Witam wszystkich.
: 27 lutego 2016, o 18:55
Jestem tutaj nowa ale wpisy od odburzonych śledzę od paru dni, zaś treści viktora czytałam już w zeszłym roku. Mam 28 i od roku cierpię na nerwicę lękową, od roku jest ona właściwie pełnoobjawowa gdyż pierwsze objawy nerwicy miałam jeszcze jako nastolatka. Zacznę od początku. Właśnie jako nastolatka przechodziłam silny bunt przeciwko rodzicom, uciekałam z domu choć pochodzę z rodziny dość mocno postawionej w moim małym miasteczku, miałam problemy w szkole, wieczne imprezy, itp. W wieku niespełna 20 lat zaszłam w ciążę, wzięłam ślub wyprowadziłam się do stolicy. Urodził mi się synek z którym od początku były problemy, cały czas płakał, dziwnie się zachowywał, nie dawałam rady, przeszłam załamanie ale potem jakoś wszystko wróciło do normy. Już w tym okresie codziennie wieczorem miałam mdłości, robiłam przeróżne badania i nic, tak więc jak jakoś zapomniałam co mi dolega po jakimś okresie przeszło. 5 lat temu dostałam mojego pierwszego ataku a mianowicie od paru dni miałam zdrętwiałą lewą łydkę, kolega z którym pracowałam zasugerował że to może być zakrzep niebezpieczny dla życia bo co gdy dojdzie do płuc. Z panikowałam. Dostałam takiego ataku że nie wiem jak doszłam na pogotowie, miałam lęk, uczucie mdlenia, ból w klatce i arytmie. Podano kroplówki i jakoś zapomniałam o tym niemiłym zdarzeniu. Zaszłam w drugą ciąże. Mam trzy letnią córkę. W święta 2014 roku po kłótni z mężem dostałam kolejnego ataku, po paru latach przerwy, z tym że ten był inny, przyjechało pogotowie bo myślałam że się duszę, ciśnienie 160/110. Dlaczego inny bo dzień po nie minęło jak dawniej tylko cały czas czułam niepokój. Wzięłam millokardin od mamy, pomogło. Dwa miesiące przerwy. Dokładnie pamiętam bo w walentynki 14 lutego obudziłam się z dziwnym niepokojem. Poszłam się kąpać i zobaczyłam że coś się dzieje z moim pieprzykiem w pachwinie prawej nogi a mianowicie krwawił i miał jakąś narośl w środku. Od razu przeszukiwanie Internetu, własna diagnoza czerniak. I tak się zaczęło. Wizyty po lekarzach mówili, że najlepiej wyciąć i sprawdzić, ciągły lęk, potem nikt nie chciał się podjąć bo w nietypowym miejscu, dużo nerwów itp. W końcu po 2 tygodniach znalazłam lekarza 130 km od mojego miasta onkologa który obejrzał i zapisał na za tydzień na zabieg. Wtedy okolice pachwiny zaczęły mi mrowieć. Wykonałam zabieg prywatnie, cały czas wiedziałam ze to rak. Dzień po zabiegu zaczęła mi mrowieć cała prawa noga. Po dwóch tygodniach oczekiwania na wyniki badań byłam wrakiem człowieka, wszyscy mówili uspokój się nic nie wyjdzie. Mogłam ich posłuchać. Nic nie wyszło, to nie czerniak a LĘK jak był tak był. Nie będę się bardzo rozpisywała dalej bo noc by mnie zastała a muszę pomyć dzieci. Ogólnie od marca zeszłego roku odczuwam mrowienia twarzy, dłoni, stóp i różnych innych części ciała, bóle chodzące, męty przed oczami, bóle klatki, oj wiele by tego pisać. Przerwy między atakami i objawami są i były bardzo różne. Próbowałam brać leki z różnych grup SSRI,SSNRI, neuroleptyki , trójpierścieniowe i ich po prostu nie przyjmuje wytrzymuje dwa dni i koniec mam zawsze tak silne efekty uboczne a ogólnie to w ogóle boję się leków bo jestem uczulona na penicyliny i ich pochodne i dwa razy w życiu miałam wstrząs anafilaktyczny i prawie autentycznie umarłam, ratowano mnie adrenaliną. Moje objawy somatyczne nie występują tylko w trakcie ataków ja mam je 24 godziny od roku z może łączną przerwą około 3 tygodni. Np. gulę w gardle miałam 2,5 miesiąca, ostatnio ból klatki piersiowej, że leżałam bez ruchu 3 tygodnie i tak w kółko. Ataki są strasznie silne czasem prawie mdleję. Czytałam dużo na tej stronie o metodach radzenia sobie, i powiem wam, że uczęszczam na terapię do psycholog od września zeszłego roku i nigdy nie powiedziano mi że mam po prostu zaakceptować swój stan, nie nakręcać jeszcze bardziej lęku, dać mu po prostu działać. Dopiero od wczoraj zaczęłam praktykować tą metodę jeszcze nie wiem z jakim skutkiem ale WIERZE. Na stan obecny mam terapię która w ogóle nie pomaga, biorę magnez i walczę. Tylko że nie mam z kim o tym mówić, mąż i wszyscy mają mnie dosyć, dzieci chyba też bo mama prawie zawsze żle się czuje. Moje pytanie czy takie ciągłe objawy somatyczne trwające miesiącami mogą być i czy jest szansa według was że ja też będę kiedyś ta ODBURZONA. Dodam jeszcze że diagnozowana byłam u wszystkich specjalistów a mój synek ma 8 lat i zdiagnozowane ADHD, zmiany w mózgu widoczne w Eeg i jest diabetykiem więc żyję w ciągłym napięciu.