Dystymia? Nerwica? Zmyślone problemy...
: 8 stycznia 2016, o 17:30
Hej
Mam na imię Ania, 25 lat, od 2 lat jestem żoną cudownego męża.
Aktualnie rozpoczęłam psychoterapię ponieważ wrócił problem związany z zaburzeniami odżywiania. Mam jednak uczucie, że to jakiś wątek poboczny, objaw, na którym nie warto się skupiać bo nie kryje się za nim nic ważnego.
Zmagam się z uczuciem pustki i silnym pragnieniem by zniknąć - jakkolwiek można sobie to wyobrazić pomijając myśli samobójcze, bo te mnie nie dotyczą. Kiepsko radzą sobie w miejscach gdzie jest dużo ludzi, spotkaniach towarzyskich, imprezach, weselach itp. Często czuję się wyczerpana emocjonalnie i fizycznie. Czuję silne napięcie mięśni szyi i barków, które czasem boleśnie promieniuje do lewej ręki. Ostatnio pojawił się problem z piciem alkoholu, po jednym piwie zaczynam odczuwać cierpnięcie opuszków palców lewej ręki, jeśli piję dalej, uczucie przenosi się na całą dłoń oraz na lewą część twarzy. Podobnie dzieje się po większym stresie, lub po kilku dniach intensywniejszej pracy.
Ogromnie trudno mi się skupić na powodach mojego samopoczucia, wciąż mam wrażenie, że są nieuchwytne. Czasem ogólnie mam spore problemy z koncentracją. Gdy nie potrafię znaleźć racjonalnego powodu złego samopoczucia, zmęczenia, pojawia się pragnienie by być chora fizycznie i leżeć w szpitalu. Czuję, że świat zewnętrzny nie jest w stanie przyjąć tych objawów bez konkretnych racjonalnych powodów, więc jestem odbierana jako osoba leniwa, krnąbrna, pusta, niemająca nic do zaoferowania. Sama też tak o sobie myślę, choć potrafię też dostrzec, że zmęczenie wynika z poczucia noszenia w sercu jakiegoś ciężaru. Ciągle miotam się między tymi dwiema wersjami siebie.
Zdarza mi się czuć tak wyczerpana emocjonalnie, że wydaje mi się, że nie potrafię wrócić z pracy/miasta do domu. Mam ochotę wyć na myśl, że trzeba poruszać nogami, przystaję co jakiś czas by odpocząć, czuję wtedy jak zmęczone jest też moje ciało wewnątrz. Powrót do domu zajmuje mi wtedy trzy razy dłużej niż normalnie.
Na terapię chodzę już trzy miesiące, lecz wciąż mam wrażenie, ze jeszcze się nie zaczęła. Trudno mi wyjaśniać co czuję. Chcę uczciwie pracować nad sobą, lecz nie wiem jak przezwyciężyć wstyd. Nieraz czuję się naprawdę, źle i potrzebuję pomóc sobie natychmiast, ale nie mam pojęcia jak to zrobić, do leków jakoś nie mogę się przełamać. Z drugiej strony potrzebuję się czuć źle bo wydaje mi się, że to naturalne. Gdy jestem w dobrym nastroju, mam wrażenie, że to jakieś oszustwo, albo że to tak jakbym była poważnie chora, ale nie czuła bólu (np po lekach przeciwbólowych), a otoczenie myśli, że wszystko jest w porządku.
Jest tu ktoś kto czuje się podobnie?
Mam na imię Ania, 25 lat, od 2 lat jestem żoną cudownego męża.
Aktualnie rozpoczęłam psychoterapię ponieważ wrócił problem związany z zaburzeniami odżywiania. Mam jednak uczucie, że to jakiś wątek poboczny, objaw, na którym nie warto się skupiać bo nie kryje się za nim nic ważnego.
Zmagam się z uczuciem pustki i silnym pragnieniem by zniknąć - jakkolwiek można sobie to wyobrazić pomijając myśli samobójcze, bo te mnie nie dotyczą. Kiepsko radzą sobie w miejscach gdzie jest dużo ludzi, spotkaniach towarzyskich, imprezach, weselach itp. Często czuję się wyczerpana emocjonalnie i fizycznie. Czuję silne napięcie mięśni szyi i barków, które czasem boleśnie promieniuje do lewej ręki. Ostatnio pojawił się problem z piciem alkoholu, po jednym piwie zaczynam odczuwać cierpnięcie opuszków palców lewej ręki, jeśli piję dalej, uczucie przenosi się na całą dłoń oraz na lewą część twarzy. Podobnie dzieje się po większym stresie, lub po kilku dniach intensywniejszej pracy.
Ogromnie trudno mi się skupić na powodach mojego samopoczucia, wciąż mam wrażenie, że są nieuchwytne. Czasem ogólnie mam spore problemy z koncentracją. Gdy nie potrafię znaleźć racjonalnego powodu złego samopoczucia, zmęczenia, pojawia się pragnienie by być chora fizycznie i leżeć w szpitalu. Czuję, że świat zewnętrzny nie jest w stanie przyjąć tych objawów bez konkretnych racjonalnych powodów, więc jestem odbierana jako osoba leniwa, krnąbrna, pusta, niemająca nic do zaoferowania. Sama też tak o sobie myślę, choć potrafię też dostrzec, że zmęczenie wynika z poczucia noszenia w sercu jakiegoś ciężaru. Ciągle miotam się między tymi dwiema wersjami siebie.
Zdarza mi się czuć tak wyczerpana emocjonalnie, że wydaje mi się, że nie potrafię wrócić z pracy/miasta do domu. Mam ochotę wyć na myśl, że trzeba poruszać nogami, przystaję co jakiś czas by odpocząć, czuję wtedy jak zmęczone jest też moje ciało wewnątrz. Powrót do domu zajmuje mi wtedy trzy razy dłużej niż normalnie.
Na terapię chodzę już trzy miesiące, lecz wciąż mam wrażenie, ze jeszcze się nie zaczęła. Trudno mi wyjaśniać co czuję. Chcę uczciwie pracować nad sobą, lecz nie wiem jak przezwyciężyć wstyd. Nieraz czuję się naprawdę, źle i potrzebuję pomóc sobie natychmiast, ale nie mam pojęcia jak to zrobić, do leków jakoś nie mogę się przełamać. Z drugiej strony potrzebuję się czuć źle bo wydaje mi się, że to naturalne. Gdy jestem w dobrym nastroju, mam wrażenie, że to jakieś oszustwo, albo że to tak jakbym była poważnie chora, ale nie czuła bólu (np po lekach przeciwbólowych), a otoczenie myśli, że wszystko jest w porządku.
Jest tu ktoś kto czuje się podobnie?