Życie kręcące się wokół lęków
: 30 listopada 2016, o 12:47
Hej, jestem nowa na forum i chciałam przedstawić mam moją historię, bo już nie mam do tego wszystkiego siły i może znajdzie się tu ktoś mądrzejszy, kto będzie umiał mi doradzić...
Mam nerwicę lękową, ataki paniki, depresję, DDA itd. itp. Początkowo bałam się wystąpień publicznych, potem każdych wystąpień przy jakichkolwiek ludziach, teraz boję się wszystkiego. Mam 21 lat, studia przerwałam po jednym dniu, bo nie byłam w stanie wysiedzieć na auli (cały czas uczucie umierania), każde wyjście do sklepu czy kiosku analizuję i myślę o nim, planuję, co mam powiedzieć. Urwałam kontakt już praktycznie ze wszystkimi znajomymi, gdy ich widzę, przez całe spotkanie myślę tylko o tym, że oni widzą, jak mi się trzęsą usta i to analizuję. Już nawet przy rodzicach nie czuję się normalnie, sama ze sobą też nie, bo ostatnio jeszcze wzięły mnie dziwne tiki. Nienawidzę siebie, czuję do siebie wstręt, kiedyś dużo imprezowałam, teraz uciekam w jedzenie i wymiotowanie. Mam dość takiego życia, w którym każdy dzień jest walką a najprostsza czynność przynosi tylko strach, lęk, smutek i ból.
Chodziłam już na dwie terapie, leczę się od paru lat farmakologiczne. To wszystko na nic. Wydaje mi się już, że jestem przypadkiem beznadziejnym i najlepiej będzie, jak się po prostu zabiję i przynajmniej nie będę już czuć tego bólu i ciągłego strachu.
Mam nerwicę lękową, ataki paniki, depresję, DDA itd. itp. Początkowo bałam się wystąpień publicznych, potem każdych wystąpień przy jakichkolwiek ludziach, teraz boję się wszystkiego. Mam 21 lat, studia przerwałam po jednym dniu, bo nie byłam w stanie wysiedzieć na auli (cały czas uczucie umierania), każde wyjście do sklepu czy kiosku analizuję i myślę o nim, planuję, co mam powiedzieć. Urwałam kontakt już praktycznie ze wszystkimi znajomymi, gdy ich widzę, przez całe spotkanie myślę tylko o tym, że oni widzą, jak mi się trzęsą usta i to analizuję. Już nawet przy rodzicach nie czuję się normalnie, sama ze sobą też nie, bo ostatnio jeszcze wzięły mnie dziwne tiki. Nienawidzę siebie, czuję do siebie wstręt, kiedyś dużo imprezowałam, teraz uciekam w jedzenie i wymiotowanie. Mam dość takiego życia, w którym każdy dzień jest walką a najprostsza czynność przynosi tylko strach, lęk, smutek i ból.
Chodziłam już na dwie terapie, leczę się od paru lat farmakologiczne. To wszystko na nic. Wydaje mi się już, że jestem przypadkiem beznadziejnym i najlepiej będzie, jak się po prostu zabiję i przynajmniej nie będę już czuć tego bólu i ciągłego strachu.