Malymi krokami do przodu...
: 6 czerwca 2017, o 13:09
Ns wstepie przepraszam za brak polskich znakow, niestety pisze zza granicy.
No ale do sedna - bez lekow i psychologow udalo mi sie calkowicie pokonac depresje i duza czesc nerwicy! I nie powiem, jestem z siebie dumny.
Moja nerwica zaczela sie spokojnie z 10 lat temu, ale swoje prawdziwe oblicze pokazala dopiero przed czteroma laty. Objawiala sie delikatnie: mdlosciami, lekiem przed komunikacja miejska, przed zamknietymi pomieszczeniami. Zawsze siadalem na skraju rzedu, lub upewnialem sie gdzie sa lazienki. Dodatkowo mialem napady choroby lokomocyjnej, ktorej nie mam
Lekarze mowili, ze to przez moj tryb zycia i ciagla nauke, zapisywali witaminy i suplementy. Jednak dokladnie 4 lata temu dostalem cukrzycy typu pierwszego, co w moim wieku (22 lata wtedy) zdarza sie rzadko. I wtedy zarty musialy usunac sie na bok....
Przyczyna cukrzycy? Ja znam jedna - mianowicie zajadanie swoich stresow slodyczami. Potrafilem zjesc dzienni nawet 3 tabliczki czekolady, co poprawialo mi zdecydowanie nastroj i niwelowalo mdlosci oraz inne symptomy nerwicy
Po diagnozie cukrzycy uslyszalem od lekarzy, ze od tego momentu moge tracic przytomnosc badz gorzej sie czuc... I wiecie co? Chociaz nigdy wczesniej nie zemdlalem, i nie mialem zawrotow glowy, to od tego dnia zaczely mi latac mroczki przed oczami, ciagle skanowalem swoj organizm. To spowodowalo, ze polozylem sie w lozku... Mierzylem cukier nawet 60 razy dziennie, klujac sie w palec niezaleznie od bolu. Po pewnym czasie nic nie sprawialo mi radosci, nie wychodzilem z domu. Balem sie spadku cukru, tego ze pojawia sie wymioty i zaczna mi drzec rece. Cukier latal na poziomach 50-500 mimo odpowiedniej diety! Wydalem na lekarzy lekko liczac 20 tys euro - znalezli rzeczy kosmetyczne, badz chcieli mnie naciagac na jakies glupoty i kosztowne terapie. Pojawila sie depresja, i to nie mala, ale taka ktora mowila mi: "wez auto, rozpedz sie i skoncz to". Przy jednym z takich atakow wzialem auto i jadac 170 w nocy po miescie nagle doznalem olsnienia - ze to wszystko to tak naprawde nie ja. Ze cos przejelo kontrole nad moim zyciem w 100% i zmusza mnie do rzeczy ktorych nie chce. Mialem kochajaca rodzine, cel w zyciu, ogromna pasje, a zachowywalem sie jak niepoczytalny. Zatzymalem sie na chodniku, zostwilem auto i usiadlem na krawezniku.
I to byl punkt przelomu. Mimo rodziny twierdzacej, ze sobie w takim stanie nie poradze, spakowalem rzeczy i pojechalem na studia magisterskie do Niemiec. Rzucilem narzeczona po 7 latach znajomosci, co paradoksalnie sprawilo mi ulge - w koncu nie musialem nigdzie wychodzic, czy starac sie nie pokazywac ze cierpie. Nie musialem tez prosic o zrozumienie mojego stanu, co wczesniej mnie wykanczalo psychicznie, podobnie jak tlumaczyc braku ochoty na seks. Nie wiem jakimi silami urzadzilem mieszkanie - ale sie udalo. Bylo trudno, ale moim celem numer 1 bylo byc na wszystkich zajeciach
Odpuscilem autobusy, wyjscia ze znajomymi, caly nadmierny i nikonieczyny wysilek. Do tego granica 10 000 krokow dziennie, 2l wody, sok z kapusty przed jedzeniem, sen 8 godzin od 22. Przed 22 czat internetowy z losowymi ludzmi - naprawde pomagalo. Ograniczylem komorke, komputer, rzucilem wszystkie media spolecznosciowe. Dieta? Zero cukrow prostych. Tylko i wylacznie warzywa: salata, marchew, seler, indyk, kurczak, ryby morskie, kasza jaglana, gryczana. Koniec. Owoce rowniez musialem wyciac, do zera. Ustapila zgaga i problemy z zasypianiem, niestety dalej mialem problemy skorne, zawroty glowy i caly podobny wachlarz. Nie musze dodawac, ze oczywiscie zero kofeiny i teiny? 
Po roku zaczalem pisac prace magisterska w duzej korporacji - i to byl najtrudniejszy czas. Depersonalizacja, derealizacja, ataki mdlosci, wymioty w lazience , utrata pamieci, problemy z mowieniem, brak koordynacji, maskowanie nerwicy. Ale nie odpuscilem, powiedzialem sobie ze chocbym wymiotowal na srodku i zachowywal sie jak idiota to dostane ten dyplom, bo mi na tym zalezy
Po dwoch miesiacach samopoczucie sie wyrownalo. A potem oczywiscie w ostatnich miesiacach, razem z oddaniem pracy odpowiednio pogorszylo, ale bylem na to gotowy
Studia ukonczylem jako najlepszy na roku, obsypany nagrodami. Powiedzcie mi - gdyby 'utrata pamieci krotkorwalej' byla w nerwicy na serio, to czy dalbym rade to zrobic?
I w tym momencie zrobilem blad - wrocilem do Polski na dwumiesieczne 'wakacje'. Wrocila depresja, wrocily rozterki - mialem za duzo czasu na myslenie o sobie i analize swojego ciala. Dodatkowo myslenie o tym co tu zostawilem za soba, o rodzinie, bylej narzeczonej. Przestalem wychodzic z domu, zycie stalo sie wiele trudniejsze...
Ale po 2 miesiacach dostalem stala prace, wyrwalem sie za granice. Robie to co kocham... Chociaz pierwszy miesiac byl straszny z powodu stanu w jaki sie wpedzilem, to teraz, po prawie pol roku czuje sie podleczony
Co warto zauwazyc - mimo chwilowego powrotu do stanu depresyjnego, drugi zaz wszedlem z niego w tdwa tygodnie zamiast roku! Wiec to nie jest tak, ze regres jest trwaly i potem trzeba powtarzac wszystko od zera...
Wrocila pamiec, wrocila trzezwosc umyslu, wrocily sily i nadzieja. Co najciekawsze - razem z tym zniknely problemy skorne, z jezykiem, lupiez, zgaga, brak sliny, problemy ze snem i zasypianiem. Ogolnie 60% objawow.
Oczywiscie nadal raz na dzien notuje jakis atak mdlosci, tetno 115, uciekanie wzroku itd. Ale trwa to maksymalnie godzine i mam spokoj do konca dnia. Do tego jestem uzalezniony od gumy do zucia
Ale na to przyjdzie jeszcze czas, nie mozna od siebie wymagac wszystkiego.
Chociaz w zyciu bym nie powiedzial, ze jestem zdrowy, to dla mnie sukcesem jest to, ze wstaje myslac 'co ciekawego sie dzis wydarzy w pracy?. Powoli wrocila mi ochota na przebywanie z ludzmi, zniknela agresja i rozdraznienie.
A najlepsze, zrobilem to bez lekow i terapii. A wiec - da sie zanotowac poprawe! Trzeba tylko znalezc w sobie troche radosci zycia i troche wytrwalosci
No ale do sedna - bez lekow i psychologow udalo mi sie calkowicie pokonac depresje i duza czesc nerwicy! I nie powiem, jestem z siebie dumny.
Moja nerwica zaczela sie spokojnie z 10 lat temu, ale swoje prawdziwe oblicze pokazala dopiero przed czteroma laty. Objawiala sie delikatnie: mdlosciami, lekiem przed komunikacja miejska, przed zamknietymi pomieszczeniami. Zawsze siadalem na skraju rzedu, lub upewnialem sie gdzie sa lazienki. Dodatkowo mialem napady choroby lokomocyjnej, ktorej nie mam

Przyczyna cukrzycy? Ja znam jedna - mianowicie zajadanie swoich stresow slodyczami. Potrafilem zjesc dzienni nawet 3 tabliczki czekolady, co poprawialo mi zdecydowanie nastroj i niwelowalo mdlosci oraz inne symptomy nerwicy

Po diagnozie cukrzycy uslyszalem od lekarzy, ze od tego momentu moge tracic przytomnosc badz gorzej sie czuc... I wiecie co? Chociaz nigdy wczesniej nie zemdlalem, i nie mialem zawrotow glowy, to od tego dnia zaczely mi latac mroczki przed oczami, ciagle skanowalem swoj organizm. To spowodowalo, ze polozylem sie w lozku... Mierzylem cukier nawet 60 razy dziennie, klujac sie w palec niezaleznie od bolu. Po pewnym czasie nic nie sprawialo mi radosci, nie wychodzilem z domu. Balem sie spadku cukru, tego ze pojawia sie wymioty i zaczna mi drzec rece. Cukier latal na poziomach 50-500 mimo odpowiedniej diety! Wydalem na lekarzy lekko liczac 20 tys euro - znalezli rzeczy kosmetyczne, badz chcieli mnie naciagac na jakies glupoty i kosztowne terapie. Pojawila sie depresja, i to nie mala, ale taka ktora mowila mi: "wez auto, rozpedz sie i skoncz to". Przy jednym z takich atakow wzialem auto i jadac 170 w nocy po miescie nagle doznalem olsnienia - ze to wszystko to tak naprawde nie ja. Ze cos przejelo kontrole nad moim zyciem w 100% i zmusza mnie do rzeczy ktorych nie chce. Mialem kochajaca rodzine, cel w zyciu, ogromna pasje, a zachowywalem sie jak niepoczytalny. Zatzymalem sie na chodniku, zostwilem auto i usiadlem na krawezniku.
I to byl punkt przelomu. Mimo rodziny twierdzacej, ze sobie w takim stanie nie poradze, spakowalem rzeczy i pojechalem na studia magisterskie do Niemiec. Rzucilem narzeczona po 7 latach znajomosci, co paradoksalnie sprawilo mi ulge - w koncu nie musialem nigdzie wychodzic, czy starac sie nie pokazywac ze cierpie. Nie musialem tez prosic o zrozumienie mojego stanu, co wczesniej mnie wykanczalo psychicznie, podobnie jak tlumaczyc braku ochoty na seks. Nie wiem jakimi silami urzadzilem mieszkanie - ale sie udalo. Bylo trudno, ale moim celem numer 1 bylo byc na wszystkich zajeciach


Po roku zaczalem pisac prace magisterska w duzej korporacji - i to byl najtrudniejszy czas. Depersonalizacja, derealizacja, ataki mdlosci, wymioty w lazience , utrata pamieci, problemy z mowieniem, brak koordynacji, maskowanie nerwicy. Ale nie odpuscilem, powiedzialem sobie ze chocbym wymiotowal na srodku i zachowywal sie jak idiota to dostane ten dyplom, bo mi na tym zalezy



Ale po 2 miesiacach dostalem stala prace, wyrwalem sie za granice. Robie to co kocham... Chociaz pierwszy miesiac byl straszny z powodu stanu w jaki sie wpedzilem, to teraz, po prawie pol roku czuje sie podleczony

Wrocila pamiec, wrocila trzezwosc umyslu, wrocily sily i nadzieja. Co najciekawsze - razem z tym zniknely problemy skorne, z jezykiem, lupiez, zgaga, brak sliny, problemy ze snem i zasypianiem. Ogolnie 60% objawow.
Oczywiscie nadal raz na dzien notuje jakis atak mdlosci, tetno 115, uciekanie wzroku itd. Ale trwa to maksymalnie godzine i mam spokoj do konca dnia. Do tego jestem uzalezniony od gumy do zucia

Chociaz w zyciu bym nie powiedzial, ze jestem zdrowy, to dla mnie sukcesem jest to, ze wstaje myslac 'co ciekawego sie dzis wydarzy w pracy?. Powoli wrocila mi ochota na przebywanie z ludzmi, zniknela agresja i rozdraznienie.
A najlepsze, zrobilem to bez lekow i terapii. A wiec - da sie zanotowac poprawe! Trzeba tylko znalezc w sobie troche radosci zycia i troche wytrwalosci
