Matka niemowlaka prosi o pomoc
: 25 listopada 2016, o 22:15
Witam wszystkich.
Ja zmagam się ze stanami derealizacji jakieś 15 lat. Moja historia zaczęła się od wypalenia marihuany. Niestety był to feralny dla mnie okres w życiu, ponieważ zmarł wtedy mój ojciec, który miał problemy alkoholowe i nie miałyśmy z nim łatwego życia. Tamtego wieczora zostawiłam w domu mamę, która żle się czuła i po wypaleniu marychy, wkręciłam sobie, że mój ojciec "zabiera" do siebie moją mamę i ona umrze... Do tego muzyka, która leciała z szafy grającej- akurat w tej piosence był dźwięk bicia serca no i poszło... Otworzyłam oczy i dźwięki osób które do mnie mówiły powtarzał się, a ze mną stało się coś dziwnego, chyba tak przestraszyłam się tego stanu, że myślę że wpadłam w stan derealizacji. Wszystko byłoby dobrze, bo nie trwało to długo, ale następnego dnia, jak zaczęłam o tym myśleć i sobie przypominać, ten dziwny "stan" wrócił do mnie. Oczywiście koszmar, nie wiedziałam co się dzieje, lekcje w szkole, a ja wkręcałam sobie śruby, powroty do domu i jakby ciało było osobno, a ja osobno.... Trwało to trochę, ale poradziłąm sobie. Przez to oczywiście nabawiłam się nerwicy i przez te 15 lat żyłam tak, choć zawsze z tyłu głowy wiedziałam, ze ten dziwny stan dopadnie mnie jak będę o nim myślała.... Więc starałam się nie myśleć, aż do teraz 3 miesiące temu urodziłam dziecko no i się zaczęło.
Po powrocie ze szpitala, chyba na 3 dzień, znów wkrętka i inny świat. W takich sytuacjach, najczęściej dla mnie stresowych, mogłam gdzieś wyjść, uciec- mak to przy nerwicy, bo najczęściej mnie to dopadało w szkole, w Kościele czy w pracy... ale z domu jak wyjść, jak uciec? Przecież do domu trzeba wrócić, żyć w nim... ;,( Tu jeszcze malutkie dziecko, którym trzeba się zająć, a ja jakby bez emocji, jakby mi głowa cierpła czasami i to ciągłe wkręcanie sobie, że może schizofrenia, że może jakieś psychozy... Tragedia Ataki paniki i myśli że terraz już nawet znajomych nie zaproszę, bo jak mi się to będzie działo przy nich to co zrobię? wstyd..Oczywiście zaliczyłam psychologów. U jednego byłam na 3 wizytach,a u drugiej Pani na 4. Pierwsza twierdziła, że to nie wina marihuany, tylko problemów z ojcem, a druga nauczyła jak radzić sobie z lękiem. Odwiedziłam też psychiatrę, który przepisał antydepresanty. Powiedział, że po nich może nawet zniknął dziwne myśli, ale jak tu zażywać kiedy karmię... Stwierdziłam, że dam radę sama, bo myślałam, ze to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi codziennie, to wynik nowej sytuacji życiowej, bo przecież pojawiło się dziecko, więc wszystko się zmieniło. Przez 3 miesiące, dzień w dzień analizy, bo dziwnie się czuję, tak nie swojo, jakbym nie była w swoim domu ..Nie potrafię sobie ułożyć harmonogramu dnia, zaplanować nic. Myśli związane z dziećmi, wyjazdem gdzieś, z tym że nie mogę za bardzo korzystać z żYcia tak jak wcześniej, że wszystko się zmieniło wprawiają mnie w nerwowość i poczucie odrealnienia.
Ja doskonale przez te 15 lat nauczyłam się z tym żyć, nawet już mi się nie pojawiało, bo wiedziałam, że to tylko głowa.
Doskonale pomógł mi też artykuł admina, który wczoraj przeczytałam. W końcu dzisiaj się dobrze poczułam. Stwierdziłam, że wszystko wraca do normy, ale znów, szczególnie wieczorem- kiedy słyszę o dzieciach, o zamknięciu mnie w czterech ścianach, znów nietypowo zaczynam się czuć. Celowo wychodzę z domu, zajmuję się wszystkim żeby nie myśleć ale nie mogę jakby się odciąć od tego wszystkiego.. Najlepiej pomogło by mi gdybym teraz poszła do pracy, ale nie chcę i nie mogę zostawić dziecka. Przecież tak bardzo go kocham... Może macie jakieś porAdy dla mnie? Z całego serca byłabym wdzięczna
Ps, przepraszam że tak obszernie ale wierzę że znajomość mojej całej historii lepiej naświetli mój problem, przez co uda wam się coś sensownego doradzić..
Ja zmagam się ze stanami derealizacji jakieś 15 lat. Moja historia zaczęła się od wypalenia marihuany. Niestety był to feralny dla mnie okres w życiu, ponieważ zmarł wtedy mój ojciec, który miał problemy alkoholowe i nie miałyśmy z nim łatwego życia. Tamtego wieczora zostawiłam w domu mamę, która żle się czuła i po wypaleniu marychy, wkręciłam sobie, że mój ojciec "zabiera" do siebie moją mamę i ona umrze... Do tego muzyka, która leciała z szafy grającej- akurat w tej piosence był dźwięk bicia serca no i poszło... Otworzyłam oczy i dźwięki osób które do mnie mówiły powtarzał się, a ze mną stało się coś dziwnego, chyba tak przestraszyłam się tego stanu, że myślę że wpadłam w stan derealizacji. Wszystko byłoby dobrze, bo nie trwało to długo, ale następnego dnia, jak zaczęłam o tym myśleć i sobie przypominać, ten dziwny "stan" wrócił do mnie. Oczywiście koszmar, nie wiedziałam co się dzieje, lekcje w szkole, a ja wkręcałam sobie śruby, powroty do domu i jakby ciało było osobno, a ja osobno.... Trwało to trochę, ale poradziłąm sobie. Przez to oczywiście nabawiłam się nerwicy i przez te 15 lat żyłam tak, choć zawsze z tyłu głowy wiedziałam, ze ten dziwny stan dopadnie mnie jak będę o nim myślała.... Więc starałam się nie myśleć, aż do teraz 3 miesiące temu urodziłam dziecko no i się zaczęło.
Po powrocie ze szpitala, chyba na 3 dzień, znów wkrętka i inny świat. W takich sytuacjach, najczęściej dla mnie stresowych, mogłam gdzieś wyjść, uciec- mak to przy nerwicy, bo najczęściej mnie to dopadało w szkole, w Kościele czy w pracy... ale z domu jak wyjść, jak uciec? Przecież do domu trzeba wrócić, żyć w nim... ;,( Tu jeszcze malutkie dziecko, którym trzeba się zająć, a ja jakby bez emocji, jakby mi głowa cierpła czasami i to ciągłe wkręcanie sobie, że może schizofrenia, że może jakieś psychozy... Tragedia Ataki paniki i myśli że terraz już nawet znajomych nie zaproszę, bo jak mi się to będzie działo przy nich to co zrobię? wstyd..Oczywiście zaliczyłam psychologów. U jednego byłam na 3 wizytach,a u drugiej Pani na 4. Pierwsza twierdziła, że to nie wina marihuany, tylko problemów z ojcem, a druga nauczyła jak radzić sobie z lękiem. Odwiedziłam też psychiatrę, który przepisał antydepresanty. Powiedział, że po nich może nawet zniknął dziwne myśli, ale jak tu zażywać kiedy karmię... Stwierdziłam, że dam radę sama, bo myślałam, ze to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi codziennie, to wynik nowej sytuacji życiowej, bo przecież pojawiło się dziecko, więc wszystko się zmieniło. Przez 3 miesiące, dzień w dzień analizy, bo dziwnie się czuję, tak nie swojo, jakbym nie była w swoim domu ..Nie potrafię sobie ułożyć harmonogramu dnia, zaplanować nic. Myśli związane z dziećmi, wyjazdem gdzieś, z tym że nie mogę za bardzo korzystać z żYcia tak jak wcześniej, że wszystko się zmieniło wprawiają mnie w nerwowość i poczucie odrealnienia.
Ja doskonale przez te 15 lat nauczyłam się z tym żyć, nawet już mi się nie pojawiało, bo wiedziałam, że to tylko głowa.
Doskonale pomógł mi też artykuł admina, który wczoraj przeczytałam. W końcu dzisiaj się dobrze poczułam. Stwierdziłam, że wszystko wraca do normy, ale znów, szczególnie wieczorem- kiedy słyszę o dzieciach, o zamknięciu mnie w czterech ścianach, znów nietypowo zaczynam się czuć. Celowo wychodzę z domu, zajmuję się wszystkim żeby nie myśleć ale nie mogę jakby się odciąć od tego wszystkiego.. Najlepiej pomogło by mi gdybym teraz poszła do pracy, ale nie chcę i nie mogę zostawić dziecka. Przecież tak bardzo go kocham... Może macie jakieś porAdy dla mnie? Z całego serca byłabym wdzięczna
Ps, przepraszam że tak obszernie ale wierzę że znajomość mojej całej historii lepiej naświetli mój problem, przez co uda wam się coś sensownego doradzić..