Jak przeszedłem świadomie napad paniki ;) czyli o moim dialogu z nerwicą
: 23 października 2018, o 09:23
drodzy,
od dłuższego czasu męczył mnie temat napadów lęku i paniki po ćwiczeniach fizycznych, do tego stopnia że zacząłem się bać ćwiczyć, myślałem że coś z organizmem/sercem. Wczoraj ogladałem nagranie Chłopaków naszych Mentorów
o atakach paniki i trochę poczytałem. Wróciłem do domu po pracy, zacząłem ćwiczyć, myślę sobie chu.. co ma być to będzie - najwyżej dostanę ataku, jebnie serce, umrę, udar przyjdzie, zachoruje WHATEVER. Miałem idealny podkład - notatki spisany z nagrania. Oczywiście atak nadszedł chwilę po delikatnych ćwiczeniach, jak to zwykle bywa.
I teraz opiszę Wam jak ten komedio - dramat w II aktach wyglądał:
I AKT
(scenografia: mój pokój, ja w dresiku, w luźnym ubraniu, kot się przygląda, muzyczka leci w głośnikach, chwila po ćwiczeniach)
NERWICA: oo mam Cie, nadchodzę, rozsadzę Cię od środka, zobacz co się będzie teraz działo
;
JA: odczuwając wiadomo napięcie (jak to wiecie przy atakach) - oho zaczyna się, zapraszam, chodź do mnie
N: no to zobacz co zrobię z Twoich pulsem i sercem ! Bój się !
J: ok, proszę bardzo
Serce zaczyna i puls łomotać, ja sobie spokojnie siedzę. Nie robie nic, poddaje się temu, dawaj co ma być to będzie, akceptacja nawet nie starałem się odwrócić uwagi od tego. Parę chwil mija....
N: co Ty qwa ? masz się bać, jak zwykle i panikować, co jest ?!...eee dobra, jak nie tak to inaczej, wyciągam asa na stół: udar..tak teraz dostaniesz udaru !!
Puls nadal przyspiesza i łomota, tym razem w twarzy...
J: hmmm (chwila na "ale" - tak było zawahanie przyznaje ..no dobra dajemy z udarem. Udaję się do łazienki, no i co ? jaki udar ? na twarzy jestem taki sam, puls wali przecież nic się nie dzieje. Chyba nic mi nie zrobisz...
Serce łomocze ale mniej, ja myślę sobie no dobrze jak to w nagraniu mówili, każdy atak przechodzi. Czekam spokojnie...przeszedł....
II AKT
(jakieś 10 minut później, wszystko się uspokoiło, robię dalej swoje..scenografia: sypialnia w remoncie, przepakowuje rzeczy z szuflady, kot się bawi i wskakuje do biurka, ja sobie siedzę na podłodze)
J: radość, łzy wzruszenia, że udało mi się tak fajnie świadomie przejść. Jeb w głowie (lekki szok, ale pozytywny oczywiście) widzisz napad nic strasznego nie zrobił i nie zrobi. Najwyżej będzie pulsowanie, ciśnienie..
N: cooo ? to nie możliwe, nie wzruszyło Cię to ? to masz teraz się udusisz - duś się ! Muszę wyciągnąć inną broń, jak tamta nie zadziałała, miałeś być przerażony
J: hehehe
dobrze dobrze, znam te sztuczki, to mnie uduś - zapraszam serdecznie.
Po chwili oczywiście serce lekko zakołatało i się wszystko uspokoiło
z radością przeżyłem wieczór i świetnie spałem. Także, z napadami paniki tylko tak trzeba
innej drogi nie ma, zaryzykować i wyłożyć karty na stół, jak to wszyscy piszą
A przyznaje bo byłem obsrany, był to jeden z moich większych koników lękowych
od dłuższego czasu męczył mnie temat napadów lęku i paniki po ćwiczeniach fizycznych, do tego stopnia że zacząłem się bać ćwiczyć, myślałem że coś z organizmem/sercem. Wczoraj ogladałem nagranie Chłopaków naszych Mentorów

I teraz opiszę Wam jak ten komedio - dramat w II aktach wyglądał:
I AKT
(scenografia: mój pokój, ja w dresiku, w luźnym ubraniu, kot się przygląda, muzyczka leci w głośnikach, chwila po ćwiczeniach)
NERWICA: oo mam Cie, nadchodzę, rozsadzę Cię od środka, zobacz co się będzie teraz działo


JA: odczuwając wiadomo napięcie (jak to wiecie przy atakach) - oho zaczyna się, zapraszam, chodź do mnie

N: no to zobacz co zrobię z Twoich pulsem i sercem ! Bój się !
J: ok, proszę bardzo

Serce zaczyna i puls łomotać, ja sobie spokojnie siedzę. Nie robie nic, poddaje się temu, dawaj co ma być to będzie, akceptacja nawet nie starałem się odwrócić uwagi od tego. Parę chwil mija....
N: co Ty qwa ? masz się bać, jak zwykle i panikować, co jest ?!...eee dobra, jak nie tak to inaczej, wyciągam asa na stół: udar..tak teraz dostaniesz udaru !!



Puls nadal przyspiesza i łomota, tym razem w twarzy...
J: hmmm (chwila na "ale" - tak było zawahanie przyznaje ..no dobra dajemy z udarem. Udaję się do łazienki, no i co ? jaki udar ? na twarzy jestem taki sam, puls wali przecież nic się nie dzieje. Chyba nic mi nie zrobisz...

Serce łomocze ale mniej, ja myślę sobie no dobrze jak to w nagraniu mówili, każdy atak przechodzi. Czekam spokojnie...przeszedł....
II AKT
(jakieś 10 minut później, wszystko się uspokoiło, robię dalej swoje..scenografia: sypialnia w remoncie, przepakowuje rzeczy z szuflady, kot się bawi i wskakuje do biurka, ja sobie siedzę na podłodze)
J: radość, łzy wzruszenia, że udało mi się tak fajnie świadomie przejść. Jeb w głowie (lekki szok, ale pozytywny oczywiście) widzisz napad nic strasznego nie zrobił i nie zrobi. Najwyżej będzie pulsowanie, ciśnienie..
N: cooo ? to nie możliwe, nie wzruszyło Cię to ? to masz teraz się udusisz - duś się ! Muszę wyciągnąć inną broń, jak tamta nie zadziałała, miałeś być przerażony

J: hehehe

Po chwili oczywiście serce lekko zakołatało i się wszystko uspokoiło



A przyznaje bo byłem obsrany, był to jeden z moich większych koników lękowych
