Odburzenie a życie
: 24 stycznia 2018, o 14:19
Piszę tego posta bo niektórzy się dziwią że mogę mieć gorszy dzień
albo źle się czuć.
Jak to??? Przeicież Ty jesteś już odburzona!
Nigdy nie napisałam tu posta o tym że jestem odburzona
i nie uważam że odburzenie to stan niezachwianej nirwany i spokoju.
Nerwice mam od dziecka, przez całą podstawówkę moczyłam sie do łózka, uciekałam ze szkoły
potem w pracy nerwica wyszła pod postacia hipochondrii, potem mialam ataki paniki, dd, mysli n. itd...
Zawsze byłam emocjonalna bardzo, wrażliwa i mimo terapii, forum, zmiany nawyków, przekonań i waszego wsparcia
zawsze taka byłam i będę.
Różnica polega na tym że teraz jestem w pełni świadoma objawów i ich źródła.
Oraz że inaczej reaguje na to co mnie spotyka, na to jak sie czuję, rozumiem siebie i rozumiem schemat lękowy.
Kiedyś juz sam niepokój zatrzymywal mnie w domu, z wielu rzeczy rezygnowałam, poddawałam się.
Dziś po wszystkim co się nauczyłam takiej sytuacji już nie ma.
Rzadko miewam objawy somatyczne, czy jakis niepokój lęk, ale miewam!
To jednak szybko mija i w żaden sposób mnie nie blokuje, nie ogranicza w życiu.
Nie jest dla mnie problemem.
Oczywiscie że czasem z emocji trzesa mi sie ręce, czasem wali mi serce jak cos przezywam,
czasem mi sie głos łamie jak mam trudne spotkanie, rozmowę, czasem mi smutno, czasem płaczę.
Czasem mam kłopoty, stresy, czasem się martwie.
Ale jestem szczęśliwa, nie jest tak że te sprawy mnie przerastają, blokują.
Czy jestem odburzona więc czy nie jestem?
Nie wiem
Nigdy nie stawialam sobie takiego celu, nie tworzyła presji i jakiejs magicznej granicy po przekroczeniu której
juz nigdy nie poczuje lęku, niepokoju.
Celem dla mnie było poczuc spokój i radzić sobie ze stresem, lękiem, objawami które miewa każdy człowiek:)
Bo na tym polega życie chyba:)
albo źle się czuć.
Jak to??? Przeicież Ty jesteś już odburzona!
Nigdy nie napisałam tu posta o tym że jestem odburzona
i nie uważam że odburzenie to stan niezachwianej nirwany i spokoju.
Nerwice mam od dziecka, przez całą podstawówkę moczyłam sie do łózka, uciekałam ze szkoły
potem w pracy nerwica wyszła pod postacia hipochondrii, potem mialam ataki paniki, dd, mysli n. itd...
Zawsze byłam emocjonalna bardzo, wrażliwa i mimo terapii, forum, zmiany nawyków, przekonań i waszego wsparcia
zawsze taka byłam i będę.
Różnica polega na tym że teraz jestem w pełni świadoma objawów i ich źródła.
Oraz że inaczej reaguje na to co mnie spotyka, na to jak sie czuję, rozumiem siebie i rozumiem schemat lękowy.
Kiedyś juz sam niepokój zatrzymywal mnie w domu, z wielu rzeczy rezygnowałam, poddawałam się.
Dziś po wszystkim co się nauczyłam takiej sytuacji już nie ma.
Rzadko miewam objawy somatyczne, czy jakis niepokój lęk, ale miewam!
To jednak szybko mija i w żaden sposób mnie nie blokuje, nie ogranicza w życiu.
Nie jest dla mnie problemem.
Oczywiscie że czasem z emocji trzesa mi sie ręce, czasem wali mi serce jak cos przezywam,
czasem mi sie głos łamie jak mam trudne spotkanie, rozmowę, czasem mi smutno, czasem płaczę.
Czasem mam kłopoty, stresy, czasem się martwie.
Ale jestem szczęśliwa, nie jest tak że te sprawy mnie przerastają, blokują.
Czy jestem odburzona więc czy nie jestem?
Nie wiem
Nigdy nie stawialam sobie takiego celu, nie tworzyła presji i jakiejs magicznej granicy po przekroczeniu której
juz nigdy nie poczuje lęku, niepokoju.
Celem dla mnie było poczuc spokój i radzić sobie ze stresem, lękiem, objawami które miewa każdy człowiek:)
Bo na tym polega życie chyba:)