Cześć
: 29 sierpnia 2016, o 18:47
Cześć,
Mam na imię Marcin. Trochę się denerwuję pisząc tutaj. Dzieją się ze mną rozmaite rzeczy, które sugerują mi "że coś jest ze mną nie tak". Czytałem że to klasyk wśród nerwicowców. Mam 28 lat i ostatnio wymyśliłem że jestem krypto heteroseksualny(czuję uderzenie gorąca na twarz kiedy to piszę). Generalnie wkur..a mnie mój stan, huśtawki nastrojów, powracające wątpliwości i cierpienie jakiego doznaje. Uznałem, że czas sięgnąć po pomoc po tych wszystkich latach doświadczania tego. Nie wiem, kim jestem. Czasem manipuluję, czasem kiedy słyszę historię jakiejś osoby, jestem przekonany, że to o mnie(ksobność). Jest tego tyle, tyle rozmaitych doświadczeń - nie będę się zagłębiał w fizyczne, gdyż uprawiałem przez paręnaście lat wyczynowo jazdę na snowboardzie, uszkodziłem sobie trochę kręgosłup, czuję ciągły ból, czasem utajony, do którego się już chyba przyzwyczaiłem. Kiedyś dostałem orczykiem(taka część wyciągu narciarskiego) w głowę, centymetr ponad otworem usznym. Potem wpadłem na pomysł, że zapalę ganji, żeby się "samouleczyć", wprowadzić w stan medytacyjny mający na celu zwolnienie pracy umysłu i świadome analizowanie obecnego stanu czaszki. Nie spałem dwadzieścia sześć godzin i byłem jak na speedzie(tylko że bardziej, bo próbowałem nie raz w życiu różnego rodzaju speedów i żaden nie dał mi takiego kopa jak strzał z orczyka w czache+gandzia). Po miesiącu od incydentu usłyszałem "pstryk" w głowie i z ucha wylała mi się krew, około 10-20ml. Innym razem słyszałem jak kolega, spróbował zrobić wywar do "inicjacji szamańskiej" z grzyba Amanita Muscaria, zwanego też Muchomorem Czerwonym, po czym go wypił i miał tripa parę godzin. Rok po incydencie przerażony opowiadał mi doświadczenia tamtej nocy. Stwierdziłem, że aby nabrać własnego doświadczenia w tej sprawie, oraz udowodnić koledze, że nie taki diabeł straszny jak go maluje, sam przygotuję taki wywar i spożyję. Sam wywar w efekcie zmieszałem ze sporą dawką marihuany i dżemu śliwkowego własnej produkcji. W "rytuale" brało udział około dziesięciu osób. Pierwsze dwie godziny pamiętam, potem zapadłem w sen. Obudziłem się po dwunastu godzinach od zażycia narkotyku wydalając z organizmu jego resztki(wymiociny, mocz), a to co się już wchłonęło dawało efekty przez następnych dwanaście godzin. Stanów narkotycznych i wizji opisywać nie mam zamiaru(chyba że ktoś chce na priv), natomiast jedno przeświadczenie było dla mnie istotne tuż po obudzeniu i próbie zorientowania się w sytuacji, myśl: "teraz to już przesadziłeś, skończysz w psychiatryku". Było to mniej więcej dokładnie trzy lata temu, od tamtej pory zaobserwowałem pojawiającą się ksobność o której wspomniałem wcześniej. Pierwsze doświadczenie ksobności miałem kiedy spędzałem lato w rumuńskim lesie wraz z tysiącem osób z całego świata. Facet opowiadał mi jak odwiedził jedno "healing workshop" i gość, który to prowadził, nagle wstał, podszedł do mojego rozmówcy i powiedział, że ten musi wyjść, bo zaburza jego warsztat. Na co mój rozmówca, patrząc mi prosto w oczy powiedział: "I'm stronger(dotknął palcem miejsca na czole pomiędzy brwiami) than you, so I can see your bullshit". Po tym zdaniu wiedziałem, że jest to do mnie. Tego samego wieczoru, siedząc w tipi i racząc się herbatą oraz skrętem z trawką, będąc w stanie siedzącego półsnu, usłyszałem zdanie "He is a homoseksual, but he doesnt know about it", po czym odwróciłem powoli głowę w kierunku głosu, a facet odwrócił głowę w moim kierunku, po czym wrócił do rozmowy ze swoim kolegą. Był to ten sam człowiek, z którym miałem pierwsze doświadczenie ksobności. Wtedy, nie zrobiło to na mnie większego znaczenia, natomiast od tamtego czasu, prześladuje mnie myśl że jestem gejem. Mimo tego, że nigdy wcześniej nie miałem wątpliwości co do swojej seksualności(teraz myślę o tym czasem tak, że mogłem być nieświadom, przyjmując społęcznie przyjęte normy że chłopak+dziewczyna, albo miałem gdzieś zakodowane obrzydzenie swojej matki, która wyrażała się o "pedałkach"), oprócz jednego wieczoru, kiedy miałem około 20 lat, gdzie grupa kumpli zafascynowana sztuczkami uwodzenia kobiet, które kiedyś przerabiałem, zabrała mnie "na podryw". Nie angażowałem się w te zabawy, jestem z wyboru monogamistą, dedykuje się jednej kobiecie na raz i wtedy akurat byłem w związku. Pomogłem im "otworzyć" jakieś "zestawy" dziewczyn(nomenklatura uwodzicieli), po czym siedząc i sącząc drinka na sofie, zastanawiałem się skąd wzięło się moje odwieczne poczucie "inności" i zauważyłem dwóch chłopaków, gdzie jeden siedział na kolanach drugiego i ręce trzymali sobie w okolicach intymnych. Podszedłem do nich i spytałem: "Przepraszam, czy panowie są gejami?". Spojrzeli na mnie i po sobie, miałem wrażenie że wzięli mnie za homofoba, którym nie byłem(zauważyłem natomiast takie homofobiczne tendencje u siebie po tym jak poddałem w wątpliwość swoją seksualność dwa-trzy lata temu), uważam, że każdy ma prawo robić co mu się żywnie podoba w ramach powiedzenia "żyj i daj żyć innym". Dwaj młodzi mężczyźni zapytali mnie: "a dlaczego pytasz?", odpowiedziałem że zastanawiam się, czy ja bym nie mógł być takim gejem. Zaśmiali się i powiedzieli, że to się czuje. Tak jak jeden czuje pociąg fizyczny do kobiety, tak inny czuje do mężczyzny. I ja wiem, że zawsze czułem fizyczny pociąg do kobiet. W momentach dużego rozluźnienia, pod wpływem dużej ilości alkoholu, odkąd pamiętam budziłem się rano przy kobietach. A mimo to teraz, kiedy jestem z moją partnerką od ponad roku, spodziewamy się za miesiąc córeczki, miewam myśli, a wręcz przekonanie, że jestem kryptogejem, który niszczy życie tej kobiecie i nadchodzącemu dziecku(które notabene pierwszy raz zaświtało mi w głowie w myśli "jestem gejem, ale dam jej dziecko bo ona tego chce", a realia są takie, że kiedy raz jeden rozmawialiśmy o dzieciach, ona powiedziała, że co się ma wydarzyć, to się wydarzy, co faktycznie nie było ani potwierdzeniem ani zaprzeczeniem chęci macierzyństwa). Och cieszę się, że komputer poprawia moje literówki, bo miałbym tu sporo byków. Trochę się rozpisałem, mógłbym pisać dłużej. Skończę na tym, że obawy można mieć różne, lęki katastrofalne, a najlepszą dla mnie terapią jest "wdech i kur..a wydech". "Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija" powiada jeden mój drogi Przyjaciel, a drugi dodaje "wszystko ma swój początek i swój koniec, nawet najdłuższy zaskroniec". Pogodziłem się z tym, że będę zaburzony do końca życia, bo sam tego chciałem. Teraz tylko uważam, aby nie iść za myślą, a jak już iść, to uważać. Pa
Mam na imię Marcin. Trochę się denerwuję pisząc tutaj. Dzieją się ze mną rozmaite rzeczy, które sugerują mi "że coś jest ze mną nie tak". Czytałem że to klasyk wśród nerwicowców. Mam 28 lat i ostatnio wymyśliłem że jestem krypto heteroseksualny(czuję uderzenie gorąca na twarz kiedy to piszę). Generalnie wkur..a mnie mój stan, huśtawki nastrojów, powracające wątpliwości i cierpienie jakiego doznaje. Uznałem, że czas sięgnąć po pomoc po tych wszystkich latach doświadczania tego. Nie wiem, kim jestem. Czasem manipuluję, czasem kiedy słyszę historię jakiejś osoby, jestem przekonany, że to o mnie(ksobność). Jest tego tyle, tyle rozmaitych doświadczeń - nie będę się zagłębiał w fizyczne, gdyż uprawiałem przez paręnaście lat wyczynowo jazdę na snowboardzie, uszkodziłem sobie trochę kręgosłup, czuję ciągły ból, czasem utajony, do którego się już chyba przyzwyczaiłem. Kiedyś dostałem orczykiem(taka część wyciągu narciarskiego) w głowę, centymetr ponad otworem usznym. Potem wpadłem na pomysł, że zapalę ganji, żeby się "samouleczyć", wprowadzić w stan medytacyjny mający na celu zwolnienie pracy umysłu i świadome analizowanie obecnego stanu czaszki. Nie spałem dwadzieścia sześć godzin i byłem jak na speedzie(tylko że bardziej, bo próbowałem nie raz w życiu różnego rodzaju speedów i żaden nie dał mi takiego kopa jak strzał z orczyka w czache+gandzia). Po miesiącu od incydentu usłyszałem "pstryk" w głowie i z ucha wylała mi się krew, około 10-20ml. Innym razem słyszałem jak kolega, spróbował zrobić wywar do "inicjacji szamańskiej" z grzyba Amanita Muscaria, zwanego też Muchomorem Czerwonym, po czym go wypił i miał tripa parę godzin. Rok po incydencie przerażony opowiadał mi doświadczenia tamtej nocy. Stwierdziłem, że aby nabrać własnego doświadczenia w tej sprawie, oraz udowodnić koledze, że nie taki diabeł straszny jak go maluje, sam przygotuję taki wywar i spożyję. Sam wywar w efekcie zmieszałem ze sporą dawką marihuany i dżemu śliwkowego własnej produkcji. W "rytuale" brało udział około dziesięciu osób. Pierwsze dwie godziny pamiętam, potem zapadłem w sen. Obudziłem się po dwunastu godzinach od zażycia narkotyku wydalając z organizmu jego resztki(wymiociny, mocz), a to co się już wchłonęło dawało efekty przez następnych dwanaście godzin. Stanów narkotycznych i wizji opisywać nie mam zamiaru(chyba że ktoś chce na priv), natomiast jedno przeświadczenie było dla mnie istotne tuż po obudzeniu i próbie zorientowania się w sytuacji, myśl: "teraz to już przesadziłeś, skończysz w psychiatryku". Było to mniej więcej dokładnie trzy lata temu, od tamtej pory zaobserwowałem pojawiającą się ksobność o której wspomniałem wcześniej. Pierwsze doświadczenie ksobności miałem kiedy spędzałem lato w rumuńskim lesie wraz z tysiącem osób z całego świata. Facet opowiadał mi jak odwiedził jedno "healing workshop" i gość, który to prowadził, nagle wstał, podszedł do mojego rozmówcy i powiedział, że ten musi wyjść, bo zaburza jego warsztat. Na co mój rozmówca, patrząc mi prosto w oczy powiedział: "I'm stronger(dotknął palcem miejsca na czole pomiędzy brwiami) than you, so I can see your bullshit". Po tym zdaniu wiedziałem, że jest to do mnie. Tego samego wieczoru, siedząc w tipi i racząc się herbatą oraz skrętem z trawką, będąc w stanie siedzącego półsnu, usłyszałem zdanie "He is a homoseksual, but he doesnt know about it", po czym odwróciłem powoli głowę w kierunku głosu, a facet odwrócił głowę w moim kierunku, po czym wrócił do rozmowy ze swoim kolegą. Był to ten sam człowiek, z którym miałem pierwsze doświadczenie ksobności. Wtedy, nie zrobiło to na mnie większego znaczenia, natomiast od tamtego czasu, prześladuje mnie myśl że jestem gejem. Mimo tego, że nigdy wcześniej nie miałem wątpliwości co do swojej seksualności(teraz myślę o tym czasem tak, że mogłem być nieświadom, przyjmując społęcznie przyjęte normy że chłopak+dziewczyna, albo miałem gdzieś zakodowane obrzydzenie swojej matki, która wyrażała się o "pedałkach"), oprócz jednego wieczoru, kiedy miałem około 20 lat, gdzie grupa kumpli zafascynowana sztuczkami uwodzenia kobiet, które kiedyś przerabiałem, zabrała mnie "na podryw". Nie angażowałem się w te zabawy, jestem z wyboru monogamistą, dedykuje się jednej kobiecie na raz i wtedy akurat byłem w związku. Pomogłem im "otworzyć" jakieś "zestawy" dziewczyn(nomenklatura uwodzicieli), po czym siedząc i sącząc drinka na sofie, zastanawiałem się skąd wzięło się moje odwieczne poczucie "inności" i zauważyłem dwóch chłopaków, gdzie jeden siedział na kolanach drugiego i ręce trzymali sobie w okolicach intymnych. Podszedłem do nich i spytałem: "Przepraszam, czy panowie są gejami?". Spojrzeli na mnie i po sobie, miałem wrażenie że wzięli mnie za homofoba, którym nie byłem(zauważyłem natomiast takie homofobiczne tendencje u siebie po tym jak poddałem w wątpliwość swoją seksualność dwa-trzy lata temu), uważam, że każdy ma prawo robić co mu się żywnie podoba w ramach powiedzenia "żyj i daj żyć innym". Dwaj młodzi mężczyźni zapytali mnie: "a dlaczego pytasz?", odpowiedziałem że zastanawiam się, czy ja bym nie mógł być takim gejem. Zaśmiali się i powiedzieli, że to się czuje. Tak jak jeden czuje pociąg fizyczny do kobiety, tak inny czuje do mężczyzny. I ja wiem, że zawsze czułem fizyczny pociąg do kobiet. W momentach dużego rozluźnienia, pod wpływem dużej ilości alkoholu, odkąd pamiętam budziłem się rano przy kobietach. A mimo to teraz, kiedy jestem z moją partnerką od ponad roku, spodziewamy się za miesiąc córeczki, miewam myśli, a wręcz przekonanie, że jestem kryptogejem, który niszczy życie tej kobiecie i nadchodzącemu dziecku(które notabene pierwszy raz zaświtało mi w głowie w myśli "jestem gejem, ale dam jej dziecko bo ona tego chce", a realia są takie, że kiedy raz jeden rozmawialiśmy o dzieciach, ona powiedziała, że co się ma wydarzyć, to się wydarzy, co faktycznie nie było ani potwierdzeniem ani zaprzeczeniem chęci macierzyństwa). Och cieszę się, że komputer poprawia moje literówki, bo miałbym tu sporo byków. Trochę się rozpisałem, mógłbym pisać dłużej. Skończę na tym, że obawy można mieć różne, lęki katastrofalne, a najlepszą dla mnie terapią jest "wdech i kur..a wydech". "Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija" powiada jeden mój drogi Przyjaciel, a drugi dodaje "wszystko ma swój początek i swój koniec, nawet najdłuższy zaskroniec". Pogodziłem się z tym, że będę zaburzony do końca życia, bo sam tego chciałem. Teraz tylko uważam, aby nie iść za myślą, a jak już iść, to uważać. Pa