Mój sukces
: 24 maja 2017, o 12:09
Miałem dziesiątki objawów, przez kilka lat, z różnym nasileniem, pojedynczo lub wszystkie naraz, od typowych, klasycznych, aż po nietypowe, odwołujące się do przedmiotu lęków:
- drętwienia, mrowienia, zawroty głowy,
- ataki paniki,
- hipochondria, lęk przed zwariowaniem,
- natrętne myśli, natłok myśli, życie w poczuciu zagrożenia, problemy ze snem, ściskanie żołądka, kołatanie serca, ściskanie gardła, niewyraźne widzenie, mroczki, gwiazdki,
- nieustanny ból głowy, poczucie, że czaszka nie mieści mózgu
- przytłoczenie stresem, depresja,
- ciągłe podniesienie emocjonalne, nerwowość, chwiejność emocjonalna,
- poczucie złego nastawienia ludzi do mnie, niechęć do kontaktów z ludźmi,
- przeczulenie na bodźce, błędna interpretacja bodźców, nadwrażliwość na ból, hałas,
- problemy z koncentracją, nieustanne zmęczenie, znużenie, potliwość, senność,
- lęk przy kasie, w okienku, w grupie ludzi, w samotności, na spacerze,
- lęk przed przyszłością,
- lęk przed lękiem, lęk przed omdleniami, lęk przed nieporadzeniem sobie, przed ośmieszeniem, asekuracyjny styl życia,
- ludzie jak manekiny i odrealnienie, zawieszanie się,
- nieustanne rozmyślania, przewidywanie, analizowanie i kontrolowanie sytuacji,
– pareidolia, czyli rozpoznawanie kształtów twarzy w kropkach, kreskach, plamach, liściach, chmurach, kałużach, etc. To przecież normalne u zdrowych osób. Jestem tylko na to wyczulony.
Co pomogło?
- lektura tego forum i nagrania divovica, za które ogromnie dziękuję. To one zapoczątkowały moją pozytywną zmianę. Divin i Victor, Ciasteczko jesteście wielcy! Z nagrań zrobiłem sobie notatki i w momencie kryzysów lub wątpliwości wracałem do nich,
- przerwałem toksyczny związek, w którym kobieta nieustannie podcinała mi skrzydła i podsycała moje lęki. W czasie kłótni często wrzeszczała na mnie, że jestem psychicznie chory i skończę jako schizofrenik w psychiatryku. Powtarzała mi, że sobie nie poradzę, że do niczego się nie nadaję, że nic nie potrafię, nie powinienem niczego zmieniać, że z pracy sam się zwolnię, bo nie podołam, i wiele, wiele innych. Byłem niebywale głupi, że dawałem się tak gnoić,
- postanowiłem pozbyć się nerwicy i zmienić swoje życie,
- nie pójście do psychiatry – nie chciałem stać się osobą z zaburzeniem, która musi czekać na kolejne wizyty aby coś tam opowiedzieć, poćwiczyć i wyzdrowieć. Postanowiłem brać życie na klatę i zamiast zapisać się na jakąś terapię, łykać tabletki, to konfrontowałem się z codziennością, mimo że było to dla mnie źródłem ogromnego stresu. Zmuszałem się, a raczej pozwoliłem sobie płynąć z nurtem zdarzeń, małymi krokami, potem większymi. Dzięki temu pokazywałem sobie, że moje lęki są iluzją a stres rzeczą pożyteczną. Dziś śmieszy mnie, że bałem się pójść do fryzjera albo robić zakupy. Trudno mi uwierzyć, że bałem się takich błahostek. Konfrontacja z lękiem jest ogromnie budująca i warta podejmowania nieustannego wysiłku,
- zmieniłem pracę, której nienawidziłem i znalazłem sobie taką, która stała się nowym, pozytywnym wyzwaniem. Zrobiłem to w momencie największego nasilenia nerwicy(!) i tym samym pokazałem, że potrafię. W pracy uczę się czegoś nowego każdego dnia i to mnie ogromnie buduje. Polubiłem wyzwania. Polubiłem przełamywać swoje lęki, pokonywać kolejne granice. Nawet szukam swoich granic aby je przełamywać
Dochodzi nawet do tego, że jeśli się czegoś lękam, to chcę to zrobić 
- tabletki ziołowe, herbatki uspokajające, jedynie doraźnie, w sytuacjach kryzysowych i wyczerpaniu nerwowym,
- wiara w pozytywną przyszłość, która z konieczności musi nadejść,
- afirmacje i wspieranie samego siebie, bycie dla siebie miłym i czułym, uspokajanie samego siebie, pamiętanie o sobie, swoich potrzebach, bycie dla siebie przyjacielem,
- ostatecznie wyrzuciłem wszystkie swoje suplementy diety do kosza i postanowiłem, że jestem zdrowy i nic mi nie jest, przestałem odwiedzać lekarzy, użalać się nad sobą, czytać o chorobach i czytać forum zaburzeni.pl
- przyznałem sobie prawo do gorszego samopoczucia, błędów i porażek. Rozumiem, że kryzysy się zdarzają. Jestem człowiekiem i jestem niedoskonały,
- życzliwość wobec innych ludzi, uprzejmość, wychodzenie do ludzi, uśmiechanie się, poświęcanie uwagi innym, pomaganie,
- otaczanie się pozytywnymi treściami i ludźmi,
- sen, unikanie używek, odpoczynek,
Co najbardziej pomogło:
- działanie, działanie i raz jeszcze działanie. Podświadomość każdego dnia uczy się, że od działania nie dzieje się krzywda a jest tylko lepiej,
- i najważniejsze - zadałem sobie pytanie: Jak będzie wyglądać moje życie, kiedy już wszystkie moje lęki znikną? Co będę wtedy robił? Kim będę? Zacząłem szukać na to pytanie odpowiedzi,…. a potem poszedłem na skróty do celu.
Oczywiście czasem dopada mnie echo zaburzenia, ale jestem człowiekiem i mam prawo do gorszych dni, zwłaszcza z powodu stresu.
Jestem wdzięczny za nerwicę, bo dzięki niej wiem, że mam w sobie niewyobrażalne pokłady siły. Odkryłem w sobie całą masę emocji, których sobie wcześniej nie uświadamiałem i blokowałem. Rozpocząłem proces porządkowania swojego życia. Przestałem zaniedbywać swoje potrzeby. Zająłem się tym, czym zawsze chciałem. Wróciłem do rozwijania swoich talentów. I choć droga, która jest przede mną, jest wyboista, to wreszcie mam odwagę zmierzyć się z tym, czego pragnę. To jest właśnie to co ma być. To jest właśnie ta drogą, którą chciałem podążać. Nerwica była moją wymówką, żeby odwlekać działanie. Nerwica jest cennym wskaźnikiem a lęk atakuje to co najbardziej istotne. Trzeba się temu prawdziwie przyjrzeć i wtedy przychodzi odpowiedź.
Życzę wszystkim zdrówka.
- drętwienia, mrowienia, zawroty głowy,
- ataki paniki,
- hipochondria, lęk przed zwariowaniem,
- natrętne myśli, natłok myśli, życie w poczuciu zagrożenia, problemy ze snem, ściskanie żołądka, kołatanie serca, ściskanie gardła, niewyraźne widzenie, mroczki, gwiazdki,
- nieustanny ból głowy, poczucie, że czaszka nie mieści mózgu

- przytłoczenie stresem, depresja,
- ciągłe podniesienie emocjonalne, nerwowość, chwiejność emocjonalna,
- poczucie złego nastawienia ludzi do mnie, niechęć do kontaktów z ludźmi,
- przeczulenie na bodźce, błędna interpretacja bodźców, nadwrażliwość na ból, hałas,
- problemy z koncentracją, nieustanne zmęczenie, znużenie, potliwość, senność,
- lęk przy kasie, w okienku, w grupie ludzi, w samotności, na spacerze,
- lęk przed przyszłością,
- lęk przed lękiem, lęk przed omdleniami, lęk przed nieporadzeniem sobie, przed ośmieszeniem, asekuracyjny styl życia,
- ludzie jak manekiny i odrealnienie, zawieszanie się,
- nieustanne rozmyślania, przewidywanie, analizowanie i kontrolowanie sytuacji,
– pareidolia, czyli rozpoznawanie kształtów twarzy w kropkach, kreskach, plamach, liściach, chmurach, kałużach, etc. To przecież normalne u zdrowych osób. Jestem tylko na to wyczulony.
Co pomogło?
- lektura tego forum i nagrania divovica, za które ogromnie dziękuję. To one zapoczątkowały moją pozytywną zmianę. Divin i Victor, Ciasteczko jesteście wielcy! Z nagrań zrobiłem sobie notatki i w momencie kryzysów lub wątpliwości wracałem do nich,
- przerwałem toksyczny związek, w którym kobieta nieustannie podcinała mi skrzydła i podsycała moje lęki. W czasie kłótni często wrzeszczała na mnie, że jestem psychicznie chory i skończę jako schizofrenik w psychiatryku. Powtarzała mi, że sobie nie poradzę, że do niczego się nie nadaję, że nic nie potrafię, nie powinienem niczego zmieniać, że z pracy sam się zwolnię, bo nie podołam, i wiele, wiele innych. Byłem niebywale głupi, że dawałem się tak gnoić,
- postanowiłem pozbyć się nerwicy i zmienić swoje życie,
- nie pójście do psychiatry – nie chciałem stać się osobą z zaburzeniem, która musi czekać na kolejne wizyty aby coś tam opowiedzieć, poćwiczyć i wyzdrowieć. Postanowiłem brać życie na klatę i zamiast zapisać się na jakąś terapię, łykać tabletki, to konfrontowałem się z codziennością, mimo że było to dla mnie źródłem ogromnego stresu. Zmuszałem się, a raczej pozwoliłem sobie płynąć z nurtem zdarzeń, małymi krokami, potem większymi. Dzięki temu pokazywałem sobie, że moje lęki są iluzją a stres rzeczą pożyteczną. Dziś śmieszy mnie, że bałem się pójść do fryzjera albo robić zakupy. Trudno mi uwierzyć, że bałem się takich błahostek. Konfrontacja z lękiem jest ogromnie budująca i warta podejmowania nieustannego wysiłku,
- zmieniłem pracę, której nienawidziłem i znalazłem sobie taką, która stała się nowym, pozytywnym wyzwaniem. Zrobiłem to w momencie największego nasilenia nerwicy(!) i tym samym pokazałem, że potrafię. W pracy uczę się czegoś nowego każdego dnia i to mnie ogromnie buduje. Polubiłem wyzwania. Polubiłem przełamywać swoje lęki, pokonywać kolejne granice. Nawet szukam swoich granic aby je przełamywać


- tabletki ziołowe, herbatki uspokajające, jedynie doraźnie, w sytuacjach kryzysowych i wyczerpaniu nerwowym,
- wiara w pozytywną przyszłość, która z konieczności musi nadejść,
- afirmacje i wspieranie samego siebie, bycie dla siebie miłym i czułym, uspokajanie samego siebie, pamiętanie o sobie, swoich potrzebach, bycie dla siebie przyjacielem,
- ostatecznie wyrzuciłem wszystkie swoje suplementy diety do kosza i postanowiłem, że jestem zdrowy i nic mi nie jest, przestałem odwiedzać lekarzy, użalać się nad sobą, czytać o chorobach i czytać forum zaburzeni.pl

- przyznałem sobie prawo do gorszego samopoczucia, błędów i porażek. Rozumiem, że kryzysy się zdarzają. Jestem człowiekiem i jestem niedoskonały,
- życzliwość wobec innych ludzi, uprzejmość, wychodzenie do ludzi, uśmiechanie się, poświęcanie uwagi innym, pomaganie,
- otaczanie się pozytywnymi treściami i ludźmi,
- sen, unikanie używek, odpoczynek,
Co najbardziej pomogło:
- działanie, działanie i raz jeszcze działanie. Podświadomość każdego dnia uczy się, że od działania nie dzieje się krzywda a jest tylko lepiej,
- i najważniejsze - zadałem sobie pytanie: Jak będzie wyglądać moje życie, kiedy już wszystkie moje lęki znikną? Co będę wtedy robił? Kim będę? Zacząłem szukać na to pytanie odpowiedzi,…. a potem poszedłem na skróty do celu.
Oczywiście czasem dopada mnie echo zaburzenia, ale jestem człowiekiem i mam prawo do gorszych dni, zwłaszcza z powodu stresu.
Jestem wdzięczny za nerwicę, bo dzięki niej wiem, że mam w sobie niewyobrażalne pokłady siły. Odkryłem w sobie całą masę emocji, których sobie wcześniej nie uświadamiałem i blokowałem. Rozpocząłem proces porządkowania swojego życia. Przestałem zaniedbywać swoje potrzeby. Zająłem się tym, czym zawsze chciałem. Wróciłem do rozwijania swoich talentów. I choć droga, która jest przede mną, jest wyboista, to wreszcie mam odwagę zmierzyć się z tym, czego pragnę. To jest właśnie to co ma być. To jest właśnie ta drogą, którą chciałem podążać. Nerwica była moją wymówką, żeby odwlekać działanie. Nerwica jest cennym wskaźnikiem a lęk atakuje to co najbardziej istotne. Trzeba się temu prawdziwie przyjrzeć i wtedy przychodzi odpowiedź.
Życzę wszystkim zdrówka.