ja się czuję, jakby moje dziecko pierwszy dzień w szkole było


I zrobiłam to. Poszłam na przystanek, pojechałam linią M do Kalisza, wysiadłam w Kaliszu, poszłam do teatru, świetnie się bawiłam, zdążyłam na autobus o 21:30 do Ostrowa, odebrałam paczkę z paczkomatu, przeszłam się do domu i już. Nogi mnie bolą ;)

Nieliczni tutaj wiedzą, jakie miałam życie, co mnie spotkało. Pierwszy raz wspomnę o tym publicznie. Nie o całym swoim życiu, reszta w tej chwili jest mniej ważna w kontekście mojego wyjazdu do teatru, ale o jednej z głównych przyczyn mojego zaburzenia. Jako 14-letnia dziewczynka zostałam zgwałcona. Latami próbuję dość do siebie, brałam różne leki od psychiatry, próbowałam terapii zespołu stresu pourazowego i teraz próbuję kolejnej, próbowałam jednocześnie skończyć szkołę, miałam próby samobójcze i pobyty w szpitalu na oddziale zamkniętym. I co to ma do wyjazdu do teatru? Pojechałam sama. Sama, do obcego miasta. Było ciemno, nie czułam się ani trochę pewnie. To było dla mnie totalne opuszczenie mojej małej strefy komfortu. Szłam po zmroku przez obce dla mnie miasto. Wiecie jakie miałam w głowie myśli, scenariusze? Ktoś mnie napadnie, ktoś mnie wykorzysta, znowu będzie to samo, ktoś mi zrobi krzywdę. Dodam jeszcze, że w czwartek miałam terapię, na której po raz pierwszy poddałam się tak silnej ekspozycji i opowiedziałam terapeucie, jak przebiegał gwałt na mnie. To jakie emocje towarzyszyły mi po tej terapii... Tego nawet nie umiem opisać. Było mi bardzo ciężko. Płakałam, czułam się rozwalona na miliony kawałków, tak bardzo bolało mnie serce w przenośni. A dwa dni później wyszłam ze strefy komfortu, trzasnęłam jej drzwiami i pokazałam, że potrafię.

Poczułam, że mam władzę, mam moc. Mam władzę nad zaburzeniem, a nie ono nade mną. Mam moc przeciwstawiania się lękom, pokonywania barier strefy komfortu. To ja decyduję o swoim życiu, a nie zaburzenie. Mam multum możliwości, tylko muszę chcieć, muszę zdobyć się na odwagę. Muszę zawalczyć o siebie i się nie poddawać.

PeEs: większość tego postu napisałam jeszcze przed wyjściem, bo wiedziałam, że mi się uda :hercio:
Olcia owacje na stojąco !!pieknie,gratuluje Ci z całego sarducha ;) wiesz ze trzymam za Ciebie kciuki różowy Słoniku :) naprawdę to było mega poszerzenie swojej strefy komfortu :)
Ps.
Szalone nożyczki super spektakl :)

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 09:57
autor: Furry
Dziękuję kochani za docenienie mojej pracy :lov:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 17:44
autor: schanis22
Ja również gratuluję , z całego serca ale nie tego że poszłaś do teatru :DD , a tego że to Ty decysujsze o swoim życiu a nie jakieś zaburzenie :lov:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 17:49
autor: menago49
schanis22 pisze:
18 listopada 2018, o 17:44
Ja również gratuluję , z całego serca ale nie tego że poszłaś do teatru :DD , a tego że to Ty decysujsze o swoim życiu a nie jakieś zaburzenie :lov:
Super ;jakies zaburzenie; :DD w koncu kto tu rzadzi ;LEON CZY JEGO DZIECI; :hehe: :hehe: :hehe:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 19:42
autor: schanis22
menago49 pisze:
18 listopada 2018, o 17:49
schanis22 pisze:
18 listopada 2018, o 17:44
Ja również gratuluję , z całego serca ale nie tego że poszłaś do teatru :DD , a tego że to Ty decydujesz o swoim życiu a nie jakieś zaburzenie :lov:
Super ;jakies zaburzenie; :DD w koncu kto tu rzadzi ;LEON CZY JEGO DZIECI; :hehe: :hehe: :hehe:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 18 listopada 2018, o 19:43
autor: schanis22
schanis22 pisze:
18 listopada 2018, o 17:44
Ja również gratuluję , z całego serca ale nie tego że poszłaś do teatru :DD , a tego że to Ty decydujesz o swoim życiu a nie jakieś zaburzenie :lov:

Re: Wychodzenie ze strefy komfortu i budowanie pewności siebie

: 19 listopada 2018, o 00:14
autor: mickey27
Bardzo fajne dialogi! I gratuluje pomyslu :)